• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nieudana "Loretta" w Wybrzeżu i Powszechnym

Justyna Świerczyńska
18 lutego 2008 (artykuł sprzed 16 lat) 
aktualizacja: godz. 13:50 (18 lutego 2008)
Loretta (Anna Kociarz) ze swoimi dwoma adoratorami: Michaelem (Grzegorz Gzy)l i Davem (Piotr Jankowski) Loretta (Anna Kociarz) ze swoimi dwoma adoratorami: Michaelem (Grzegorz Gzy)l i Davem (Piotr Jankowski)

W polskim teatrze nie trzeba wielce się wysilać, by wywołać prowokację czy wzbudzić zainteresowanie publiczności. A mimo to obie premiery "Loretty", które w miniony weekend zaprezentowały gdański Teatr Wybrzeże i warszawski Teatr Powszechny, są najlepszym przykładem na to, jak zmienić ciekawą sztukę współczesną w kiepską farsę lub, co gorsza, w nudną komedię obyczajową.



"Loretta" w wykonaniu zespołu Teatru Powszechnego w Warszawie. "Loretta" w wykonaniu zespołu Teatru Powszechnego w Warszawie.
Sytuację trójmiejskiego widza teatralnego można porównać do kondycji kibica sportowego. Ogromna nadzieja, kolejny próba i znowu rozczarowanie. Bo niczym innym, jak rozczarowaniem można nazwać piątkową premierę "Loretty" na Scenie Kameralnej w Sopocie.

Nie dość, że spektakl w reżyserii Michała Kotańskiego przegrał ze swoim literackim pierwowzorem, to jeszcze zrobił to w jednym z najgorszych możliwych stylów. Z prostej, skądinąd, sztuki Walkera, reżyser skrzętnie usunął to, co mogłoby pomóc interpretować spektakl nie tylko jako trywialną farsę. Karykaturalnym wyolbrzymieniom poddane zostało wszystko - fabuła, scenografia, wreszcie same postacie.

Farsowej konwencji próbowała umknąć grająca tytułową rolę Anna Kociarz. Trudno jednak budować postać w pojedynkę, wbrew intencjom inscenizatora. Ostatecznie zamiast usiłującej ułożyć sobie życie prowincjonalnej kelnerki, oglądaliśmy Annę Kociarz grająca Krystynę Jandę, której na scenie towarzyszyły trzy inne postacie, prowadzone według recepty, na goło i wesoło.

W porównaniu z gdańską realizacją nieco lepiej wypadła sobotnia premiera "Loretty" w warszawskim Teatrze Powszechnym. Niemal bliźniaczą oprawę graficzną spektaklu przygotował ten sam autor, Michał Książek, sama sztuka jednak na szczęście uniknęła najbardziej rażących wpadek swojej trójmiejskiej odpowiedniczki.

Reżyser, Robert Gliński, zdecydowanie ostudził i wycieniował komediowy potencjał "Loretty". Za jego próbą zbudowania spektaklu w konwencji bliższej życiu, nie podążyli jednak warszawscy aktorzy. W jednym z wywiadów poprzedzających premierę, kreująca tytułową rolę, Paulina Holtz, przyznała, że Walker pokazuje świat, którego my, tzw. ludzie z dobrych domów, nie znamy i nie chcemy znać. Świadomie czy też nie, aktorka dotknęła sedna klapy warszawskiej realizacji. To bowiem, co zobaczyliśmy na scenie, nie było niczym innym, jak zabawą kilku wykształconych ludzi odgrywających postacie, których rzeczywiście nie rozumieją i nawet nie chcą zrozumieć.

W innym wywiadzie, który ukazał sie w ubiegłym roku na łamach miesięcznika Dialog (jego fragmenty zacytowali w programie autorzy gdańskiej realizacji), Walker wielokrotnie podkreśla empatyczny, czy raczej wielkoduszny, stosunek do swoich bohaterów. Żadna z dwóch realizacji "Loretty" nie podążyła niestety tym tropem. Być może nie jesteśmy jeszcze gotowi zrozumieć, w jakiej sytuacji znalazło się amerykańskie społeczeństwo, rzucone na pożarcie międzynarodowych koncernów odzieżowych, farmaceutycznych, spożywczych i rozrywkowych.

Moralne i duchowe wraki, które oglądamy na obu scenach, jedzą, robią zakupy i próbują kopulować, nie budzą jednak naszego współczucia. I bynajmniej nie o podkreślenie feminizmu, wolności czy niezależności tu chodzi. Cała sprawa rozbija się o pokazanie kilku żałosnych postaci, zagubionych w świecie konsumpcji, marzących o szczęściu i próbujący je osiągnąć wszelkimi znanymi sobie sposobami. Tylko tyle, i aż tyle.

Miejsca

Spektakle

Opinie (35) 3 zablokowane

  • wolność słowa

    Żyjemy w wolnym kraju i każdy może wyrażać swoje poglądy.
    Czy recenzja jest zła? Tego bym nie powiedział. Ba, mnie nawet zaciekawiła i z miłą chęcią ją przeczytałem. Opisuje spektakl z punktu widzenia kogoś, kto w życiu teatr odwiedził więcej niż 10 razy.
    Ciekawe czy osoby, które krytykują tę wierszówkę potrafiłyby napisać swoją recenzję? Jeśli tak, to niech prześlą ją do twórców portalu. Jestem pewien, że jeżeli będzie na poziomie to z pewnością zostanie umieszczona.
    Osobiście nie byłem na próbie medialnej ani na spektaklu Loretty.
    W mediach należy pisać to co się czuje, a nie to co chcieliby przeczytać twórcy sztuki. Jednak po takiej recenzji jestem pewien, że wielu odwiedzi spektakl, w celu sprawdzenia "czy naprawdę było bezosobowo" ;)

    • 0 0

  • ...

    w zupelnosci zgadzam sie z pania Justyna.Slaba sztuka i w dodatku malo smieszna. Publicznosc smiala sie przewaznie w momentach kiedy ktorys z bohaterow uzyl niecenzuralnych slow(a bylo ich sporo).Inteligentego humoru, niestety, w ogole nie bylo.

    • 0 0

  • ... no ja się świetnie bawiłem :) Bardziej niż na teatrze znam się na kinie, ale wiem, że jakość komedii oceniać się powinno na podstawie reakcji publiczności. Takiej reakcji, jaką zaprezentowała publiczność Sceny Kameralnej, inne spektakle mogą tylko pozazdrościć.
    A p. Justynie polecam zająć się krytyką niekomedii.

    • 0 0

  • Bez wątpienia jest to spektakl "rozrywkowy", jednak jest to rozrywka godziwa i swoiście refleksyjna. Dla mnie Loretta jest bardzo przekonującym studium kilku postaci, które próbują sobie poradzić w konsumpcyjnym świecie. Dążenie do zarobienia pieniędzy stanowi dominujący motyw ich działania. Być może jest to banalna prawda, tutaj jednak dość świeżo pokazana. Zasada kupna-sprzedaży rządzi tutaj pożądaniem, miłością, pieniądze mają zapewnić bohaterom poczucie bezpieczeństwa, dać im wolność. Dążenie do zarobienia pieniędzy jest jednak frustrujące(świetna scena, w której jedna z postaci wyznaje z rozpaczą, iż nic mu się w życiu nie udaje, by zaraz potem popaść w transowy, obłędny, epatujący zmysłowością taniec). Kilka świetnych scen, porcja dobrego aktorstwa.

    • 1 0

  • ciemno wszędzie, co to będzie...

    Nie podobają mi sie recenzje pani Świerczewskiej. Styl, w jakim są utrzymane, wskazuje na to, że dopiero zdobywa szlify w zawodzie - skupia się na złych stronach wszystkiego, ba, nawet dobre potrafi w złe obrócić (np. relacja z eliminacji do You Can Dance: pani Świerczewskiej przeszkadzały hostessy udzielające zbyt często informacji. Gdyby owe panie były mniej aktywne, pani Justyna zapewne byłaby oburzona brakiem zainteresowania z ich strony). Mam wrażenie, że Autorka, pomazana przez Bozię znawczyni sztuk wszelakich, po każdym nieudanym wydarzeniu nie sypia po nocach, tylko ubolewa nad stanem trójmiejskiego życia kulturalnego. Fajnie byłoby przeczytać na Portalu dobrą, "zdrową" krytykę, która za dobro wynagradza, a za zło karze. Karze delikatnie i ze smakiem, żądląc ironią, mrużąc oczko. Takie recenzje po prostu przyjemniej sie czyta.

    • 2 0

  • schlebianie gustom masowej widowni to dla artystów grzech śmiertelny

    Pani Justyno.Proszę się nie przejmować tymi wpisami zawistników.Ma pani prawo jako krytyk do swojej oceny.A niestety ostatnie premiery w teatrze Wybrzeże są poniżej wszelkiej krytyki,o czym piszą wszyscy piszący o tym teatrze.To bardzo smutne zjawisko,ale odnoszę wrażenie,że tutejszym decydentom od kultury o to chodzilo.Chcieli ,aby teatrem zajmowali się marniejsi od nich.To swoją drogą dosyć powszechne zjawisko,nie tylko w kulturze.Farsy,komedyjki, od czasu do czasu coś w stronę sztuki i jakoś sie pojedzie...Tylko dokąd i po co?Brak odwagi parcia pod prąd, schlebianie gustom masowej widowni to dla artystów grzech śmiertelny.Artyści ciężko będzie się Wam z tego wyspowiadać.

    • 2 1

  • To ja powiem tak

    Nie wiedziałem więc się nie będę wypowiadał.
    Swoją postawę polecam babciom w moherowych beretach.

    • 0 0

  • "Justyna Świerczyńska Dział Promocji i Marketingu Teatr Wybrzeże" - prosto z google, hahaha, raczej ANTYPROMOCJI

    • 0 0

  • człowiek-zagadka :P

    a ja znalazłam to: //www.wiadomosci24.pl/artykul/teatr_wybrzeze_a_neptunalia_2007_w_trojmiescie_27349.html
    z tego artykułu wynika, że pani Justyna jest specjalistą ds. public relations w Teatrze Wybrzeże. Hmm, raczej była, bo chyba nie kopałaby pod sobą dołków... Czyżby słodka zemsta na byłym pracodawcy?
    No chyba, że to "tylko" zbieżność imion i nazwisk.

    • 0 0

  • wystarczy

    wpisac w google Jutyna Świerczyńska UG i kliknac pierwszy załącznik...

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Który z trójmiejskich pisarzy jako jedyny mieszkający w Trójmieście wygrał Nagrodę Literacką Gdynia?

 

Najczęściej czytane