- 1 Sztuczna inteligencja w sztuce - tak czy nie? (11 opinii)
- 2 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 3 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (16 opinii)
- 4 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 5 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 6 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
Rozbłysk Dady w niecodziennej scenerii. O "Drganiach jednej struny"
Teatr Dada von Bzdülöw od lat jest związany z Teatrem Wybrzeże, gdzie prezentuje swoje spektakle i wystawia kolejne premiery. Tym razem na Scenie Malarnia siły z artystami Dady połączyła mieszkająca od lat w Słowenii Magdalena Reiter i Instytut Mirabelka z Lublany. Efektem jest inspirowana "Solaris" Stanisława Lema premiera "Drgania jednej struny" z niespotykanie efektowną scenografią, zespoloną z tancerzami jak nigdy dotąd.
Co grają w trójmiejskich teatrach
Teatr Dada od niemal 30 lat bada taniec i jego przecięcia z licznymi dziedzinami sztuki - najczęściej z performansem (m.in. "Caffè Latte"), filmem (np. "Zagraj to, czyli 17 tańców o czymś") i muzyką ("FRUU"). Nie brakuje też spektakli jawnie politycznych, manifestujących poglądy tancerzy ("Strategia (mimowolna reaktywacja)", "Intro" czy "Koniec wielkiej wojny") oraz licznych nawiązań do historii założycieli teatru - Katarzyny Chmielewskiej i Leszka Bzdyla (m.in. "Duety nieistniejące").
Gdzieś obok tych propozycji znajdują się przedstawienia bez bagażu silnych emocji, skupione na tańcu w określonej estetyce. I do nich należą inspirowane literackim arcydziełem Stanisława Lema "Drgania jednej struny".
Widzowie, którzy wybiorą się na najnowszy spektakl Dady, nie zobaczą tu interpretacji "Solaris", choć miejsc wspólnych, wprost wywiedzionych z książki Lema, będzie wiele. To jednak krótkie przebłyski służące zbudowaniu scen, które nie budują linearnej historii ani nie oddają fabuły "Solaris". Takich punktów stycznych znajdziemy tu jednak sporo.
Wszystko zaczyna długi marsz jednego z tancerzy Jakuba Truszkowskiego wokół ustawionej wzdłuż sceny ściany - jedynego materialnego elementu scenografii - ekranu projekcyjnego, dzięki któremu poszczególne płaszczyzny i plany się na siebie nakładają, tworząc fascynującą, naszpikowaną kamerami warstwę wizualną. Zawdzięczamy ją słoweńskim partnerom spektaklu i przede wszystkim Atejowi Tutcie, autorowi scenografii misternie utkanej z kamer śledzących tancerzy oraz projekcji nawiązujących do niezwykłych form powstałych w oceanie na Solaris.
Jakub Truszkowski również śledzony jest oczywiście przez kamery i "podróżuje" do miejsca, w którym wraz z nim wokół ekranu orbitować będą także pozostałe tancerki - Katarzyna Chmielewska i tańcząca z Dadą gościnnie Magdalena Reiter. Jest ich więc troje, podobnie jak bohaterów w placówce badawczej na Solaris. Oczywiście ekran w tym wypadku jest odpowiednikiem tajemniczego oceanu - zjawiska nadprzyrodzonego czy też istoty pozaziemskiej, z którą badacze prozy Lema się mierzą. Dzięki ustawieniu kamer i obserwacji również cieni tancerzy, gdy znajdują się za ekranem, mamy wrażenie, że niemal każdy ich gest zostaje przetworzony przez ekran.
Momenty, gdy ekran przestaje ich "śledzić" i staje się ścianą (oświetloną przez Ateja Tuttę) należą już do typowego dla Teatru Dada tańca. Wtedy cała trójka tańczy razem, początkowo delikatnie, stykając się tylko ramionami, potem zaś coraz bardziej intensywnie, bazując na kontakcie dłoni i siły rąk stanowiących podstawę tanecznych improwizacji i wymagających fizycznie układów. Towarzyszy im momentami transowa, ciągła muzyka, przygotowana przez Radosława Dudę. Kostiumy Jeleny Proković są funkcjonalne, składają się z dresowych spodni i sweterków z tym samym ściegiem w przypadku Reiter i Truszkowskiego oraz kontrastującego z nimi miodowego kostiumu Chmielewskiej.
Do najefektowniejszych scen należą te, gdy tancerki tańczą swoje lustrzane odbicia - jedna na naszych oczach, druga pod drugiej stronie ekranu, widziana jako cień. Znakomicie wypada też taniec ze swoją projekcją wideo i z własnym cieniem (nawiązanie m.in. do postaci neutrinowych, czyli zmaterializowanych wspomnień, "produkowanych" przez ocean na Solaris). Dzięki tak ciekawym wizualizacjom, urozmaiconym o efekty świetlne, wpływające na nastrój spektaklu, ta w gruncie rzeczy prosta taneczna historia wygląda bardzo efektownie. To również zasługa czuwającego nad dramaturgią spektaklu Roka Bozovičara.
Półmetek remontu Teatru Wybrzeże widziany okiem kamery
Trudno wyróżnić kogokolwiek z trójki tancerzy, bo ich siłą w "Drganiach jednej struny" jest zespołowość. Dzięki temu spójne, inspirowane prozą Lema przedstawienie pozostaje niezależnym od niej projektem artystycznym, bardzo dobrze zatańczonym i znakomicie oświetlonym. Premierowa publiczność nagrodziła go owacją na stojąco.
Miejsca
Spektakle
Opinie (3) 4 zablokowane
-
2021-12-20 11:58
Nie rozumiem (1)
ale o co kaman ?
- 1 0
-
2021-12-20 14:53
no,że tańczą i są oświetleni
nie jak w innych teatrach-tam nie ma oświetlenia
- 0 0
-
2021-12-19 14:13
Świetne. Nie od dziś wiadomo że Dady Kul.
- 3 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.