• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dobre chęci to za mało. O "Sądzie Ostatecznym" w Operze Bałtyckiej

Łukasz Rudziński
9 listopada 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 

"Sąd Ostateczny" Krzysztofa Knittla muzycznie i inscenizacyjnie jest godnym uwagi eksperymentem.

Próba stworzenia dzieła operowego od podstaw (zamówienie kompozytorskie), które będzie promować Gdańsk, jest godna uznania i warta kontynuacji. Niestety, "Sąd Ostateczny" czyli trzecia produkcja cyklu "Opera Gedanensis", cierpi na chorobę poprzednich oper z tej serii - znacznie przerastającą słabe libretto muzykę, popartą tym razem szeregiem niekonsekwencji reżyserskich.



Nim wybrzmiały pierwsze dźwięki opery Krzysztofa Knittla widzowie premierowego przedstawienia "Sądu Ostatecznego" stali się świadkami strajku pracowników Opery Bałtyckiej. Pracownicy Opery już przy wejściu rozdawali kartki z informacją o proteście w formie 15-minutowego opóźnienia rozpoczęcia spektaklu od momentu wyciemnienia widowni. Z każdym kolejnym przedstawieniem czas ten, wedle ich deklaracji, będzie wydłużał się o kolejne pięć minut, więc w czwartek 9 listopada widzów czeka 20-minutowe oczekiwanie na przedstawienie, zaś widzów ostatniego tegorocznego pokazu - w niedzielę 12 listopada - aż 35-minutowe opóźnienie.

Zmierzenie się z obrazem-arcydziełem Hansa Memlinga i symbolem Gdańska powierzono duetowi Krzysztof Knittel - Mirosław Bujko. Pierwszy stworzył bogatą brzmieniowo, pełną muzycznych odniesień do poszczególnych epok, w których rozgrywana jest akcja, muzykę. Drugi przygotował libretto składające się z dwóch, bardzo różniących się od siebie aktów, ukazujących fikcyjną genezę powstania "Sądu Ostatecznego" (akt I) i oparte na faktach losy obrazu - obiektu pożądania wielu wpływowych ludzi, pragnących mieć dzieło Memlinga u siebie (akt II).

Spektakl udanie łączy sacurm i profanum, co reżyser podkreśla m.in. grą z motywem złotej kuli, trzymanej pod stopami przywódców z różnych epok. Spektakl udanie łączy sacurm i profanum, co reżyser podkreśla m.in. grą z motywem złotej kuli, trzymanej pod stopami przywódców z różnych epok.
Opera współczesna cieszy się wielką różnorodnością formy i swobodą twórczą. Krzysztof Knittel chętnie z tego korzysta, zanurzając swoje dzieło w muzyce najnowszej. Klimat budują brzmienia elektroniczne puszczone z taśmy, w które wkomponowano Orkiestrę Opery Bałtyckiej, rozbudowaną o efektowne partie perkusyjne, instrumenty klawiszowe i gitarę elektryczną. Połączenie muzyki klasycznej z brzmieniami elektronicznymi pozwala zbudować operę wyraźnie inspirowaną realiami poszczególnych epok (usłyszymy m.in. średniowieczne chorały, muzykę renesansu, baroku, klasycyzmu - m.in. fragmenty "Marsylianki", aż po rockowe brzmienia pod koniec dzieła). Efektem jest urozmaicona i udana muzycznie opera, kompozycyjnie spójna i zaskakująco przystępna w odbiorze.

Z kolei librecista Mirosław Bujko dołożył do muzyki literacką opowieść, składającą się z dwóch niemal nieprzystających do siebie części. W pierwszej towarzyszymy załamanemu po powrocie z wojny Memlingowi, który nie wie co zrobić, by odkupić winy. Przystaje więc na propozycję ojca Arago, by wrócić do malowania i korzysta z propozycji bankiera Portinariego, który proponuje mu namalowanie obrazu religijnego, ufundowanego przez bogatą Katarzynę Tanagli. Malarz coraz bardziej uzależniony od tej dwójki traci kontrolę nad swoim dziełem. W drugim akcie obserwujemy już wędrówkę obrazu - od jego zagrabienia przez kapra Paula Benecke, przez próbę zdobycia go przez cara Piotra I, cesarza niemieckiego Fryderyka III, Napoleona Bonaparte, Adolfa Hitlera i Stalina - niekiedy pojawiających się na scenie osobiście, niekiedy usiłujących przejąć dzieło przez pośredników.

Inteligentnie w tkankę spektaklu wkomponowano Balet Opery Bałtyckiej. Na zdjęciu Filip Michalak w roli pilnującego obrazu diabła/fatum. Inteligentnie w tkankę spektaklu wkomponowano Balet Opery Bałtyckiej. Na zdjęciu Filip Michalak w roli pilnującego obrazu diabła/fatum.
O ile zamysł libretta jest oryginalny i ciekawy, o tyle jego wykonanie pozostawia bardzo wiele do życzenia. Podstawowym problemem jest niedopasowanie partii solowych do instrumentalnych oraz niemiłosiernie rozwleczone konstrukcje językowe, które zarówno w śpiewie, jak i w melorecytacji wypadają sztucznie, uniemożliwiając solistom zaprezentowanie pełni swojego potencjału. Przegadane libretto utrudnia śpiew, który niektórzy soliści starają się uzupełniać szerokimi operowymi gestami i pełną patosu grą aktorską.

Najbardziej poszkodowany jest kreujący główną partię pierwszego aktu, Hansa Memlinga, Robert Gierlach, obdarzony pięknym barytonem, bezradnie usiłujący przykryć braki libretta aktorską emfazą. Nie ma możliwości do zaprezentowania swoich nieprzeciętnych możliwości wokalnych sopranistka Anna Mikołajczyk (świetna Marie Curie z "Madame Curie", pierwszej opery gdańskiego cyklu). Rola Katarzyny Tanagli to rola lalki w efektownej purpurowej sukni. Nieco więcej przestrzeni (tyle, że aktorskiej) Mikołajczyk ma w drugim akcie w roli Barona Denon.

Interesujące, niekiedy bardzo efektowne kostiumy przygotowała Anna Chadaj. Interesujące, niekiedy bardzo efektowne kostiumy przygotowała Anna Chadaj.
Najlepiej z grona solistów wypada kontratenor Jan Jakub Monowid, czyli demoniczny Portinari - przebiegły, odpychający, a jednocześnie intrygujący, co dobrze podkreślono tembrem głosu. Zestaw głównych partii uzupełnia bas Piotra Lempy, grającego Ojca Arago. W akcie drugim podziwiamy bohaterów pojedynczych scen, które również nie dają śpiewakom szans na rozwinięcie skrzydeł i skazane są na dominujący w tej części opery (nie zawsze fortunnie) groteskowo-komediowy sznyt.

Mocnym punktem spektaklu jest scenografia Damiana Styrny. W pierwszej części artystom na scenie towarzyszą ruchome konstrukcje, efektowne podświetlone i stanowiące tło projekcji przygotowanych przez Eliasza Styrnę (te zyskują za każdym razem, gdy twórcy uciekają od dosłowności i prezentowania fragmentów obrazu). W drugim akcie w centralnym punkcie jest globus nawiązujący wprost do umieszczonej na "Sądzie Ostatecznym" Memlinga złotej kuli. Jednak to nie Jezus Chrystus (jak na obrazie Memlinga), a możni tego świata mają go pod nogami.

Właśnie połączenie sacrum i profanum w drugim i trzecim planie udaje się reżyserowi Pawłowi Szkotakowi najlepiej. Towarzystwo przy złotej kuli pije wódkę, gra w karty, płynnie zamieniając się miejscami zgodnie z kolejami losów obrazu. Świetnym motywem jest też "zdjęty" wprost z dzieła Memlinga służący w akcie pierwszym (tancerz baletu Ruaidhri Maguire). W drugim akcie bohaterów z kolei konsekwentnie kompromituje brak spodni.

Pracownicy Opery Bałtyckiej już przy wejściu rozdawali ulotki z informacją, którą później powtórzył dyrektor i przedstawiciele związków zawodowych. Pracownicy Opery Bałtyckiej już przy wejściu rozdawali ulotki z informacją, którą później powtórzył dyrektor i przedstawiciele związków zawodowych.
Gra z konwencją obrazu, miniaturyzacja (karaka Peter von Danczk), czy jawny kicz niektórych scen bawią, ale tylko do czasu. Repertuar pomysłów inscenizacyjnych szybko się reżyserowi wyczerpuje, więc zaczyna je powtarzać (np. kolejny ożywiony po służącym portret z "Sądu Ostatecznego" - Archanioł Gabriel we wspaniałym kostiumie autorstwa Anny Chadaj). Groteska scen napoleońskiej i hitlerowskiej wydaje się przesadzona i niepotrzebna. Zaś sceny mówione, wbijające się klinem w kompozycję muzyczną, potraktować można jako wyraz kapitulacji wobec trudności libretta.

"Sąd Ostateczny" Opery Bałtyckiej podszyty jest ogromnymi ambicjami, które obrazuje m.in. konstrukcja chóru (ciekawie ubranego, podzielonego na głosy, mądrze wprowadzonego na scenę i uzupełnionego dziećmi z Chóru Dziecięcego Canzonetta Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II stopnia w Gdańsku). To chyba najciekawsze użycie tego zespołu Opery Bałtyckiej od dobrych kilku lat. Poprawnie, w dużej mierze skryta za elektroniką, wypada Orkiestra dobrze prowadzona przez Szymona Morusa. Najlepiej z zespołów Opery Bałtyckiej kolejny raz prezentuje się jednak Balet, ożywiający senny pierwszy akt.

Historia "Sądu Ostatecznego" opowiedziana w dwóch skontrastowanych ze sobą częściach (statycznej pierwszej i dynamicznej, pełnej wyrwanych z kontekstu scen w akcie drugim) nie prowokuje jednak do odpowiedzi na pytania o naturę człowieka czy kwestie dobra i zła. Pomimo kilku błyskotliwych scen (bardzo dobre wkomponowanie postaci diabła/fatum pilnującego obrazu w postaci tancerza Filipa Michalaka) spektakl nie wywołuje zbyt wielu emocji. Wspaniała symbolika dzieła Memlinga w warstwie teatralnej spłaszczona została do wymiaru kilku ciekawostek, komiksowej wręcz groteski i napuszonej tezy ujawnionej w finale. Bogata, warta odsłuchania w wersji koncertowej, muzyka Krzysztofa Knittla, pozostaje atutem, nie mającym w gdańskim spektaklu, niestety, konkurencji.

Spektakl

8.0
3 oceny

Sąd Ostateczny

opera / operetka

Miejsca

Spektakle

Opinie (100) ponad 10 zablokowanych

  • Najlepiej wypada po raz kolejny balet... (6)

    Po lekturze pewnego maila wysłanego w niedzielę, mam dziwne wrażenie, że recenzja jest pisana na zamówienie "sami wiecie kogo" :)

    • 28 7

    • Ja nie wiem. Proszę o oświecenie. (1)

      • 4 2

      • List kierownika orkiestry

        Na FB proszę wyszukać: "Protest pracowników Opery Bałtyckiej"
        Post 07.11.

        • 11 2

    • (3)

      Bardzo dobry i prawdziwy list. Polecam przeczytać wszystkim zainteresowanym tematem. A najlepsze jest pytanie: Czy wróbel w waszej garści jeszcze żyje? Niech każdy pracownik sam odpowie sobie na to pytanie...

      • 4 14

      • Autor listu sie odezwał

        Nick pasuje..stoczniowiec.
        Czytajcie na Protest Pracowników Opery Bałtyckiej.

        • 8 0

      • Naprawdę świetny (1)

        Bardzo dobry jak ktoś lubi obrażanie ludzi, impertynencje i kłamstwo w czystej postaci.

        • 5 2

        • I stalinowski styl listu do orkiestry

          "Wy jesteście winni, Wy oblepieni marazmem kanału. Wy, wy, wy....pracownicy Opery"
          Za takim kierownictwem, które zwraca się w zakazanej w Polsce eetoryce totalitarnej Pan Marszałek "stoi murem".

          • 2 1

  • Teatralna Opera

    Na tle wcześniej prezentowanych przez nowa dyrekcję spektakli, statycznego i pozbawionego reżyserii „Nabucco” i klasycznie ugrzecznionej „Cyganerii” realizacja „Sądu Ostatecznego” stanowi solidnie wyreżyserowaną przeciwwagę. Z dużym zaciekawieniem śledziłem kolejne epizody inspirowane historią obrazu i pomimo wielowątkowości, mnogości alegorii, użycia wielu środków wyrazu to spektakl jest spójny i czytelny. Pochwała dla reżysera i chóru za drugoplanowe epizody. Bogata i wciągająca warstwa muzyczna to czysty eklektyzm. Od chorałów po niepokojące elektroniczne drone – robi wrażenie. Całość dopełnia strona wizualna .Oniryczne, płynnie przechodzące kolejne obrazy, zbudowane z udanego połączenia projekcji, świateł i scenografii. Łyżka dziegciu za akcje strajkową, że musiało do niej dojść.

    • 20 7

  • Byliśmy (3)

    na przedstawieniu w większym gronie i bardzo nam się podobało .
    Jednak cały ten cyrk z ulotkami, pozostawił duży niesmak.
    Na pewno w najbliższym czasie nie wybierzemy się do opery, poczekamy
    do czasu kiedy to się uspokoi , nie chcemy doświadczać mieszanych uczuć.

    • 12 27

    • Na pewno w najbliższym czasie do Opery się nie wybierzesz w'większym "gronie..." (2)

      bo nie będzie na co. Chyba, że pasuje ci semi stage, "kocham operetkę", opera tu-tu.
      "Cyrk z ulotkami"?!?

      • 23 5

      • Nobilitowac akcję ulotkową

        No tak, wpisała się perfekcyjnie w dzieło "Sąd ostateczny".

        • 3 2

      • Nie to miejsce i czas

        Ja chcecie strajków, to nie róbcie tego przed spektaklem, bo ludzi to denerwuje. Strajkujcie sobie poza operą. To nie jest wasza własność!

        • 4 5

  • hmmmm... (2)

    dlaczego w spektaklu wykorzystywany jest element dekoracji z opery "Rigoletto" Marka Weissa...zabrakło pomysłów czy może umiejętności?

    • 17 5

    • Scenografia

      Fakt. Ten element stal sie niemal rekwizytem przewodnim w spektaklu. Nie martwilbym sie chyba o pomysly i umiejetnosci. Wszak kopiowanie innych dziel w czasach Memlinga bylo w dobrym tonie i swiadczylo o erudycji tworcy. Ale wspolczesie istnieja jeszcze prawa autorskie tworcy. Rowniez do scenografii i rekwizytow...

      • 7 2

    • Kasy

      • 2 0

  • są?! ostateczny?! (2)

    To jakieś żarty!!!!Sąąąaad to powinien się odbyć nad wszystkimi brakami w tej niby operze co nie jest operą. To nawet koło opery nie leżało. To nowy gatunek pod nazwą ,,pokaz multimedialny" albo jeszcze coś gorszego, co trąci seksizmem w tej produkcji.To tak jakby kobiety nie istniały, nie mają tu nic do roboty ,głosu też nie mają. .Bardzo mocno okrojony chór .Szczególnie w partiach tenorowych oraz sopranowych.Wszystko przykrywa warstwa orkiestry dętej,gdyby nie mikrofony dla solistów, to bym ich nie usłyszał.Co innego chór,bez mikrofonów był słyszalny.Baletowe fikołki też były fajne. Sceny zbiorowe zrobiły na mnie najlepsze wrażenie.Dobrze ,że artyści opery zaprotestowali przeciwko dyrektorowi,który ma zarzuty łamania praw pracowniczych.Popieram to. Jestem za.Uważam ,że dla tego typu traktowań nie ma miejsca w dzisiejszym nowoczesnym świecie, a szczególnie w instytucji, która tworzy kulturę. Taki dyrektor, co daje zły przykład nie jest dobrze postrzegany.Nie dostanie też nic od sponsorów , dlatego nie będzie lepszych premier, bo kto zechce dać pieniądz na jakieś pseudo opery?...... Ja nie !Sprzedanie ileś tam biletów więcej, nie daje poziomu i prestiżu, ani sukcesu nie gwarantuje.Nie ma już opery w operze, jaka była w Gdańsku do połowy ubiegłego roku.Bez urazy.To nie jest zasługa zespołów opery.To jest sprawa zarządzania oraz zgoda organizatora działalności kulturalnej na taki profil działalności ,bo takiej metropolii jak Trójmiasto, po prostu nie stać na utrzymanie zespołu operowego , prezydent miasta Gdańska nie daje pieniędzy na utrzymanie budynku.Opera, to nie jest Fabryka Cukierków,która się sama utrzyma .Chcemy mieć coś fajnego, to musimy za to płacić też fajnie.W całej recenzji nie znalazłem słowa, ile to pieniędzy kosztował ten sąd i kto ten koszt ponosi, no bo chyba nie Pan Marszałek?Myślę że to pieniądze pochodzą z naszych podatków ,które są wydawane w/g nieznanych potrzeb.Sam fakt ,że miasto Gdańsk przez 70 lat nie zbudowało nowego gmachu opery , przetrwoniło dogodne lokalizacje na budowę Nowej Opery, tylko świadczy negatywnie o byłych i dzisiejszych władzach.Czterysta sprzedawanych miejsc nie zapewni sukcesu i dodatniego bilansu ekonomicznego. Powiem nawet ,że zaprzepaszczono szanse w poprzednich latach,budując inne obiekty o mniejszym prestiżu i znaczeniu dla Gdańska.Włodarze Gdańska- do pokuty!!!.Nie zwalniajcie Polaków z pracy, bo to oni was utrzymują, a nie inne narody.Na to zgody nie ma od obywateli Gdańska. Mamy konstytucyjne prawa domagać się, od was odpowiedzialności za dobre zarządzanie dobrami społecznymi jakimi bez wątpienia jest Opera Bałtycka.Nie chcemy na spektakle operowe wyjeżdżać do innych miast. Wszak Gdańsk to jedno z największych miast na Pomorzu.Jak nie potraficie zadbać o byt Opery to oddajcie ją.Minister kultury każe zapłacić Wam stosowny odpis od naszych podatków. Z poważaniem dla Włodarzy Pomorza ,oby sobie przemyśleli moje słowa.

    • 25 7

    • poprzedni ma racje

      tak-wszystko zalezy od wlodarzy. jezeli zarzadzajacy miastem/tegionem nie ma wszczepionej milosci do sztuki operowej to i nie zrozumie potrzeb melomanow ale przede wszystkim sensu istnienia teatru operowego w miescie. Dyrektor zarzadzajacy-to nastepna sprawa-jak nie potrafi gospodarowac, nie kocha ludzi-artystow, melomanow, nie szanuje pracownikow-to niech sie nie pcha na stolek, lub nie powinien byc wybierany. Akustyka w sportowej sali zwanej opera baltycka nie byla nawet az tak zla ale przed remontem. wtedy na widowni miescilo sie 700 miejsc. Po remoncie nie kazdy solista byl slyszalny, chor-zawsze do momentu redukcji pracownikow. Dawnymi czasy to i scenografia byla tak budowana aby stanowila tzw. ekran akustyczny odbijajacy/wzmacniajacy dzwiek, ktory automatycznie skierowany byl na widownie. Na tym cala sztuka polega. Aktualnie nie wszyscy solisci potrafia operowac glosem tak aby docieral on na widownie-to umiejetnosc, ktora posiadali dawni solisci na etacie, podobnie jak artysci choru-tylko bylo ich wiecej a orkiestra nie przeszkadzala nikomu. wlodarze nie maja pojecia o co chodzi w tym cyrku.

      • 11 0

    • Oj, zalatujesz Weissem

      • 1 4

  • Święta prawda,cytat: (2)

    To jakieś żarty!!!!Sąąąaad to powinien się odbyć nad wszystkimi brakami w tej niby operze co nie jest operą. To nawet koło opery nie leżało. To nowy gatunek pod nazwą ,,pokaz multimedialny" albo jeszcze coś gorszego, co trąci seksizmem w tej produkcji.To tak jakby kobiety nie istniały, nie mają tu nic do roboty ,głosu też nie mają. .Bardzo mocno okrojony chór .Szczególnie w partiach tenorowych oraz sopranowych.Wszystko przykrywa warstwa orkiestry dętej,gdyby nie mikrofony dla solistów, to bym ich nie usłyszał.Co innego chór,bez mikrofonów był słyszalny.Baletowe fikołki też były fajne. Sceny zbiorowe zrobiły na mnie najlepsze wrażenie.Dobrze ,że artyści opery zaprotestowali przeciwko dyrektorowi,który ma zarzuty łamania praw pracowniczych.Popieram to. Jestem za.Uważam ,że dla tego typu traktowań nie ma miejsca w dzisiejszym nowoczesnym świecie, a szczególnie w instytucji, która tworzy kulturę. Taki dyrektor, co daje zły przykład nie jest dobrze postrzegany.Nie dostanie też nic od sponsorów , dlatego nie będzie lepszych premier, bo kto zechce dać pieniądz na jakieś pseudo opery?...... Ja nie !Sprzedanie ileś tam biletów więcej, nie daje poziomu i prestiżu, ani sukcesu nie gwarantuje.Nie ma już opery w operze, jaka była w Gdańsku do połowy ubiegłego roku.Bez urazy.To nie jest zasługa zespołów opery.To jest sprawa zarządzania oraz zgoda organizatora działalności kulturalnej na taki profil działalności ,bo takiej metropolii jak Trójmiasto, po prostu nie stać na utrzymanie zespołu operowego , prezydent miasta Gdańska nie daje pieniędzy na utrzymanie budynku.Opera, to nie jest Fabryka Cukierków,która się sama utrzyma .Chcemy mieć coś fajnego, to musimy za to płacić też fajnie.W całej recenzji nie znalazłem słowa, ile to pieniędzy kosztował ten sąd i kto ten koszt ponosi, no bo chyba nie Pan Marszałek?Myślę że to pieniądze pochodzą z naszych podatków ,które są wydawane w/g nieznanych potrzeb.Sam fakt ,że miasto Gdańsk przez 70 lat nie zbudowało nowego gmachu opery , przetrwoniło dogodne lokalizacje na budowę Nowej Opery, tylko świadczy negatywnie o byłych i dzisiejszych władzach.Czterysta sprzedawanych miejsc nie zapewni sukcesu i dodatniego bilansu ekonomicznego. Powiem nawet ,że zaprzepaszczono szanse w poprzednich latach,budując inne obiekty o mniejszym prestiżu i znaczeniu dla Gdańska.Włodarze Gdańska- do pokuty!!!.Nie zwalniajcie Polaków z pracy, bo to oni was utrzymują, a nie inne narody.Na to zgody nie ma od obywateli Gdańska. Mamy konstytucyjne prawa domagać się, od was odpowiedzialności za dobre zarządzanie dobrami społecznymi jakimi bez wątpienia jest Opera Bałtycka.Nie chcemy na spektakle operowe wyjeżdżać do innych miast. Wszak Gdańsk to jedno z największych miast na Pomorzu.Jak nie potraficie zadbać o byt Opery to oddajcie ją.Minister kultury każe zapłacić Wam stosowny odpis od naszych podatków. Z poważaniem dla Włodarzy Pomorza ,oby sobie przemyśleli moje słowa.

    • 14 3

    • Brednie

      Związkowcy stosują mobbing wobec dyrektora i zwracają d... Nic nie wnoszą do opery poza zamieszaniem.

      • 3 5

    • niestety -racja

      bilety się nie sprzedają a wszystko trąci PRL-em ,produkcja jak ze STUDIO 2 komuszej telewizji.

      • 0 0

  • Warto, by było jescze dodać do powyższego tekstu,

    że twarzą i symbolem UPADKU Opery Bałtyckiej jest jej obecny kierownik orkiestry. Jak twierdzą eksperci podobno kiepski wokal o znikomym pojęciu o zarządzaniu zespołem orkiestry, czyli niekompetentny do piastowania tego stanowiska. To taki "Misiewicz" tej instytucji, jednym słowem kompromitacja.
    Od początku twierdziłem ,że na to stanowisko nadaje się tylko dyrygent Pan Szymon Morus jeśli już musi być ten powiew świeżości i "nie być jak było" panie Jacku. Ale cóż ryba psuje się od głowy.

    • 13 4

  • Opinia do filmu

    Zobacz film "Sąd Ostateczny" w Operze Bałtyckiej

    scenografi (1)

    To zależy jaką umowe podpisał twórca. Obecnie większosć reżyserów, scenografów, choreografów "sprzedaje" swoje dzieła na rzecz instytucji. Z jednej storny pozbywają się prawa do tantiem i pozwalają innym wykorzystywać ich prace, a z drugiej dostają więcej pieniędzy od razu do ręki.

    • 6 0

    • Opinia do filmu

      Zobacz film "Sąd Ostateczny" w Operze Bałtyckiej

      Scenografia była tez z pinokia ta ,,z aniolem co nie miał mikrofonu i nie slyszalam jego śpiewania''

      • 1 0

  • Wszystkie (1)

    te duże komentarze pisze jedna osoba,znaki na niebie i ziemi wskazują
    że jest to dzieło Weissa, marzącego o powrocie do bałtyckiej.

    • 6 7

    • To nie ten styl pisania detektywie :-D

      • 6 2

  • Napewno nie jedna opinie tu pisał,ale takimi uogolnieniami bym nie szarżował

    • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Nestor trójmiejskich scen, Ryszard Ronczewski, obchodził w 2010 roku w Sopocie okrągły jubileusz pracy twórczej. Który?

 

Najczęściej czytane