• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Francuz, który lubi wino, kobiety i Polskę

Łukasz Stafiej
2 stycznia 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
- Podobno Gaskończycy to awanturnicy i amatorzy kobiecych wdzięków. Muszkieterowie oglądali się za kobietami, lubili wino i towarzystwo przyjaciół. Tacy są mężczyźni, którzy lubią żyć. A ja bardzo lubię żyć - mówi Marc Petit. 
- Podobno Gaskończycy to awanturnicy i amatorzy kobiecych wdzięków. Muszkieterowie oglądali się za kobietami, lubili wino i towarzystwo przyjaciół. Tacy są mężczyźni, którzy lubią żyć. A ja bardzo lubię żyć - mówi Marc Petit.

Do Polski przyjechał prawie ćwierć wieku temu. Polaków polubił, jedną Polkę pokochał. Zamieszkali w Sopocie, gdzie od kilku lat prowadzą restaurację Cyrano & Roxane. Nazywa ją małą ambasadą Gaskonii, swojego ojczystego regionu. O samym sobie mówi, że jest człowiekiem z XVI-wieku. O Francji, Polsce, tradycji i kuchni z Markiem Petit, autorem książki "Gaskończyk w kraju Solidarności" rozmawia Łukasz Stafiej.



Książkę kupimy w restauracji Cyrano & Roxane oraz na stronie wydawcy www.oficynagdanska.pl. Książkę kupimy w restauracji Cyrano & Roxane oraz na stronie wydawcy www.oficynagdanska.pl.
Łukasz Stafiej: Pamięta pan swój pierwszy dzień w Polsce?

Marc Petit: Padał śnieg, tak jak dziś. To był dla mnie szok termiczny. Jak lądowałem w Warszawie, było -18 stopni C. Startowałem z francuskiej Martyniki, gdzie było ponad 30 stopni. To było w 1992 roku.

Co pana sprowadziło z Karaibów do Warszawy?

Praca. Pracowałem dla wielkiej sieci hoteli i prowadziłem szkolenia. Miałem misję otworzyć hotel w Polsce. To było wyzwanie. Dobrze pamiętam, że życie w Polsce nie było wtedy łatwe.

A jednak spodobało się panu tutaj.

Bardzo. To był dla mnie bardzo urokliwy czas, bo Polska przypominała mi moją Francję dziecięcych lat. Podobne były sklepy, atmosfera na ulicach. Francja w latach 60. była spokojnym krajem, ludzie mieli więcej czasu, nie spieszyli się tak bardzo. Początek lat 90. w Warszawie bardzo mi te czasy przypomniał. Już wtedy spotkałem się z wielką otwartością i do Francuzów, i do francuskiej kultury. Polacy są bardzo otwarci. Bardzo polubiłem Polaków.

Ale w książce trochę się pan z nas śmieje.

Ale to pozytywny śmiech, serdeczny. Nie wiem, czy czytał pan książkę pt. "Merde!" pewnej Brytyjki opisującej Francuzów. Ona przedstawiła nas w mało pozytywnym świetle, skupiła się na wadach. Ja pisałem w innym celu. Zacząłem pisać "Gaskończyka w kraju Solidarności" tak naprawdę dla mojej rodziny i przyjaciół we Francji. Chciałem im pokazać moje przygody w Polsce. Te śmieszne i te dziwne.

Co było dla pana największym zaskoczeniem w Polsce?

Wręczanie kwiatów niemal na każdą okazję. Oczywiście, we Francji też oferujemy kwiaty, ale nie jest to aż tak popularne. Kiedyś z okazji jednej uroczystości do Cyrano & Roxane niemal każdy z gości przybył z bukietem. Dostałem tyle kwiatów, że zabrakło mi wazonów. Jednak jeszcze większym zaskoczeniem było to, że w Polsce kwiaty wręczają również kobiety mężczyznom. We Francji to jest nie do pomyślenia.

Tradycja jest dla pana ważna?

Bardzo. Dlatego czuję się dobrze w Polsce, bo Polacy cenią tradycję i historię. Jak człowiek chce być otwarty na inne kultury, musi dobrze znać swoje korzenie. Ja zawsze podkreślam, że jestem Gaskończykiem. We Francji często podkreśla się przynależność do danego regionu. Gaskonia to moje korzenie od XIV wieku. Mój dziadek mówił jeszcze po oksytańsku. To też ojczyzna znanych Francuzów: D'Artagnana, Cyrano de Bergeraca czy króla Henryka IV, za którego czasów powstał pierwszy francuski konsulat w Gdańsku. Dlatego też jego portret wisi u nas na ścianie. Ludzie czasem mnie pytają, czy to podobizna mojego przodka. Kto wie, Henryk IV bardzo lubił kobiety.

Pan jest chyba trochę staromodny.

Zdecydowanie. Jestem człowiekiem z XVI wieku i mi z tym bardzo dobrze.

Gaskończycy potrafią się sami z siebie śmiać?

Oczywiście. W książce nie raz wspominam o moich językowych faux pas. Pamiętam pierwszą degustację win, którą zrobiłem w restauracji. Żona mówi: wytłumacz gościom, jak przygotować białe wino. Chciałem powiedzieć, że przed podaniem wina trzeba włożyć lód do wiaderka. Zabrakło mi słów i powiedziałem: "najpierw zrobić loda, a potem wino". Na sali zapanowała cisza i po chwili jeden pan zapytał: a czy nie można robić obu tych rzeczy w tym samym momencie? Wszyscy zaczęli się śmiać. Innym razem do restauracji przyszła zakonnica, która wspomniała, że niebawem jedzie do Rzymu pracować przy papieżu. Jak płaciła rachunek, chciałem być miły i pogratulować jej wyjazdu, ale powiedziałem: cieszę się, że idzie pani do ziemi.

Wciąż ma pan problemy z językiem?

Na początku mojej przygody z polskim kupiłem podręcznik "Polski w cztery tygodnie". Zrobiłem siedemnaście lekcji, trzasnąłem książką i powiedziałem żonie, że to jest za trudne i nigdy nie będą mówił po polsku. W Sopocie okazało się, że nie mam wyjścia. Ale książkę napisałem po francusku i została przetłumaczona. Aż tak dobrze języka nie opanowałem.

W Gaskończykach płynie chyba gorąca krew?

Podobno są z nas trochę awanturnicy i amatorzy kobiecych wdzięków. Muszkieterowie oglądali się za kobietami, lubili wino i towarzystwo przyjaciół. Tacy są mężczyźni, którzy lubią żyć. A ja bardzo lubię żyć.

I jeść.

Gaskończycy to również smakosze. Jak Francuzi myślą o dobrym jedzeniu, to mają na myśli Gaskonię właśnie. To stolica francuskiej gastronomii. Stąd pochodzi foie gras czy confit z kaczki. Rarytasy naszej kuchni. Ale ja uważam, że nie ma jednej kuchni francuskiej. Każdy region ma swoją osobowość kulinarną i różni się od innego. Zupełnie inne dania podawane są w Bretanii czy Prowansji. Cyrano & Roxane to mała ambasada południowej Francji w Trójmieście. Ludzie mogą tutaj poznać autentyczne potrawy i wino z mojego regionu.

Polską kuchnię pan polubił?

Lubię polską kuchnię domową. Uwielbiam pierogi, golonkę i śledzia. To jest kuchnia syta, tak jak kuchnia gaskońska. Teraz Gaskonia to kulinarna stolica i kraj idealny na wakacje, ale kiedyś to był bardzo biedny region. Toczyły się tam często wojny angielsko-francuskie. Bazą jedzenia były ziemniaki, wieprzowina i tłuszcz. Królowały smaki podobne do polskiej kuchni tradycyjnej.

Miejsca

Opinie (64) 9 zablokowanych

  • pozdrawiamy sąsiada i jego rodzinę!!! fajnie, że jest ta mała restauracyjka, wprawdzie nie bywamy tam częściej niż raz-dwa razy w roku, ale może kiedyś to nadrobimy .....jak dla mnie największym urokiem tej restauracji jest jej położenie- zaraz przy torach- jakoś tak romantycznie dzięki przejeżdżającym co chwilę pociągom.

    • 11 3

  • Fajny artykol...ale generalnie zenada....brakuje tylko zeby podal adres swojej knajpy i tel do rezerwacji stolika!

    • 8 2

  • Reklama lokalu? (2)

    Artykuł jakby sponsorowany i reklamujący knajpę tego żabojada. Co mnie k..wa obchodzi jakiś francuzik, a portal mógłby poświęcic taki artykuł jakiemuś dobremu POLSKIEMU kucharzowi itp.

    • 8 15

    • do tego głupiego "antykpmercja" (1)

      Dobry lokal, fajna atmosfera - powinno się o tym pisać bez znaczenia czy polski czy francuski właściciel.

      • 1 2

      • paweł g?

        • 0 0

  • paryskie dziwki najlepsze są

    sialalala la la la la pracują nawet kiedy śpią.. tralalala la la la la

    • 4 6

  • czy w wyniku tej kampani PR będzie dodruk książki ;) ?

    • 2 2

  • ...też lubię kobiety i wino, z Polską trochę słabiej...

    ...też lubię kobiety i wino, z Polską trochę słabiej...

    • 4 2

  • Cięte komentarze

    Dlaczego w Polakach jest tyle jadu... sami nic nie osiągna to trzeba po kimś przejechać walcem, udowodnić, że jest nikim... Trochę pokory... Proponuję spojrzeć w lustro i zrobić sobie rachunek sumienia, co ja osiągnąłem, z czego jestem dumny....a nie wyzlośliwiać sie na kimś, kto wprowadza do Polski świeżość, optymizm, radość i odrobinę Europy...

    • 5 0

  • Marc - pozdrawiamy Ciebie!

    • 3 0

  • Ile mozna pisac o Monsieur Petit !?!? (1)

    zauwazylam, ze srednio raz na miesiac pojawia sie artykul o Panie Petit, niekiedy skrobna tez cos o jego zonie. Jakie pieniadze placą na promocje malej knajpy w Sopocie, ktora od początku swojego istnienia nie moze sie przebic?? Stoi w beznadziejnym miesjcu, ceny sa kosmiczne, dania opisane cudnie, wykreowane z produktow z Biedronki tudzien z Lidla. Proponuje zostawic temat Panstwa Petit w spokoju, bo jest nudny i nikogo nie interesuje. Jelsi tu zle, jesli dalej Panstwo narzekaja na tory, skm, brak klientow - prosze zabrac zonę Polkę i wrocic do Francji :)

    • 1 0

    • Kojarzę gościa ,ale nie zaglądam do tej restauracji , bo nie chcę widzieć Aleksandra Halla , albo jego żony, oni tam bywają ,a ja ich nie lubię . Basta . Był tam też podobno Cezary "Killer " Pazura xD .

      • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Pierwszą premierą Teatru Muzycznego (z siedzibą w Gdańsku) był...

 

Najczęściej czytane