Zobacz fragmenty musicalu "Ghost" podczas próby medialnej.
Mawia się, że "nieważne, jak zaczynasz - ważne, jak kończysz", a pożegnanie z musicalem "Ghost" było znakomitą okazją, by zobaczyć, jak pięknie ten tytuł od premiery dojrzał i jak znakomicie w rolach Molly, Sama i Carla poczuli się aktorzy Teatru Muzycznego w Gdyni. 28 listopada ponadczasową, wzruszającą historię o miłości, znoszącą granicę między życiem a śmiercią, obejrzeliśmy po raz ostatni.
Co grają w teatrach?
Żywot spektaklu teatralnego jest mocno ograniczony. W przypadku wielkich produkcji musicalowych o jego długości często decydują nie tylko widzowie (przesądzając o atrakcyjności tytułu swoją obecnością), ale też surowe wymogi licencyjne. Licencje bywają bardzo kosztowne, rzadko kiedy można je wykupić na niewielką liczbę spektakli, ponadto starsze tytuły muszą "ustąpić miejsca" nowszym propozycjom. Jak wiemy, Teatr Muzyczny w Gdyni cierpi na kłopot bogactwa. Na Dużej Scenie są przecież grane takie perełki, jak "Skrzypek na dachu", "Lalka", "Chłopi" i "Wiedźmin", a w repertuarze są jeszcze "Piotruś Pan", "Gorączka sobotniej nocy", "Hairspray" i "Mistrz i Małgorzata".
Licznik musicalu "Ghost" w Teatrze Muzycznym w Gdyni zatrzymał się na 91 spektaklach. Podczas ich trwania losy Molly i Sama śledziło ponad 90 tys. widzów (dokładnie 90 080 osób). To imponujące statystyki, które zawdzięczamy również wielkim przebojom, ze słynnym "Unchained melody" duetu Righteous Brothers na czele. Jak doskonale wiemy, w Teatrze Muzycznym w Gdyni są artyści, którzy znakomicie radzą sobie z takimi wyzwaniami.
Produkcje, które cieszą się największą sympatią publiczności i aktorów, żegnane są w sposób uroczysty, tzw. zielonym spektaklem, podczas którego widzów czeka wiele dodatkowych smaczków, których nie było w scenariuszu. Aż roiło się od nich podczas pożegnalnego musicalu wyreżyserowanego przez Tomasza Dutkiewicza. Znacznie "urosła" rola Ducha Metra obecnego w większości miejsc akcji i stawiającego na biurkach charakterystyczny stempel.
Duch Metra stał się też Duchem SKM-ki (w jednej ze scen Sam z Duchem Metra spotkali się na stacji Gdynia SKM Wzgórze św. Maksymiliana), zakonnice, które otrzymały czek na 10 milionów dolarów od Sama i Ody, kwestowały na rzecz... Teatru Muzycznego w Gdyni, a przesłuchanie Molly na komisariacie (po wizycie Ody i przestrodze od Sama) odbywało się na... miniaturowych mebelkach dla dzieci ze sklepu IKEA.
Na "wezwanie" pojawił się również "Bóg", który wyjawia, że właśnie leci spotkać się z Kalim ze Stambułu, dowcipem przypominając inny nieobecny już na deskach Muzycznego hit - "Spamalot", zaś zespół baletu w układzie z parasolami korzysta z przeróżnych parasoli i parasolek, których część widzieliśmy w innych produkcjach, m.in. w "Lalce" czy "Spamalocie". Są też sceny z maseczkami w windzie czy moment, gdy Sam w maseczce chirurgicznej spotyka Ducha Szpitala i słyszy "maseczka nie będzie ci już potrzebna".
Te i inne dodatki jednak w żaden sposób nie zaburzają płynności spektaklu. Artyści Muzycznego znakomicie czują się w swoich rolach. Molly w wykonaniu Mai Gadzińskiej na przestrzeni lat niezwykle dojrzała, jej emocje są autentyczne i przenoszą się na widownię. Liryczny i znakomicie dysponowany wokalnie był Sebastian Wisłocki w roli jej ukochanego Sama, a dwulicowego Carla z wyczuciem grał Tomasz Bacajewski.
Przeczytaj recenzję musicalu "Ghost"
Publiczność zgromadzona 28 listopada pożegnała musical "Ghost" i nagrodziła artystów w nim uczestniczących w pełni zasłużonymi owacjami na stojąco. Spektakl prowadzony był w znakomitym tempie i rytmie, a artyści w pełni świadomi i przekonujący w swoich rolach (z czym podczas premiery był spory kłopot) zadbali o to, by wszystkim szkoda było żegnać się z tym tytułem, który zwany jest spektaklem chusteczkowym, bo wiele pań na widowni, śledząc cierpiącą Molly i zakochanego w niej Sama, pochlipuje. Nie inaczej było podczas pożegnania z tytułem, który na długo pozostanie w sercach 90 tys. osób. Życzyć wypada, by każda duża produkcja Muzycznego miała przynajmniej taki przebieg i taki finał, jak "Ghost".