• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Przemoc fizyczna ma płeć, psychiczna już nie. Rozmowa z autorką "Wzorca"

Magdalena Raczek
9 sierpnia 2022 (artykuł sprzed 1 roku) 
Karolina Głogowska - trójmiejska dziennikarka, redaktorka i autorka powieści. Jej "Wzorzec" doczeka się kontynuacji. Karolina Głogowska - trójmiejska dziennikarka, redaktorka i autorka powieści. Jej "Wzorzec" doczeka się kontynuacji.

Wiele razy zmieniała zawód, ale tylko pisaniu pozostaje wierna od najmłodszych lat. Mówi, że gdyby nie została pisarką, byłaby psychiatrą lub neurologiem. Dziennikarka, redaktorka, współautorka i autorka powieści. Jej ostatnia książka - "Wzorzec" (wyd. Mięta) to thriller z wątkiem kryminalnym, którego akcja rozgrywa się w Gdańsku. W planach jest już kontynuacja - kolejne dwie części. Z autorką - Karoliną Głogowską - rozmawiamy o jej drodze do pisarstwa, zamiłowaniu do psychologii, a także trudnych tematach, które porusza w swojej twórczości.



Recenzje książek z Trójmiasta



Magdalena Raczek: Podobno odkładałaś pisarstwo na emeryturę. Co skłoniło cię do tego, by zmienić zdanie i zacząć pisać książki wcześniej?

Karolina Głogowska: Jeśli chodzi o samo pisanie, to robię to od dziesiątego roku życia. Opowiadanie historii od początku było czymś, co chyba kochałam najbardziej, ale nie bardzo wiedziałam, co z taką pasją począć (śmiech). I rodzina, i nauczyciele zachwycali się moimi opowiadaniami, ale chyba nikt nie traktował tego poważnie.

Zabrakło impulsu?

"Wzorzec" Karolina Głogowska "Wzorzec" Karolina Głogowska
Tak, zabrakło głosu, dzięki któremu stwierdziłabym, że to może być pomysł na życie. Nie istniały kiedyś studia, na których można było kształcić się w pisaniu. Wykonywałam różne prace pokrewne albo zupełnie oddalone od pisania, ale żadna mnie nie cieszyła i nie angażowała na dłużej. Dopiero po trzydziestce postanowiłam przebranżowić się na dziennikarstwo. To był pierwszy krok w kierunku zawodowego pisania. W Wirtualnej Polsce poznałam dziennikarkę Kasię Troszczyńską i to ona przekonała mnie do napisania naszej pierwszej wspólnej powieści "Inna kobieta".

Nie myślałaś nigdy o tym, by zadebiutować solo?

Od początku z Kasią wiedziałyśmy, że pisanie w duecie jest przejściowym projektem, bo każda z nas już wtedy miała dużo własnych pomysłów. Poza tym obie jesteśmy indywidualistkami, mamy inny warsztat pracy, każdą z nas ciągnęło w inną stronę. W tamtym czasie byłam akurat świadkiem bardzo przejmującej historii manipulacji i przemocy psychicznej. Stwierdziłam, że trzeba ją w końcu opowiedzieć, również dla tych osób, które wiążą się z psychopatami i najczęściej zastanawiają się, czy to z nimi samymi coś jest nie tak. W ten sposób powstał "Mój ukochany wróg", powieść, po której miałam bardzo duży odzew od czytelniczek, które były w związkach z psychopatami czy narcyzami. To poczucie, że nie są w tym same i że to nie one popełniały błędy, było dla nich bardzo ważne. A dla mnie ważna była świadomość, że moja twórczość może kogoś wesprzeć.

Kobiety jak landrynki. Recenzja książki "Mój ukochany wróg"



Czytając twoje książki, można odnieść wrażenie, że pisze je osoba, która z psychologią jest za pan brat. Jest ona twoją pasją czy dokształcasz się jakoś podczas pisania powieści?

Interesuję się psychologią, zwłaszcza wszelkiego typu zaburzeniami osobowości. Czasem żartuję, że gdybym nie była pisarką, zostałabym psychiatrą albo neurologiem. Jednak tak jak wspomniałam na początku, w wieku 19 lat nie miałam na siebie pomysłu. Na pewno brakowało mi wiary we własne siły i możliwości, nawet nie pomyślałam o medycynie. Wiedzę na ten temat zdobywam na własną rękę, dużo czytam, pochłaniam programy dokumentalne, ale przy każdej książce konsultuję się również ze specjalistami, psychiatrami, psychologami.

Portrety psychologiczne postaci w twoich powieściach - tak w "Moim ukochanym wrogu", jak i we "Wzorcu", są pogłębione. Mamy możliwość "wejścia w skórę" psychopatów i ofiar przemocy. Jak tworzysz tych bohaterów? Skąd wiesz, co "siedzi w ich głowach"?

Umotywowanie psychologiczne postaci jest dla mnie jedną z ważniejszych rzeczy podczas opowiadania historii. Potrafię rzucić książką albo przerwać oglądanie filmu, jeśli bohater nie zachowuje się wiarygodnie i nie jest to w żaden sposób ugruntowane w jego psychice czy osobowości. Jeśli chodzi o głównych bohaterów z moich książek, to tworzę najpierw rys takiej postaci. Rozkładam na czynniki pierwsze ich zachowania i decyzje. Ponieważ funduję im różne zaburzenia, najpierw sprawdzam w fachowej literaturze, w jaki sposób ono się objawia, studiuję różne przypadki, konkretne sytuacje. Tu nie ma dla mnie miejsca na nieścisłości czy nieprzemyślane kroki.

Karolina Głogowska: Pamiętam czasy, kiedy strach było chodzić choćby na Wyspę Spichrzów, bo można się było natknąć na rozbite butelki albo strzykawki. Nie jestem z tych psioczących na obecną architekturę tego miejsca. Karolina Głogowska: Pamiętam czasy, kiedy strach było chodzić choćby na Wyspę Spichrzów, bo można się było natknąć na rozbite butelki albo strzykawki. Nie jestem z tych psioczących na obecną architekturę tego miejsca.
Jak już wspomniałaś, "Mój ukochany wróg" to powieść, w której postanowiłaś obnażyć temat molestowania i wykorzystywania kobiet w Polsce, choć tematyka ta jest u nas wciąż traktowana jak tabu, a wręcz bagatelizowana. Opisałaś prawdziwe wydarzenia. Czy miałaś podobne przeżycia?

"Mój ukochany wróg" to powieść o narcyzie, psychopacie. Dziś mogę stwierdzić, że spotkałam wiele takich osób, rozpoznaję ich też bez problemu. Ludzie rzadko zdają sobie sprawę z tego, jak wiele osób o cechach narcystycznych czy psychopatycznych funkcjonuje wokół w pozornie normalny sposób. Kiedy pisałam tę powieść, wiedziałam już, że skala zjawiska jest większa, niż się wydaje, a sama historia oparta jest na wydarzeniach, w których również brałam udział. Molestowanie kobiet w miejscu pracy jest problemem tak potężnym, że prawie każda z nas go doświadczyła. Uważam wręcz, że kobiety, które twierdzą, że ich to nie dotyczyło, po prostu nie chcą zauważać problemu.

Popularne jest też twierdzenie typu "mnie to nie spotkało, bo sobie nie pozwoliłam".

To oczywista wiktymizacja wtórna. Być może osoba wypowiadająca takie słowa chce się czuć w jakiś sposób lepsza. W każdym razie brakuje tu zdecydowanie empatii i próby zrozumienia. "Mój ukochany wróg" powstał z chęci przedstawienia wersji tych osób, które systemowo się ucisza. Kiedy informują o problemie na bieżąco, nikt nie chce ich słuchać, a kiedy milczą latami i w końcu zbierają się na odwagę, zarzuca się im, że nie odezwały się wcześniej.

Mroczna Mariacka, kryminalny Sopot i miłosne listy



Skala przemocy różnego rodzaju (fizycznej, psychicznej, seksualnej i ekonomicznej) wobec kobiet w Polsce jest wciąż zatrważająca. Sama również odwołujesz się do statystyk we "Wzorcu". Nie myślałaś o tym, by napisać na ten temat coś mocniejszego, np. reportaż? 

Napisałam sporo artykułów i reportaży o przemocy, w różnych jej aspektach. Pisanie o tym zawsze uważałam za bardzo ważne. A kiedy zgłaszałam kolejny taki temat na kolegium redakcyjnym, słyszałam, że znowu przyniosłam jakiś "ciężki kotlet". Zgadnij, czy osoba prowadząca kolegium dopuszczała się również mobbowania ludzi? Takie rzeczy oczywiście potrafią zniechęcić i w moim przypadku to się udało. Traciłam sens pracy i był to jeden z powodów, dla których zrezygnowałam z dziennikarstwa. Jednak mówiąc szczerze, ja nie jestem rasową, pełnokrwistą dziennikarką podążającą za tematem. To nie jest moja bajka. Wolę fikcję i swoje światy, które stwarzam. Może rzeczywistość przefiltrowana przez tę fikcję jest dla mnie łatwiejsza do przyjęcia albo do przekazania?

Doskonale to rozumiem. Chciałabym jednak jeszcze podrążyć ten temat. Przemoc w rodzinie jest zjawiskiem uwarunkowanym płcią - zdecydowanie prym wiodą tu mężczyźni. A ty, jakby wbrew temu stereotypowi, stwarzasz psychopatyczną bohaterkę. Dlaczego?

Zawsze chciałam stworzyć taką mocną, nieoczywistą bohaterkę, która będzie kwestionowała wzorce kulturowe. Nie chcę spojlerować, ale jeśli ktoś w miarę uważnie czyta "Wzorzec", to widzi, że Sawa idzie ścieżką, która stereotypowo jest wyznaczona przez mężczyzn. Jej zachowania, decyzje i wybory w wykonaniu męskim nikogo by nie zdziwiły ani nie zszokowały. Ona sama zresztą to przyznaje. Poza tym psychopatami są oczywiście nie tylko mężczyźni. Jest mnóstwo kobiet o silnych, narcystycznych osobowościach, krzywdzących swoje rodziny, partnerów, podwładnych. Przemoc fizyczna ma płeć, ale ta psychiczna już nie. Kolejny powód jest czysto egoistyczny - dla pisarza zawsze atrakcyjne będzie to, co jeszcze nieprzewałkowane na wszystkie możliwe sposoby, unikatowe.

W obu omawianych tu powieściach pojawia się refleksja, że psychopatyczna osobowość często należy do dobrze wykształconego, kulturalnego szefa, który świetnie opanował techniki manipulacji. Jak rozpoznać taką toksyczną osobę w swoim środowisku i jak się przed nią chronić?

Trudno rozpoznać i trudno się chronić, zwłaszcza że nikt nas tego nie uczy, a podstawy psychologii powinny być obowiązkowym przedmiotem już w szkole podstawowej. Przeciętny człowiek nie jest w stanie rozpoznać psychopaty w pierwszym kontakcie, bo to osoby czarujące, uwodzicielskie, wkupiające się w łaski. Bohaterka "Mojego ukochanego wroga" mówi, że nie rozpoznała w Jonaszu psychopaty, bo nie wiedziała, że tacy ludzie w ogóle istnieją. A jeśli narcyz upatrzy sobie za cel konkretną osobę, to nie ma na to mocnych, niezależnie od płci. Trzeba mieć bardzo silne granice, żeby wyjść bez szwanku z takiego starcia.

Co może pomóc?

Zadałam to samo pytanie Marzenie Lebowskiej, psycholożce, z którą rozmawiałam podczas pisania tej książki. Jej rada zgadza się z tym, co sama zauważam w życiu. Chodzi o ufanie sobie. Kiedy czujesz, że coś jest nie tak, to coś jest nie tak. Słuchanie swojego wewnętrznego głosu, który w pewnym momencie robi się coraz głośniejszy, mówi "nie". Jednak to sprawdza się dopiero na etapie, kiedy psychopata już pokazuje swoje rogi. Na początku on się jednak świetnie kamufluje. Zawsze bawią mnie komentarze typu "ja bym się nie dał/nie dała". Bardzo chciałabym zobaczyć taką osobę poddawaną praniu mózgu. Tu naprawdę zawodzi wszelki zdrowy rozsądek.

Karolina Głogowska Karolina Głogowska
Pomówmy teraz trochę o miejscach, które opisujesz we "Wzorcu". Apartament, w którym mieszka Sawa z narzeczonym, znajduje się w tzw. "polskim haku", czyli w miejscu zbiegania się rzeki Motławy z Martwą Wisłą - tereny jeszcze niedawno totalnie wymarłe. Czemu akurat ta część Gdańska tak ci się spodobała?

Fascynuje mnie to miejsce i jego totalna przemiana. Sama pamiętam czasy, kiedy strach było chodzić choćby na Wyspę Spichrzów, bo można się było natknąć na rozbite butelki albo strzykawki. Nie jestem z tych psioczących na obecną architekturę tego miejsca. Może niektóre rozwiązania nie są najlepsze, ale cieszy mnie rozkwit tej części Gdańska. Natomiast bardzo smuci mnie fakt, że większość wybudowanych mieszkań służy wyłącznie celom turystycznym. Oczywiście trudno dziwić się ludziom, którzy mieli akurat kapitał i wykorzystali okazję na inwestycję. Znam jednak osoby, które mieszkają w tych okolicach i to naprawdę jest trudne. Imprezy, śmieci, hałas, co kilka dni inni turyści, którzy przecież nie interesują się tym, że ktoś obok próbuje budować wspólnotę mieszkaniową.

Czy restauracja A Presto ma swój odpowiednik w rzeczywistości?

Restauracja z "Wzorca" jest kompletnie zmyślona, choć wszystkie kwestie gastronomiczne były konsultowane z doświadczonym kucharzem. W książce nawet budynek, w którym mieszka Sawa, a Adam pracuje, jest inny niż w rzeczywistości. Chciałam uniknąć porównań do autentycznych miejsc.

Poznaj nieznane oblicza Trójmiasta podczas spacerów z książką Ewy Kowalskiej



Jest też kilka innych gdańskich miejscówek w twojej książce, m.in. Orunia, Zakopiańska, Stara Stocznia, Rybackie Pobrzeże, Śródmieście, nabrzeże Motławy itd. - opisujesz to oczami Adama, który nie lubi Gdańska, jednak widzi zmiany, jakie zaszły w architekturze i tkance miasta przez ostatnie lata. Jak ty widzisz Gdańsk i te zmiany?

Kiedy byłam dzieckiem i nastolatką, czyli w latach 80. i 90. w Śródmieściu można było spotkać jedynie niemieckie wycieczki odwiedzające miasto przodków. To było piękne miejsce, ale kompletnie wymarłe, smutne. Nawet kiedy studiowałam, to trudno było o jakąś kawiarnię czy restaurację z ogródkiem. Jeździłam do Torunia, Krakowa czy Wrocławia i dziwiłam się, że tam w centrum miasta kwitnie życie nocne. Nie uważam, że wszystkie zmiany są trafione, ale rozkwit miasta, jego zaistnienie w świadomości turystów z całego świata, bardzo mnie cieszą. Sama uważam, że to najlepsze miejsce do życia w Polsce, dlatego tu akurat nie zgadzam się z Adamem, który Gdańska nie lubi. Jemu to miasto kojarzy się z nieciekawym dzieciństwem. To też jest mechanizm dobrze znany psychologom.

Twoje pisarstwo wyszło od obyczaju i romansu, poszło w stronę powieści psychologicznej i thrillera ("Mój ukochany wróg"), aż do sensacji, thrillera i kryminału ("Sprawa Sary" i "Wzorzec"). W którym gatunku czujesz się najlepiej i w którym planujesz dalsze swoje powieści?

Nie powiem, że nigdy już nie napiszę żadnej książki obyczajowej. Myślę nawet o jakiejś pokrzepiającej, w pełni pozytywnej historii. Na razie jednak najlepiej mi w mrocznych klimatach. Moim gatunkiem zdecydowanie są obecnie thrillery psychologiczne z wątkiem kryminalnym, zwłaszcza że wkrótce powstanie druga część "Wzorca", a po niej trzecia. Kolejne dwie części trylogii będą opowiadały zupełnie inne historie, połączy je tylko postać prokurator Barbary Modrej, która bardzo spodobała się czytelnikom. Taki był plan od początku, ale zachęcona pozytywnym odbiorem tej postaci postanowiłam podarować jej bardziej rozbudowaną historię.

Karolina Głogowska - trójmiejska dziennikarka, redaktorka, kulturoznawczyni. Współautorka powieści "Dwanaście życzeń", "Inna kobieta" i "Zanim cię zapomnę". Powieść "Mój ukochany wróg" była jej solowym debiutem. Współpracowała m.in. z Wirtualną Polską, Onetem, PAP oraz telewizją Asta. Zarówno w swoich reportażach, jak i książkach opowiada o tym, co niewygodne, trudne i zamiecione pod dywan. Nie boi się zaczynać od nowa: wiele razy zmieniała zawód, ale tylko pisaniu pozostaje wierna od najmłodszych lat. Jeśli nie pisze, to śpiewa w chórze albo tańczy flamenco.

Opinie (89) ponad 10 zablokowanych

  • To literatura czy publicystyka?

    1.Brałem udział w warsztatach na temat reagowania na przemoc - było 15 kobiet i dwóch facetów. Wyłoniła się liderka-psychopatka i nikt tego nie zauważył... Może problem w tym, że to głównie kobiety zajmują się pomaganiem, (podświadomym szukaniem winnego czyli faceta)?
    2. Poznałem też psychopatę-duchownego co robił za ,,świętego". To była jazda i też nikt tego nie zauważył...
    3. Psychopata i narcyz raczej się wykluczają. Narcyz jako egocentryk jest neurotykiem a wpatruje się w lustro bo nie może... dostrzec siebie (a nie z zachwytu).
    I pozdrowienia dla Marzeny Le(boskiej).

    • 14 4

  • Lewacki bełkot!

    Dzisiejsze dziewczyny myślą, ze są pępkiem świata! Chowane na królowe ale sobą nic nie reprezentują! No i nic nie potrafią tylko wymagać od partnera. No i ten terror psychiczny a i przylać potrafią.

    • 38 9

  • Psychopatki kobiety są wśród nas

    Kobiety kalkulatywne,manipulujące,patologiczne kłamczuchy ,krzywdzące swoje dzieci, kochające nienawidzić są wśród nas.Przemoc przychiczną stosują także kobiety! Nie jest to domena mężczyzn.

    • 34 1

  • Wielokrotnie widywałem, gdy kobieta biję mężczyznę w twarz. (3)

    Jest niestety na to społeczne przyzwolenie. Oczywiście są również inne, mniej spektakularne ataki. Bicie głownia w klatkę piersiową, w plecy, popychanie. Przemoc ma płeć, tak.

    • 36 2

    • Trzeba odrazu oddawać

      • 4 1

    • mezczyzna zaatakowany ma jak najbardziej prawo oddac. Wtedy szybko rosnie problem ale i zakonczenie przemocy kobiecej jest (1)

      rychlejsze

      • 0 1

      • Sam kiedys bylem z kobietą, dostałem w sumie 7 razy w twarz. Każdy raz doskonale pamiętam i żaden tak naprawdę zasłużony nie był. Ale najlepsze było jak kiedyś zapytała się czy ja uderzę w nerwach, od razu spokoj i krotka odpowiedź, nigdy bym na Ciebie ręki nie podniósł. Ale już jej nie ma jakby co ;)

        • 0 0

  • To co pisze pani Karolina jest przemocowe.

    Tutaj widać, jaka płeć ma przemoc.

    • 29 3

  • seksistowskie
    prawda jest taka ze przemoc jako zjawisko nie ma płci
    płeć mają ofiary i sprawcy a dane pozyskane na te tematy siłą rzeczy są bardzo wyrywkowe i niepełne
    i powinny być traktowe indywidualnie bo ile osób tyle przypadków
    a wszelkie uogólnienia krzywdzą ofiary
    dla mnie obie rodzaje przemocy mają twarz kobiet i ten artykuł jest dla mnie hejtem
    więcej z przyczyn o zgrozo kulturowych i obiektywnych karana jest głównie przemoc fizyczna, psychiczna czy werbalna de facto jeśli nie są polityczne nie są penalizowane bo nikomu nie zależy na ich udowadnianiu
    i to jest skandal

    • 19 2

  • Kobiety są mistrzyniami...

    w znęcaniu psychicznym nad mężczyznami.

    rany fizyczne mogą się zagoić a psychiczne pozostać na całe życie

    • 35 3

  • pozdrawiam Pania Karoline:*

    • 1 13

  • Dziwne, że kobieta, która twierdzi, że interesuje się psychologią twierdzi, że przemoc fizyczna ma płeć... Otóż nie ma. (4)

    Stosują ją zarówno kobiety jak i mężczyźni, problem jedynie w tym, że w "oficjalnych statystykach" przypadki przemocy fizycznej kobiet są znacząco zaniżone, ponieważ ofiary tejże, mężczyźni zazwyczaj nie zgłaszają tego. Uwarunkowane jest to oczywiście stereotypową rolą i postrzeganiem mężczyzny w społeczeństwie, jako tego twardego, męskiego, który nie pozwoli by kobieta go biła. Mężczyzna bity przez kobietę jest postrzegany (szczególnie przez innych mężczyzn, a przecież to panowie dominują w Policji, choć kobiet to też dotyczy) jako słaby, zniewieściały, idealny obiekt żartów i drwin. Dlatego bitym przez kobiety panom trudno jest na Policji, przed innym mężczyzną przyznać się że pobiła ich kobieta.

    Zastanawiacie się dlaczego wśród samobójstw w Polsce zdecydowanie dominują mężczyźni? (Średnio 15 osób dziennie w naszym kraju popełnia samobójstwo, 12 to mężczyźni). Doświadczanie przemocy fizycznej lub psychicznej z strony kobiet to jedna z przyczyn, o których się milczy.

    • 30 3

    • Wystarcza obserwacje ze żłobka.

      Nieumiejące jeszcze nawet mówić dzieci obu płci doskonale znają przemoc i nie wahają się z niej korzystać w dowolnie błahych sprawach, czy to chodzi o gumowa piłkę, czy kredkę, czy zwykła dominację w stadzie.

      • 2 1

    • Przemoc

      Dokładnie tak jest.
      Mało tego i żeby nie było że kogokolwiek usprawiedliwiam mogę śmiało postawić tezę że przemoc od strony mężczyzny bierze się w głównej mierze już z niemocy.
      Z tego że jest przez dłuższy czas indoktrynowany przez swoją kobietę psychicznie i niejednokrotnie fizycznie.
      A to policzek,a to w klatę innym razem popychanie jeszcze inne razem jakiś przedmiot leci w męska stronę.
      Najgorsze jest właśnie to że nie ma gdzie iść po pomoc.
      Tak jak kolega zauważył na policji jeszcze zostaniesz wyśmiany.
      W drugą stronę to wystarczy że mocniej piśnie i już machina leci.
      I zgadza się sam tego wszystkiego doświadczyłem na własnej skórze.
      Skończyło się na trzech próbach samobójczych i najgorsze to jest że to ja zostałem za to ukarany.
      Tak wygląda sprawiedliwość i przemoc.
      Zgadza się przemoc ma płeć i jest to kobieta

      • 3 2

    • (1)

      Zastanawiacie się dlaczego wśród samobójstw w Polsce zdecydowanie dominują mężczyźni?

      Głównie dlatego, że częściej nadużywają alkoholu, który pity nałogowo jest silnym depresantem.

      • 1 2

      • Haha dobry zart, piłem gdy przystawałem z poprzednia partnerka. Rozstaliśmy się, pije moze 2x w roku.

        • 1 1

  • Żaden rodzaj przemocy nie ma płci.

    W ogóle rozdzielanie czegokolwiek wg płci jest seksistowskie same w sobie. Człowiek to człowiek, psychopatą, przestępca, socjopatą może być równie dobrze mężczyzna co kobieta. To że mężczyzna ma testosteron nie oznacza że nie może być ofiarą. Testosteron odpowiada za wygląd zewnętrzny. Psychika to zupełnie inna sprawa. A może być tak, że dobrze zbudowany ale słaby psychicznie mężczyzna jest ofiarą przemocy fizycznej ze strony słabszej fizycznie, ale dużo silniejszej psychicznie kobiety.
    Jak zwykle mężczyznom się obrywa za jakiś odsetek zboczeńców rzucających obleśne teksty do "gorących lasek". Szkoda że gdy dokładnie w ten sam sposób banda kobiet obleśnie komentuje jakieś "ciacho" lub dyskryminuje niskiego chłopaka ze względu na wzrost, nikt nie reaguje. Bo mężczyznę można publicznie poniżać. Sam wielokrotnie doświadeczyłem poniżania ze strony dziewczyn w szkole ze względu na wygląd. Co usłyszałem gdy szukałem pomocy? "Co ty jesteś, facet czy baba?". Kwintesencja naszego matriarchalnego systemu społeczno-prawnego.

    • 21 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się zamiejscowy oddział Muzeum Narodowego w Będominie?

 

Najczęściej czytane