• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

'Zgoda' czy 'kosa'? Piłkarski 'Romeo i Julia' w Teatrze Miejskim w Gdyni

Łukasz Rudziński
21 stycznia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
"Romeo i Julia" Teatru Miejskiego w Gdyni poświęcone jest parze młodych, naiwnych, zaniedbanych przez rodziców i pozostawionych samym sobie dzieciaków. Dla nich miłość jest ucieczką z rodzinnego marazmu i próbą życia na własny rachunek. "Romeo i Julia" Teatru Miejskiego w Gdyni poświęcone jest parze młodych, naiwnych, zaniedbanych przez rodziców i pozostawionych samym sobie dzieciaków. Dla nich miłość jest ucieczką z rodzinnego marazmu i próbą życia na własny rachunek.

Szekspirowskich kochanków wszech czasów prezentowano w wielu rozmaitych kontekstach. Inspirując się relacjami między kibicami piłkarskimi, reżyser "Romea i Julii" Teatru Miejskiego w Gdyni przeniósł sztukę w realia kibicowskie. Dramat Szekspira z piłką nożną w tle cierpi wprawdzie na przesadną ilustracyjność i inscenizacyjne niekonsekwencje, ale główny wątek, jak i kilka pobocznych, umożliwia przyjrzenie się podłożu konfliktu i relacjom rodzinnym bohaterów.



Romeo to chłopak z podwórka, fan "zielonych". Tybalt, kuzyn Julii, kibicuje "żółtym". To wystarczy do wzajemnej niechęci i ciągłych spięć między nimi. Ale Tybalt ma więcej powodów, by szukać sposobności do bójki. Przecież już "kręcił" z Julią Capulet, a Romeo przyszedł na imprezkę do obozu wroga i uwiódł mu pannę. Podwójnie upokorzony Tybalt chce sprawiedliwości. Jak wiemy, on i Mercutio z Montekich przypłacą to życiem.

Przeniesienie "Romea i Julii" w realia kibicowskie to drugie podejście Krzysztofa Babickiego do tematu piłkarskich waśni. Dokładnie w ten sam sposób interpretował on napięcia między kibicami na Śląsku w 2007 roku. Tym razem za pretekst do opowiedzenia piłkarskiego Szekspira służą relacje między kibicami Lechii Gdańsk i Arki Gdynia (stąd nawiązania do barw obu klubów). Jednak, na szczęście, kwestie przynależności klubowej nie przysłaniają innych tematów, które w spektaklu Teatru Miejskiego w Gdyni wypadają oryginalnie i interesująco.

Tytułowych kochanków, poznających się na przydomowej imprezce, grają Marta Kadłub (Julia) i Maciej Wizner (Romeo). Tytułowych kochanków, poznających się na przydomowej imprezce, grają Marta Kadłub (Julia) i Maciej Wizner (Romeo).
Rodzina Capuletów to typowa rodzina dorobkiewiczów. Ojciec Julii jest prymitywem, prostakiem i cwaniakiem, który trzyma żonę i córkę bardzo krótko, nie wahając się podnieść na nie ręki, zaś mamkę swojej córki, apetyczną Martę, łapie za tyłek niemal na oczach żony. Co innego rodzina Montekich. Ci na Capuleta patrzą z niesmakiem i poczuciem wyższości, są wykształceni, dystyngowani, w spektaklu Teatru Miejskiego właściwie przezroczyści. Jednak można domniemywać, że Romeo to dzieciak z dobrego domu, w którym - co wyraźnie łączy oboje kochanków - zabrakło ciepła i miłości. Dlatego młodzi instynktownie lgną do siebie, chcąc jak najszybciej skonsumować związek. Przez dość staroświecko w tym kontekście wybrzmiewające zasady i zarazem jako próbę udowodnienia prawdziwości uczuć kochanka, Julia godzi się na to tylko pod warunkiem ślubu. Na szczęście dla nich Ojciec Wawrzyniec roztacza nad Romeem ojcowską wręcz opiekę - przez wzgląd na ich przyjacielskie relacje przymyka oko na niestałość i porywczość młodego, godząc się uczestniczyć w szalonym planie zakochanych.

W tak zinterpretowanej historii "Romea i Julii" aż roi się od nieścisłości. Archaiczny już język tłumaczenia Macieja Słomczyńskiego tak bardzo nie razi, bo reżyser decyduje się za jego pomocą na liczne aluzje uzupełnione gestami aktorów. Jednak uwspółcześnione rekwizyty - telefony komórkowe i pistolety używane są wyjątkowo niekonsekwentnie. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni, po co Romeo oddaje Ojcowi Wawrzyńcowi telefon komórkowy, przez co nie może się samemu skontaktować z ukochaną? I to w dobie internetu, telefonu dostępnego na każdym kroku czy Skype`a. Dlaczego bohaterowie wymachują pistoletami (z których jeden zostanie ostatecznie użyty), a nie korzystają z innych rekwizytów niż nóż przypominający dziecięcą zabawkę podczas starcia Romea i Mercutia z Tybaltem?

Spektakl uwspółcześniono i przeniesiono w realia kibicowskie. Bal u Capuleta to impreza przy grillu na podwórku. Świetnie z rolą Capuleta rodzi sobie Bogdan Smagacki (w środku). Spektakl uwspółcześniono i przeniesiono w realia kibicowskie. Bal u Capuleta to impreza przy grillu na podwórku. Świetnie z rolą Capuleta rodzi sobie Bogdan Smagacki (w środku).
Z humorem potraktowano za to realia spektaklu. W scenografii Marka Brauna całą scenę w pierwszym akcie wyściela sztuczna murawa, a w tle widzimy ściany jakiegoś garażu. Rzecz dzieje się więc na podwórku, gdzieś w pomiędzy domami zwaśnionych rodzin. Tak wyraźne uwspółcześnienia sztuki Szekspira, jak w przypadku spektaklu Teatru Miejskiego, to spore ryzyko. Gdyńska interpretacja "Romea i Julii" na pewno nie każdemu przypadnie do gustu.

Bal u Capuletich to imprezka przy grillu. Tam w szaliku "wroga" założonym na twarz pojawia się Romeo, by odszukać Rozalinę lub o niej zapomnieć. Widząc ładną dziewczynę, od razu zapomina o nieszczęśliwej miłości, podrywając nieznajomą na czułe słówka. Julia wprawdzie - co widzieliśmy chwilę wcześniej - jest bardzo zainteresowana Tybaltem (któremu opiera się chyba tylko dlatego, że jest zbyt natarczywy i chce ją od razu zaciągnąć do łóżka), jednak gdy pojawia się nowy czarujący adorator, momentalnie zapomina o poprzednim. Tak rodzi się ta namiętna, niedojrzała, szczeniacka miłość.

Bardzo istotne dla powodzenia spektaklu są kreacje głównych bohaterów. Romeo Macieja Wiznara jest lekkoduchem, pełnym młodzieńczej naiwności. Aktor unika jednak przerysowania postaci, którą prowadzi konsekwentnie od początku do końca spektaklu. Jego ukochana Julia w interpretacji Marty Kadłub robi dobre pierwsze wrażenie, gdy jej bohaterka przeżywa rozterki moralne, czy oddać się fascynującemu chłopakowi czy zgrywać cnotliwą damę. Później ironicznego nawiasu wyraźnie tej postaci brakuje, a spazmująca, cierpiętnicza Julia staje się, niestety, coraz bardziej mdła i nieprzekonująca.

Ojciec Wawrzyniec (po prawej) w wykonaniu Grzegorza Wolfa to jedyny opiekun Romea, który stara się go otoczyć ojcowską opieką. Ojciec Wawrzyniec (po prawej) w wykonaniu Grzegorza Wolfa to jedyny opiekun Romea, który stara się go otoczyć ojcowską opieką.
Co innego Capulet w wykonaniu Bogdana Smagackiego, który bardzo skutecznie kreśli rodzinnego tyrana, na zewnątrz dobrze ubranego pana ze złotym łańcuchem na piersiach, w domu obleśnego despotę, pomiatającego żoną, córkę traktującego jak towar do sprzedania. Przestrzeń do zbudowania ciekawej roli ma także Grzegorz Wolf, Jego Ojciec Wawrzyniec jest idealistą i chyba jedynym trzeźwo myślącym członkiem lokalnej społeczności. Z kolei Marta, opiekunka i mamka Julii, to w wykonaniu Moniki Babickiej intrygująca, ubrana w obcisłe skórzane spodnie i prześwitującą bluzkę pełnokrwista kobieta w sile wieku, nie rozstająca się z piersiówką. Marta budzi sympatię, choć zachowuje się kontrowersyjnie i nosi nietypowy jak na opiekunkę Julii kostium (interesujące kostiumy dla wszystkich bohaterów przygotowała Hanna Szymczak). Cała trójka tworzy najciekawsze role spektaklu.

W cieniu dominującego męża dramat maltretowanej psychicznie (a pewnie też fizycznie) żony Capuleta subtelnie rozgrywa Dorota Lulka. Jej pozbawiona gustu, przeglądająca pisemka o modzie (z których nie potrafi skorzystać) bohaterka nie wypowie słowa skargi, ale jej spojrzenia i postawa mówią wiele zarówno niej samej, jak i o ich sytuacji rodzinnej. Poprawny w roli Parisa - tutaj gangstera tytułowanego "Hrabią", czyli dobrej partii dla Julii według jej ojca - jest Mariusz Żarnecki. Przyzwoicie prezentuje się też Tybald Szymona Sędrowskiego uosabiający siłę i prostolinijność oraz stronnik Romea, Mercutio, w wykonaniu Dariusza Szymaniaka, patrzący na świat w kolorach barw klubowych. Szkoda, że właściwie nie ma tu miejsca dla Elżbiety Mrozińskiej, której przyszło zostać bębniarzem podczas scen zbiorowych. Nie mają szansy zaistnieć w spektaklu również rodzice Romea grani przez Piotra MichalskiegoOlgę Barbarę Długońską.

W spektaklu pokazano konflikt między "zielonymi" (krórym kibicują Monteki) a "żółtymi" (ich fanami są stronnicy Capuleta). Do scen zbiorowych w roli statystów zaproszono młodzież z gdyńskich liceów. W spektaklu pokazano konflikt między "zielonymi" (krórym kibicują Monteki) a "żółtymi" (ich fanami są stronnicy Capuleta). Do scen zbiorowych w roli statystów zaproszono młodzież z gdyńskich liceów.
Do roli statystów (kibiców "zielonych" i "żółtych") zaproszono młodzież z gdyńskich liceów. Ten ciekawy pomysł nie został wykorzystany przez reżysera - kibice w szalikach przechodzą z jednego miejsca na drugie, raz skandują wspólnie "dziękujemy", gdy pojawia się Escalus (w Szekspira król, tu raczej prezydent, a przy tym najwyraźniej mecenas obu drużyn). Jednak między stronami konfliktu właściwie nie ma bezpośredniego kontaktu, nawet podczas scen walki. Niemal każda scena zbiorowa (może poza imprezą u Capuleta) wymaga dopracowania. Bardzo słabo wypada choćby bójka Tyblada z Mercutiem i Romeem.

Kłopotem gdyńskiej inscenizacji jest również natrętny niekiedy infantylizm - to propozycja skierowana wyraźnie do młodego, kilkunastoletniego widza, dla którego ma być efektowna. Skupiając się na klarowności przekazu, zignorowano formę opowieści. Szerokie ilustracyjne gesty stają się manierą ciążącą na odbiorze niektórych bohaterów (m.in. Parisa). Zupełnie zresztą niepotrzebne, bo ciekawa muzyka Marka Kuczyńskiego jest wystarczająco ilustracyjna.

W spektaklu Teatru Miejskiego najlepsza jest puenta. Otwarta, nieprzesądzająca o niczym, mogąca zwiastować zarówno pojednanie, jak i prawdziwą wojnę między klanami. Reżyser umiejętnie rozgrywa wątek konfliktu, sugerując, że nie da się go zakończyć symbolicznym gestem (na przykład ślubem przedstawicieli dwóch zwaśnionych rodzin). Natura zadawnionej urazy, nawet jeśli tak absurdalna jak niechęć kibiców dwóch lokalnych drużyn, jest żywiołem, który pochłania ofiary. I nie ma końca.

Spektakl

5.8
21 ocen

Romeo i Julia

spektakl dramatyczny

Miejsca

Spektakle

Opinie (83) 8 zablokowanych

  • (2)

    Marta Kadłub musi być za Bałtykiem :-)

    • 15 3

    • Dno...

      • 0 0

    • Czyli ma paru podstarzałych znajomych z którymi się spotyka. Tak jak w realnym swiecie wygląda sytuacja Kadlubow:)

      • 4 5

  • brawa dla Teatru Miejskiego w Gdyni.

    Byłem na spektaklu i muszę napisać ,że bardzo mi się podobał. Szczególnie wyróżnić trzeba dwoje młodych , zdolnych aktorów Marta Kadłub (Julia) i Maciej Wizner (Romeo) za ich świetną grę w tym przedstawieniu . Widać ,że bardzo dobrze wczuli się w swoje role. Co prawda tematyka walki kibiców jest trudna , ale scenariusz też był dobrze przygotowany. Szczerze wszystkim polecam , bo naprawdę warto. Z pewnością większość osób , która napisała negatywne recenzje nie obejrzała ,,Romeo i Julia,, .
    Oby więcej takich spektakli .
    Pozdrawiam Teatr Miejski !

    • 7 0

  • Bardzo słaba sztuka

    Szkoda czasu, przereżyserowana, słaba gra "Julii" za głośne efekty stadionowe. Całość nie leży, szkoda czasu, polecam "lot nad Kukuczki gniazdem" aż ciężko w to uwierzyć że to spektakle w tym samym teatrze, ponieważ na przeróżnymi poziomie. Romeo i Julia to klapa, nie polecam, jedyny plus to gra aktorów drugoplanowych. Nie polecam

    • 2 7

  • Nie rozumiem tych negatywnych opinii

    To chyba jakieś celowe oczernianie dyrektora. Spektakl ciekawy, dużo się działo i warto obejrzeć. Ja polecam

    • 9 1

  • Szkoda (3)

    Szkoda, bo ostatnio za bardzo manipuluje się tekstem literackim. Dziś coraz mniej Szekspira w Szekspira, Słowackiego w Słowackim itp.
    Naprawdę mimo, że nie widziałem tego spektaklu w Miejskim to nie jest to pozycja na którą chętnie bym się wybrał. Z oceń Państwa wydaje mi się, że to kopiuj wklej kalka z "Balladyny", którą również tak unowocześnili i udziwnili w Gdyni, że spektakl nijak się nie broni

    • 15 8

    • Jak nie byłeś, to po co się wypowiadasz!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

      • 0 0

    • A to ciekawe, bo reżyser w radiowym wywiadzie upierał się iż przedstawienie jest w warstwie tekstowej wierne oryginałowi.

      • 4 0

    • Balladyna unowoczesniona? kirkor wjechał na scenę Bmw, toż to pomysł sprzed 40 lat u HANUSZKIEWICZA na hondach wjeżdżano.

      • 9 1

  • Podobało mi się, Bardzo dobre przedstawienie. Brawa na stojąco.

    • 5 1

  • Skąd tyle negatywnych opinii? (2)

    Spektakl jest całkiem dobry. Mnie wciągął. Nie pierwszy raz Szekspira przenosi się do współczesnych realiów. Tylko w Polsce taka stylizacja jeszcze kogoś bulwersuje.

    • 8 9

    • (1)

      To nie chodzi o przeniesienie we współczesnej realia. Chodzi o bardzo słabe wykonanie. Takie zabiegi w teatrze już byly i nikogo nie bulwersują.

      • 8 2

      • Bardzo słuszna teoria, obawiam się tylko że i tak nie trafi do osoby która mało wie i mało widziała.
        Było głośno i kolorowo, dużo się dzialo - była walka, pistolet, kłamstwa i bohater, więc przedstawienie można zaliczyć do udanych.
        Tylko popcornu nie wiedziec dlaczego nie sprzedawali przed wejściem.

        • 3 1

  • Kolejna uczta! (10)

    Każde wyjście do teatru jest dla mnie ucztą! Byłam na premierze, miałam zaproszenie. Bardzo często chodzę do teatru płacąc za bilet ( do różnych teatrów). Lubię to po prostu. Nie ośmielę się szczegółowo ocenić gry aktorów, bo się na tym nie znam. Napiszę co czułam. Podobało mi się Piękny tekst. Pięknie mówiony. Wczułam się. Wzruszyłam w końcówce. Znając aktorów Miejskiego tylko pani Kadłub i pan Wizner mogli zagrać główne role i zrobili to, moim zdaniem,świetnie. Brawo. Brawo pan Wolf, pani Lulka, pani Babicka. Brawo pan Smagacki, wyjątkowo paskudny facet w tym spektaklu. A takie moje " widzimisie " to zamieniłabym Mercutio z Benwolio , ojca Romea za Parisa a panią Mrozińską za panią Babicką mimo, że mi się podobała. Tak bym zrobiła gdybym była reżyserem. Ale nie jestem:) Przeżyłam kolejną ucztę!!!
    Szczególnie dużo hejtu po tym spektaklu, a wiadomo, że hejtują ci co mają w tym interes lub są niezrównoważeni emocjonalnie.
    Pozdrawiam Teatr Miejski!

    • 15 15

    • (8)

      A chodzi Pani/Pan czasem do innych teatrów? Czy tylko na Bema? Obserwuje ten teatr od dłuższego czasu i to jest bardzo szybkie staczanie w dół. Tonie jest już nawet teatr mieszczański. Proszę wybaczyć, ale na temat Romeo i Julii szkoda mi się nawet wypowiadać. Czegoś tak słabego nie widziałam od dawna. Współczuję aktorom, że muszą wychodzić na scenę. A główna bohaterka.... elementarne zadania z wiersza się kłaniają. Może wypada jednak skończyć szkołę aktorską, a potem pchać się na scenę. Pozdrawiam. Jest Pani/Pan bardzo łaskawa dla tego przedstawienia

      • 7 3

      • Oj, nieładnie! (7)

        Pani "Katarzyno". Brzmi pani jak aktorka która nie dostała tej roli. i brzydko mści się na odtwórczyni głównej roli. Chodzi pani na premiery więc jest z kręgu zaprzyjaźnionego z Teatrem Miejskim. Ja, przyznaję, jestem zaprzyjaźniona z jednym z aktorów i otrzymałam zaproszenie. Kocham teatr. Bywam często i to w wielu teatrach w Polsce. Pani jest aktorką, bo normalny widz nie mówi o " zadaniach z wiersza'

        • 0 9

        • Do Wista

          Nie trzeba być aktorka żeby wyrazić swoją opinię. A jak Pani zauważyła wszystkie aktorki dostały obsadzone w tej sztuce, więc kto ma być niby zazdrosny i o co? A pisząc o elementarnych zadaniach z wiersza...wystarczy na studiach nie opuszczać zajęć z poetyki. Śmieszy mnie Pani podejrzliwość. Dobry tytuł na sztukę Wszyscy jesteśmy zazdrosnymi aktorami...

          • 3 0

        • Do Wista. (5)

          Nie trzeba być zaprzyjaźnionym z aktorami, żeby być na premierze. Wystarczyło kupić bilet za 50 zł. A dzień przed spektaklem nadal były puste miejsca, na które rozdali wejściówki. Po pani komentarzu widać, że nie ma pani pojęcia na temat teatru. A bzdurą totalną jest "że hejtują ci co mają interes albo są niezrównoważeni emocjonalnie". Odróżnia pani hejt od krytyki? Czy krytyk teatralny wyrażając własną opinię hejtuje? Nie rozumiem pani zachwytu sztuka, ale szanuję zdanie. Bo przecież jeden lubi pomarańcze, drugi, jak mu nogi śmierdzą. Na brak gustu u innych nie mam wpływu.

          • 7 1

          • Do "Katarzyny" (4)

            Ja również na brek gustu i dobrego wychowania innych nie mam wpływu. Z biletami ok! Nie jestem zorientowana. Pani za to za dużo wie o tych zajęciach z wiersza i o tym, że główna bohaterka nie skończyła szkoły teatralnej. Kogo, za wyjątkiem zawistnej koleżanki, to interesuje? Chyba jednak jest aktorką skoro teatr ją zatrudnił.
            I jeszcze chciałam dodać po raz kolejny: JA KOCHAM TEATR I CENIĘ PRACĘ AKTORÓW.
            Ja w pani sytuacji nie chodziłabym do Miejskiego (chyba, że pani tam pracuje) tylko do Muzycznego. Jest blisko. Pozdrawiam!
            Wist

            • 1 8

            • (3)

              Po pierwsze to nie Katarzyna pani odpisala. He he. Po drugie to zadna tajemnica ze Marta Kadlub nie skonczyla Pwstu, a zdawala egz.eksternistyczny. Kto sie interesuje teatren, ten wie. Dojrzaly, mądry widz to widz krytyczny, swiadomy, obiektywny. To, że kocham teatr nie znaczy, że wszystko ma mi sié podobać. Odbiór sztuki to wypadkowa doświadczenua, znajomści tematu, wiedzy i wrażliwosci. Jak sié o teatrze nic nie wie, to sie ceni takie gnioty.

              • 7 2

              • Do Nie Katarzyny czy Aliny czy Zosi (2)

                Ja nie mam doświadczenia aktorskiego. Obejrzałam za to dziesiątki sztuk w swoim już dość długim życiu Odbiór sztuki ( nie tylko teatralnej) to raczej wypadkowa wrażliwości, kultury osobistej, wychowania, doświadczeń życiowych i inteligencji. A co się pani tak uczepiła pani Kadłub. Jakieś prywatne porachunki? Proszę oceniać sztukę używając właściwych argumentów . i nie dyskutować o moim guście. To nie wypada. I radzę ponownie: proszę nie chodzić do Miejskiego

                • 2 7

              • Ty Wist nie podniecaj się tak (1)

                Katarzyna prawdę mówi, zagrany GNIOT i tyle i nie trzeba być z teatru, żeby dopominać się dobrej zmiany też tam.

                • 3 1

              • "Dobrą zmianę" to widać po jakości postów. Oczywiście! koniec! szkoda słów na dyskusje na tym poziomie.

                • 0 3

    • Chyba ucztę to Pani miała alkoholową, jak pani

      Takie głupoty wypisuje. Też chodzę na każdą premierę i każdy wie co to było. Opinie ma Pani w komentarzach i niech pani sobie posłucha co ludzie mówią odbierając Kurtki w szatni.

      • 6 4

  • Doprawdy to co trzeba było opowiedzieć o miłości Roma i Julii zrobił po mistrzowsku Szekspir (7)

    Nie potraficie tego zagrać to idźcie na stadion Arki wrzeszczeć ,ale nie dorabiajcie do tego ideologii .
    Sztuka powinna nas unosić a nie opisywać k.... rzeczywistość prowincjonalnego teatru.

    • 36 15

    • (1)

      Wydaje mi się, że te wszystkie opinie napisane są przez grupę osób powiązanych ze sobą i związanych z teatrem. To jest smutne.Jjakby zawistne koleżanki, osoby zazdrosne o dyrektorski fotel? Jak wam się nie podoba to po co chodzicie do Miejskiego? I to na premierę? Oj mali ludzie dla których jedyną pożywką jest hejt!

      • 3 7

      • Źle postrzegasz rzeczywistość.
        To nie osoby zawistne, tylko normalna grupa ludzi, którzy poszli na spektakl, który okazał się zwykłym dnem. Teraz chcą to tylko przekazać i ostrzec innych przed wyrzucenie pieniędzy - nie ma w tym nic zdrożnego.

        • 3 0

    • (1)

      Zaraz sie okaże że wzięłi za to 500 tys zł, a wszystko leciało z playbacku.
      Czyżby i do naszego teatru trafiła Lepsza zmiana?

      • 12 7

      • Lepsza będzie jak wyrzuca na zbity pysk

        Tych 2 pozal się Boże dyrektorów.

        • 7 4

    • (2)

      Widzieliście że na oklaskach wstały tylko dwie osoby w pierwszym rzędzie? Pewnie rodziny aktorów.
      Ludzie bili brawo z politowaniem, ale dało też się słyszeć komentarze pozytywne.

      • 15 5

      • Pozytywne? Niech dyrektor ma honor

        I odda ludziom pieniądze za ten spektakl

        • 10 1

      • Pozytywne?

        Chyba tych którzy dostali bilety za darmo albo byli pierwszy raz w teatrze !

        • 16 5

  • Miły wieczór (7)

    Bardzo mi się spektakl podobał,gra aktorska na wysokim poziomie,muzyka była spójna z przedstawieniem.Spędziłam miły wieczór.Czytam te negatywne komentarze i zastanawiam się czy byliśmy w tym samym teatrze?w przerwie dobre opinie słychać było na korytarzu, a na koniec oklaskom nie było końca...

    • 9 10

    • Boże, niech TVP1 się od Ciebie uczy Korni

      • 1 1

    • nie wiem co panią kieruje pisząc takie niedożeczności (1)

      wystarczy zejść do szatni po spektaklu, ludzie Pani powiedzą jak miły to był wieczór... Jak można bronić takie "coś"

      • 3 0

      • Byłem w szatni bo przecież zimno. I słyszałem, ale chyba coś innego niż Stały bywalec. Poza tym stały bywalec teatru takich rzeczy, bez konkretnych argumentów, by nie wypisywał.Ha ,ha, ha...

        • 0 2

    • nie wiem co panią kieruje pisząc takie bzdury

      proszę pójść do szatni po spektaklu i posłucha jak ludzie spędzili miły wieczór

      • 4 0

    • (1)

      Rozumiem i podziwiam odbiór (którego ja nie zaznałem) na widowni Romeo i Julia i nawet wiem z czego wynika.
      Niestety najpierw się idzie do teatru,a później sie pije alkohol. Nie odwrotnie.

      • 5 0

      • Lubię teatr. nie lubię kiboli. Muzyka na początku spektaklu trochę mnie przeraziła. Lubię chodzić do teatru, nie chodzę na stadion. Mecze oglądam w telewizji. Zgadzam się z Korni, że spektakl warto zobaczyć. Ja byłam na premierze i spędziłam miły wieczór. Nie piłam alkoholu. To aby uprzedzić niegrzeczne bardzo sugestie MI :). Niech Teatr trwa.

        • 0 3

    • Tiaaaaa. A wszyscy śmiali się i dokazywali, jak mówi klasyk.

      • 6 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Teatr zlokalizowany w podziemiach głównego dworca kolejowego w Gdyni nosi nazwę:

 

Najczęściej czytane