Morskie opowieści zaserwowane przez Teatr Miejski w Gdyni są prapremierową adaptacją słynnej książki gdynianina Karola Olgierda Borchardta "Znaczy kapitan". Powstał zgrabny teatr narracyjny, chociaż momentami mocno anachroniczny. Jednak urok przywoływanej historii i ciekawie zbudowana relacja Borchardta z kapitanem Mamertem Stankiewiczem przeważają nad mankamentami. To spektakl skrojony na potrzeby starszej publiczności, która opowiadania Borchardta zna z własnej lektury.
Poszukaj spektaklu teatralnego dla siebie
Spektakl "Znaczy kapitan" miał być pierwotnie wystawiony na fregacie "Dar Pomorza", który jest wyjątkową sceną Miejskiego, szczególnie odpowiednią do wystawienia spektakli związanych z tematyką morską. Z powodów epidemicznych spektakl wystawiono na Dużej Scenie Miejskiego, z nadzieją, że na jego "naturalną" scenę uda się go przywrócić. Pisarz i dramaturg teatru Paweł Huelle swoją adaptację pisał cztery lata. Trzeba było z wielu anegdotycznych opowieści wyłonić sens, stworzyć akcję, która będzie w jakimś sensie opowieścią o Karolu Olgierdzie Borchardzie oraz o kapitanie Mamercie Stankiewiczu. W końcu postać kapitana była bezpośrednią motywacją autora do napisania "Znaczy kapitan".
By uporządkować fakty, Huelle wprowadza postać Narratora, któremu zadania nie ułatwia, ponieważ historii nie śledzimy w porządku chronologicznym: przenosimy się z rejsu Borchardta-oficera na MS Piłsudskim do czasów, gdy stawiał pierwsze kroki w roli marynarza na polskim żaglowcu szkolnym STS Lwów, by po chwili trafić na SS Polonia. Na każdym z nich pływał zarówno Borchardt, jak i kapitan Stankiewicz. Wokół ich męskiej, nieco szorstkiej przyjaźni stworzona jest cała historia. Poza Narratorem (Dariusz Szymaniak) w spektaklu opowieść snują również inni bohaterowie - sam Borchardt oraz jego koledzy marynarze.
W certum uwagi jest więź między kapitanem a jego wiernym kompanem Borchardtem. W tych rolach podziwiamy Piotra Michalskiego i Mariusza Żarneckiego. Michalski kreuje Mamerta Stankiewicza na powściągliwego, małomównego, bystrego i charyzmatycznego "znaczy kapitana", którego nie sposób nie polubić. Żarnecki ociepla wizerunek Borchardta, czyniąc z niego przyjacielskiego gawędziarza. Widzowie mają wiele okazji by obdarzyć go sympatią także dzięki wspomnieniom-anegdotom z młodości, gdy jako osiłek wykonywał na statku pracę kilku ludzi, popełniając przy tym gafę za gafą. W wykonaniu Żarneckiego autor opowiadań "Znaczy kapitan" jest szczerze oddanym, zafascynowanym swoim kapitanem marynarzem. Reżyserowi udaje się żołnierski dryg i dyscyplinę zaprezentować w formie pogodnej anegdoty.
Z plejady drugoplanowych aktorów żaden nie wybija się ponad innych. Pewnym rozczarowaniem są kreacje gwiazd MS Piłsudski - Zosi Bielskiej (Martyna Matoliniec), Hanki Kwiecińskiej (Marta Kadłub) i Olgi Szaciłłówny (Weronika Nawieśniak). Panie, niestety, podczas "śpiewania" szlagierów polskiej piosenki międzywojennej mają pełny play back, co wygląda kuriozalnie. Niestety, cały zespół Miejskiego nie najlepiej czuje się też w układach tanecznych przygotowanych przez Katarzynę Marię Migałę.
Zaczytane Trójmiasto. Polecamy książki dla dzieci i młodzieży
Przeważa jednak urok pełnej chłopackich przygód historii Karola Olgierda Borchardta, dobrze osadzonej w realiach teatru przez Pawła Huelle. Z przyjemnością podziwia się dwójkę głównych bohaterów, a tempo i sposób prowadzenia akcji nikogo nie przytłoczy. Wręcz przeciwnie - pozwala podążać za losami bohaterów, wzruszyć się ich wyborami czy postawą. Dlatego spektakl ten z pewnością trafi do tej części publiczności Miejskiego, oczekującej statecznego, przemyślanego teatru nieco starszej daty, opartego na znanej literaturze. Wszystkie te aspekty z pewnością przesądzą o frekwencyjnym sukcesie spektaklu, w którym udało się zaprezentować dwie intrygujące, bardzo od siebie różne, a bliskie sobie osobowości.