- 1 Sztuczna inteligencja w sztuce - tak czy nie? (36 opinii)
- 2 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 3 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (16 opinii)
- 4 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 5 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 6 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (20 opinii)
Deja vu przy dźwiękach walca. Relacja z występu Strauss Festival Orchestra
Wtorkowy "Wielki koncert galowy" Strauss Festival Orchestra w Filharmonii Bałtyckiej pod wieloma względami przypominał analogiczny koncert sprzed dwóch lat. Białoruscy artyści wystąpią z tym samym programem również dziś o godz. 19.
Wykonawcy zdają się być tak bardzo przywiązani do przyjętej (i zapewne sprawdzonej) formuły, że najwyraźniej nie odczuwają potrzeby jej urozmaicenia. Kto uczestniczył w "Wielkim koncercie galowym" zaprezentowanym przed dwoma laty, podczas wtorkowego wydarzenia mógł odnieść wrażenie déjà vu. Podobne okazały się konstrukcja programu, kluczowe momenty, wątki humorystyczne a nawet choreografia czy kostiumy.
Artyści przywitali się z publicznością walcem "Du und du" z II aktu operetki "Zemsta nietoperza" Johanna Straussa syna. Już pierwsze dźwięki, szczególnie sekcji dętej blaszanej, zagrane były nerwowo. Orkiestra pod dyr. Piotra Vandilovsky'ego rozkręcała się powoli, jakby od podstaw budując płaszczyznę porozumienia z dyrygentem. W realizacji niuansów, szczególnie dynamicznych, była znakomita. W jednej chwili czarowała publiczność subtelnym piano, innym razem prezentowała potęgę brzmienia w porywającym fortissimo.
Poziom wykonania poszczególnych kompozycji był jednak niezwykle zróżnicowany. Zgodnie z zasadą "jak jest głośno, to jest dobrze, bo nie słychać błędów", najlepiej sprawdziła się w kompozycjach granych tutti ("Pester Czardasz", "Marsz Radeckiego"). Im bardziej jednak faktura się rozrzedzała, tym bardziej uwidaczniały się niedociągnięcia intonacyjne i nierówności. Trudno stwierdzić, jaka była przyczyna, ponieważ w trakcie koncertu orkiestra wielokrotnie pokazywała, że potrafi grać znakomicie.
Sopranistka Elena Shedova, która wykonała wybrane arie z operetek Straussa, zachwycała potęgą głosu bez trudu przebijając się przez orkiestrowe tutti. O ile w dolnych i środkowych rejestrach miała pewne problemy z emisją, o tyle w wysokich była fenomenalna. Górne dźwięki śpiewała przy tym tak krystalicznie czysto, że aż kusiło, żeby przeprowadzić eksperyment z rozbijaniem szkła głosem. Zapewne nie miałaby z tym problemu.
Znakomicie zaprezentowała się grupa taneczna, choć wbrew zapewnieniom organizatorów, choreografii i kostiumom daleko było do stylistyki wiedeńskiego dworu Franciszka Józefa. Mimo niewielkiej powierzchni, jaką mieli do dyspozycji młodzi artyści, świetnie poradzili sobie nawet z rozbudowanymi układami. Niestety, odbyło się to ze szkodą dla publiczności. Walc wiedeński prezentuje się bardziej atrakcyjnie, kiedy pary taneczne mogą swobodnie szusować po parkiecie a nie, ściśnięte jak sardynki w puszce uważać, żeby nie zderzyć się z pozostałymi tancerzami.
Niewątpliwym atutem widowiska okazał się różnorodny program, w którym znalazły się polki, walce, czardasze, marsze oraz arie pogrupowane w taki sposób, aby stopniować napięcie. Koncertową "rutynę" przełamywały również humorystyczne gesty, scenki, czy symulowane wpadki. O szczegółach nie będę pisała, żeby nie zepsuć zabawy tym, którzy wybierają się na dzisiejszy "Wielki koncert galowy" do Filharmonii Bałtyckiej. Ci, którzy niespodzianek nie lubią, mogą zerknąć do relacji sprzed dwóch lat.
Dla miłośników muzyki Straussa "Wielki koncert galowy" to z pewnością nie lada gratka. Ja jednak odnoszę wrażenie, że to, co zostało zaprezentowane na scenie, choć pod wieloma względami bardzo dobre, ma się nijak do zapewnień organizatorów. I nie chodzi nawet o to, że Strauss Festival Orchestra jest z Mińska a nie z Wiednia, czy że kostiumy oraz choreografia nie są wzorowane na strojach z epoki, a jedynie w niewielkim stopniu stylizowane.
Najbardziej przeszkadza mi to, że za sporą kwotę, jaką trzeba wydać na bilety (170 - 200 zł) otrzymujemy to, co już było - muzyczne déjà vu. Czy z szacunku dla słuchaczy nie można postarać się o nowe rozwiązania? Organizatorzy po raz kolejny zagrali publiczności na przysłowiowym nosie, przygotowując materiały promocyjne w sposób atrakcyjny, ale nierzetelny. I choć jest to działanie owocne pod względem marketingowym, czego dowodem jest komplet sprzedanych biletów na środowy koncert oraz całkiem spora frekwencja na zorganizowanym naprędce wczorajszym, dodatkowym koncercie, następnym razem publiczność może nie dać się nabrać.
Zobacz naszą relację z "Wielkiego koncertu galowego", który odbył się przed dwoma laty.
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (17) 1 zablokowana
-
2014-01-15 14:21
Kobieta zmienną jest...
No to w końcu jak to jest z tymi kostiumami? "Atrakcyjności dodają kostiumy z epoki" czy "kostiumy (...) nie są wzorowane na strojach z epoki, a jedynie w niewielkim stopniu stylizowane". Są z epoki czy nie?
Odpowiedź redakcji:
Dziękujemy za sugestię. Treść została poprawiona.
- 4 3
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.