- 1 5 wystaw, na które warto wybrać się w maju (7 opinii)
- 2 Sztuczna inteligencja w sztuce - tak czy nie? (58 opinii)
- 3 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 4 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 5 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (71 opinii)
- 6 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (16 opinii)
Iguana w potrzasku. O "Nocy Iguany" Teatru Wybrzeże
Spokojne, niemal sielskie miejsce gdzieś na meksykańskiej prowincji skrywa mroczne sekrety z przeszłości. Wszyscy goście hotelu Costa Verde niosą ciężki, uwierający ich bagaż problemów i doświadczeń. "Noc Iguany" Teatru Wybrzeże to jednak przede wszystkim zmarnowany potencjał, bo spektakl poza nielicznymi momentami, pozbawiony jest dramaturgii i zawiera wiele niepotrzebnych dłużyzn.
Sztuka Tennessee Williamsa przenosi nas do Meksyku. Tam, gdzieś na prowincji, bohaterowie szukają odpoczynku i oddechu od swoich codziennych trosk. Wykończony oprowadzaniem wycieczki Shannon woli hamak przed Costa Verde, hotelu prowadzonym przez zaprzyjaźnioną Maxine, niż żeńską grupę rozkapryszonych turystek, spośród których jedna zupełnie straciła dla niego głowę. Pech chciał, że jest nią nieletnia Charlotte, a Shannon nie potrafił odmówić sobie nocy z podopieczną i teraz wije się jak piskorz przed oskarżycielskim tonem nieznośnego babsztyla-żandarma, nauczycielki muzyki - Panny Fellowes. Szefowa przybytku, w którym się "schował" przed wycieczką, świeża wdówka Maxine, bynajmniej nie rozpacza po utracie męża i usiłuje przekonać Shannona do pozostania na stałe nie tylko w jej hotelu.
Do grona hotelowych gości szybko dołącza także malarka Hannah wraz ze zniedołężniałym dziadkiem-poetą. Podobnie jak inni goście, zmuszeni są oni znosić rodzinę dumnych Niemców, nieustająco wznoszącą toasty za wielkie Niemcy. A gdzieś między gośćmi przemykają beztroscy Meksykanie Pedro i Pancho, podwładni Maxine, których bardziej niż praca w hotelu interesuje zabawa i wymyślne skoki do wody.
To barwne towarzystwo, spośród którego niemal każdy ma ciążącą mu, trudną przeszłość, reżyserka Pia Partum umieszcza w otwartej przestrzeni na łonie natury. Scenograf (a także autorka kostiumów, światła i wideo) Magdalena Maciejewska scenę ogranicza falistym, przypominającym zjeżdżalnię wzniesieniem imitującym górę, na której położona jest posiadłość Maxine. Nad sceną górują dwa hamaki, zaś jako głos z offu słyszymy plusk wody, gdy któryś z Meksykanów po raz kolejny skoczy do oceanu (znajdującego się rzekomo za konstrukcją wzniesienia). Od czasu do czasu w tle widzimy niewyraźne gwiazdy na niebie. Zgodnie z zamysłem realizatorek, osobiste historie, dramaty bohaterów na tle przyrody, żywiołów i nieskrępowanej przestrzeni wydają się małe, nieistotne, stanowiące swego rodzaju anegdoty niż rzeczywiste problemy.
Nieoczekiwanie jednak wraz z leniwą atmosferą sjesty, ze sceny wywietrzała niemal cała dramaturgia, nie ma też napięć między bohaterami, tak charakterystycznych dla autora "Nocy Iguany" i tak skutecznie budowanych przez niego w swoich sztukach. Poza spotkaniem Charlotte i Shannona czy rywalizacją Maxine i Hannah o Shannona, egzystencjalna i emocjonalna pustka przenosi się zarówno na scenę, jak i na widownię.
W tej sytuacji trudne zadanie czeka aktorów, którzy w niełatwych warunkach na ogół wypadają dobrze. Podziwiać można warsztat i dobrą starą szkołę aktorstwa Andrzeja Nowińskiego, który jako dziadek Nonno, przeważnie znajduje się gdzieś na marginesie akcji, a buduje najbardziej precyzyjną rolę, pełną detali i gry niewerbalnej (rolą tą Nowiński obchodzi 55-lecie pracy artystycznej). Zgrabnie wypadają obaj Meksykanie (Jakub Mróz i Daniel Jiménez Martínez, prawdziwy Meksykanin, zaproszony do spektaklu gościnnie), a hitlerowski dryg, surowy niemiecki akcent i wystudiowana władcza poza towarzyszą granemu przez Piotra Biedronia Wolfgangowi, najbardziej wyrazistej postaci spektaklu.
Z tria głównych bohaterów: Shannon - Maxine - Hannah, najlepiej prezentuje się ta trzecia w wykonaniu Moniki Chomickiej-Szymaniak. Hannah jest konsekwentnie wycofana, pozornie zimna, ale bardzo opiekuńcza i wyraźnie zainteresowana Shannonem. Jej życiowy bagaż doświadczeń ciekawi najbardziej.
Grany przez Marka Tyndę główny bohater to rola poprawna. Shannon (ubrany w kostium Richarda Burtona z "Nocy Iguany" Johna Hustona z 1964 roku) w jego wykonaniu jest jednak postacią zbudowaną powierzchownie, głównie na gestach czy intonacji - cała niezwykle ciekawa przecież przeszłość Shannona wypada dość blado. Z kolei Katarzyna Figura nie ma, niestety, pomysłu na Maxine. Jej bohaterka jest kompilacją kokieteryjno-przymilnych póz i irytującej maniery, znanych z wielu wcześniejszych ról Figury. Maxine na tle pozostałych jest postacią bardzo przerysowaną, wręcz komiksową. Najlepiej wypada w najbardziej stonowanej, pierwszej niemej scenie "figli" z Meksykanami.
"Noc Iguany" rozgrywana jest w bardzo sennym rytmie, od czasu do czasu urozmaiconym powtarzanymi z uporem godnym lepszej sprawy skokami do wody i jedną ożywiającą atmosferę sceną ulewy, przerywającą wieczór integracyjny na świeżym powietrzu. Spektakl w zaproponowanej przez Pię Partum formie jest zdecydowanie za długi (trwa ponad dwie i pół godziny), niepotrzebnie rozbity na dwa akty. Wszystkie wątki opowiedziano jednak w sposób bardzo zrozumiały, a intencje realizatorów, jak ta, by dramaty bohaterów pokazać w odpowiedniej skali na tle potęgi natury, widać jak dłoni. Nad pogmatwanymi losami bohaterów góruje jednak, niestety, przede wszystkim nuda i emocjonalna flauta.
Spektakl
Noc Iguany
Miejsca
Spektakle
Opinie (27) 1 zablokowana
-
2017-03-26 20:52
byłam
i żałuję.
- 1 3
-
2018-03-26 21:22
Dym papierosów
W przerwie musiałem opuścić to miejsce . To chyba niezgodne z ustawą, że w miejscu publicznym aktorzy palą papieros za papierosem. Brak wentylacji sprawia, że po prostu udusić się można. Jeżeli na opakowaniu papierosów jest napisane" Palenie szkodzi zdrowiu" To może jakieś ostrzeżenie przy opisie sztuki . W przeciwnym wypadku trzeba będzie zareklamować, iż chodzenie do teatru Wybrzeże grozi utratą zdrowia .
Zawiedziony- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.