• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Recenzja książki "Epitafium na śmierć rock'n'rolla" Franciszka Walickiego

Borys Kossakowski
21 października 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 

Rock'n'roll miał się okazać przelotną modą, a przerodził się w jeden z najważniejszych (jeśli nie najważniejszy) fenomenów kulturowych XX wieku. Nie tylko świadkiem, ale i uczestnikiem tej rewolucji był gdynianin Franciszek Walicki, "ojciec chrzestny" polskiego rocka. Właśnie ukazała się jego autobiografia pt. "Epitafium na śmierć rock'n'rolla".



Ta książka to niezwykły zbiór fotografii, wspomnień i pamiątek z czasów rozwoju muzyki popularnej. Ta książka to niezwykły zbiór fotografii, wspomnień i pamiątek z czasów rozwoju muzyki popularnej.
Walicki miał szczęście poznać i pracować z wielkimi postaciami lat 60. i potrafi o tym barwnie opowiadać. Walicki miał szczęście poznać i pracować z wielkimi postaciami lat 60. i potrafi o tym barwnie opowiadać.

Rock'n'roll:

"Żegnam czas rock'n'rolla, świat fruwających marynarek, muzykę, która była przesłaniem pokolenia. Która wywoływała furię władz, która dotarła do serc i umysłów młodych ludzi i przygotowała pole bitwy pod wydarzenia lat 80. Zapalmy znicze, rock'n'roll umiera" - mówi Franciszek Walicki, którego zdaniem rock'n'roll musiał ustąpić muzyce rockowej podczas pierwszego festiwalu w Jarocinie.

Rock'n'roll:

Franciszek Walicki był wszędzie tam, gdzie działo się coś ciekawego. Po wojnie przez kilkanaście lat był kierownikiem działu kulturalnego "Głosu Wybrzeża", gdzie pracował wówczas także m.in. Zbigniew Kosycarz. Walicki opisuje swoje spotkania z Agnieszką Osiecką, Jackiem Fedorowiczem czy Andrzejem Cybulskim. "Prawdziwy" Walicki jednak debiutuje w 1956 jako współorganizator pierwszych polskich festiwali jazzowych. Choć i to była dopiero przygrywka.

Rock'n'roll, a właściwie bigbit - bo słowo rock'n'roll drażniło ówczesne władze - to było całe życie Walickiego. Sam nie był muzykiem, ale pełnił rolę kogoś w rodzaju menadżera, animatora i współtwórcy kolejnych zespołów. Nic tak nie oddaje kolorytu tamtych czasów i konfliktu młodzieży z władzami, jak cytaty z ówczesnej prasy i relacje ze spotkań z partyjniakami.

"Istnieje w muzykowaniu i tańcach moda gruba i nieprzystojna, niezgodna z cnotliwym obyczajem, a to wymyślne wyginanie się, wykrętasy i wrzaski. Odtąd więc zakazuje się surowo tych niepoczciwych postępków". Tak opisywała pierwsze koncerty bigbitowe Rada Miasta Gdańska w 1956 roku.

A gdy koncert w Katowicach grał pierwszy zespół Walickiego - Rhythm and Blues, członek PZPR wyraził się w tych słowach: "Nasza młodzież raz w tygodniu chciałaby kulturalnie wypocząć, nabrać sił do dalszej nauki i pracy. Nie interesują nas wynaturzone mody, nie chcemy rozwydrzenia i rozpasania. Wasz wczorajszy koncert był ostatnim występem waszego zespołu".

Walicki unika podawania nazwisk członków PZPR, którzy w tamtych czasach "zaszli mu za skórę", wydawali niekorzystne decyzje czy opinie. Według słów autora, niektórzy byli później członkami Solidarności lub bohaterami popkultury. Trąci to trochę spiskową teorią dziejów i nieco infantylnym podziałem na "nas-dobrych" i "tamtych-złych".

Aktywność i przebojowość Walickiego musi na każdym robić ogromne wrażenie. Był dziennikarzem, szefem sopockiego Non-stopu oraz impresario, czyli poszukiwaczem talentów. Później, w latach 70. sprowadził z Zachodu do Polski sprzęt nagłośnieniowy i zorganizował jedną z pierwszych polskich dyskotek w Hotelu Grand.

Rhythm and Bluesa zastąpili Czerwono-Czarni, z którymi występowali Wojciech Gąssowski, Karin Stanek czy Kasia Sobczyk. Walicki wykazywał się niezwykłym nosem do talentów muzycznych. Pracował przecież z Czesławem Niemenem, Krzysztofem Klenczonem, Józefem Skrzekiem i Anthimosem Apostolisem z SBB, Urszulą Sipińską, Tadeuszem Nalepą i Mirą Kubasińską. Te nazwiska można wymieniać bez końca. Niemal każdy jego projekt kończył się sukcesem, a nazwiska występujących z nim artystów popularne są do dzisiaj, choć minęło już kilkadziesiąt lat.

Jak to się stało? Jak tłumaczy w swojej książce Walicki: "Nie szukałem muzyków o nadzwyczajnych umiejętnościach. Szukałem ludzi ambitnych, odpornych na niepowodzenia, gotowych do podjęcia ciężkiej pracy. A przede wszystkim, obdarzonych odrobiną szaleństwa".

Walicki miał szczęście poznać i pracować z wielkimi postaciami lat 60. i potrafi o tym barwnie opowiadać. Z książki dowiemy się dlaczego Leopold Tyrmand nosił kolorowe skarpetki i jak Czesław Niemen doprowadził do łez więźniarki w Grudziądzu. Skąd się wziął pseudonim Michała Burano i skąd Tadeusz Nalepa miał pieniądze na wzmacniacze.

Ta książka to niezwykły zbiór fotografii, wspomnień i pamiątek z czasów rozwoju muzyki popularnej. Walicki był niemal wszędzie, widział wszystko. Ciąży jednak nad tą książka smuga, którą niejako tłumaczy wstęp do ostatniego rozdziału:

"Kiedy przyglądam się sobie w lustrze, nie jestem zadowolony. Oczy, kiedyś niebieskie, dziś bladoszare i bez wyrazu". Dalej czytamy: "Dawni rebelianci zapomnieli o hasłach, które kiedyś głosili, a i hasła straciły znaczenie i sens. Świat wielkich gwiazd rock'n'rolla zamyka się dziś w luksusowych apartamentach, topi w fortunach".

Chciałoby się rzec: takie jest życie, panie Franciszku. Rewolucja nie może trwać wiecznie. Buntują się ci, którym jest źle. Jak już im przestaje być źle, przestają się buntować. To naturalna kolej rzeczy. Kontrkultura rock'n'rollowa wyczerpała już swoje środki wyrazu, podobnie jak wcześniej stało się z kulturą baroku, romantyzmu czy oświecenia. A życie płynie dalej.

Opinie (65) 4 zablokowane

  • (1)

    Przy umierającym zapala się gromnicę, nie znicze. Piezę to tylko tak, dla porządku...

    • 2 1

    • Piezisz?

      • 0 0

  • Relikt ?

    Dla kogoś, kto wychowywał się przy muzyce od Presleya przez Beatlesów, R.Stones, Animals, Zeppelin, Hendrixa, Deep Purple, Pink Floyd..... prawie wszystko co dziś powstaje to popłuczyny i zlewki. W latach 60-70 co tydzień powstawało więcej autentycznych, wartościowych hitów niż dziś przez rok a może dziesięciolecie. Zabierzcie dzisiejszym "artystom" te TIR-y elektroniki i zobaczycie co są warci. Oczywiście każde pokolenie uważa,że świat się zaczyna od niego i ma do tego prawo.Ale gdyby kiedyś nie wymyślono łuku, dziś nie byłoby huku.

    • 5 1

  • stwierdznie troche bez sensu i nie ma pokrycia w zyciu

    "Rewolucja nie może trwać wiecznie. Buntują się ci, którym jest źle. Jak już im przestaje być źle, przestają się buntować. "

    PRL-u buntowali sie Ci co mieli dobrze ustawionych rodzicow. Czesto byli to synowie zolnierzy lub uczelnianych profesorow.

    Bunt nie jest funkcją egoizmu ktore przestawia myslenie "Gdy mi jest dobrze to nie potrzebuje buntu".

    Tak samo jak muzyka bunt jest zjawiskiem spolecznym. Te dwa pojecia oddziela od siebie czasem komercja. Ale czas jest petlą i zawsze dzieje sie to samo od nowa. Rewolucja trwa.

    • 0 1

  • caly ten rock jest jak lejdi bigut

    • 0 0

  • Słuchałem big bitu z lat 60-tych na 60-leciu Technikum Łaczności

    Zagrali starsi panowie, emeryci , którzy w 1965 roku kończyli tę szkołę. I w tamtych latach byli zespołem szkolnym. Po prawie 50-latach się spotkali, pocwiczyli i zagrali w Filharmonii Bałtyckiej. Był to zespół METEORY. Dali czadu ,jak za młodych lat.

    • 0 0

  • Takie czasy

    Gdy słucham niektórych laureatów np "Mam talent" czy "Tylko muzyka" żałuję, że nie urodzili się 50 lat wcześniej. Franciszek Walicki zrobił by z nich gwiazdy na całe dziesięciolecia, a tak błysną i znikną, mimo niewątpliwych umiejętności.

    • 1 0

  • Młodzi nie znają Franka Walickiego

    To przykre, ale nie ma co się dziwić. Świat łapie nowe trendy. Jakkolwiek, książkę zakupię z czystej ciekawości.

    • 0 0

  • ściema

    WARTO POZNAĆ DRUGĄ STRONĘ MEDALU:

    • 0 1

  • bubel !!!

    W tej książce dokonano (autor = walicki) ohydnego i bezpodstawnego oszkalowania wybitnego polskiego deejaya i historyka dyskotek oraz deejayów Yahu Pawul tylko dlatego, że ośmiela się i ma odwagę obnażyć prawdę o Walickim - o tym czego nawyrabiał w komunie i PRL !!! Czytaj inną prawdę o Walickim tu: franciszekwalicki.blogspot.com/

    • 1 2

  • X

    Franciszek walicki - stary komucha, nadzorca i zawodowy prześladowca polskiego rocka i deejayów z ramienia prl !!!

    czytaj: dyskoteki-deejaye-prl.Blogspot.Com/p/franciszek-walicki-zrodo-wszelkiego-za.Html

    oto kolejny szwindel made in walicki !!!

    "przeohydny atak franciszka walickiego na panią małgorzatę niemen ?"

    - - - ciekawostka nr - 7

    ______________________________

    czytaj prawdę o polskich dyskotekach w czasach prl

    • 1 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Nad głowami spacerujących sopockim deptakiem, na terenie kościoła Św. Jerzego, zlokalizowano pomnik poświęcony jednemu z popularnych polskich „misiów”. To:

 

Najczęściej czytane