"Małe dzieci - mały kłopot, duże dzieci - duży kłopot", wiedzą o tym wszyscy rodzice i boleśnie przekonuje się także Jan Kowalski, bohater jednej z najsłynnieszych fars wszechczasów - "Mayday", której druga część 12 czerwca zagrana została premierowo w Scenie Teatralnej NOT. Główną przyczyną zmartwień gdyńskiego taksówkarza-bigamisty (i jego przyjaciela Stanisława) są właśnie dzieci.
Fenomen fars Raya Cooneya polega na tym, że wymyślane przez niego, zabarwione absurdem zdarzenia są w pełni zrozumiałe na całym świecie. Stronią od polityki, skupiają się na warstwie obyczajowej, która - jak wiadomo - jest źródłem nieskończonych inspiracji do tworzenia przedziwnych konstelacji damsko-męskich (choć nie tylko) i barwnych, przeważnie zdziwaczałych, a przez to bardzo śmiesznych, charakterów poszczególnych bohaterów. Jego sztuki przypominają dzięki temu doskonale zestawione ze sobą klocki, które wystarczy odpowiednio poukładać, by widzowie wręcz pokładali się ze śmiechu.
Wersja wyprodukowana przez Trójmiejską Agencję Artystyczną jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej części "Mayday", granej do dziś przy kompletach widowni w Centrum Kultury w Gdyni pod tytułem "Mayday. Run For Your Wife". I tak jak tam głównym bohaterem jest przebiegły gdyński taksówkarz Jan Kowalski, bez przeszkód prowadzący spokojne, ale zdecydowanie niebanalne życie, u boku dwóch żon - Barbary i Marii. Kowalski lawiruje między dwoma domami (zlokalizowanymi w centrum Gdyni przy ulicach: Świętojańskiej i Starowiejskiej) tak, by obie panie nigdy się o sobie nie dowiedziały. Od pierwszej części "Mayday" minęło 18 lat, a obie rodziny państwa Kowalskich są trzyosobowe, bo z Barbarą Jan wychowuje 16-letniego syna Gustawa, zaś z Marią ma 15-letnią córkę Wiktorię.
W spektaklu Stefana Szaciłowskiego pierwsze skrzypce grają Maciej Konopiński (na co dzień aktor Teatru Wybrzeże) w roli Stanisława Ogrodnika i Mariusz Żarnecki (aktor Teatru Miejskiego w Gdyni) jako niepoprawny taksówkarz-bigamista Jan Kowalski. Obaj są zabawni, jednak to Konopiński od początku do końca prowadzi akcję i odpowiednio przerysowaną mimiką czy gestami, rolą lepiej dopracowaną w detalach, dużo bardziej śmieszy. Z żon taksówkarza lepiej prezentuje się Maria w wykonaniu Agnieszki Babicz, grana przez nią bardzo emocjonalnie i serialowo, w konwencji typowej kury domowej. Jednak nieco papierowa, elegancka kobieta "jak z żurnala" - Barbara w wykonaniu Beaty Buczek-Żarneckiej (aktorka Teatru Miejskiego) niewiele jej ustępuje.
Przedstawienie, jak na farsę, w pierwszym akcie jest przynajmniej o jedno tempo za wolne, choć być może to kwestia niedostatecznego ogrania i z czasem będzie lepiej, ponieważ drugi akt już podczas premiery miał wartką akcję i między innymi dlatego okazał się dużo zabawniejszy. Największą słabością przedstawienia jest jednak znacznie słabszy niż w pierwszej części tekst, z naciąganym rozwiązaniem akcji, przez co "Mayday 2" wpisuje się w długą tradycję mniej udanych remake'ów brawurowych scenariuszy.
Reżyser spektaklu koncentruje się na możliwie sprawnym podaniu intrygi, ciosając niektóre gagi dość topornie, ale sądząc po reakcjach widzów - skutecznie. Publiczność premierowego "Mayday 2" bawiła się bardzo dobrze, co nie dziwi, gdyż w kategorii czystej teatralnej rozrywki "Mayday 2" to, pomimo pewnych mankamentów, propozycja z pewnością warta uwagi.