- 1 Sztuczna inteligencja w sztuce - tak czy nie? (54 opinie)
- 2 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (16 opinii)
- 3 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 4 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (20 opinii)
- 5 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
Seksualne dylematy Iwaszkiewicza. O "Życiu intymnym Jarosława"
Po pięciu miesiącach od poprzedniej premiery i trzy miesiące później niż pierwotnie planowano, Teatr Wybrzeże wystawił nowy spektakl - "Życie intymne Jarosława" w reżyserii Kuby Kowalskiego. Zaproponowana estetyka kampu naznaczonego niedoskonałością i niedopracowaniem, z dużym ładunkiem ironii i kiczu, nie do końca się sprawdza na scenie, na którą za często wkrada się chaos.
Na co iść do teatru w najbliższym czasie
Spektakl zainaugurował działalność sceny Malarnia po remoncie. Daje ona obecnie twórcom i realizatorom podobne możliwości jak Scena Kameralna w Sopocie. Jednak wielkiego otwarcia nowej sceny nie było. Obyło się bez przemówień czy przecinania wstęg. Malarnia jest mocno zintegrowana ze Starą Apteką - wejście do budynku dla obu scen pozostaje to samo. Podobnie jak wcześniej, do Malarni wchodzimy z poziomu I piętra, zaś do Starej Apteki z poziomu ulicy.
Skromny, pozbawiony patosu jest również spektakl, który zainaugurował działalność Malarni po remoncie. "Życie intymne Jarosława" poświęcone jest kilkuletniemu wycinkowi bogatej biografii Jarosława Iwaszkiewicza w drugiej połowie lat 50. XX wieku, gdy około 60-letni Iwaszkiewicz był już nie tylko cenionym poetą i posłem na sejm Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, ale też człowiekiem z ugruntowaną pozycją w środowisku i pokaźnym majątkiem. Dzięki listom opublikowanym przez Annę Król w tomie "Wszystko co chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego" znamy jego bardzo intymne zapiski do kochanka Jerzego, z którym Iwaszkiewicz wspólnie z małżonką Anną stworzył trójkąt miłosny.
Iwaszkiewicz - najbardziej konserwatywny ze Skamandrytów, człowiek niemal pruderyjny, nie krył swoich skłonności homoseksualnych przy milczącym przyzwoleniu żony Anny, pochodzącej z jednego z najzamożniejszych rodów Warszawy, Lilpopów. Pikanterii tej relacji dodaje fakt, że Anna opieką i troską otaczała zarówno o męża, jak i jego kochanka Jerzego. Próba nakreślenia obrazu Iwaszkiewicza w spektaklu Wybrzeża jest z założenia afabularna.
To w zamyśle reżysera Kuby Kowalskiego i dwójki dramaturgów spektaklu - Magdy Kurpryjanowicz i Michała Kurkowskiego - zbiór cytowanych we fragmentach listów i zapisków z "Dzienników" Iwaszkiewicza oraz jego opowiadania "Kochankowie z Werony" na podstawie "Romea i Julii" Szekspira, rozbudowane o dywagacje na temat seksualności i kategorii "normalności" zapożyczonych z zachowanego fragmentu powieści "Efebos" Karola Szymanowskiego (wybitnego kompozytora i zadeklarowanego homoseksualisty).
Na scenie umieszczonej w surowej przestrzeni remontu obserwujemy próbę wiwisekcji postaw i motywacji tytułowego bohatera. W oczy od pierwszych chwil rzuca się monumentalne rusztowanie i zamykająca scenę folia malarska - ta zaskakująca scenografia Kornelii Dzikowskiej okazuje się bardzo funkcjonalna i jest dobrze ograna przez aktorów. W metaforycznym ujęciu odbrązowiona postać Iwaszkiewicza budowana jest przy pomocy aktorów wraz z czasem trwania spektaklu, w którym nad fabułą i faktami z życia poety dominują krótkie migawki z jego przeszłości. Wszystko komplikuje fakt, że czas akcji spektaklu płynie wstecz - w pierwszej scenie Iwaszkiewicz żegna zmarłego kochanka, potem obserwujemy sceny z ich udziałem i z Anną, z coraz wcześniejszych stadiów znajomości poety z Jerzym.
"Życie intymne Jarosława" to obraz człowieka nieszczęśliwego, który rozumie swoją rolę w życiu kochanka, docenia poświęcenie żony i świadomie funkcjonuje w miłosnym trójkącie, nie chcąc rezygnować z obu tych relacji. By wzmocnić przekaz, postać Jerzego Błeszyńskiego rozpisano na trzech aktorów.
Chociaż we wcześniejszych spektaklach Kuby Kowalskiego w Teatrze Wybrzeże pełno było świetnych kreacji, tym razem trudno wskazać aktora, który stworzyłby wyjątkową rolę. Nieco zagubiony, pozbawiony mocy jest nawet Krzysztof Matuszewski, którego Iwaszkiewicz spętany jest przesadną uczuciowością, połączoną z perspektywą obserwatora zdarzeń, podejrzanie bliską roli Iwana Iljicza, którą Matuszewski przygotował w kilka miesięcy temu. Z trójki Jurków zdecydowanie najlepiej wypada Marcin Miodek, na swój sposób czarujący, bezczelny i impertynencki, do tego bardzo dobrze odnajdujący się w estetyce kampu. Takiej wyrazistości brakuje Jurkom Piotra Biedronia i Jana Napieralskiego.
Dużo ciekawszą postacią jest zgorzkniała, stonowana Anna w wykonaniu Anny Kociarz. Żona Iwaszkiewicza jest pasywna, wycofana i pogodzona z losem, ale ze świadomością, że to ona stanowi główny fundament świata Iwaszkiewicza. Usiłuje rywalizować z kochankiem męża, jednak wydaje się, że raczej po to, by zamanifestować swoje rozczarowanie rolą piastunki i życiowego stabilizatora poety niż faktycznie walczyć z jego skłonnością do mężczyzn, na którą w gruncie rzeczy przyzwala. Wartościowym dopełnieniem jest postać Dziada szpitalnego, Lekarza i Karola w wykonaniu Roberta Ciszewskiego, obok Miodka i Kociarz najciekawszego aktorsko w całym spektaklu.
Jednak przedstawieniu Kuby Kowalskiego brakuje dramaturgii. Wybrane sceny - zwłaszcza momenty dysput o seksualności i tym, co jest normalne - bardzo dobrze funkcjonują dzięki patetycznej grotesce, stanowczo nadużywanej w innych scenach. Paradoksalnie właśnie w tych, zapożyczonych od Karola Szymanowskiego momentach, bohaterowie nabierają największej wyrazistości. Wtedy też najmocniej wybrzmiewa dowcip muzyczny (jak przeróbka "Y.M.C.A" Village People w wykonaniu przebranego w damskie ciuchy grającego "na żywo" autora muzyki spektaklu - Rafała Ryterskiego). Znaczącą, dobrze poprowadzoną sceną jest również sam początek spektaklu. W innych momentach brakuje napięcia między Iwaszkiewiczem a Jurkiem, którego rozbicie na trójkę aktorów wydaje się momentami nieuzasadnione.
Scena Malarnia wraca po remoncie
Panujący w spektaklu kicz, groteska i wszechobecna tu estetyka kampu (kojarzonego ze społecznością LGBT) mogą być jednak bronią obosieczną. Ledwie naszkicowane, niedookreślone sytuacje sceniczne uniemożliwiają aktorom rozwinięcie skrzydeł. Czasem faktycznie dodają scenom dowcipu i lekkości, czasem potęgują chaos, z którego trudno wyłowić sens. Na szczęście przejmujący finałowy monolog Krzysztofa Matuszewskiego pozwala dojrzeć w Iwaszkiewiczu rozdarcie człowieka świadomego swojej sytuacji i położenia. Obraz ten jest niespójny, chropowaty i nieoczywisty, podobnie jak spektakl Teatru Wybrzeże.
Spektakl
Życie intymne Jarosława
Miejsca
Spektakle
Opinie (41) ponad 20 zablokowanych
-
2020-07-26 09:02
Anna
Kultura ? wątpliwe.
- 14 12
-
2020-07-26 02:25
A co się chwialic życiem intymnym? Na Instagrama paszoł won
- 21 4
-
2020-07-26 01:08
Nawet Iwaszkiewicz przewidzial ze Kaczynski bedzie mial zrabane zycie intymne I teraz jest sztuka o Jarku
- 23 20
-
2020-07-25 23:46
To chyba jakiś celowy żart w nawiązaniu do wodza
- 40 11
-
2020-07-25 20:56
Spektakl
O zyciu seksualnym Jaroslawa ... hmmmmm .
- 37 10
-
2020-07-25 13:42
Estetyka przerysowanej formy i kiczu...
Niestety, jak się nie potrafi poważnie porozmawiać o istocie człowieka i jego wyborach, zmaganiach, to najłatwiej sięgnąć po kicz i ironię... Plakatowe i słabe... Szkoda...
- 34 8
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.