• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Operetkowy hit w Operze Bałtyckiej. Po premierze "Księżniczki czardasza"

Magdalena Raczek
13 maja 2023 (artykuł sprzed 1 roku) 
Opinie (32)
"Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach. "Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach.

Wczoraj na deskach Opery Bałtyckiej w Gdańsku zobaczyliśmy premierę operetkowego hitu Imre Kálmána pt. "Księżniczka czardasza" w reżyserii debiutującego Jerzego Snakowskiego - znawcy i popularyzatora opery oraz teatru muzycznego. Dzieło zostało przyjęte przez publiczność entuzjastycznie i nagrodzone owacją na stojąco.



Sprawdź, kiedy grana jest "Księżniczka czardasza"
"Księżniczka czardasza" to operetka Imre Kálmána w trzech aktach z 1915 roku. Libretto zostało napisane przez Leo Steina i Bélę Jenbacha. Prapremiera miała miejsce w Wiedniu 13 listopada 1915 roku, a sukces wiedeński pociągnął za sobą tryumf na innych scenach europejskich. Do Polski trafiła dwa lata później. Obecnie to jedna z najbardziej znanych operetek, wystawiana na scenach na całym świecie. Była również kilka razy sfilmowana.

Węgierskiego kompozytora - Imre Kálmánana - uznaje się za najwybitniejszego, obok Lehara, twórcę postklasycznej operetki wiedeńskiej. Do jego najważniejszych dzieł poza "Czardaszką" należą też m.in.: "Manewry jesienne", "Hrabina Marica" czy "Księżna cyrkówka" i inne. Teraz, po 20 latach "Księżniczka...", wraca na deski gdańskiej opery (w 2002 roku można było ją oglądać w reżyserii Grzegorza Chrapkiewicza). Stosunkowo niedawno, bo w 2019 roku widzowie mogli ją również zobaczyć na Scenie Teatralnej NOT, zrealizowaną przez fundację Kultura Teraz! Premierę wczorajszego spektaklu zapowiadaliśmy w naszym cyklu Planuj tydzień.

Operetka skrojona na miarę. O Operetka skrojona na miarę. O "Księżniczce czardasza" na Scenie NOT

  • "Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach.
  • "Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach.
  • "Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach.
  • "Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach.
  • "Księżniczka czardasza": gwiazdami wieczoru był duet - Nastka (Monika Sendrowska) i hrabia Boni (Aleksander Zuchowicz).
  • "Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach.
  • "Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach.

Miłość ponad podziałami



Fabułę libretta można streścić w kilku zdaniach. Bohaterowie sztuki nie mogą być razem, bo pochodzą z różnych klas społecznych. Ona - Sylvia Varescu (w tej roli w dniu premiery sopranistka Anna Fabrello) to artystka, gwiazda variete, która wkrótce ma wyjechać na tourneé do Stanów Zjednoczonych. On - Edwin Lippert-Weylersheim (w tej roli wczoraj Łukasz Gaj - tenor) to młody książę, który chce ją zatrzymać przez obietnicę małżeństwa. Na to jednak nie godzą się rodzice arystokraty, którzy chcą go ożenić z hrabianką Stasi, kuzynką Edwina (w spektaklu Nastka grana przez Monikę Sendrowską - sopran). To zawiązanie akcji, pełnej intryg i zabawnych perypetii, które zmierzają do szczęśliwego finału, jak na operetkę przystało.



W oryginale całość rozgrywa się w Budapeszcie i Wiedniu, na początku XX w. W gdańskim spektaklu akcja została przeniesiona do Berlina i Monachium przełomu lat 20. i 30. - do variete, które nazywa się "Czardasz" oraz do pałacu Lippertów-Weylersheimów, gdzie ma dojść do zaręczyn Edwina i Nastki podczas balu. Przestrzeń sceniczna została zorganizowana tak, aby bez zmian scenografii mogły odegrać się wszystkie trzy akty operetki.

Scenografia i kostiumy w stylu glamour



Scenografka (Hanna Wójcikowska-Szymczak) zdecydowała się na budowę złotych, połyskujących schodów w centralnej części sceny, rozbłyskujących dodatkowo w niektórych scenach światłami. I to one zajmują w zasadzie całą przestrzeń. Taka umowna, symboliczna i uniwersalna dekoracja okazała się nie tylko bardzo funkcjonalna, ale też bardzo znacząca. Schody w kulturze mają niezwykle bogatą symbolikę. Mogą nawiązywać do drogi (też wysiłek i trud w ich pokonywaniu), dążenia do celu lub pracy nad samym sobą, oznaczają też zmianę, a wchodzenie po nich jest zapowiedzią sukcesu, który się osiągnie.

I trudno tu nie widzieć nawiązania do losów naszej głównej bohaterki, która osiągnie sukces nie tylko zawodowy (udana trasa po Ameryce), ale i osobisty (ślub z ukochanym i akceptację jego rodziny). Schody oczywiście są też bezpośrednim nawiązaniem do najsłynniejszych musicali i rewii, w których to właśnie na schodach odgrywano najważniejsze sceny. W gdańskim spektaklu schody zostały bardzo sprawnie wykorzystane i dały dużo możliwości scenicznych, choreograficznych i dramaturgicznych.

Jerzy Snakowski szykuje frekwencyjny sukces w Operze Jerzy Snakowski szykuje frekwencyjny sukces w Operze

Dobrym pomysłem było również wykorzystanie proscenium do zbudowania dwóch przestrzeni po bokach. To miejsca stylizowane na kabaretowo-teatralną garderobę i zaplecze z kubłami na śmieci, gdzie można przyjść na papierosa, a gdzie też dużo się dzieje. Całość oddzielona jest od głównej sceny tiulowym ekranem, na którym - podobnie jak z tyłu sceny w tle - od czasu do czasu wyświetlane są projekcje (autorem multimediów jest Michał Lewandowski).

Powiem szczerze, że nudzą mnie już i męczą wszechobecne w teatrach projekcje, jednak tutaj sprawdziły się świetnie w jednej scenie - gdy hrabia Feri (w tej roli baryton Łukasz Motkowicz, który z pejczem, w cekinowym fraku i w cylindrze bardziej przypomina właściciela cyrku niż kabaretu) wyświetla nam seans niczym w "starym kinie" z amerykańskiej trasy Sylvy. Było to nie tylko zabawne, ale i wpisywało się w estetykę tamtych czasów.

Podobnie w estetyce lat 20. i 30. zrealizowane były kostiumy, których styl wraz ze scenografią i rozbudowaną grą świateł (Maciej Iwańczyk) można określić jednym słowem: glamour. Błysk, blask, cekiny, pióra, satynowe błyszczące sukienki, futra, wachalrze, złote kostiumy i kapelusze stylizowane na kowbojskie (w scenie zapowiadającej wyjazd do Ameryki), fryzury i makijaże - to wszystko nadało niezwykłego blichtru całości.

IMPREZY I WYDARZENIA Sprawdź repertuar Opery Bałtyckiej

kwi 14
Opera na start
Kup bilet
kwi 9
Gala Muzyki Filmowej
Kup bilet
maj 12
Opera na start
Kup bilet
cze 16
Opera na start
Kup bilet


Sztuka dobrze skrojona



W ogóle jeśli chodzi o pomysły inscenizacyjne i rozwiązania sceniczne, to trzeba przyznać, że reżyser - debiutujący w tej roli Jerzy Snakowski - poradził sobie z nimi znakomicie i jego debiut bezsprzecznie należy uznać za bardzo udany. Widać w spektaklu ogrom pracy włożony przez cały zespół, a operetka wbrew pozorom nie jest łatwym gatunkiem - wszak łączy w sobie elementy teatru (partie mówione, gra aktorska), opery (muzyka grana na żywo i partie śpiewane), tańca (rozbuchane choreografie w niektórych scenach, elementy kankana).

Duża zasługa w tym wszystkim śpiewaków i aktorów, którzy mieli sporo trudnych zadań do wykonania. Dla mnie osobiście gwiazdami wieczoru był duet, ale i świetni w pojedynkę - Nastka (Monika Sendrowska) i hrabia Boni (Aleksander Zuchowicz). Oboje arcyzabawni, odgrywający swoje role z dużą lekkością i swobodą, bawiący się swoimi postaciami. Duże brawa należą im się za te kreacje.

  • "Księżniczka czardasza": gwiazdami wieczoru był duet - Nastka (Monika Sendrowska) i hrabia Boni (Aleksander Zuchowicz).
  • "Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach.
  • "Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach.
  • "Księżniczka czardasza" wraca na scenę Opery Bałtyckiej po ponad 20 latach.
Największe oklaski, które notabene rozlegały się na widowni po każdej scenie i po każdym utworze, zebrał jednak Piotr Kosewski w roli księżnej Anhildy, który rozbawił publiczność w scenie swojej dekonspiracji, gdy księżna pokazuje swe prawdziwe oblicze. Dla mnie jednak rola ta zostawiła duży niedosyt. To jedna z najciekawszych postaci w "Czardaszce", a tu brakło lekkości i dystansu do roli, którą można było wykreować bardziej dwuznacznie, a na pewno z większym luzem.

Słynne melodie i operetkowe hity



Ale oczywiście głównym atutem "Książniczki czardasza" nie jest proste i przewidywalne libretto czy mniej lub bardziej udany dowcip, lecz muzyka, którą zna wielu melomanów z licznych wykonań i przeróbek. Nie mogło oczywiście i wczoraj zabraknąć najsłynniejszych melodii i hitów, tj.: "Artystki z variete", "Choć na świecie dziewcząt mnóstwo", "Bo to jest miłość" czy "Nie szukaj szczęścia za górami, za lasami". Te operetkowe "przeboje" są nie lada gratką dla złaknionej szlagierów widowni, która przyjmowała je zresztą z dużym aplauzem. Trzeba tu przyznać, że orkiestra pod batutą Adama Banaszaka grała znakomicie - żywo, w dobrym żwawym tempie, zarażając pozytywną energią zarówno wykonawców, jak i widzów.

"Księżniczka czardasza" w reżyserii Jerzego Snakowskiego jest na pewno propozycją, na którą czeka wielu melomanów stęsknionych za lekkim i mniej poważnym repertuarem, którego brakowało w Operze Bałtyckiej. Dla mnie jednak jest taką starą ramotką, co prawda dobrze odkurzoną i zrealizowaną z pomysłem i rozmachem, ale jednak oderwaną od życia. Brakło mi współczesności i aktualności, która przecież zawsze była istotą operetki.

Kiedyś często używano takiego terminu "pièce bien faite", co z języka francuskiego dosłownie można przetłumaczyć jako "sztuka dobrze zrobiona", na oznaczenie utworów pozbawionych większych walorów artystycznych, niepretendujących do nowatorstwa i oryginalności. To określenie idealnie pasuje do gdanskiej "Księżniczki czardasza".

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (32)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Do czego wykorzystywano w XI wieku wieżę obecnego Muzeum Archeologicznego w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane