- 1 5 wystaw, na które warto wybrać się w maju (7 opinii)
- 2 Sztuczna inteligencja w sztuce - tak czy nie? (59 opinii)
- 3 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 4 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (16 opinii)
- 5 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (71 opinii)
- 6 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
"Pan Tadeusz" i wojna polsko-polska
Głównym bohaterem "Pana Tadeusza" Tumidajskiego nie jest ani Jacek Soplica, ani romantyczny młodzian, Tadeusz. Jest nim społeczność Polaków obciążonych złym historycznym dziedzictwem, którzy może tylko tym się między sobą różnią, że jeden jest gorszy od drugiego. Na scenie przez dwie godziny oglądamy jątrzenie narodowego sporu.
Słowa-klucze gdańskiego "Pana Tadeusza" są dwa. Pierwsze to ojczyzna rozumiana jako społeczność "prawdziwych mężczyzn" i Polaków obciążonych szeregiem "narodowych" wad. Drugie - zajazd, czyli zbrojna egzekucja wyroku wydanego przez sąd, któremu osądzony nie chciał się podporządkować. U Tumidajskiego zajazd oznacza stan permanentnej, lecz niezasadnej wojny wszystkich ze wszystkimi.
"Zajazd" obecny jest na scenie od początku do końca w postaci prowincjonalnej budy gdzieś pośród ugoru, przy autostradzie donikąd. Bardzo ciekawa scenografia Mirka Kaczmarka, oparta na tej grze słów, kpi sobie z sielskiego Soplicowa. To nawet nie jest cień najsławniejszego dworu szlacheckiego polskiej literatury. Miejsce, trochę jak z kiepskiej powieści kryminalnej, tonie we mgle, a na opustoszałej drodze strzela się do ludzi. Papierowe wnętrze domku to klatka, gdzie trzyma się nimfetkę Zosię w białej sukience i blond lokach, którą podgląda oko kamery.
Wyróżnia się również ksiądz Robak - Jacek Soplica (Robert Ninkiewicz). U Tumidajskiego Robak jest najbardziej mroczną postacią. Czarna od pokutnego popiołu twarz i popiersie potęgują wrażenie potworności. Żaden to Mickiewiczowski wąsaty paliwoda, co w służbie ojczyzny płaci karę za grzechy, ale ksenofob pełen nienawiści do obcych i fanatyk religijny. Ciekawie wyprowadzona i odegrana jest też postać Gerwazego, wichrzyciela i mściciela, jakby adwokata samego diabła (Michał Kowalski). Tytułowy Tadeusz (Piotr Chys) jest w świecie ojców żółtodziobem, który jednak szybko się uczy, jak korzystać z rewolweru. Jednak kiedy swatają mu Zosię, wycofuje się, uciekając tym samym od odpowiedzialności.
Jednak głównym bohaterem spektaklu Tumidajskiego nie jest ani Jacek Soplica, ani romantyczny młodzian Tadeusz. Jest nim społeczność mężczyzn, Polaków obciążonych złym historycznym dziedzictwem, którzy może tylko tym się między sobą różnią, że jeden jest gorszy od drugiego. Na scenie oglądamy przez dwie godziny jątrzenie narodowego sporu.
Zgadzam się z reżyserem, że krytyczna lektura pomnikowego dzieła Mickiewicza jest potrzebna. Tylko czy bezlitosne kreślenie i upraszczanie Mickiewiczowskich charakterów to najlepsza metoda? Z wyjątkiem może wianuszka przekleństw wyrzuconego z ust Zosi, w przedstawieniu brakuje rozładowania napięcia odrobiną ironii i dystansu. Od pierwszych słów wypowiedzianych podniesionym głosem, spektakl jest agresywny, pełen jadu i frustracji. To teatr słowa, przy czym niektóre wyrazy i zwroty dodatkowo atakują widza w wizualizacjach wyświetlanych w tle.
Wszechobecne na scenie wideo nie służy Mickiewiczowi. Dysonansem jest również muzyka (w wyborze reżysera), która nie współgra z ostrą męską rozgrywką na scenie, wprowadzając atmosferę lunatycznych majaków. Rozczarowuje zakończenie - ostre cięcie po umierającym księdzu Robaku bardziej sugeruje brak pomysłu na zakończenie niż jego programowe odrzucenie. Oto wojna polsko-polska: tak było, jest i będzie - zdaje się mówić twórca. Ale widz to wiedział już przed spektaklem Tumidajskiego.
Trochę tylko żal Mickiewiczowskich kolorów, półcieni, humoru, które musiały ustąpić czerni i czerwieni krwi. Od scenicznego "Pana Tadeusza" oczekuję czegoś więcej niż starannie wyselekcjonowanych obrazów kłótni i nienawistnych haseł wykrzykiwanych do mikrofonu, bezowocnej dysputy i intryg. Wolę wierzyć, że Mickiewicz miał rację, nie tylko będąc wnikliwym obserwatorem mechanizmu polsko-polskiego konfliktu, ale też pisząc o szansie na wewnętrzną przemianę - nawet jeśli nie narodu, to choćby jednego jego przedstawiciela.
Miejsca
Spektakle
Opinie (47)
-
2011-04-17 21:08
Uwspólcześniony znaczy (1)
tniemy koszta strojów i scenografii. Niejeden taki spektakl widzialem...surowe jak podwórkowe przedstawienie.
Ciekawym bardzo, jak się ma plakat reklamujący spektakl z golizną obleśnej dziewoi do sztuki Pan Tadeusz? Możeby Mister Ted i w ogóle będzie wspólcześnie?- 6 5
-
2011-04-18 12:44
Biorąc pod uwagę aktualnie tworzone w teatrach scenografie- na rzecz tej na pewno nie cięto kosztów. Zaś stroje były odpowiednie do interpretacji. Toć decydując się na współczesne spojrzenie, nie ubierzesz aktora we frak czy falbany.
Zaś plakat ma się tak, że jakby się przeczytało opis spektaklu to by się wiedziało, że nie jest to przedstawienie typowe Pana Tadeusza. Wyjaśnia się podczas oglądania sztuki. Wszystko pasuje.- 0 0
-
2011-04-17 22:02
nie mam nic przeciwko temu, aby pseudo artyści tworzyli współczesne gnioty,
które z racji miejsca ich wystawiania ( niby teatr) nazywany byłyby "sztukami". Protestuję jednak przeciwko robienia z arcydzieła "Pana Tadeusza" przykrywki do swego partolenia - to wchodzenie brudnymi buciorami do świata sztuki - niedostępnej dla autora tego żałosnego widowiska.
- 9 11
-
2011-04-17 22:29
Tak.To było żałosne , a "uwspółcześnienie " to wytrch dla ukrycia pustki...
Pan Tadeusz ? To był plastik .....
- 8 10
-
2011-04-17 22:39
(2)
to "uwspółcześnienie" to po prostu postmodernizm, ostatnio stała tendencja w sztuce, proponuję zapoznać się z pojęciem i chodzić częściej do teatru- może wtedy przestaniecie biadolić nad upadkiem obyczajów i zaczniecie rozumieć to, co dzieje się na scenie.
- 6 9
-
2011-04-17 23:16
(1)
postmodernizm ?chyba nie rozumiesz istoty tego pojęcia
- 1 1
-
2011-04-17 23:35
nikt z was nie rozumie, tylko ja rozumiem!
- 0 0
-
2011-04-17 23:01
Porównując Pana Tadeusza do koniaku z najwyższej półki..
to podano go w kubku z Mac Donalda i rozcieńczono colą i dodano nieco keczupu
aby było pikantniej . Niektórzy wszystko łykną i wołają jeszcze... to było cool!To było przecież "uwspółcześnienie " !!! Na zdrowie.- 9 8
-
2011-04-18 12:01
co sie dziwisz
skoro ubeckie media tylko regeneruja straty i zadluzenie bo prawda kosztowala zawsze duzo tylko trzeba bylo ja szybciej dostrzeca ,obecnie liczy sie na ilosc nie jakosc ale to juz mielismy wierny ale mierny do niczego nie prowadzi
- 1 6
-
2011-04-18 12:36
Dobra robota! (2)
Czytając artykuł miałam nieodparte wrażenie tendencyjności niestety.
Zgodzić się nie mogę z wieloma rzeczami.
Muzyka była dobrana fenomenalnie dla ogólnego kształtu przedstawienia, jak i wspomagające ją video w tle przebijające się przez mgłę.
Wielkie brawa należą się scenografowi za pomysł i odwagę! Odważnym krokiem było zalanie właściwie całej sceny- w co wiele pracy należało włożyć by wszystko zabezpieczyć i zaimpregnować. Cała ta "chlapa" pozwalała przenieść się widzowi na terany wiejskie, z łąkami i zajazdem oraz drewnianymi słupami od linii wysokiego napięcia w tle. Stroje także dobrane odpowiednio, podkreślające to co trzeba, nie nad wyraz a w sam raz.
Spojrzenie reżysera na temat również jest odważne i nowe. Wydaje mi się, że to zasługa tego, że jest "młode" jak on sam. Coś innego, złamanie utartej perspektywy i interpretacji. Dobór obsady- świetny. Gratulacje!
Jednym słowem ciekawe pomysły i rozwiązania reżyserskich wizji.
Specjalne oklaski dla Pani Emilii, która błyszczała (w sensie dosłownym i w przenośni) na scenie pośród 11 mężczyzn. Wstawka "prywatnego buntu" była fenomenalna i zapadła w mej pamięci dokładnie do samego końca przedstawienia i dłużej. Dezorientowała widza, czy Zosia mówi o Zosi, czy o Emilii Komarnickiej. A o to chodziło przecież. Brawa dla Pani! :)
Może gdyby tytuł przedstawienia byłby inny, ludzie nie czytający wcześniej opisu sztuk (dziwne to zjawisko)i, by nie interpretowali go dosłownie, przez co nie spodziewaliby się typowej, prostej adaptacji Pana Tadeusza i idąc do teatru otworzyli by własny umysł na nowe, ciekawe, wymagające pracy spojrzenie na sprawę nie oczekując utartego, patetycznego schematu.- 13 7
-
2011-04-18 14:44
w końcu ktoś podziela moje zdanie i patrzy szerzej, świeżo. ostatni akapit BARDZO trafny.
- 1 1
-
2011-04-18 18:07
To już do reżysera, problemy z tytułem przedstawienia i ludźmi, którzy to kojarzą z Mickiewiczem.
Mozna dać tytuł "Pan Wacław" albo lepiej "Pan Wacek" (żeby nie było tak sztywno) i przestanie się kojarzyć.- 2 0
-
2011-04-18 13:33
Nic ciekawego:(
Niestety, spektakl rozczarowuje, jak wszystkie, ktore w tym teatrze ostatnio(czyli od dobrych paru latt)są wystawiane.Brak pomysłu(a może i talentu?)wstawia się w kostium "współczesnej interpretacji".Z piękna mickiewczowskiego poematu nie zostało nic. Za to pozostał niesmak.
- 8 9
-
2011-04-18 14:46
Od powietrza, głodu ...... (2)
i "nowego odczytywania" klasyków zachowaj nas, Panie!
- 9 10
-
2011-04-20 09:34
(1)
a szczegulnie od powietrza, panie i panowie!
- 0 0
-
2011-04-20 09:36
szczególnie :)
- 0 0
-
2011-04-18 18:13
już myślałam, że Teatr Wybrzeże zaczął wystawiać cos ciekawego
- 5 7
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.