- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (39 opinii)
- 2 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 3 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 4 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (15 opinii)
- 5 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (19 opinii)
- 6 Spektakle z Trójmiasta w Teatrze Telewizji (10 opinii)
Sen czy jawa, czyli o życiu w potrzasku - recenzja "Życie jest snem" Teatru Wybrzeże
Niezwykle efektowną, rozbuchaną inscenizacyjnie, bardzo mocno zmodyfikowaną w stosunku do oryginalnego tekstu Pedro Calderóna de la Barki premierę przygotowano w Teatrze Wybrzeże. Wyśmienita gra aktorów nie przysłania jednak braków spektaklu "Życie jest snem", który właściwie składa się z szeregu mini spektakli. Barokowy tekst służy za kontekst.
Fabuła się nie zmienia. Rosaura i Clarin trafiają w góry, gdzie znajdują wieżę, w której więziony jest Segismundo. To następca Basilia, króla Polski, trzymany w wieży w obawie przed wypełnieniem okrutnej przepowiedni ojcobójstwa i pogrążenia kraju w chaosie. Król po latach decyduje się jednak dokonać eksperymentu i, podobnie jak w późniejszym "Ubu Królu" Alfreda Jarry'ego, chce uczynić na pewien czas z więźnia prawdziwego władcę, a w wypadku gdyby Segismundo okazał się niebezpiecznym tyranem, wmówić mu, że to był tylko sen. Sytuacja jednak szybko wymyka się spod kontroli. Wieść o księciu prowadzi do buntu i budzi chęć do rewolucyjnej zmiany dotychczasowego porządku.
Wszystko rozgrywa się w umownej, przestrzennej, niemal kubistycznej scenografii Katarzyny Stochalskiej, składającej się z pudełkowych segmentów, wykorzystywanych jako pałac Basilia i wieża-więzienie Segismunda oraz bardzo efektownych wizualizacji Michała Jankowskiego. W pierwszej scenie obserwujemy programowanie, czy wręcz tresurę Segismunda, który w ciekawej pantomimie (bardzo dobrze ułożony ruch sceniczny przez Katarzynę Chmielewską) odtwarza m.in. gesty charakterystyczne dla największych religii świata, a część wypowiadanych przez niego słów (oryginalny, choć skrócony monolog Segismunda z tekstu Calderóna) uzyskuje naukowy komentarz i encyklopedyczne wyjaśnienie nieustannie analizującego i skanującego go komputera.
Kuba Kowalski świetnie pracuje z aktorami Wybrzeża. Już w "Zwodnicy" było to widoczne, podobnie było w "Evie Peron" i zwłaszcza w "Ciałach obcych", realizowanych w Teatrze Wybrzeże wcześniej. Tym razem aktorzy grają koncertowo, choć spektakl składa się z szeregu często wyśmienitych epizodów-popisów aktorskich, które momentami dominują nad całością przedstawienia. Po mistrzowsku wręcz swoją rolę transseksualnego, zmanierowanego Clarina prowadzi Piotr Biedroń (to zdecydowanie najlepsza rola tego aktora w Wybrzeżu). W groteskowej, farsowej roli kompletnego odmieńca w stosunku do pozostałych postaci, świetnie tonuje emocje, jest wyrazisty, często "skrada" sceny pozostałym aktorom.
Nie sposób nie docenić ogromnie zaangażowanej, odważnej i wielowymiarowej roli Rosaury w wykonaniu Justyny Bartoszewicz, sięgającej chyba po cały wachlarz swoich aktorskich umiejętności, nieoczekiwanie prowadzącej też wątek swojej postaci w stronę średniowiecznego romansu. Z bardzo trudnej (także fizycznie) roli Segismunda bezbłędnie wywiązuje się Michał Jaros. Jedne z najlepszych scen całego spektaklu należą do Estrelli (Anna Kociarz) oraz Astolfo (Marek Tynda) - świetnie zgranego duetu z pogranicza świata wielkiej finansjery i porachunków mafijnych (brawurowa scena ubierania się na scenie). Doskonałym pomysłem jest wprowadzenie grających na żywo podczas spektaklu, skrzypaczki Julii Ziętek oraz wiolonczelistki Edyty Czerniewicz.
A jednak spektakl rozczarowuje. Dlaczego? Bo budując odważną, ciekawą inscenizację, twórcy bardzo płytko prezentują główną myśl spektaklu. Choć tekst polukrowano naprawdę dobrą grą aktorską, w moim odczuciu jego potencjał nie został wykorzystany. Poza garścią komunałów w stylu "jesteśmy uwikłani w szereg medialnych zależności", "jesteśmy manipulowani na każdym kroku" i "chętnie płacimy za iluzję, czyli silne, ale bezpieczne, bo nierzeczywiste wrażenia", nowa premiera Teatru Wybrzeże niewiele mówi nam o dzisiejszym świecie, a z tego opisanego przez Calderóna zachowuje jedynie nić fabularną. Szkoda, bo od tak dobrze przygotowanego przedstawienia oczekuję czegoś więcej niż prościutkiej diagnozy i szeregu efektownych scen.
Spektakl
Życie jest snem
Miejsca
Spektakle
Opinie (18) 2 zablokowane
-
2016-12-15 09:41
kijowe
- 0 0
-
2013-05-29 22:35
.
mało treści, więcej efektów specjalnych. może i to utkwi w pamięci, ale wolałabym przypominać sobie błyskotliwe i treściwe dialogi z mądrą pointą a nie kolorowy show na scenie.
- 0 0
-
2013-04-06 10:13
Pozostało.
Ruch sceniczny wraz ze scenografią bardziej przemawiały niż tekst i to powód aby przedstawienie utkwiło na długo.
Sceny układały się ciekawie tak, że tylko kadrować i dać na płótno lub papier.
Aktorzy świetni.
Warto zobaczyć.- 0 0
-
2013-04-04 22:07
Całkiem niezła sztuka !
najlepiej pójść i samemu się przekonać - nie jest wcale taka trudna.
Nam się bardzo podobała.- 2 0
-
2013-03-06 07:18
Rewelacja !
Jak się nie rozumie co się ogląda to i tak się dobrze ogląda. Rewelacja ! Doskonała gra aktorska, świetna oprawa muzyczna. Nic nie skumałem ale byłem zachwycony !
- 7 3
-
2013-03-04 10:11
Widziałam reklamę spektaklu w autobusie (1)
- 1 3
-
2013-03-05 20:43
TEZ WIDZIALEM
- 1 1
-
2013-03-03 15:15
Zmasakrować i totalnie zepsuć dzieło Calderona poprzez "uwspólcześnienie " i przeniesienie.. (2)
...w nasze czasy totalnie zabiło sztukę. I dziwić się potem ,że młodzież nie wie na czym polega fenomen i ponadczasowość Calderona oglądając wersje dla najmniej wymagających.Ludzie opamiętajcie się......Zróbcie teraz Szekspira w scenerii z Mc Donalda ,a Hamletem niech będzie kierownik ,dworzanami obsługa itd......
- 10 13
-
2013-03-04 13:04
Tzn. oglądając spektakl w scenografii z epoki (1)
łatwiej dostrzec jej ponadczasowość? Ciekawe rzeczy prawisz. Antygona w Nowym Jorku to też było dno?
- 1 2
-
2013-03-04 15:25
Antygona w Nowym Jorku jest sztuką WSPÓLCZESNĄ Janusza Głowackiego !!!
Napisał ją w latach dziewięćdziesiątych ,rzecz dzieje się WSPÓŁCZEŚNIE w środowisku bezdomnych i bezrobotnych.Nie kompromituj się takimi porównaniami.
- 0 1
-
2013-03-04 15:16
i znowu ktoś chciał przedobrzyć!
Wczorajsze przedstawienie (dzień po premierze) musiało być dla twórców szokiem. Połowa publicznosci wyszła w czasie przerwy. Widzowie nie wiedieli o czym jest predstawienie i zupełnie go nie rozumieli. I nic dziwnego. Znowu twórcy bardziej zajęli się SWOJĄ WIZJĄ niż troską o widza. Żałożyli chyba,że taką klasykę to wszyscy znają więć ważniejsza będzie WIZJA!
A szkoda bo włożyli w to dużo wysiłku, ale chęć szokowana przeważyła.
Bardzo interesująca, świetnie zagrana była jedynie postać transwestyty grana przez niewątpliwą gwiazdę tego spektaklu Piotra Biedronia - moje gratulacje Panie Piotrze!
Uważam jednak, że gdyby twórcy pochylili się nieco nad widzem, spróbowali zamiast tylko szokować opowiedzieć historię, opatrzeć ją wstępem, wprowadzić widza w swój wykreowany świat, mniej "krzyczeć i kwrwawić" to może publiczność zareagowałaby inaczej.- 6 3
-
2013-03-04 14:15
od lat chodzę na większość spektakli Wybrzeża
i od lat zastanawiam się dla kogo one są... A, że konkurencji praktycznie żadnej to i takie przedstawienia cieszą się sporą frekwencją...
- 7 1
-
2013-03-04 10:07
swietna recenzja
zgadzam sie z tą recenzją w całej rozciągłości. Aktorzy gają świetnie poszczególne sceny bardzo mi się podobały ale jakoś nie chcaiły spiąć się w całość czegoś zabrakło i wydaje mi się że sam reżyser nie wiedział dokładnie co chciał przekazać a przez to przedstawienie jest przydługie, nie jest to mój główny zarzut bo na pasjonującej sztuce siedział bym i 4 godziny ale z tej wyszedłem z poczuciem że nie dokońca wiem po co tak długo siedziałem w teatrze. Jeszcze raz gratulacje dla WSZYSTKICH aktorów!
- 7 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.