• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Paweł Huelle: lubię konkretnie osadzone historie

Łukasz Rudziński
18 stycznia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 

Paweł Huelle po kilku latach mniejszej literackiej aktywności, w krótkim czasie wydał książkę "Śpiewaj ogrody", a w sobotę 18 stycznia sceniczną premierę będzie mieć sztuka jego autorstwa - "Kolibra lot ostatni" w Teatrze Miejskim w Gdyni. Rozmawiamy z nim o pracy nad nimi.



Dlaczego zajął się pan sztuką o Witoldzie Gombrowiczu?

To był pomysł mój i Krzysztofa Babickiego, kiedy zaczęliśmy współpracę w teatrze imienia Witolda Gombrowicza. Chcieliśmy, żeby w repertuarze Teatru Miejskiego znalazło się coś o jego patronie. Liczyliśmy na to, że może ktoś przyśle lub napisze taką sztukę, ale tak się nie zdarzyło nawet w ramach Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Dyrekcja teatru doszła w końcu do wniosku, że trzeba taką sztukę zamówić u mnie.

Pomysł wyjściowy wydaje się oczywisty. W końcu z Dworca Morskiego w Gdyni w 1939 roku Gombrowicz udał się na emigrację, z której już nie powrócił.

Dlatego uznałem, że trzeba szukać właśnie tutaj. Wymyśliłem fikcję na zasadzie: co mogłoby się zdarzyć, gdyby Gombrowicz spędził tutaj ostatnią dobę swojego życia w Polsce? Tak naprawdę nie wiemy co się zdarzyło. Akcja ma charakter sensacyjno-kryminalny, bo główny bohater - Witoldo - jest wplątany w aferę kryminalną z morderstwem na tle homoseksualnym. Witoldo jest głównym podejrzanym i ląduje w areszcie, więc istnieje zagrożenie, że nie wypłynie.

Zaskakuje tytuł sztuki - "Kolibra lot ostatni". Skąd taki tytuł?

W "Dziennikach" Gombrowicza jest fragment poświęcony kolibrom, które interesowały pisarza. Pomyślałem, że sam pisarz jest takim kolibrem - bardzo barwnym, ale w sumie drobnym ptaszkiem. Że to człowiek wielkiego ducha, wielki artysta, a przy tym pozostaje drobny, delikatny. I przedwojenna Polska też była takim barwnym ptakiem, który za chwilę zostanie rozszarpany przez potężne ptaszyska, które zupełnie zmienią jej oblicze.

W tekście aż roi się od odniesień do twórczości Gombrowicza. Na ile "grzebanie" w Gombrowiczu było dla pana wyzwaniem?

To było przede wszystkim zadanie bardzo czasochłonne. Musiałem jeszcze raz przeczytać dosłownie wszystko, co dotyczy Gombrowicza, i to przeczytać z ołówkiem w ręku. Starałem się pisać tak, aby ktoś, kto zna twórczość Gombrowicza, miał pewną radość z rozpoznawania pewnych aluzji i cytatów. Z kolei widz, który słyszał, że był jakiś tam Gombrowicz, ale nie wie nic więcej, bo nie czytał "Ferdydurke" i niczego więcej, by zobaczył trochę śmieszną, trochę tragiczną historię jakiegoś polskiego pisarza, który wyjeżdża tuż przed wojną z Polski i przy okazji ma różne problemy osobiste, erotyczne a nawet kłopoty z prawem. To historia z aferą i skandalem w tle. I oskarżenie o morderstwo.

Obraz Gdyni, który pan kreśli w sztuce, to miasto takie, jakim Gdynia była przed wojną?

To nie jest portret Gdyni ani sztuka o Gdyni i jej początkach. Miasto jest specyficznym tłem. Gombrowicza nie interesuje architektura modernistyczna czy sukcesy eksportowe, tylko ulice portowe i mroczne zaułki. Tam gdzie są tanie lupanary i gdzie można zobaczyć różne rzeczy z tzw. podziemia. Mówi się o Gdyni jako sukcesie, ale to wynika raczej z rozmów pomiędzy bohaterami. Natomiast wszystkie nazwy pensjonatów, ulic, dzielnic są realistyczne.

Pana twórczość związana jest z konkretnym miejscem. Przeważnie jest to Gdańsk, jak w "Weiserze Dawidku" lub "Mercedes-Benz".

Lubię osadzać te historie, o których opowiadam, w konkretnych miejscach. Nie piszę monografii miasta. Nigdy też mnie nie interesowały tzw. utopie negatywne, odbywające się "gdzieś tam" w mieście "x". Są oczywiście znakomite książki oparte o ten pomysł, ale to nie jest zgodne z moim temperamentem. Gdy mam konkretne miejsce, to lepiej opowiada mi się historię, która jest dzięki temu bardziej konkretna. Czasami mogę zmienić nazwę lub celowo ją przekręcić, by nabrała nowego znaczenia, ale przez cały czas mam poczucie, że moje pisanie jest mocno osadzone w rzeczywistości. I nie chcę tego zmieniać.

Doświadczenie Gdańska "oczami młodego bohatera" przekazuje pan czytelnikom jako autor "Śpiewaj ogrody" podobnie jak w "Weiserze Dawidku".

To raczej zachęta i moja subiektywna wizja Gdańska, choć oczywiście jeśli chodzi o wydarzenia historyczne i tło, dość konkretna. Jednak w "Weiserze Dawidku" akcja rozgrywała się jednego lata 1957 roku, tutaj jest rozwinięta w czasie. "Śpiewaj ogrody" to powieść o poznawaniu swojego miejsca. Główna postać - Greta - jest osobą, do której narrator przychodzi i jako dziecko, i jako młodzieniec, i jako dorosły człowiek, kiedy ona jest już w domu starców.

W osi wydarzeń "Śpiewaj ogrody" znajduje się muzyka Wagnera.

Nieukończona opera Wagnera jest sprężyną, która uruchamia całą akcję. Ona powoduje, że jeden z głównych bohaterów, Ernest Teodor zmienia w jakimś sensie swoje życie, na co nakłada się dramatyczna historia. Manuskrypt Wagnera, uzupełniany przez Ernesta Teodora, jest przeklęty - absolutnie wszystkim, którzy mają z nim kontakt, przynosi nieszczęście.

Przyznał pan, że narrator jest pańskim alter ego, w książce obecne są wspomnienia pańskich rodziców. Nie obawia się pan przelewać osobistych wspomnień na strony powieści?

Ryzykowne byłoby pisanie autobiografii. Ja tego nie robię. Ale umieszczam w swojej twórczości elementy autobiograficzne, czasem wręcz werystyczne, lustrzane, czasem przekształcone, jednak na ich podstawie nie można budować historii mojego życia, bo to ledwie jego okruchy. Pamiętajmy, że jest to też kreacja literacka, chociaż nierzadko oparta na faktach.

Czytelnicy portalu trojmiasto.pl zarzucają panu, że zmienił pan Gdańsk na Gdynię.

Tutaj dostałem propozycję pracy [Paweł Huelle pracuje jako kierownik literacki Teatru Miejskiego, redaktor naczelny Kwartalnika Artystycznego Bliza oraz wykładowca Gdyńskiej Szkoły Filmowej - przyp. red.], a ja całe życie staram się gdzieś pracować, żeby nie być zakładnikiem literatury w tym sensie, że musiałbym co roku wydawać książkę. Napisałem pięć powieści, cztery tomy opowiadań i pięć sztuk.

Więc Kraszewskim pan nie jest...

Uważam, że zasada "co rok prorok" najczęściej odbija się na jakości. Dlatego staram się gdzieś pracować, żebym nie musiał pisać książki, by spłacać rachunki. Patrzę na to bardzo racjonalnie - literatura jest moim głównym zajęciem, ale prace wykonywałem i wykonuję różne.

Nie rozpieszcza pan swoich czytelników i publikuje kolejne powieści co kilka lat. Co dalej?

Teraz nie mam żadnych planów. Zamierzam wreszcie trochę odpocząć od pisania, bo ostatnie dwa lata były bardzo pracowite.

Spektakl

8.0
54 oceny

Kolibra lot ostatni

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (63) 8 zablokowanych

  • refleksja (2)

    Typowo polskie - szlacheckie nazwisko...

    • 21 15

    • no i?

      • 6 2

    • podziel się swoim, zapewne ukraińskim

      • 2 6

  • orski

    orski nie lubi pawelka za co

    • 2 2

  • student polski (1)

    marne uczelnie polskie wypuscily marnych studentow

    • 8 13

    • z uczelni "wypuszcza się" absolwentów a nie studentów...

      docencie...

      • 12 1

  • dobry pisarz.

    może nie wybitny, ale 100x lepszy niż każdy z młodych pisarzy, których wątpliwej jakości twórczość nachalnie promuje się na tym portalu...

    • 16 11

  • Reżimowy pisarzyna. (3)

    • 11 15

    • Bo PIS nie rządzi ,to reżimowy ? (2)

      Id.ioto ! On tworzył i publikował za rządów SLD ,PIS , PO i paru innych ekip

      • 6 6

      • ale teraz tworzy razem z reżimem (1)

        • 3 1

        • Ty też teraz tworzysz wpisy razem z reżimem

          • 0 3

  • gadzinka (2)

    Mam cię w tyle hile, za opluwanie śp. Ks. Jankowskiego. Typowy geszenk wybiórczej

    • 15 16

    • ulżyło ?

      • 8 7

    • ales glupi

      penie nic nie czytasz oprocz Pajaka

      • 0 0

  • Nie lubię Paweła Huelle (5)

    i jego twórczości. Dobrze, że długo nic nie napisał.

    • 11 13

    • (4)

      A co, czujesz się w obowiązku czytać?

      • 3 3

      • "poczytaj mi mamo" (3)

        • 5 1

        • "Jak Jarka K. o mały włos nie internowali" lub " Hodowla kota w stanie wojennym " (2)

          • 1 4

          • "Jak Bronek i Donek bawili się ptaszkami". (1)

            • 2 0

            • Hofman i pisowski Bond mają inne imiona.....

              • 0 1

  • Premiera

    Byłam w Teatrze Miejskim na nowej premierze! super! polecam wszystkim dla których teatr to nie tylko miejsce prostej rozrywki. Sztuka w czasie której nikt się nie nudzi. Obraz Gdyni z lata 1939 roku, bez patosu a sympatycznie. Pozdrawiam cały zespół Teatru Miejskiego. Polecam wszystkim!!!!

    • 9 11

  • (1)

    Czy jeszcze w swoim mieszkanku imprezuje ?

    • 7 6

    • stary, zużyty, łysy. Nie ma siły dziadzio...

      • 5 4

  • szkoda pisać - cenzura 3miasto nie przepuszcza

    • 9 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Scena Letnia Teatru Miejskiego im. Witolda Gombrowicza w Orłowie działa od...?

 

Najczęściej czytane