• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Miłość, wojna i śmierć. "Carmen" powraca na deski Opery Bałtyckiej

Magdalena Raczek
8 czerwca 2024, godz. 14:00 
Opinie (26)
Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii. Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.

Jedna z najpopularniejszych oper w historii gatunku. Pełna pasji, emocji i dramatyzmu. Po raz piąty na deskach gdańskiej opery. Wczoraj w Operze Bałtyckiej miała miejsce premiera "Carmen" Georgesa Bizeta, w reżyserii Pawła Szkotaka, który razem z realizatorami przenosi nas do Hiszpanii lat 30. Kierownikiem muzycznym spektaklu jest Yaroslav Shemet.



IMPREZY I WYDARZENIA Sprawdź repertuar teatrów w Trójmieście

paź 21
Klimakterium... i już
Kup bilet
paź 22
Klimakterium 2... czyli menopauzy szał
Kup bilet
sie 24
Oszuści
Kup bilet


Od klapy do sukcesu



"Carmen" to opera w 4 aktach francuskiego kompozytora Georges'a Bizeta z librettem Henriego Meilhaca i Ludovica Halévy'ego, opartym na noweli Prospera Meriméego o tym samym tytule. Bizet napisał utwór na zlecenie Camille'a du Locle'a - dyrektora paryskiej Opéra-Comique, w której prapremierowo zaprezentowano dzieło w marcu 1875 roku. Opera jednak nie odniosła sukcesu - nie spodobała się ona francuskiej mieszczańskiej widowni, przyzwyczajonej do innego stylu (panowała wtedy tzw. grand opéra), przyjęto ją bardzo chłodno, wręcz wygwizdano, a wkrótce zeszła z afisza. Sam Bizet zmarł kilka miesięcy później.

Po jego śmierci Ernest Guiraud - przyjaciel kompozytora dokonał kilku zmian w partyturze (kwestie mówione zastąpił recytatywami, wprowadził też sceny baletowe) i w takiej wersji "Carmen" wystawiono w Wiedniu jesienią 1875. Opera odniosła ogromny sukces, a potem stała się hitem wszechczasów i jedną z najsłynniejszych oper w historii. Prapremiera polska miała miejsce w 1882 roku w warszawskim Teatrze Letnim.

  • Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.
  • Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.
  • Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.
  • Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.
  • Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.

Ikoniczna Carmen



Trójmiejscy widzowie zapewne pamiętają przynajmniej jedno wystawienie "Carmen", bowiem w historii Opery Bałtyckiej pojawiła się ona czterokrotnie: w 1963 roku w reżyserii Ryszarda Slezaka, w 1973 roku w reżyserii Danuty Baduszkowej, w 1994 roku inscenizacja w reżyserii Marka Sikory oraz spektakl z 2012 roku w reżyserii Marka Weissa.

Ale przecież "Carmen" to nie tylko jedna z najpopularniejszych oper na świecie, ale już dziś także część szerszej kultury i popkultury. Nawet laicy i osoby nieznający dzieła Bizeta niejednokrotnie zapewne słyszeli gdzieś "Habanerę", "Kuplety Torreadora" czy słynną "Uwerturę". Dzieło to żyje swoim życiem, stając się tłem do reklam (melodia arii towarzyszyć nam może podczas zmywania podłogi), a także inspiracją dla różnych twórców i artystów, jak choćby dla Carlosa Saury, który stworzył film o tym samym tytule. Dzieło to, lub przynajmniej jego fragmenty, jest zatem znane bodaj każdemu.

Można by rzec, że ta legenda czy lepiej powiedzieć mit "Carmen" wciąż inspiruje kolejnych artystów, a także nie schodzi z afiszy teatrów i oper na całym świecie, nic więc dziwnego, że znowu wraca do gdańskiej opery. Tym razem jej realizacji podjął się Paweł Szkotak, który również wraca - nie tylko do Gdańska (reżyserował tutaj "Sąd ostateczny", "Cyrulika sewilskiego" czy "Don Bucefalo"), ale i do tego tytułu, nad którym pracował w 2006 roku w Gliwicach, a także inspirował się nim w przygotowaniu widowiska "Carmen funebre" ze swoim Teatrem Biuro Podróży.



Miłość w cieniu wojny - wojna w cieniu miłości



Akcja oryginału rozgrywa się w Sewilli i okolicach, około 1820 roku. Paweł Szkotak, zgodnie z oryginałem, pozostawia akcję opery w Hiszpanii. Zmienia jednak czas, w którym dzieje się historia, decydując się przenieść "Carmen" w czasy rozgrywającej się w latach 30. wojny domowej. Realia lat 30. oddają głównie kostiumy (Sylwester Kurpiński), ale i bardzo pomysłowa scenografia Damiana Styrny. Całości dopełniają niezwykle sugestywne i plastyczne multimedia (Eliasz Styrna), choć niestety momentami przypominają te z "Don Kichota".

Wojna w spektaklu jednak staje się tylko tłem do rozgrywających się na scenie dramatów osobistych. W pierwszych aktach jest w zasadzie niewidoczna (choć oczywiście zgodnie z librettem mamy na scenie koszary i żołnierzy). Szczególnie wybrzmiewa dopiero w akcie 3, który rozgrywa się na gruzach miasta, gdzie obozują przemytnicy (których można utożsamiać z rebeliantami). Scenograf zadbał tu o mocne akcenty, takie jak np. zwisający nad sceną odwrócony do góry nogami krucyfiks.

Scenograficznie "Carmen" w ogóle prezentuje się bardzo imponująco. Koncepcja Damiana Styrny odwołuje się do architektury Placu Hiszpańskiego w Sewilli z półokrągłym Pawilonem Hiszpanii (który świetnie zagra w finale) oraz arkadową zabudową, która znalazła się także na bokach proscenium. Scena zyskała dzięki temu większą powierzchnię, co przydało się w scenach zbiorowych z chórem i tancerzami (notabene sceny zbiorowe w tym spektaklu należą do najlepszych, a zwłaszcza te z robotnicami). Chyba pierwszy raz nie odczuwało się ciasnoty tej sceny i nie miało poczucia, że artyści depczą sobie po piętach, co zapewne również jest zasługą choreografii i ruchu scenicznego autorstwa Iwony Runowskiej.

Nowa Opera Bałtycka. Czy tym razem uda się zrealizować inwestycję? Nowa Opera Bałtycka. Czy tym razem uda się zrealizować inwestycję?

Żołnierze, robotnice i przemytnicy na scenie



Z kolei zasługą samego Bizeta jest to, że w miejsce dotąd patetycznych bohaterów wprowadził na scenę żywych, współczesnych ludzi - żołnierzy, przemytników i robotnice z fabryki cygar. Fabryka zresztą również świetnie oddana jest w scenografii (proste betonowe ściany mogą być zarówno koszarami, jak i fabryką) i w wizualizacji (poprzez dymiące kominy, które humorystycznie nawiązują do palonych przez robotnice papierosów). Dzięki Bizetowi po raz pierwszy na scenie opery bohaterka wykonuje jakiś konkretny zawód - jest nie tylko Cyganką, ale i robotnicą, pracowniczką sewilskiej fabryki.

Historię libretta można streścić w kilku zdaniach: młody żołnierz Don Jose (w premierowej obsadzie - Arnold Rutkowski) daje się uwieść urokowi Carmen (wczoraj na scenie Joanna Motulewicz). Dla dziewczyny poświęca wszystko: uczucie kochającej go Micaeli (Gabriela Legun), karierę wojskową, a nawet relację z matką, przeciwstawiając się jej woli. Carmen jednak szybko nudzi się swoim kochankiem i poszukuje nowych miłości i zdobyczy. Wybiera torreadora Escamilla (Tomasz Rak). Zrozpaczony Jose zabija ją nożem dokładnie, gdy Escamillo święci triumfy na rozgrywającej się tuż obok corridzie. Co ciekawe, "Carmen" jest jedną z pierwszych oper, w której bohater/ka umiera od razu, nie zdążywszy wykonać popisowej arii czy duetu.

  • Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.
  • Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.
  • Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.
  • Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.
  • Gdańska "Carmen" rozgrywa się w realiach wojny domowej w latach 30. w Hiszpanii.

Muzyka pełna ekspresji i pasji



Muzycznie dzieło prezentuje się zresztą wyśmienicie. Orkiestra pod batutą Yaroslava Shemeta gra żywiołowo i nie zwalnia tempa, zachowując ekspresyjny, pełen dramatyzmu, emocji i pasji charakter tej opery. Usłyszeć możemy ze sceny wszystkie słynne i mniej znane arie, duety, kwintet, ansamble czy wspaniałe chóry. W spektaklu biorą udział dzieci z Operowego Chóru Dziecięcego oraz chóru Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej im. F. Nowowiejskiego w Gdańsku - i zarówno scenicznie, jak i muzycznie odnajdują się na deskach bardzo dobrze.

Jeśli chodzi o wykonawców, to wiele tu popisowych ról, jednak tytułowa Carmen niestety zawodzi. Nie wiem, czy to wynik gorszej formy śpiewaczki, bo partę tę mezzosopranistka Joanna Motulewicz zna doskonale i wykonywała już w Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. Zarówno akt 2, jak i 3 były zresztą wykonane bardzo dobrze, i wydawało się, że aktorka wymagała rozśpiewania, a jednak finał znowu pozostawiał wiele do życzenia. Motulewicz w niektórych momentach z trudem łapała oddech, nie wyciągała partii do końca, wiele wykonań urywała. Słynna partia "L'amour est un oiseau rebelle" ("Miłość jest wolnym ptakiem") została wykonana przeciętnie i nie wzbudziła entuzjazmu wśród widzów.

Co gorsza, nie przekonuje też sama koncepcja postaci. Przez pierwsze akty cała rola Carmen opiera się na kilku wyuzdanych ruchach, którymi wabi zalotników. Nie ma w niej nic zalotnego, elektryzującego, przyciągającego uwagę, dwuznacznego, wręcz przeciwnie - jest prosta, wulgarna i wyrachowana, co w akcie 2 sprowadzone jest już tylko do roli seksualnej, a podkreśla to czerwony erotyczny kostium (a w zasadzie bielizna). Czy taka - zimna i sztywna Carmen, sprowadzona do jednego może być symbolem wolności i niezależności? Wątpliwe. Szkoda, że nie zdecydowano się na budowanie roli inaczej, bo np. bardzo dobry był 3 akt.

Popisowy występ Gabrieli Legun



Jeśli chodzi o resztę zespołu, to od strony muzycznej zdecydowanie show skradła Gabriela Legun w roli Micaeli. Popisowa aria sopranistki została słusznie nagrodzona zasłużonymi bardzo długimi brawami i aplauzem publiczności. Jej czysty i mocny głos po prostu wbijał w fotel. Aktorsko zresztą również Legun poradziła sobie znakomicie, grając rolę prostej zakochanej dziewczyny.

Do trafionych ról trzeba również zaliczyć wykonanie Arnolda Rutkowskiego jako Don Jose. Tenor odnalazł się świetnie zarówno w duetach, jak i solo. Sugestywnie ponadto odegrał rolę złamanego przez kobietę mężczyzny, który stracił wszystko, gotowy jest więc zabić. Nieco gorzej wypadł Tomasz Rak jako toreador Escamillo. Słynna aria i scena - toast na cześć zwycięstwa wypadły raczej blado. Cała ta postać była zresztą trochę jakby z innej bajki (głównie poprzez przesadzony kostium w finale). Kostiumy zresztą nie wszędzie były właściwe (np. scena w tawernie/podmiejskiej gospodzie - nie wiem, co tam robiły wytworne i eleganckie suknie wieczorowe?).

Spektakl trzeba jednak uznać za udany. Bardzo dobrze zagrany muzycznie, ciekawie zainscenizowany i bardzo dobrze (z wyjątkami) zaśpiewany. Szkoda tylko, że reżyser skupił się bardziej na wymyślaniu kolejnych pomysłów (jak niepotrzebne w ogóle sceny z marionetkami), zamiast skupić się na budowaniu postaci. Mam wrażenie, że Paweł Szkotak ma za dużo pomysłów i nie potrafi z nich rezygnować w trakcie pracy, co na pewno wyszłoby jego spektaklom na dobre. Zakładam jednak, że niektórzy wykonawcy potrzebują więcej czasu na rozśpiewanie, a może druga obsada nie zawiedzie oczekiwań publiczności. W każdym razie na pewno tę "Carmen" warto zobaczyć.

Spektakl

7.0
3 oceny

Carmen

opera / operetka

Miejsca

Miejsca

Spektakle

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (26)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Który z aktorów grających w Teatrze Wybrzeże jest mimem?

 

Najczęściej czytane