• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport
Aktualnie brak w repertuarze trójmiejskich teatrów

Carmen (6 opinii)

kasy:
58 763-49-06
6.7
20 ocen
Georges Bizet
opera w 4 aktach


libretto: Henry Meilhac i Ludovic Halevy
wg noweli Prospera Merimee

kierownictwo muzyczne: Jerzy Maksymiuk
reżyseria: Marek Sikora
scenografia: Andrzej Szczerbań
kostiumy: Anna Michniewicz
choreografia: Krystyna Gruszkówna
premiera 17 września 1994 roku

opera wykonywana jest w języku polski
tekst polski: Wiktor Bregy i Kazimierz Czekotowski

czas trawania: ok. 3h 30’ z trzema przerwami

Nie ulega wątpliwości, że to jedna z najpopularniejszych oper. Wiele fragmentów dzieła, by wspomnieć tylko Habanerę, Kuplety Torreadora czy Uwerturę, można usłyszeć dosłownie wszędzie i to podanych na setki rozmaitych sposób, nawet jako podkład muzyczny w telewizyjnej reklamie. Najczęściej bywa tak, że to, co podobał się większości, nie znajduje uznania u znawców. Ale nie w przypadku Carmen. Tu entuzjazm wszystkich jest jednakowo duży. Bo Carmen to nie tylko łatwo wpadające w ucho melodie, ale także odbiegające od operowego szablonu libretto, doskonały dramat i teatr, a nade wszystko fascynująca postać tytułowej bohaterki: żywej, prawdziwej, wyobrażalnej.
Tworząc tę operę w latach 1873-1875 Bizet stał przed nie lada dylematem. Jaką formę ma znaleźć dla swego dzieła w okresie, gdy tradycyjna opera składająca się z niezliczonych arii, recytatywów i ansambli, opowiadająca o kapłankach, księżniczkach i hrabinach, które bądź to popadają w obłęd, bądź to umierają z miłości, była już wyśmiewanym przeżytkiem, a nowatorskie dramaty muzyczne Wagnera były w jego ojczyźnie przyjmowane z największym obrzydzeniem? Z pomocą przyszedł mu kiełkujący wówczas w literaturze realizm, raczej obcych do tej pory operze, a także pokora wobec przyzwyczajeń publiczności. Nowatorską treść, historię o pracownikach z fabryki cygar i przemytnikach, ubrał w konwencjonalną formę opery numerowej. Umiejętnie odmalował lokalny klimat, znalazł złoty środek pomiędzy siłą oddziaływania ludzkiego głosu i orkiestry (oba te elementy uzupełniają się wręcz idealnie i jeden nie dominuje nad drugim), w teatrze udało mu się pozyskać do obsady ulubieńców publiczność i - czekał na premierowy sukces.

Dzieło podczas swej paryskiej prapremiery w roku 1875 zostało wygwizdane. Mieszczańska publiczność była zdegustowana osobą Carmen – głoszącej hasła wolnej miłości, zmieniającej mężczyzn jak rękawiczki, umierającej nie z modlitwą, ale ze słowem „wolność” na ustach, do tego – budzącej sympatię i współczucie. Krytycy posądzili Bizeta o najgorszą rzecz, jaką w tamtym czasie można było posądzić francuskiego kompozytora – o wpływy Niemca Wagnera. Ten skandal przysłużył się jednak dziełu, był dlań najlepszą reklamą. Zaintrygowani paryżanie przychodzili tłumnie zobaczyć tę amoralną operę, która bardzo im się podobała. Wkrótce wystawiono ją w Wiedniu i nie musiało upłynąć wiele czasu, by poznał ją niemal cały świat. Bizet nie doczekał jednak jej triumfów i światowej sławy. Zmarł w wieku 37 lat, równo trzy miesiące po premierze, jak chce legenda – przybity i rozgoryczony jej porażką.

Dziś trudno gorszyć się historią pełnej erotyzmu Carmen, której ulegają mężczyźni. Pozostała jednak sympatia i współczucie dla jej osoby i losu.
Ciekawostką jest, że Carmen jest jedną z pierwszych oper, w której raniony nożem bohater umiera od razu, nie zdążywszy wykonać popisowej arii czy duetu. Tu też po raz pierwszy operowa bohaterka wykonuje konkretny zawód. Do tej pory były one bądź to księżniczkami-nierobami lub co najwyżej służącymi-intrygantkami. Carmen pracuje w sewilskiej fabryce cygar.

Spektakl Opery Bałtyckiej przygotowany jest według klasycznych kanonów. Bierze w nim udział cały zespół teatru.


Treść: Młody, pnący się po szczeblach żołnierskiej kariery Don Jose zakochuje się w impulsywnej Cygance Carmen. Ta szybko nudzi się swoim kochankiem i poszukuje nowych miłości i zdobyczy. Jose, który dla dziewczyny poświęcił dosłownie wszystko: godność, awans i uczucie kochającej go Micaeli. Usiłuje na nowo rozbudzić w Carmen miłość. Cyganka jednak woli torreadora Escamilla. Zrozpaczony Jose zabiją ją nożem w chwili, gdy Escamillo święci triumfy na rozgrywającej się tuż obok corridzie.

Opinie (6)

  • szkoda zespołu (opinia sprzed 12 lat)

    Lepiej słuchać niż oglądać. Umiejscowienie Carmen we współczesnych realiach to zupełna pomyłka. Ten eksperyment zupełnie się nie udał.

    • 0 0

  • Wspaniały spektakl (opinia sprzed 12 lat)

    Jestem pod wielkim wrażeniem możliwości wokalnych odtwórczyni głównej roli, Moniki Ledzion. Aktorzy idealnie wpasowali się w grane przez siebie postaci. Opera wciąż zachwyca grono miłośników sztuki muzycznej. W nowej odsłonie prezentuję równie dobrze, co ta sprzed laty. Całość dopełnił udział motocyklistów ze Stowarzyszenia LOTOR. Ich pojawienie się na motorach wzbudziło ogromną zaskoczenie wśród widzów. Polecam :)

    • 0 4

  • Carmen (opinia sprzed 15 lat)

    kto to Leszek Skrla?

    • 1 0

  • Niesamowita opera (opinia sprzed 18 lat)

    Mialam okazje brac udzial w tym przedstawieniu i twierdze ze "Carmen" jest jedna z najwspanialszych i zarazem najtrudniejsza ze wszysztkich oper.Wielkie uklony w strone artystow ktorzy mieli okazje zmierzyc sie z tymi trudnymi utworami!!!

    • 3 0

  • (opinia sprzed 18 lat)

    ale okrutna opinia! uuuu! az boli... musial skrla zależć za skore idzikowi, oj musial. albo to prima aprilis (data wpisu), bo skrla jest swietny i kazdy o tym wie, nawet jak glos zmeczony to nadrabia eksprsja, aktorstwem

    • 2 0

  • Carmen (opinia sprzed 19 lat)

    Co do najwyzszej formy pana Leszka Skrli- jak ja można miec najwyższą, skoro nie ma sie ŻADNEJ?!

    • 0 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pod patronatem

Nadchodzące premiery