Co się może wydarzyć w rodzinie, w której króluje muzyka klasyczna, a młoda utalentowana pianistka sposobi się do wygrania prestiżowego konkursu, mającego być furtką do wielkiej kariery? Okazuje się, że bardzo wiele. "Wieczory ateńskie" Centrum Kultury w Gdyni są pogodną, zabawną komedią na rosyjską nutę.
Życie rodziny Borysa, Ludmiły i ich córki Nataszy podporządkowane jest tej ostatniej - uzdolnionej pianistce, którą ojciec, na co dzień historyk muzyki, od niemowlęcia zabiera na koncerty i przygotowuje do roli artystki. Nic dziwnego, że rozmowy rodzinne wypełniają uwagi na temat sztuki, jej twórców i interpretacji mniej lub bardziej odpowiednich dla nastoletniej dziewczyny. Borys zaplanował karierę córki od początku do końca i widzi już na horyzoncie metę z napisem "międzynarodowy sukces". Gdy tylko coś wedle jego opinii temu celowi zagraża, bez pardonu z tym walczy - nieważne czy są to bilety na koncert ekscentrycznego muzyka (mogącego wypaczyć gust córki), czy podejrzanie mocno zainteresowany Nataszą kompozytor i muzyk z sąsiedztwa.
Ład i porządek umuzykalnionej rodziny, której motorem napędowym są ambicje ojca i jego wizja kariery ukochanej jedynaczki, zburzony zostaje właściwie natychmiast. Borys nie przeczuwa nadciągającej katastrofy, a ta wisi w powietrzu od początku. Widzowie od razu dowiadują się, że osiemnastoletnia Natasza jest przy nadziei i bynajmniej nie chodzi tu o widoki na przyszłe sukcesy przy fortepianie. Antoni kocha młodziutką mamę swojego nienarodzonego dziecka i zamierza się jej oświadczyć. Wywołuje tym przerażenie Nataszy, bo jak powiedzieć o wszystkim rodzicom? Zwłaszcza że ojciec zdecydowanie odgania adoratora córki jak natrętną muchę, podejrzewając go o niecne plany i - co gorsza - nie widząc w nim wybitnego muzyka. A prawda na jego temat okaże się jeszcze trudniejsza do zniesienia.
Szalona komedia Piotra Gładilina to dyplom reżyserski Mateusza Olszewskiego, finalizującego tym samym studia na Wydziale Reżyserii Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Dzięki staraniom związanego z tą uczelnią i zaprzyjaźnionego z CK Gdynia Grzegorza Chrapkiewicza i dyrektora CK Gdynia Jarosława Wojciechowskiego, Mateusz Olszewski miał możliwość przygotować spektakl, który trafi na stałe do repertuaru Centrum Kultury w Gdyni, chociaż zrealizowany został przez aktorów pracujących na co dzień w Warszawie.
Reżyseria Olszewskiego skupiona jest wokół tekstu Gładilina i zabarwiona rosyjskim kontekstem, w którym tenże bardzo silnie jest osadzony. Reżyser poza drobnymi dodatkami (sam początek, czy też pozbawiona słów etiuda grającej Ludmiłę Nataszy Sierockiej, poświęcona codziennym czynnościom) koncentruje się na możliwie prostym i utrzymanym w odpowiednim tempie podaniu tekstu sztuki. Rosyjskość bohaterów bardzo mocno podkreśla scenografia Klary Filipowicz (dla której również jest to część dyplomu). Dominującym elementem scenografii są pełne motywów ludowych okalające scenę ramy kulis, imitujące ściany domu bohaterów.
Aktorzy dobrze wkomponują się w tempo akcji, umiejętnie korzystając z możliwości, jakie daje tekst sztuki. Najzabawniejsza jest oczywiście grana z wyczuciem, nieprzesadzona i zjednująca sympatię babka Anna, grana przez Tomirę Kowalik. Dwoi się i troi w roli Borysa Sławomir Głazek, ciekawie prezentujący swojego bohatera, który pomimo kontrowersyjnych poglądów potrafi zaskarbić sobie sympatię widzów, jako nadopiekuńczy, ale kochający ojciec, któremu wraz z dorastaniem córki świat wymyka się spod kontroli.
Dlatego "Wieczory ateńskie" są pogodną, zgrabną komedią, podszytą lękiem o dorastającą córkę i kłopotami rodzinnymi, w mniejszym lub większym stopniu dotykającym każdą wielopokoleniową rodzinę. W końcu żarty z teściowych nie wzięły się z niczego, tak samo jak zaborczość rodziców i próby spełnienia własnych aspiracji za pomocą swoich dzieci. Reżyser wszystko to właściwie poukładał, przygotowując sprawnie zrealizowane, zabawne przedstawienie.