- 1 Sztuczna inteligencja w sztuce - tak czy nie? (24 opinie)
- 2 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 3 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (16 opinii)
- 4 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 5 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 6 Spektakle z Trójmiasta w Teatrze Telewizji (10 opinii)
"Madama Butterfly" w wersji semi-stage na deskach Opery Bałtyckiej
"Madama Butterfly" wróciła do Opery Bałtyckiej po kilkuletniej nieobecności. Wystawiona jako "semi-stage" opera Giacomo Pucciniego okazała się pełnowymiarowym, choć skromnym spektaklem operowym, z bardzo dobrą kreacją tytułowej bohaterki w wykonaniu Elizy Kruszczyńskiej.
Jedna z najpiękniejszych operowych opowieści i miłości, wierności i oddaniu biednej Cio-cio-san od lat święci triumfy na scenach operowych całego świata. Nie inaczej było w Gdańsku, gdzie "Madama Butterfly" Giacomo Pucciniego w reżyserii Marka Weissa z 2000 roku utrzymała się w repertuarze Opery Bałtyckiej przez dekadę. Trochę nieoczekiwanie i bez długotrwałych przygotowań po ten tytuł sięgnięto ponownie 20 stycznia w interpretacji Tomasza Podsiadłego, dla którego (nie licząc grudniowej gali "Viva Baritone", poświęconej Florianowi Skulskiemu) był to debiut operowy.
Widzowie, wypełniający w komplecie widownię Opery Bałtyckiej, pierwotnie podziwiać mieli "Madamę Butterfly" w wersji koncertowej. Jednak dzieło to, dzięki dopracowanej wizualnie oprawie scenograficznej Joanny Maciejewskiej i choreografii Wojciecha Warszawskiego oraz Izabeli Sokołowskiej-Boulton (efektowna gra cieni, z wykorzystaniem tancerzy Baletu OB), w połączeniu z pracą inscenizacyjną Podsiadłego, momentami daleko wykraczającą poza ramy operowego koncertu, zyskało status semi-stage.
Pół-sceniczna "Madama Butterfly" przygotowywana była znacznie krócej niż pełnoprawne produkcje operowe. Kostiumów nie ma bardzo dobrze dysponowany Chór Opery Bałtyckiej, który pod kierunkiem Anny Michalak staje się czołowym zespołem artystycznym Opery. Również reżyseria postaci jest zredukowana, a soliści większość swoich kwestii śpiewają zwróceni do widzów. Nie ujmuje to jednak wartości spektaklu, który choć skromny, jest w inscenizacji Tomasza Podsiadłego kompletnym przedstawieniem operowym.
Oczywiście kluczowy dla powodzenia przedsięwzięcia jest wybór solistów, szczególnie sopranistki i tenora do ról gejszy Cio-cio-san (zwanej Butterfly) i oficera marynarki wojennej USA Pinkertona. Duet Eliza Kruszczyńska i Paweł Skałuba staje na wysokości zadania. Kruszczyńska czystym, mocnym sopranem precyzyjnie buduje dramaturgię swojej bohaterki, by zachwycać w drugim akcie, choćby przejmującą arią "Un bel di vedremo". Do Skałuby z kolei należy cały pierwszy akt. Śpiewak swoim jasnym, dźwięcznym, delikatnym głosem świetnie wypada m.in. podczas arii "Dovunque al mondo" czy duetu Pinkertona z Butterfly "Bimba dagli occhi", podczas którego Skałuba brzmi nawet lepiej od Kruszczyńskiej.
Udanie, choć nie tak efektownie, partneruje im Bartłomiej Misiuda jako Sharpless, amerykański konsul w Nagasaki. Ciekawsza teatralnie niż muzycznie jest służąca Butterfly - Suzuki w wykonaniu Elwiry Janasik.
Plan główny wydarzeń skontrowany został teatrem cieni, odgrywanym przez tancerzy Opery Bałtyckiej, znajdującymi się za ruchomymi, dzięki sztankietom, elementami dekoracji, nawiązującymi do charakterystycznej, tradycyjnej japońskiej chaty. Przeważnie tancerze (Beata Giza, Filip Michalak i Marianna Młynarska wraz z grającą dziecko Amelią Kapturską) swoimi pozami lub działaniami ilustrują sytuację bohaterów, czasem ich postaci uzupełniają sylwetki śpiewających bohaterów o emocje czy reakcje, stanowiąc niemy komentarz do sytuacji na scenie.
Tomasz Podsiadły wyraźnie akcentuje swoją obecność w dwóch momentach. Oczekiwanie na powrót Pinkertona staje się bardzo dosłowne, gdy śledzimy przez dobre kilkanaście minut wschód słońca do wtóru pozbawionej śpiewu (nie licząc kilkuminutowej efektownej wokalizy chóru) muzyki Pucciniego, która w "Madamie Butterfly" jest przecież bardzo malownicza, ilustracyjna, niemal filmowa. Jednak scena ta jest zdecydowanie za długa. Drugim takim momentem jest bardzo zgrabnie wyreżyserowany, pełen dramaturgii finał spektaklu.
Tym, co w "Madamie Butterfly" szwankuje najbardziej, jest zbyt wolne tempo i dramaturgia całego przedstawienia, budowana niemal tylko przez wystąpienia solistów i Chóru. Między bohaterami (poza bardzo udaną sceną wręczania Butterfly listu od męża przez Sharplessa) nie ma większych napięć. W tak statycznej operze, jaką z natury rzeczy jest "Madama Butterfly", rozgrywająca się w i przed domem oczekującej na męża tytułowej bohaterki, bardzo wolne tempo i braki dramaturgiczne przy oszczędnej reżyserii mocno osłabiają wymowę opery. Dobrze, choć zaskakująco wolno, gra również prowadzona przez Piotra Deptucha Orkiestra Opery Bałtyckiej.
Jednak pół-sceniczna "Madama Butterfly", pomimo tych mankamentów, jest przedsięwzięciem udanym. Gdańska inscenizacja opowieści o zakochanej bez pamięci i porzuconej kochance przekonuje, że warto było podjąć ryzyko takiej realizacji. A spektakl powinien gościć w repertuarze Opery Bałtyckiej dłużej niż tylko podczas styczniowych pokazów.
Spektakl
Madama Butterfly
Miejsca
Spektakle
Wydarzenia
Opinie (39) 2 zablokowane
-
2017-01-22 10:05
Orkiestra nie grała wolno (4)
Orkiestra była prowadzona przez maestro Deptucha
- 16 0
-
2017-03-24 15:36
No tak,Deptuch (1)
Klasa światowa
- 1 1
-
2017-08-10 22:21
Bogdan
Światowy palant. Współczucia dla orkiestry
- 0 0
-
2017-01-25 19:53
Wooooolno
Wynudziłem się strasznie
- 3 2
-
2017-01-22 15:17
Orkiestra czasem z własnej samowoli próbowała grać szybciej. Zwłaszcza wstęp w III akcie!
- 5 2
-
2017-01-22 18:12
Odrodzenie, czy przerażenie? (7)
Zastanawiam się dlaczego tak tu miło teraz na tym forum, nikt już się na nic nie skarży, zatem trzeba domniemać, że pracownicy są już zadowoleni i opera odradza się niczym feniks z popiołów, albo to wpływ autorytarnych rządów nowego dyrektora Warcisława, czyżby atmosfera strachu?
- 12 3
-
2017-01-22 21:51
Po prostu (6)
ta instytucja zaczyna pracować, bo takie jest jej przeznaczenie, a mówienie
o autorytarnych rządach, jest nadużyciem, by nie powiedzieć prowokacją.
Ta osoba podpisująca jako meloman, nie ma nic wspólnego
z melomanem, który w znaczący sposób przyczynił się do zmian
w Operze Bałtyckiej, dzięki trafnym komentarzom, diagnozującym
sytuację tej instytucji, za poprzedniej dyrekcji.
Szanowny osobniku, nie ten styl i nie ta klasa .- 4 13
-
2017-01-23 10:28
Meloman bez interpunkcji (5)
Meloman czy nie, ale interpunkcję warto ogarniać! Przecinki nie są po to, by nimi szastać!
- 3 3
-
2017-01-24 22:36
Szanowny Polonisto (4)
brak ci argumentów, ale najważniejsze że żyjesz.
Chociaż znacząco ożywiasz dyskusję, to szans na powrót nie masz, dlatego
radzę ci pogodzić się z przegraną,
Znając ciebie , przyczepisz się że zdania powyżej są za krótkie ,
lub coś w tym stylu.
Jedyną twoją działalnością obecnie, jest mącenie i przeszkadzanie
obecnej dyrekcji w pracy.
Oczywiście masz w tym cel, jak wiadomo w mętnej wodzie najlepiej się łowi.
Dlatego idąc tym tropem, radzę ci zaopatrzyć się w zestaw wędek, pojechać
nad rzekę i wypoczywać.
Trzeba wreszcie spojrzeć prawdzie w oczy ,jesteś już starym człowiekiem
twój czas minął .
Przyszedł czas, żeby Opera Bałtycka po latach chaosu, zaczęła wreszcie normalnie funkcjonować i to się obecnej dyrekcji udaje, dlatego nie mąć już
daj młodym pracować i wypoczywaj na emeryturze.- 1 7
-
2017-01-26 22:45
za kunca Opera normalnie funkcjonować nie będzie na pewno (3)
- 7 1
-
2017-01-27 21:51
A jednak (2)
funkcjonuje, wszystko wraca do normy, nawet udaje się w krótkim czasie
odbudowa baletu klasycznego.
Przedstawienia cieszą się powodzeniem u publiczności,
wrzawa wokół naszego teatru ucichła, rozpoczęła się praca
i przestaliśmy być pośmiewiskiem w całym kraju.
Oczywiście kilku wrednych typów, nadal próbuje wszystko zepsuć,
ale im to się nie uda, władze województwa dokładnie znają sytuację,
i nie pozwolą zniszczyć zapoczątkowanych zmian.
Dosyć już pieniędzy zmarnowano w tej instytucji ,teraz wszystko
będzie się odbywało zgodnie z rachunkiem ekonomicznym.- 0 7
-
2017-02-02 21:22
Mówiąc o powrocie do normy masz na myśli zmniejszanie i tak już marnych uposarzeń artystom? - u Ciebie wszystko w normie?
- 0 1
-
2017-02-02 21:11
Co do rachunku ekonomicznego :
Za pana Weissa na premiery wydawano ok. 300 tys. a u pana Warcisława bagatela: ponad pół miliona zł. Można to sprawdzić - masz swój ekonomiczny rachunek!
- 2 1
-
2017-01-27 08:29
Fajne przedstawienie (1)
Nie zgadzam się z opinią młodego recenzenta. Taka recenzja przystoi grze komputerowej, serialowi TV, nie operze. Fajerwerki były w Bohemie, dla Madama Butterfly nie przychodzi się po szybką akcję. Przedstawienie bardzo dobre, szczegolnie kreacje Cio-Cio San i Pinkertona. Panie recenzencie, jak Pan zrecenzuje dramaturgię budowaną głosami śpiewaków, o to m. in. chyba chodzi w operze? Krytyczna uwaga tylko wobec przekładu libretto. Ja bym wolał jakiś bardziej literacki przekład.
- 2 1
-
2017-01-27 22:41
Bo to jest
opera i trzeba wiedzieć że przychodzi się do niej posłuchać popisów wokalnych,wszystko inne jest sprawą drugoplanową.
Niezrozumienie tego, doprowadziło tę sztukę do kryzysu.
Czas wreszcie przypomnieć, że w operze pierwszego planu
nie stanowią reżyserzy ,dyrygenci, dyrektorzy gwiazdorzy tylko piękne głosy.
Jeśli będziemy przestrzegali tej zasady, to sztuka operowa znowu będzie
święciła triumfy za za dawnych lat ,a jak nie to się zmarginalizuje i ostatecznie
zaniknie.
To ostatnie zdanie, zostawiam pod rozwagę, wszystkim którym sztuka operowa
nie jest obojętna.- 4 0
-
2017-01-23 06:45
Masakra - spektakl wyglądał jakby wystawiali go w operze w Korei Płn. (1)
Takiej biedy na scenie to dawno nie widziałem. Może tak miało to wyglądać ? Scenografii po prostu nie było. Wyglądało to troche jakby występowali u Kim Dzon Una. Sądzę ze nawet przedszkolaki byłyby w stanie cos więcej przygotować na zajęciach niż organizatorzy. Czyżby aż tak mało środków było przeznaczone na ten cel ? A może gaże wysokie ? Hmm troche to wszystko dziwne.
- 19 7
-
2017-01-26 22:38
jak na wersję semi-stage było meeeega bogato
trzeba było obejrzeć "Fidelia" w Filharmoni Bydgoskiej - tam była bieda
- 1 1
-
2017-01-22 11:47
nareszcie! (4)
Po latach posuchy ( niczym nie usprawiedliwionej) opera nareszcie wraca do Gdańska!
Trzymam kciuki, aby było coraz lepiej!!!- 13 11
-
2017-01-23 11:18
(2)
Nie przy tym dyrektorze....
- 12 0
-
2017-01-24 08:22
oho! (1)
już następny dyrektor się nie podoba. Nawet jakby wsadzić tu Trelińskiego albo Dąbrowskiego, to też byłoby źle.
- 1 8
-
2017-01-26 22:36
jeeeeeezu tylko nie trelińskiego!!!!!!!!!!!!!!
- 2 1
-
2017-01-22 21:49
Ale jest poki co coraz gorzej
- 13 2
-
2017-01-21 21:38
gejsza Cio-cio-san (zwanea Butterfly) (6)
Nie tyle zwana, co po prostu takie było jej imię w tej sztuce. "Cio" (a dokładnie Chō) to po japońsku "motyl" (dla niewtajemniczonych "butterfly"), więc miała na imię "Motyl Motyl", a "san" w tym przypadku, w dużym uproszczeniu można by przetłumaczyć jako "pani" albo w ogóle nie tłumaczyć. Czyli: Pani Motyl lub Motyl.
- 14 0
-
2017-01-22 20:00
(1)
"Pani Motyl Motyl", w japońskiej składni jest po prostu inna kolejność.
A Sharpless akurat jest w porządku, w jego przypadku nie pada "Sharpless (zwany Mniej Ostrym)" czy coś w tym stylu.- 3 1
-
2017-01-25 09:21
można jeszcze uprościć i ostateczne brzmienie nadać: Pani Bimotyl
- 0 1
-
2017-01-23 22:35
z angielskiego butter - masło i fly - latac, CZYLI: Pani Latające Masło
- 1 2
-
2017-01-22 13:31
(1)
a Sharpless - to z angielskiego "mniej ostry" . Czyli: Pan Mniej Ostry
- 0 0
-
2017-01-23 11:36
Czyli inaczej Pan Tępy
- 1 0
-
2017-01-21 23:46
czyli raczej: Motyl Motyl Pani
- 3 1
-
2017-01-24 23:48
Ktoś
tez napisał, że orkiestra przyspieszała, to już zupełnie się gubię
było za wolno czy za szybko?- 3 1
-
2017-01-24 23:00
Wolno czy szybko
jest to sprawa indywidualnej interpretacji artysty, inaczej każde wykonanie można zdyskwalifikować .
Najgorzej jak się nie ma do czego przyczepić, to wyszukuje się
argumenty które stanowią tylko gust konkretnego odbiorcy i nie zawierają
obiektywizmu.
Najlepszym przykładem, jest negatywna ocena niemal całej obsady,
co już trąci śmiesznością.- 3 3
-
2017-01-24 18:37
zgadzam się!
Zgadzam się z poprzednim wpisem w zupelnośći. Nuda i tyle. Podobał mi się Pinkerton, ale pani Butterfly nie pasowała ani do niego, ani do tej produkcji. Wykonanie trąciło myszką, jedynie momenty byly ładne. Generalnie nie.
- 8 4
-
2017-01-23 16:19
słabo...
Zrobić z tak pięknej opery Pucciniego coś tak nudnego, powolnego do granic wytrzymałości percepcji to naprawdę sztuka. Dlaczego nikt z realizatorów nie zwrocił uwagi na próbach, że jest za wolno. Ze nie ma nerwu, że akcja stoi. Zero dramatyzmu, wyrazistości w momentach, które wymagają szybszego tempa i podkreślenia. Gdzie był pan dyrektor Kunc? Szkoda tylko gdańskich melomanów. Katować ich tak źle wykonanym dziełem! Słyszalem różne produkcje ?Butterfly", ale czegoś takiego nigdy!
Wokalnie najlepszy pan Skałuba. Niedouczony Sharpless, niebrzmiąca Suzuki, reszta panów tez niesłyszalna. Słabo....- 15 4
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.