• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Premiera książki „W metafizycznej dziurze. Teatr Witkacego w Zakopanem"

26 maja 2005 (artykuł sprzed 19 lat) 
Towarzystwo Przyjaciół Sopotu
Wydawnictwo słowo/obraz terytoria



Góralski raut nad morzem
czyli
Premiera książki Barbary Świąder
"W metafizycznej dziurze. Teatr Witkacego w Zakopanem"



4 czerwca (sobota), godz. 21
Dworek Sierakowskich, Sopot, ul. Czyżewskiego 12, tel. 551-07-56
wstęp wolny


Zapraszamy na wyjątkowy raut towarzyski, podczas którego Zakopane spotka się z Sopotem, Tatry z Bałtykiem, a mieszkańcy Trójmiasta - z Teatrem Witkacego! 4 czerwca o godz. 21 w Dworku Sierakowskich w Sopocie odbędzie się bowiem premiera książki Barbary Świąder "W metafizycznej dziurze. Teatr Witkacego w Zakopanem". Z radością donosimy, że podczas zakończonych właśnie Międzynarodowych Targów Książki w Warszawie publikacja, wydana przez słowo/obraz terytoria, otrzymała wyróżnienie w Konkursie na Najpiękniejszą Książkę Roku!

Prapremiera książki odbyła się u podnóża Tatr podczas 20. Urodzin Teatru Witkacego - 24 lutego br., czyli dokładnie w 120. rocznicę urodzin Patrona zakopiańskiej sceny. Na sopockiej premierze pojawią się goście nadzwyczajni z Teatru Witkacego - aktorka Dorota Ficoń oraz twórca i dyrektor Teatru Andrzej Dziuk. Z Warszawy przybędzie Marcin Zawada, który opracował dokumentację do książki o Teatrze. Spotkanie z nimi i autorką poprowadzą Iwona Borawska i Tomasz Olszewski z Radia Gdańsk. Fragmenty książki przeczytają aktorzy Adrianna Góralska i Michał Kowalski. W programie wieczoru znajdą się także wyjątkowe działania artystyczne w wykonaniu: tancerek z Teatru Amareya (Agnieszka Kamińska, Katarzyna Julia Pastuszak i Aleksandra Śliwińska), szczudlarzy, czyli Alicji Mojko i Marcina Wasyluka oraz muzyków zespołu Von Zeit (Roman Puchowski, Sebastian Szczepanowski, Jacek Kulesza i VJ Robert Turło), którzy przedstawią specjalny koncert multimedialny zatytułowany "Hrabia Von Zeit spotyka Witkacego".
Jak przystało na obcowanie Tatr z Bałtykiem, na stole... oscypek spotka się ze śledziem! Hej!


Patronat medialny: Portal trojmiasto.pl, Radio Gdańsk, Gazeta Wyborcza



Informacje o książce:

"W metafizycznej dziurze. Teatr Witkacego w Zakopanem" Barbary Świąder to książka-spotkanie, rodzaj zbiorowego portretu ludzi, którzy tworzą (i tworzyli) to niezwykłe miejsce u stóp Giewontu. Moment ukazania się publikacji nie jest przypadkowy, bo zakopiański Teatr świętuje w tym roku Dwudzieste Urodziny! Główną część tomu stanowią rozmowy z niemal wszystkimi dzisiejszymi i dawnymi "Zakopiańczykami" oraz pisany z lekkim przymrużeniem oka Słownik. Czytelnik posmakuje w nim nieco "kuchni" Teatru przy ulicy Chramcówki 15, ponieważ są tu hasła, podejmujące ważkie kwestie artystyczne, ale i takie, które poruszają zwyczajne, codzienne sprawy z życia Teatru. Monografia jest wyposażona w kompletną dokumentację (opracowaną przez Marcina Zawadę): kalendarium, wykaz premier, wybór recenzji i bibliografii. Na marginesach książki znalazły się ważne dla zakopiańskiego Teatru teksty archiwalne - piosenki, wiersze, cytaty (w miażdżącej przewadze myśli "istotne" Witkacego) oraz wpisy z teatralnej Księgi Gości.
Wydawnictwo jest bogato ilustrowane - zawiera około pięciuset reprodukcji fotografii, projektów scenograficznych, szkiców, notatek reżyserskich, plakatów, afiszy, programów... Dzięki wspaniałym zdjęciom - szczególnie autorstwa wybitnego fotografika teatralnego Wojciecha Plewińskiego - książka jest swoistym albumem rodzinnym.
"W metafizycznej dziurze" Barbary Świąder ma być wehikułem, który pomoże Czytelnikom i bywalcom "Witkacego" przywołać wzruszenia, myśli, obrazy, zapachy... Poczuć niezapomnianą atmosferę zakopiańskiego Teatru.

"Idź książeczko między ludzi
Idź i myśli piękne budź
A gdy myśl się piękna zbudzi
Sama zarżnie wszelką chuć".


Witkacy


Barbara Świąder - Rocznik 1973. Teatrolog, dziennikarka, organizator życia teatralnego. Doktorantka w Instytucie Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego i studentka Wydziału Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie. Pracownik Sceny Teatralnej Klubu Żak w Gdańsku, współpracownik UG (prowadzi zajęcia na specjalizacji dziennikarskiej w Instytucie Filologii Polskiej). Autorka kilkudziesięciu projektów teatralnych (m.in. cykl Dramatorium, przeglądy: "Postindustria", "Ścieżki tradycji", "Terror") i literackich (m.in. Feminarium Poetyckie, Eroticon Poetycki, Referendum Poetyckie - TAK dla POEZJI). Jest pomysłodawcą i założycielką Alternatywnej Szkoły Teatralnej Żak; współtworzy Festiwal The Best OFF. W ramach Festiwalu Teatrów Radia i Telewizji "Dwa Teatry" w Sopocie prowadzi cykl "Spotkanie z gwiazdą". Autorka tekstu poświęconego najnowszym teatrom niezależnym Trójmiasta w książce "Gdańskie teatry osobne". "W metafizycznej dziurze. Teatr Witkacego w Zakopanem" jest jej debiutem książkowym. Pracowała jako recenzentka "Głosu Wybrzeża" i "Gazety Wyborczej Trójmiasto", gdzie była także kierownikiem działu kultury i redaktorem. Współpracowała z działem literackim Teatru Wybrzeże w Gdańsku, gdzie była współredaktorem pisma teatralnego "Akt". Laureatka Nagrody Miasta Gdańska dla Młodych Twórców w Dziedzinie Kultury za rok 2003. Mieszka w Tczewie.

"Pewnej zimy, podczas wycieczki klasowej, trafiłam do przedziwnej odnogi rzeczywistości - do Teatru Witkacego. Czas się tu zaginał, a emocje ulegały destylacji. Niespodziewanie znalazłam się u siebie! Szaleństwo, bunt, humor, odwaga, inteligencja, piękno, posmak anarchii... A ponad tym wszystkim - Duch (?) Stanisława Ignacego! Ukąszenie "Witkacego" sprawiło, że dość regularnie powracałam na Podhale po kolejną dawkę teatralnego "koko". (Uzależnienie okazało się silne i trwałe - nadal nie wykazuję chęci odwyku).
Spotkanie jest istotą teatru - mam wrażenie, że te słowa brzmią najbardziej wiarygodnie w Zakopanem. Rozmowa z widzem w Teatrze Witkacego przebiega na kilku poziomach jednocześnie - od tego najbardziej zwyczajnego (bezpośredni kontakt z drugim człowiekiem), po ten najgłębszy, eschatologiczny (rozważania o sprawach ostatecznych). Idąc tym tropem, chciałam, by książka, którą trzymacie w rękach, była kolejnym piętrem tej rozmowy - spotkaniem z Teatrem poprzez ludzi, którzy tworzą (i tworzyli) tę zadziwiającą "jedność w wielości". Bo Teatr Witkacego to właśnie oni - nie góry, miasto, budynek, ale szaleni ludzie Andrzeja Dziuka. Nie chciałam się mądrzyć, analizować, syntetyzować, interpretować (ani nudzić!) - dobierać się do zakopiańskiego Teatru uzbrojona w narzędzia teatrologicznej obróbki. Wręcz przeciwnie - używając górskiej metaforyki, powiem, że chciałam jedynie być kamyczkiem, który uruchomi ludzką lawinę opowieści. To właśnie z tych opowieści wyłania się zbiorowy portret "Witkacego" - niezwykła historia zakopiańskiej sceny, która trwa już dwadzieścia lat! Zapraszam do metafizycznej dziury"!

Barbara Świąder

Teatr Witkacego jest zjawiskiem wyjątkowym na polskiej scenie. Legenda o zakopiańskim teatrze zaczęła narastać już od pierwszego spektaklu. 24 lutego 1985 roku - w setną rocznicę urodzin Witkacego - dziewięcioosobowa ekipa "spadochroniarzy" (świeżo upieczonych absolwentów krakowskiej PWST) pod przewodnictwem Andrzeja Dziuka wylądowała na Podhalu, by wystawić premierę "Witkacy - Autoparodia" - szaloną zapowiedź tego, co się będzie działo na scenie przy Chramcówki 15. Nastąpiło wyjątkowe zdarzenie, a raczej, jak mówią ludzie "Witkacego" - zderzenie: wiary w ideę z życiem. "Idea była wielka: myśl Witkacego, barwny tatrzański folklor i surowa górska przyroda". Kolejne wielkie spektakle sprawiły, że oczy całej teatralnej Polski zwróciły się w stronę Tatr. Należą do nich przede wszystkim przedstawienia z tzw. nurtu misteryjnego, takie jak: Życie jest snem, Dr Faustus, Wielki Teatr Świata, np. Edyp; a także spektakle w niepowtarzalnym klimacie kabaretowym, jak Dziura czy Cabaret Voltaire. Do Zakopanego ciągle ściągają tłumy miłośników z całego kraju. Dzieje się tak nie tylko za sprawą świetnych przedstawień, ale przede wszystkim - niepowtarzalnej atmosfery, jaka panuje w dawnym Zakładzie Wodoleczniczym doktora Chramca. Publiczność jest tu witana przez samych aktorów i podejmowana gorącą herbatą, jak w schronisku tatrzańskim, ponieważ od początku istnienia "Witkacego" najważniejszą osobą w tym niezwykłym teatrze był widz - wyniesiony do rangi pożądanego i oczekiwanego gościa.

CYTATY Z ROZMÓW

Andrzej Dziuk: Wiedzieliśmy, że Zakopane, że Witkacy, że góry. (...) Ważni byli też ci przypadkowi ludzie, którzy odbijali się jak kule bilardowe od dolnych do górnych Krupówek. Chciałem, żeby wpadli do naszej dziury metafizycznej. (...) Różniliśmy się wszystkim od tych ludzi wokół. Wszyscy spacerują i się opalają, a my siedzimy w światłach reflektorów i kurzu, zastanawiając się nad jakimiś duchami. Odprawiamy jakieś egzorcyzmy. Po chwili pomyślałem, że robimy to przecież właśnie dla tych ludzi, chcemy to dla nich robić. (...) W teatrze przekonujesz się, że nie jesteś sam, a twoja sprawa nie jest tylko twoją sprawą. Dlatego zawsze podkreślam, że w naszym teatrze ważne jest "bycie z...", "bycie dla...".

Pierwszy zespół Teatru Witkacego podczas wycieczki w góry. Od lewej (na dole): Karina Krzywicka, Dorota Ficoń, Ewa Beata Wodecka, Julia Wernio, Andrzej Dziuk i Piotr Dąbrowski; od lewej (u góry): Krzysztof Łakomik, Brygida Jesionek, Andrzej Jesionek, Piotr Sambor i Krzysztof Najbor. Fot. Stanisław Momot.

Andrzej Jesionek: Kończył się pierwszy rok stanu wojennego. (...) Atmosfera w barku szkoły teatralnej - raczej ciężka. A tu grupka wariatów po zajęciach zamyka się w sali na Warszawskiej i praca wre, aż iskry się sypią. Grupa "Don Kichotów" z miłości do swej "Dulcynei" próbuje przemienić siebie i świat na lepszy.

Karina Krzywicka: Nie potrzebowaliśmy narkotyków - wystarczały nam emocje, których dostarczał teatr. Chcieliśmy więcej i więcej! Grupa, która się wtedy uformowała okazała się niezwykle silna. Postanowiliśmy zostać razem.

Zespół Teatru Witkacego podczas spaceru, 1988 rok. Od lewej: Andrzej Dziuk, Krzysztof Najbor, Piotr Sambor, Lech Wołczyk, Dorota Ficoń, Barbara Jaskólska, Krzysztof Łakomik, Julia Wernio, Maciej Bielawski i Marta Szmigielska. Na drzewie - Piotr Dąbrowski. Fot. Stefan Figlarowicz.

Piotr Dąbrowski: Nie chcieliśmy znaleźć się w teatrach repertuarowych, bo Dziuk nam zaproponował coś więcej - zdobywanie, tworzenie od zera. Nasz własny teatr - dla młodych ludzi to była wizja szalenie rajcująca. Wszyscy tego bardzo chcieliśmy.

Dorota Ficoń: Mieliśmy w sobie nieprawdopodobną moc. Pamiętam, jak jechaliśmy busem do Zakopanego z rekwizytami wypożyczonymi ze szkoły teatralnej i śpiewaliśmy na cały głos: "Tyle jest gór do zdobycia". Tak się wtedy czuliśmy - jechaliśmy zdobywać góry.

Julia Wernio: Andrzej reżyserował, ja szyłam kostiumy lub robiłam światła, aktorzy pracowali jako sprzątaczki, montażyści i bileterki, ale robiąc to wszystko, przez cały czas tworzyliśmy teatr.

Marek Wrona, Andrzej Bienias i Katarzyna Sobczak podczas realizacji widowiska telewizyjnego Uma Hija Humba Gaga. Fot. Andrzej Głuc.

Lech Wołczyk: Andrzej z nami bardzo dobrze pracował. W stu procentach spełniał rolę reżysera. Zawsze odpowiadał na pytanie, co robimy, po co robimy i dlaczego robimy? Naszą rolą było odpowiedzieć na pytanie: jak?

Krzysztof Łakomik: Nasz teatr na początku był w stanie dziecięctwa - niewinny, chłonny. Z tym teatrem jest jak z życiem człowieka. Może jego ewenement polega właśnie na tym, że on rośnie i dojrzewa razem z ludźmi, którzy go tworzą. Tu nie ma sytuacji zastanej i constans.

Piotr Sambor: Byliśmy jedynym teatrem dramatycznym w ówczesnym województwie nowosądeckiem! W dodatku nielegalnym, a potem formalnie amatorskim. Środowisko nas nienawidziło za to, że sami się utrzymywaliśmy i pracowaliśmy jako techniczni.

Scena ze spektaklu Witkacy-Autoparodia. Z przodu - Karina Krzywicka, z tyłu: Dorota Ficoń, Piotr Dąbrowski, Krzysztof Najbor, Krzysztof Łakomik i Andrzej Jesionek. Fot. Wojciech Plewiński.

Krzysztof Najbor: (...) wszyscy mówili, że robimy góralski teatr podziemny, że tworzymy jakiś tajemniczy klasztor. (...) Niemal wszystko, co wtedy proponowaliśmy widzom było dla nas nowe i inne: Urodziny, herbata, wychodzenie do widza, aktor sprzedający bilety w kasie. W tej szarości komunistycznej nagle pojedynczy człowiek czuł się u nas dostrzeżony, ważny.

Marta Szmigielska: (...) czego się nie robi, aby mieć własny teatr, w którym będzie można spełniać marzenia artystyczne. Nasz pot, nasze łzy, nasza miłość, młodość, entuzjazm, jedność i wspólny cel odniosły pożądany skutek. Teatr im. St. I. Witkiewicza wszedł do historii teatru polskiego.

Renata Stachowicz: Żeby być w tym teatrze, trzeba się mu całkowicie oddać. Nie tylko przychodzić do pracy na parę godzin, ale myśleć, żyć tym miejscem.

Andrzej Jesionek (Aktor I), Dorota Ficoń (Aktorka) i Lech Wołczyk (Aktor II) w Cabarecie Voltaire. Fot. Wojciech Plewiński.

Tomasz Wysocki: Do domu wracało się tylko po to, żeby coś zjeść i parę godzin pospać, a często przecież także spało się w teatrze. To nie miało nic wspólnego z tworzeniem jakiegoś rodzaju komuny - po prostu chciało się być w tym teatrze.

Maciej Stępniak: Teatr w Zakopanem jest miejscem oczywistej i niepisanej umowy, która brzmi: przede wszystkim sztuka!!!!!

Łukasz Witt-Michałowski: Wspólnota nie przeszkadza w "Witkacym" w posiadaniu własnych rodzin, odrębnego spojrzenia na poszczególne zagadnienia i tego wszystkiego, co nazywamy wolnością twórczą.

Katarzyna Sobczak: Nie ma tu hierarchii, która obowiązuje w innych teatrach. Wszyscy jesteśmy równi i tak samo pracujemy dla dobra spektaklu. (...) Chyba tu wszyscy jesteśmy odpowiedzialni. To ja muszę przygotować dla siebie rekwizyty i kostium, nikt za mnie tego nie zrobi.

Scena z Cabaretu Voltaire. Od lewej: Lech Wołczyk (Aktor II), Dorota Ficoń (Aktorka) i Andrzej Jesionek (Aktor I). Fot. Wojciech Plewiński.

Krzysztof Wnuk: Uwielbiam moment przed dużą premierą (...) - ktoś coś hebluje, inny maluje, dziewczyny szyją, my dobijamy gwoździki, dokręcamy śrubki, ustawiamy dekoracje. Dosłownie cały teatr żyje przygotowaniami do próby generalnej.

Adrianna Jerzmanowska: U nas nie ma rampy - dystansu pomiędzy widownią a aktorami. W trakcie spektaklu jesteśmy tak blisko widza, że widzimy jego reakcje. Kończę tekst i widzę, że pani o kilka kroków ode mnie ociera łzy. Energia od widzów wraca do nas natychmiast.

Marek Wrona: Myślę, że aktor Witkacowski, czyli pracujący nad dramatami Witkacego, nie wierzy w to, że świat posługuje się wyłącznie logiką i że wszystko na świecie ma swoje racjonalne uzasadnienie.

Scena ze spektaklu np. Edyp. Fot. Wojciech Plewiński.

Andrzej Bienias: Dla mnie, Czysta Forma ma po prostu związek z fizyką. Słowa, gest, ciało, myślenie - jeśli połączy się to wszystko w jedną całość, to zaistnieje Czysta Forma. Tak, jak do uzyskania białego światła niezbędne jest połączenie wszystkich kolorów.

Jacek Zięba-Jasiński: Teatr to nie jest tylko wychodzenie na scenę i kłanianie się na koniec. (...) Nasz teatr wyrósł z tego, że mała ekipa ludzi robiła wszystko od początku do końca. Model pracy jest tu idealny, ponieważ pozwala realizować w pełni tęsknoty, które większość z nas pchnęły w stronę teatru.

Jaga Siemaszko: Jesteśmy zespołem, łączy nas wspólny cel, odbieramy na wspólnych falach. Decydujemy się wspólnie na wybór tekstów, które będziemy grać. (...) Wszystko i wszyscy w naszym teatrze są równie ważni. Bo w naszym teatrze najważniejszy jest teatr.

Dorota Ficoń (Grzech-"Awers") Krzysztof Najbor (Człowiek) i Jaga Siemaszko (Grzech-"Rewers") w Pokusie. Fot. Wojciech Plewiński.

Joanna Banasik: Przeżyłam szok, kiedy spotkałam w tym teatrze widzów, którzy np. zbierają przez cały rok pieniążki, żeby na Urodziny Teatru kupić cztery szampany dla aktorów...










Andrzej Jesionek (Aktor I) w Cabarecie Voltaire. Fot. Wojciech Plewiński.

Miejsca

Opinie (4) 2 zablokowane

  • przepiekna ksiazka

    Przepiekna ksiazka! Gratuluje. Mnóstwo wspomnień. Pozdrawiam serdecznie - Adam

    • 0 0

  • szkoda....

    tylko szkoda,że autorka niesympatyczna

    • 0 0

  • fajna kniga

    • 0 0

  • Teatr Witkacego w Zakopanem

    Zwiedziona zachęcającymi opiniami odwiedziłam teatr i sromotnie się zawiodłam. Uprzedzam wszystkich:nie idźcie na "Popylone pienie"!!! MASAKRA! Ludzie wychodzili w trakcie spektaklu. Pani Ficoń wyszła na scenę pół godziny spóźniona w bardzo seksownej czarnej halce. Towarzyszył jej jakiś tragiczny gamoń. Włączono bardzo głośną muzykę i zaczęto wyć z playback'u. Szok i masakra. Lepiej dać te 20 złotych jakiemuś artyście na Krupówkach. Wstyd tak oszukać tych co zanęceni wspaniałymi opiniami o teatrze dali się zwieść. Moi znajomi obecni tam ze mną chcieli wyjść w trakcie ale ubłagałam ich żeby zostali bo nie mogłam uwierzyć że ta chała trwa.Panowie mieli nadzieję że pani Ficoń skoro śpiewa zagłuszana playbeckiem to chociaż się rozbierze ale nic z tego. Cały ten cyrk trwał ok 30 min. Chociaż tyle że pani Ficoń jest ładną kobietą chociaż zachowywała się jak nimfomanka ale to już lepsze od tego tragicznego playbacku. Chała, cyrk, tandeta i oszustwo.

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Festiwal literatury, podczas którego przyznawana jest Nagroda Literacka Miasta Gdańska to:

 

Najczęściej czytane