• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Dziewczyny z kalendarza" - musical inny niż wszystkie

Łukasz Rudziński
10 września 2023, godz. 11:10 
Opinie (47)
"Dziewczyny z kalendarza" to musical inny niż wszystkie, poświęcony osobom dojrzałym, starszym i chorym. Temat wydawałoby się zupełnie nie musicalowy znakomicie sprawdza się na scenie Teatru Muzycznego. "Dziewczyny z kalendarza" to musical inny niż wszystkie, poświęcony osobom dojrzałym, starszym i chorym. Temat wydawałoby się zupełnie nie musicalowy znakomicie sprawdza się na scenie Teatru Muzycznego.

"Dziewczyny z kalendarza" to musical spod znaku słonecznika obecnego w identyfikacji wizualnej spektaklu i jego scenografii - pogodny, kontemplacyjny, wzruszający. Na scenie Teatru Muzycznego w Gdyni wszystko to sprawdza się znakomicie, chociaż fanom spektakularnych megaprodukcji może brakować rozmachu i inscenizacyjnych fajerwerków, bo nowa premiera musicalowa to w gruncie rzeczy kameralna opowieść, zgrabnie zaadaptowana na potrzeby musicalu.



To piękne i wzruszające zarazem, że ta historia wydarzyła się naprawdę. W 1999 roku grupa kobiet spotykająca się regularnie na herbatkach w Instytucie Kobiet w prowincjonalnym miasteczku w hrabstwie Yorkshire w północnej Anglii wpadła na pomysł, jak upamiętnić powszechnie lubianego, zmarłego na białaczkę męża z jednej z nich. Postanowiły stworzyć kalendarz, który w odróżnieniu od tych, przybliżających kościoły czy mosty Yorkshire, będzie prezentował mieszkanki Yorkshire.

SPEKTAKLE Terminy grania musicalu "Dziewczyny z kalendarza"

6.5
59 ocen

Dziewczyny z kalendarza

musical

Nie byłaby to rzecz godna uwagi, gdyby nie fakt, że modelki - panie należące do Instytutu Kobiet - były dojrzałymi kobietami, a sfotografować postanowiły się nago podczas codziennych czynności. Dochód z kalendarza miał umożliwić zakup sofy w miejsce niewygodnej ławki na szpitalnym korytarzu lokalnego szpitala, gdzie rodziny oczekiwały na chorych podczas wizyt lekarskich. Skończyło się nie tylko na meblu, ale też na sfinansowaniu nowatorskich badań naukowych nad chłoniakiem i białaczką i wpływami rzędu pół miliona funtów. Bohaterki kalendarza stały się celebrytkami, doświadczając blasków i cieni sławy oraz gigantycznego zainteresowania mediów.

Świetnie z trudną, bardzo emocjonalną rolą Annie zarówno aktorsko, jak i wokalnie radzi sobie Alicja Piotrowska. Świetnie z trudną, bardzo emocjonalną rolą Annie zarówno aktorsko, jak i wokalnie radzi sobie Alicja Piotrowska.
Wszystkie te wątki ukazano w filmie Nigela Cole'a z 2003 roku z Helen Mirren w jednej z głównych ról. Jego "Dziewczyny z kalendarza" to panie przeżywające dylemat, czy zgodzić się na rozbieraną sesję i tym samym doprowadzić do skandalu obyczajowego, czy lepiej nie wygłupiać się i nie ryzykować ośmieszenia siebie oraz nie narażać na szykany swoich bliskich. W filmie śledzimy również ciąg dalszy tej historii, czyli słodko-gorzką konsumpcję sukcesu tego przedsięwzięcia. W 2008 roku ta nośna historia trafiła na brytyjski West End i tę właśnie musicalową wersję podziwiamy w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

Teatralna wersja oparta o wspomniany film została skrócona do samego pomysłu na kalendarz, przebiegu negocjacji między paniami, mającymi liczne wątpliwości co do słuszności takiego gestu, i nakreślania kontekstu społecznego oraz rodzinnego bohaterek. Nie ma więc miss każdego miesiąca, bo przecież jesteśmy w teatrze i kilka dobrze opowiedzianych historii sprawdza się lepiej niż kilkanaście.

Reżyser gdyńskiej produkcji Jakub Szydłowski ma do dyspozycji wiele doświadczonych aktorek Muzycznego, wspartych gościnnie przez cenioną artystkę Dorotę Lulkę, a w drugiej obsadzie przeze dwie byłe aktorki Muzycznego - Grażynę DrejskąAnitę Steciuk. Ponieważ bohaterki nie są już pierwszej młodości, dynamicznego tańca, prezentowanego w efektownej choreografii Pauliny Andrzejewskiej-Damięckiej, nie ma zbyt wiele. Jeśli już taki się pojawia, na przykład podczas festynu lub jasełek, to za każdym razem wypada znakomicie. Każda z dziewczyn z kalendarza ma swoją piosenkę, jednak przeważnie są to podlane nostalgią, ciepłe stateczne songi, a nie dynamiczne musicalowe utwory.

W rolę jej zwariowanej przyjaciółki Chris udanie wciela się Dorota Kowalewska. W rolę jej zwariowanej przyjaciółki Chris udanie wciela się Dorota Kowalewska.
Początkowo najczęściej przyglądamy się szczęśliwemu małżeństwu Annie (Alicja Piotrowska) i Johna (Andrzej Śledź). Oboje wciąż zakochani jak nastolatkowie, on uprawia słoneczniki, których nasiona wszystkim rozdaje, ona zdaje się być jego muzą. Jednak ku rozpaczy Annie choroba Johna postępuje i jej kolejne pobyty na szpitalnym korytarzu naznaczone są coraz silniejszym lękiem przed nieubłaganym. Przyjaciółkę stara się wspierać roztrzepana, szalona Chris (Dorota Kowalewska), która szybciej działa, niż myśli.

Wśród pań, regularnie pojawiających się w Instytucie Kobiet na nudnych spotkaniach z zaproszonymi przez przewodniczącą Marie (Mariola Kurnicka) gości, znajdują się jeszcze: samotna matka, organistka Cora (Karolina Trębacz), tryskająca witalnością, seksowna Celia (Anna Andrzejewska), stanowcza, zasadnicza, poruszająca się na wózku inwalidzkim Jessie (Dorota Lulka) oraz uczynna gospodyni domowa z sercem na dłoni Ruth (Aleksandra Meller). Oczywiście w mniejszym lub większym wymiarze poznajemy również ich losy i relacje rodzinne.

Spektakl wielokrotnie wywołuje uśmiech, bo zrywa ze stereotypem dojrzałości i starości rozumianych jako usłużne podporządkowanie społecznym oczekiwaniom, synonimu wymuszonych pogawędek przy kawce, herbatce i ciastku przy rodzinnym stole oraz dożywania swojego życia w cieniu, byle tylko nie przeszkadzać innym. Z kolei w momentach bardziej nostalgicznych przedstawienie wzrusza do łez.

Znacznie mniej niż zazwyczaj jest układów zbiorowych, bo kontemplacji tematu sprzyjają przejmujące songi. Jednak układy zaproponowane przez Paulinę Andrzejewską-Damięcką są bardzo efektowne. Znacznie mniej niż zazwyczaj jest układów zbiorowych, bo kontemplacji tematu sprzyjają przejmujące songi. Jednak układy zaproponowane przez Paulinę Andrzejewską-Damięcką są bardzo efektowne.
Energiczna Chris (zabawna, udana rola Doroty Kowalewskiej) zaraża swoim entuzjazmem najpierw Annie, a potem wszystkie koleżanki. Jednak największe wrażenie robi Alicja Piotrowska. Jej bohaterka jest stonowana. Aktorka z wyczuciem podkreśla rozterki, dylematy czy cierpienie Annie, z wielkim taktem prowadząc tę postać przez rozmaite stadia żałoby. Świetnie wypada także Andrzej Śledź w roli Johna, który w jego wykonaniu jest miękki, kochający, serdeczny i przyjacielski, a przy tym bardzo wyrazisty.

Przyjemnie patrzy się na Annę Andrzejewską (sceniczną Celii) pozostającej niezmiennie w znakomitej formie aktorskiej i tanecznej, czy na stłamszoną Corę w wykonaniu Karoliny Trębacz oraz na Ruth, nieszczęśliwą housewife, znakomicie rozgrywaną przez Aleksandrę Meller - aż szkoda, że wątek ten znalazł się na uboczu głównej akcji.

To właściwie spektakl samych ciekawych kreacji aktorskich, bo nawet przeciwniczka bulwersującego kalendarza, Marie w wykonaniu Marioli Kurnickiej, ma w sobie nutę desperacji, pod którą wyczuwamy drugie dno jej postawy. Także młodzież, prezentowana równolegle w migawkach ze szkoły, co zresztą umożliwia wplecenie układów choreograficznych, wypada dobrze - relację Danny'ego (Filip Bieliński) z nową koleżanką Jeny (Julia Duchniewicz) śledzi się bardzo dobrze.

Spektakl wielokrotnie zaskakuje widzów - na zdjęciu Dorota Lulka jako Gwiazda Betlejemska podczas jasełek. Spektakl wielokrotnie zaskakuje widzów - na zdjęciu Dorota Lulka jako Gwiazda Betlejemska podczas jasełek.
Wszystko dzięki miłej, wpadającej w ucho muzyce (Orkiestrę tradycyjnie prowadzi Dariusz Różankiewicz) i efektownej umieszczonej na scenie obrotowej scenografii (autorstwa Grzegorza Policińskiego), z której największe wrażenie robi zbudowane kaskadowo wzgórze - miejsce spotkań lokalnej społeczności.

Reżyserowi udało się oddać czar tej ujmującej opowieści, która bawi, chociaż zabarwiona jest silną domieszką smutku i pod pewnymi względami stanowi godnego następcę musicalu "Ghost" w repertuarze Muzycznego. Ta opowieść, inspirowana faktami, ma moc przywracania podmiotowości osobom dojrzałym, starym i zniedołężniałym, co w przypadku musicalu jest podobnym ewenementem jak kalendarz z nagimi dojrzałymi kobietami na przełomie wieku na angielskiej prowincji. Brakuje tu klasycznego musicalowego żywiołu, bo inscenizacja jest pogodna, ciepła, kontemplacyjna, bez widowiskowych piosenek, od których teatr trzęsie się w posadach.

Plany repertuarowe Teatru Muzycznego w Gdyni



Jednak wychodzimy z Muzycznego pełni dobrych myśli, z poczuciem, że niemożliwe nie istnieje, a dojrzałość to nie wyrok oraz że w każdym momencie można zrobić coś dobrego. Po to właśnie Teatr Muzyczny wszedł we współpracę z Fundacją DKMS, która szuka dawców szpiku kostnego i daje nadzieję na nowe życie (podczas spektakli będzie można dowiedzieć się więcej w stoisku fundacji na foyer teatru). Może zmiany warto zacząć właśnie od tego?

Spektakl

6.5
59 ocen

Dziewczyny z kalendarza

musical

Miejsca

Spektakle

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (47)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Pierwszą siedzibą Teatru Muzycznego był...?

 

Najczęściej czytane