- 1 Co robić w długi weekend w Trójmieście? (5 opinii)
- 2 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (17 opinii)
- 3 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (69 opinii)
- 4 Tu nie spodziewasz się sztuki, a jednak! (9 opinii)
- 5 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
- 6 Wręczono Pomorskie Nagrody Artystyczne (19 opinii)
Dobra rozrywka na poziomie. Po premierze baletu "Coppélia" w Operze Bałtyckiej
Choć "Coppélia" Leo Delibesa nie należy do najbardziej popularnych i najczęściej wystawianych baletów w historii, to trzeba przyznać, że ma w sobie coś interesującego, co może być dla dzisiejszego widza ciekawe. Historia Coppeliusa i jego córki-lalki Coppélii może wzruszać, a pozostałe wątki - bawić. Całe dzieło jest też ciekawe muzycznie i choreograficznie, co sprawia, że publiczność chętnie nagradza sceny brawami. Nie inaczej było wczoraj, podczas premiery tego baletu na scenie Opery Bałtyckiej.
Jedno z niewielu dzieł baletu komicznego
Balet nie jest rzadkim gościem na deskach gdańskiej opery. W bieżącym sezonie teatralnym mieliśmy już okazję oglądać premierowo "Karnawał zwierząt" Camille`a Saint-Saensa. Spektakl został doceniony i otrzymał Nagrodę Teatralną Miasta Gdańska 2023 za scenografię i kostiumy dla Joanny Borkowskiej. W repertuarze Opery Bałtyckiej znajdziemy ponadto "Sen nocy letniej"Feliksa Mendelssohna-Bartholdy'ego oraz "Don Kichota" Ludwiga Minkusa. To ostatnie dzieło to notabene, podobnie jak wczorajsza premiera, również balet komiczny.
Gatunek ten, niezbyt popularny, ma swoją specyficzną budowę: to przedstawienie choreograficzne, dramatyczne lub muzyczne z zastosowaniem technik scenicznych w prologu, w dwóch częściach i z wielkim baletowym finałem. Ponadto przymiotnik "komiczny" oznaczał dawniej nie tylko komizm, ale też element dramatyczny, rozwijający jeden temat. Podobnie rzecz ma się z "Coppélią".
Dziewczyna o porcelanowych oczach
Pełny tytuł baletu brzmi "Coppélia, czyli Dziewczyna o szklanych (porcelanowych) oczach" (tytuł oryginalny: "Coppélia ou la fille aux yeux d'émail") i jest to balet komiczny w 2 aktach, 3 obrazach. Libretto stworzyli Charles Nuiterr i Arthur Saint-Léon według opowiadania E.T.A. Hoffmanna (autora opowiadania "Dziadka do Orzechów", na podstawie którego powstał słynny balet) pt. "Piaskun", a muzykę skomponował francuski twórca - Léo Delibes.
Prapremiera odbyła się w Paryżu w 1870 r. Premiera polska miała miejsce w Warszawie w Teatrze Wielkim w 1882 r. W Gdańsku balet ten gościł na scenie opery tylko raz - było to wystawienie z 1987 r. z choreografią i w reżyserii Brazdylisa Vitałtasa.
XIX-wieczne dzieło Delibesa od samego początku cieszyło się dużą popularnością. Publiczność doceniła nie tylko warstwy muzyczną i choreograficzną, ale również samo libretto, oparte na mrocznej powieści fantasy o doktorze, który chce przekazać duszę żywego człowieka mechanicznej lalce. Co prawda autor baletu skoncentrował swoje dzieło na optymistycznym wątku miłosnym pomiędzy Swanildą a Franzem, jednak w "Coppélii" najciekawsze dziś wydają się właśnie wątki, które nawiązują do ówczesnych fascynacji techniką, spirytyzmem, magnetyzmem i hipnozą.
Owacja na stojąco w Operze Bałtyckiej. Po premierze barwnego "Don Kichota"
Doktor Coppelius i jego lalki
Twórcy gdańskiej inscenizacji chyba w zamyśle planowali położyć większy nacisk na postać doktora Coppeliusa (w tej roli kierownik gdańskiego baletu - Wojciech Warszawski) - libretto zostało przerobione przez wybitnego duńskiego choreografa - Johana Kobborga. Sceny z doktorem stanowią klamrę spektaklu. W prologu bohater przyjeżdża do miasteczka (pewien rodzaj tajemniczości i niepokoju wokół tej postaci wprowadza panująca pogoda - pada deszcz i trwa burza), a całość kończy scena w domu doktora, kiedy zostaje on sam ze sobą i swoim cierpieniem - rozczarowany i samotny.
Szczerze mówiąc, te dwie sceny w zasadzie są trochę jakby z "innej bajki", bo wszystko pomiędzy rozgrywa się raczej w wesołym i skocznym tonie. Szkoda, że w tym kontekście twórcy nie zadbali o większą spójność dzieła. Oczywiście trudno byłoby fabularnie iść pod prąd kompozycji muzycznej, jednak postać Coppeliusa aż się prosiła o wyrazistszy rys, bo w zasadzie skąd wiadomo (nie znając libretta), że to jakiś doktor i że w swojej pracowni prowadzi dziwne eksperymenty? Ożywianie lalek od razu na myśl przywodzi doktora Frankensteina, jednak w gdańskiej inscenizacji próżno doszukiwać się takich powiązań.
Trzeba jednak przyznać, że pomysł, by w roli Coppeliusa obsadzić szefa baletu, jest doskonały. Wojciech Warszawski swoje sceny buduje raczej na pantomimie i na wyrazistym ruchu, dużo jest w tej roli również gestykulacji i grania swoją fizjonomią (bez charakteryzacji), co sprawia, że postać jest budowana bardzo oszczędnie. Ma to sens zwłaszcza w zderzeniu z żywą, wesołą i ruchliwą społecznością miasteczka, która tak naprawdę jest kontrapunktem dla tej postaci.
Majstersztyk w wykonaniu Warszawskiego i Takaty
Najbardziej udane i najciekawsze w spektaklu są sceny w akcie 2 w mieszkaniu (pracowni) doktora Coppeliusa, gdzie dostaje się Swanilda (w tej roli gwiazda wieczoru - Mayu Takata) z przyjaciółkami. Swanilda, odsłoniwszy kotarę przy oknie, przekonuje się, że Coppelia jest martwą lalką (w tej roli Izabela Sokołowska-Boulton). Ośmielone i rozbawione dziewczęta uruchamiają mechanizmy pozostałych lalek (świetne w tańcu automatów: Joanna Wąs, Amelia Bodanka i Wiktoria Więckowska z Ogólnokształcącej Szkoły Baletowej). Przyjaciółki uciekają, gdy do mieszkania wpada wciekły Coppelius, a Swanilda chowa się, by w kolejnej scenie przebrać się i udawać Coppelię. Trzeba przyznać, że lalka w wydaniu Takaty jest wyjątkowa, zwłaszcza że sprzyja grze aktorskiej również filigranowa postura tancerki.
Sceny Swanildy-Coppeli i Coppeliusa to prawdziwy majstersztyk. Oto twórca i jego dzieło - ojciec i córka, niczym Gepetto i Pinokio. Ku ogromnemu zdziwieniu Coppeliusa - Copellia zaczyna się poruszać, chodzić po pracowni, a z czasem i tańczyć. Zaczyna się cała seria zabawnych i świetnie odegranych scenek pomiędzy Warszawskim a Takatą, która niczym rozpieszczona córeczka zaczyna wykorzystywać tatusia do przeróżnych aktywności (w tym tata ujeżdżany jako konik). Copellia-Swanilda - jak to dziecko - staje się coraz bardziej niesforna, biega po pracowni, psoci i przewraca cenne lalki. Jednocześnie próbuje obudzić Franza (w tej roli świetny Gento Yoshimoto), który wcześniej został poczęstowany przez doktora dziwną miksturą i stracił przytomność. Wielkie brawa należą się twórcom za doskonałe zgranie i wyjątkowe dopracowanie tej sceny.
Zresztą nie tylko tej, bowiem od strony choreograficznej wiele scen zasługuje na pochwałę i docenienie. Szczególnie oczywiście partie solowe Franza (Yoshimoto) i Swanildy (Takata) oraz ich pas de deux. Duet ten już nie pierwszy raz oglądamy na gdańskiej scenie w roli kochanków ("Don Kichot"), jednak chyba dopiero w tym spektaklu widać ich idealne zgranie i dopracowanie wszelkich układów z całą wirtuozerią podnoszeń, skoków i piruetów. To wyjątkowi artyści, którzy są zdecydowanie gwiazdami gdańskiej opery.
Efektowna premiera w Operze Bałtyckiej. O "Karnawale zwierząt"
Mazury, walce i czardasze
Od strony muzycznej w "Coppelii" uwidacznia się fascynacja kompozytora folklorem Europy Środkowej i Wschodniej. Akcja w oryginale rozgrywa się w małym miasteczku w Galicji w połowie XIX w., stąd motywem baletu są tańce słowiańskie i węgierskie - na scenie zobaczyć można polskiego mazura i węgierskiego czardasza, który pojawia się po raz pierwszy na scenie baletowej właśnie w tym dziele.
Sceny zbiorowe tańców to najcenniejsze elementy tego baletu. I nie inaczej jest w gdańskiej "Coppelli" - sceny tańców są udane i widowiskowe, choć momentami w niektórych scenach brakuje jeszcze tancerzom synchronizacji ze sobą i orkiestrą. Gra orkiestry pod batutą doświadczonego argentyńskiego dyrygenta Luisa Gorelika początkowo nieco rozczarowuje ze względu na zbyt toporne wykonanie i ospałe tempo, ale z czasem łapie rytm, zyskuje też na lekkości i polocie. Trzeba zresztą powiedzieć, że muzycznie "Copellia" jest dziełem bardzo przyjemnym do słuchania (jak choćby słynny walc z 1 aktu).
Dobra rozrywka na poziomie
Słowiańskie motywy uwidaczniają się na scenie Opery nie tylko w warstwie muzycznej, ale głównie za sprawą scenografii i kostiumów, których autorką jest stała współpracowniczka tej sceny - Hanna Wójcikowska-Szymczak. Akcja "Coppélii" rozgrywa się w małym miasteczku, jednak nie jest ono w żaden sposób dookreślone, podobnie jak i czas akcji. Scenografię tworzą szarobrązowe budynki (ni to domy, ni to kamieniczki), które wyglądają jak wycięte z tektury. Efekt pewnego rodzaju bajkowości i umowności wzmacniają światła (Paulina Góral-Stykowska) i kwieciste multimedia Michała Lewandowskiego, a także barwne kostiumy (dominują tu mocne i wiosenne kolory: jasna zieleń, fiolety, oranże i róże), które na szczęście uniknęły cepeliowskiego folkloru, jaki płynie z muzyki.
Scenografka pomysłowo rozwiązała zmianę dekoracji w 2 akcie, gdy przenosimy się do środka mieszkania Coppeliusa. Wykorzystano stojące budynki, dokładając jedynie sufitowe belki i zasłonki w oknach, co zmyślnie i udanie zamieniło umownie przestrzeń z zewnętrza na wnętrze.
Całość jest dziełem udanym i wartym zobaczenia. Na pewno fani klasycznego baletu nie wyjdą z opery rozczarowani. To kolejny tytuł, który można uznać za dobrą rozrywkę na poziomie. Trochę niestety o niczym, ale w dobrym wykonaniu i ładnym opakowaniu.
Spektakl
Coppélia
Miejsca
-
Opera Bałtycka Gdańsk, al. Zwycięstwa 15
Miejsca
Spektakle
Opinie wybrane
-
2024-04-08 06:48
Bardzo ładny spektakl (1)
Dobrze się to ogląda, miło słucha. Dobrze złożone dzieło na wszystkich płaszczyznach. Wielkie uznanie dla twórców. Gratulacje
- 11 3
-
2024-04-14 21:53
Byłam, widziałam, polecam...
Gdyby ktoś zaproponował aby zobaczyć po raz drugi - wybrałabym się chętnie.
- 1 0
-
2024-04-07 20:02
Jedynie balet w tej instytucji trzyma jakiś poziom. (5)
Może warto pójść tym tropem i zaproponować lokalnej publiczności większą ilość przedstawień tanecznych? Zwłaszcza, że Gdańsk ma pod tym względem wspaniałe tradycje.
- 23 4
-
2024-04-08 13:20
Ja chce więcej baletu :)
- 3 0
-
2024-04-07 23:07
No dajcie już spokój z takimi opiniami.
Czy zespół baletu i uczniowie szkoły baletowej mogliby powstrzymać się od podobnych uwag?
- 4 2
-
2024-04-07 22:20
(2)
Poziom baletu zawsze był wyższy od operowego.
- 9 4
-
2024-04-08 11:26
(1)
Szczególnie za Izadory hahahaha
- 4 1
-
2024-04-08 12:31
Za Izadory nie było baletu, był tylko zespół nowoczesnego tańca
- 4 0
-
2024-04-07 15:54
Dlaczego jest tak mało baletu? (1)
Dlaczego w repertuarze Opery Bałtyckiej jest tak mało baletu, w stosunku do oper, skoro wszystkie spektakle zawsze się wyprzedają? Instytucja dostaje milionowe dofinansowanie, a jesteśmy w Gdańsku skazani na spektakle obwoźne wątpliwej jakości. Bo tancerze zza wschodniej granicy, muzycy zresztą działają analogicznie, wykorzystują to, że publiczność nie dostaje na miejscu tego, czego chce i potrzebuje, przez co wystawianie spektakli baletowych to wyciąganie łapy po łatwą kasę .
- 28 6
-
2024-04-09 12:03
Lubiacy sztukę
Jeszcze przydałaby się inna odsłona baletu- wszak nie tylko taniec klasyczny lubi publiczność- moze warto posłuchać młodych, podczas ich wieczoru, kiedy to sami tworzą choreografię- potrzebujemy Teatru Tańca Współczesnego
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.