• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zdrada i uprzedzenie - o premierze "Francesca da Rimini"

Łukasz Rudziński
22 czerwca 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 

Kolejna z premier operowych wystawionych przez Fundację Tutti jest możliwie wiernym, klasycznym odwzorowaniem libretta Modesta Czajkowskiego i kompozycji Sergieja Rachmaninowa. Rzetelna praca artystów wyjaśnia dlaczego opera ta nigdy nie znajdzie się w gronie popularnych inscenizacji operowych.



Treść libretta "Franceski da Rimini" autorstwa Modesta Czajkowskiego streścić można niemal w kilku zdaniach: on kocha ją, ale ona woli jego brata. Początkowo - wierna przysiędze małżeńskiej - opiera się ukochanemu. Ale do czasu... Gdy mąż nakrywa kochanków na gorącym uczynku, mieczem wymierza sprawiedliwość. Takie, bardziej serialowe niż operowe libretto, okraszone jest niewielką ilością, pełnych patosu, kwestii.

Statyczna akcja opery rwie się wraz z treścią mało czytelnego libretta (po o wiele za długim wstępie jesteśmy świadkiem sceny w piekle z "Boskiej Komedii" Dantego, co jest zrozumiałe tylko dla doinformowanych widzów). Większość opery zajmują partie chóru wzmacniające efekty brzmieniowe orkiestry. Właściwie dwa momenty z akcji opery warte są zauważenia - rozmowa Franceski da Rimini z mężem Lanciotto Malatestą oraz późniejsza scena spotkania tytułowej bohaterki z bratem Lanciotto, Paolo Malatestą. Oba są ciekawe, żywe, czyste dramaturgicznie i świetnie zaśpiewane.

Wszelkie niedostatki libretta równoważone są pełną namiętności, niespokojną i przerysowaną muzyką Rachmaninowa - mroczną, pełną niepokoju i tajemnicy. Kompozytor opery jednak przedobrzył i długimi momentami mdłe libretto przykrył wręcz zbyt intensywną muzyką, co odwraca uwagę od wydarzeń scenicznych.

Realizatorzy opery "Francesca da Rimini" w Centrum św. Jana w Gdańsku są świadomi tych ograniczeń. Nie ma żadnych uwspółcześnień - spektakl grany jest klasycznie, zgodnie z tekstem libretta. Stąd prościutka scenografia, wprowadzana na scenę przez członków chóru, upozowanego na nieszczęsne dusze cierpiące biedę. Wyróżniają się za to bardzo plastyczne kostiumy i charakteryzacja, przygotowane przez Magnus Film. W tej sytuacji zwraca uwagę choreografia ułożona na cztery tancerki (Kinga Jakubowska, Aleksandra Konicz, Ewelina Pluta oraz Beata Oryl - autorka choreografii) oraz praca autorki choreografii z chórem.

Spektakl nie ma wybitnych solistów, choć każdy z biorących udział w projekcie artystów rzetelnie wywiązał się ze swoich zadań. Wyróżnia się melodyjny tenor Przemysława Baińskiego (Paolo) oraz obdarzony głębokim, przyjemnym barytonem Marcin Miloch (Lanciotto). Ozdobą spektaklu jest wysoki sopran Magdaleny Chmieleckiej (Francesca da Rimini), szczególnie melodyjny i dźwięczny w górnych rejestrach. Chmielewska wobec męża jest suchą, sztywną, ale uległą małżonką, posłuszną jego woli. Gdy zrozpaczony Lanciotto pyta żonę czy go kocha, ta nie jest w stanie zdobyć się nawet na cień litości i odwzajemnienia czułości. Pozostaje nieugięta.

Jej opór jednak błyskawicznie słabnie wobec ukochanego - Paola, młodszego brata Lanciotto. Podczas spotkania początkowo powołuje się na małżeńską uczciwość, szybko jednak godzi się na wiarołomstwo, ulegając zapewnieniom ukochanego, że woli piekło za życia z nią niż widmo wspólnego szczęścia po śmierci. Ponieważ podejrzliwy Lanciotto przyłapuje żoną i brata na gorącym uczynku, oboje ponoszą surową karę.

Z pełną ekspresji, żywiołową muzyką Rachmaninowa świetnie radzi sobie orkiestra Tutta Forza, kierowana przez Rafała Kłoczko. Podkreślić należy dużą pracę choreograficzną Beaty Oryl nad wejściami chóru, często efektownym właśnie dzięki zaplanowanemu ruchowi scenicznemu. Dzięki temu (oraz charakteryzacji) liczący około 30 osób Akademicki Chór Uniwersytetu Gdańskiego świetnie wkomponował się w spektakl.

Braki opery są aż nadto widoczne, dlatego praca reżyserki Natalii Kozłowskiej nie owocuje efektowną inscenizacją, ale "tak szewc kraje, jak materii staje". Kozłowska i pozostali realizatorzy podołali trudom inscenizacji tak nierównego dzieła. Niestrudzona praca Rafała Kłoczko nad popularyzacją mniej znanych tytułów operowych po raz kolejny się sprawdza. Nawet, jeśli podobnie jak w wypadku "Franceski da Rimini" powstaje spektakl niezły, bo na więcej nie pozwala wątpliwej jakości libretto i niezbyt fortunny pomysł kompozytora.

Wydarzenia

Sergiej Rachmaninow - Francesca Da Rimini (5 opinii)

(5 opinii)
10, 20 zł
opera / operetka

Miejsca

Opinie (27) 5 zablokowanych

  • gratulacje! (7)

    byłam wczoraj ze znajomymi na spektaklu, mnie akurat muzyka bardzo interesuje, ale towarzyszy koncertu niekoniecznie, a wyszli zachwyceni! reżyseria niesamowicie podkreśliła piękną muzykę! może nie ma w tej operze zapadacych w ucho melodii, ale efekt jest oszałamiający! dzisiaj też pójdę na spektakl!

    • 14 2

    • podzielam! (2)

      bez wahania podzielam Pani opinię Pani Kasiu. ponadto dodałabym spostrzeżenie o doskonałym ruchu scenicznym, wyrafinowanej grze świateł ewokujacej wraz z przygasla barwa kostiumów potepiencow i otaczającej ich jakże subtelnie zaznaczonej scenografii, nadto również o utrzymanym z niezrównanym wyczuciem nastroju wybitnie tragicznej miłości Paola, Lanciotta i Francesci, trójki głównych bohaterów doskonale klasycznej kompozycji Rachmaninowa do libretta Czajkowskiego, w perfekcyjnie mrocznym kolorycie muzyczno-tanecznym.

      • 7 1

      • podzielam! (1)

        (...)ewokujacej (...) scenografii malarski żywy interaktywny, integralny z widzem, obraz, niczym sensu stricto martwe dzieło sztuki malarskiej, które w obecności widza ożywa, wsysajac odbiorcę w świat opery, zatem czyniąc go jej bezpośrednim sugestywnym uczestnikiem, (...)

        • 5 0

        • podzielam!

          należy bezwzględnie dodać, iż pojawiające się epizodycznie, lecz sekwencyjnie nuty jasnego świetlistego optymizmu w barwach i w muzyce libretta pozwalają bezsprzecznie doznać doskonałego katharsis wszystkim uczestnikom opery

          • 5 1

    • brawo dla orkiestry (1)

      śpiewacy są na scenie i zawsze są w centrum zainteresowania (z resztą bardzo słusznie, bo pan Miloch był absolutną ozdobą, wisienką na torcie, najmocniejszym "elementem" spektaklu" itd. - nie będę się rozpisywać w pochwałach), tancerki wykonały niesamowitą pracę, a już drugi raz obserwuję współpracę pani Kozłowskiej i pani Oryl (wcześniej byłam dwa lata temu w operze na "Wiłach") i znów się nie rozczarowałam - reżyseria idealnie związana z choleografią (początek opery, gdzie wyłania się jakiś dziwny stwór tworzony przez tancerki miałam dreszcze na plecach), wszystko, co niesie muzyka zostało podkreślone przez obie te panie, każdy gest, ruch, obrót miał sens i oglądając spektakl odnosiłam wrażenie, że wszystko jest tak naturalne, że ta opera nie mogła wyglądać inaczej i jest to jedyna słuszna jej inscenizacja. Chór spełnił swoje zadanie znakomicie, partię mieli bardzo trudną, bo wymagającą wokalnie, a do tego trudną harmonicznie - a choreografia była skomplikowana, bardzo żywa i ekspresyjna. Ale przede wszystkim chciałabym pochwalić orkiestrę! dawno nie słyszałam zespołu, który brzmi tak spójnie, tak nastrojowo! akustyka kościoła św. Jana nie pomaga, a mimo to nagle okazuje się, że i tutaj da się wydobyć niuanse dynamiczne, ekspresyjne, wraz z głosami wokalnymi tworzyć jednorodną tkankę, współtworzyć ze śpiewakami, a nie tylko im akompaniować. Energia młodych wykonawców była niesamowita! Wyrazy uznania również dla dyrygenta, który to wszystko przygotował, domyślam się, że dzieło jest niezwykle skomplikowane i pogodzenie tego wszystkiego wymaga nie lada umiejętności. Nie pierwszy raz z resztą obserwuję poczynania pana Kłoczki i czekam na więcej w przyszłym sezonie. Jeszcze raz dla wszystkich wykonawców - serdeczne gratulacje!

      • 9 1

      • podzielam!

        opera porywająca bez reszty każda bez wyjatku dogłębnie wrażliwa na wyrafinowane piękno duszę. Pani Kasiu.

        • 2 1

    • soliści niesamowici! (1)

      gratuluję kierownictwu przedsięwzięcia (bo nie wiem kto decyduje - tylko dyrygent, czy reżyser, fundacja czy kto...) doboru solistów - nie dość, że wizualnie świetnie dobrani, to jeszcze głosowo! więc po kolei - Dante ma mnóstwo ekspresji, Wergiliusz to mocny, świetnie osadzony, posągowy bas, Malatesta to obłędny aktorsko baryton, który mnie ujął... (Rachmaniov pewnie widział tę rolę graną przez 50-latka, który będzie soczystym barytonem rosyjskim, ale właśnie taka kreacja roli do mnie przemawia, którą pokazał Marcin Miloch). I dalej: Magdalena Chmielecka jest śliczną dziewczyna o słodkich górach, czasem brak jej dykcji, ale jej śpiew wzbudza najwspanialsze emocje we mnie. I tenor, kochanek Franczeski - młody, przystojny, wspaniale zapowiadający się talent! Mam nadzieję, że niebawem znów zaśpiewa dla nas w jakiejś operze. Może filharmonia albo opera z Gdanska by go też zaangażowała? Słychać że warto!

      • 5 1

      • podzielam!

        poniechalam rozpisywania się wnikliwego o warstwach dzieła tego razu, bowiem jak mniemam osobiście już same nawet fotografie w doskonałym stylu opowiadają o holistycznym wręcz perfekcjonizmie dzieła, sugerując wybitnosc sfery instrumentalno-wokalnej.

        • 2 1

  • To nieprawda opera ta byla baardzo popularna nawet balet do niej powstal.

    • 2 0

  • Pani Magdalena Chmielecka śpiewała pięknie!

    • 10 1

  • odkrywane na nowo

    Mi się najbardziej podoba fakt, że choć raz lub dwa razy do roku można odkryć po raz pierwszy lub na nowo dzieła rzadko grywane. Cieszę się, że robią to młodzi ludzie i za każdym razem wychodzę ze spektakli organizowanych przez Fundację Tutti zachwycona.

    • 9 0

  • zdaniem chórzystki

    czy melodie nie zapadają w pamięć? muszę powiedzieć, że przez pierwsze kilka dni słuchania i pracy nad choreografią, rzeczywiście ciężko było nam dostrzec jaką sztukę, coś pięknego, na czym mogliśmy się oprzeć. jednak już w trakcie spektaklu wykonywanie partii wokalnych sprawiało mi niesamowitą frajdę, melodia na tyle wkręciła się w ucho, że stała się drugim "ja". nie szkodzi, że chór tylko dwukrotnie śpiewa jakieś konkretne słowa, a reszta to "A-a". Tutaj zauważenie piękna wymaga większej wrażliwości i cierpliwości, a to niejednokrotnie wcale nie jest takie łatwe

    • 7 0

  • Gdzie dzisiaj odbywa się spektakl na korzennej czy w kościele Św. Jana? (4)

    Proszę o odpowiedź, gdyż z miłą chęcią obejrzę.

    • 1 0

    • (2)

      w kościele św. Jana. oczywiście.

      • 1 0

      • Dziękuję bardzo :) (1)

        • 2 0

        • ależ bardzo bardzo proszę:)

          • 1 0

    • w Św. Janie :)

      • 2 0

  • Brawo dla dyrygenta

    Brawo dla dyrygenta Kloczki! Porywa se na bardzo trudne dzieła i zawsze wieńczy koncert sukcesem! Ciekawe która instytucja z trojmiasta chce go przechwycic... A moze wcale nie od nas? Szkoda by było.

    • 10 2

  • brawa dla reżyserki !!!

    Natalia Kozłowska robi niesamowite rzeczy ! po prostu cudne !

    • 8 0

  • Tak sobie myślę - czemu fundacja Tutti zajęła się repertuarem mało znanym

    czy też ( jak to się mówi popularnie) niszowym . Już od pewnego czasu w niszy siedzi Opera Bałtycka i końca tego nie widać. Czemu młodzi utalentowani artyści nie zaśpiewają Donizettiego by zachwycić trójmiejską publiczność i zdobywać sceniczne szlify ?

    • 6 1

  • kilka uwag do recenzji

    Historia Franceski nie jest od tam jakimś ckliwym "serialowym" romansidłem, tylko niezwykle nośną opowieścią opartą na faktach, a zaczerpniętą wprost z Boskiej Komedii Dantego. Była wielokrotnie wykorzystywana przez artystów pisarzy, malarzy, kompozytorów (dość wspomnieć Liszta, Czajkowskiego). Poza tym większość oper z tego co pamiętam opiera się na miłości i zdradzie, toteż nie rozumiem zarzutu wystosowanego wobec libretta.

    Rachmaninow ujął całość w zwięzłe ramy: prolog i epilog obrazujący piekło oraz dwa obrazy - pierwszy ukazujący tragizm zazdrosnego małżonka oraz drugi będący sceną zbliżenia dwojga kochanków. Z recenzji jasno wynika, że panu Rudzińskiemu nie przypadło do gustu piekło. Jest to jedyny czas gdzie rzeczywiście rola pierwszoplanowa przypada chórowi i orkiestrze, które oddają ucisk dręczonych potępionych dusz . Najwidoczniej panu recenzentowi te mroczne części się dłużyły, bo realnie stanowią łącznie tylko (może aż?) ok 40% opery. Z kolei "dwa momenty", które zyskały aprobatę jako ciekawe scenicznie to pozostałe 60%...

    Muzyka rosyjskiego kompozytora jest rzeczywiście niespokojna, nasycona emocjami, może przerysowana. Zauważmy jednak, że jest to dzieło z początku XX wieku, kiedy to kompozytorzy odchodzili od prostych rozwiązań, łatwych melodyjek, banalnych emocji. Symfoniczne potraktowanie orkiestry jest dla mnie niewątpliwym plusem opery. Muzyka jest podporządkowana treści, wypełnia ją i dookreśla, jak choćby w poruszającym wyznaniu miłości Lanciotta, które jest stylizowane na marsz pogrzebowy, czy w pełnej goryczy arii Franceski o obietnicy szczęśliwego życia po śmierci (tu właśnie pojawiają się te słodkie góry Magdaleny Chmieleckiej).

    Dla realizatorów, to właśnie muzyka stanęła na pierwszym miejscu, co w konsekwencji dało minimalistyczną scenografię. Gdyby wypełnić przestrzeń sceny niepotrzebnymi gadżetami, gdyby na siłę tą opowieść uwspółcześniać, szukać prowokacji... To właśnie takie elementy rozpraszają moim zdaniem słuchacza, a nie kwestie instrumentacji. W tym miejscu pokłony dla Natalii Kozłowskiej która skupiła się na psychologicznym oddaniu postaci a nie lansowaniu własnej osoby.

    Dziś też się wybieram - tego typu przedsięwzięcia to prawdziwe perły pośród uroczyście nam panującego kiczu, seksizmu i tandety.

    • 16 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku odbył się pierwszy pokaz "Pierścienia Nibelunga" w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane