- 1 Sztuczna inteligencja w sztuce - tak czy nie? (51 opinii)
- 2 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 3 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 4 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (16 opinii)
- 5 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 6 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (20 opinii)
Brawurowy Vengerov na zakończenie Gdańskiego Festiwalu Muzycznego
Sala koncertowa wypełniona do ostatniego miejsca, ekscytacja słuchaczy przed rozpoczęciem i niekończące się owacje po zakończeniu to sceneria piątkowego koncertu z udziałem Maxima Vengerova, wieńczącego 9. edycję Gdańskiego Festiwalu Muzycznego. Edycję bardzo udaną, czego dowodami są liczna frekwencja oraz gromki aplauz po niemal każdym z festiwalowych koncertów.
Wydawać by się mogło, że nazwisko Vengerov już nam w Gdańsku spowszedniało. Rosyjski wirtuoz odwiedza nas na tyle często, że traktujemy go raczej jak dobro rodzime, a nie jednego z najwybitniejszych artystów naszych czasów. I choć pod zapowiedziami jego kolejnych koncertów internauci częstokrotnie piszą "Znowu?", dla melomanów każdy jego występ wciąż stanowi wielkie święto.
Festiwal zapowiadaliśmy tutaj: Muzyka polska, gwiazdy i plejada młodych - nadchodzi Gdański Festiwal Muzyczny
Zainteresowanie piątkowym koncertem było tak ogromne, że do ostatniej chwili nie było wiadomo, czy dla wszystkich chętnych wystarczy miejsc siedzących. Była to publiczność nieprzypadkowa - na widowni można było dostrzec wielu znakomitych muzyków, szczególnie skrzypków, w tym uczestników prowadzonych przez Vengerova w Gdańsku przesłuchań do tegorocznego Konkursu Wieniawskiego.
Orkiestra Polskiej Filharmonii Bałtyckiej, prowadzona przez swojego dyrektora artystycznego Ernsta van Tiela, przywitała się z publicznością "Popołudniem fauna" Claude'a Debussy'ego. Punktem kulminacyjnym wieczoru była muzyka Henryka Wieniawskiego wykonywana przez Maxima Vengerova z towarzyszeniem orkiestry. Artysta wybrał na tę okazję m. in. II Koncert skrzypcowy d - moll op. 22, technicznie łatwiejszy od wcześniejszego fis - moll, za to znacznie bardziej melodyjny. Vengerov, jak zwykle zresztą, był perfekcyjny - najbardziej karkołomne przebiegi grał tak lekko, jakby snuł subtelną kantylenę. Całość dopełniało przepiękne brzmienie jego Stradivariusa.
Nie mniejsze wrażenie zrobiło na mnie wykonanie Wariacji na temat własny op. 15. Tutaj również artysta zaprezentował pełne spektrum swoich niebywałych umiejętności - swobodę w grze akordowej i oktawowej, czystość intonacji flażoletów, błyskotliwość pasaży czy pełen przegląd różnych form staccata. Grał z taką swobodą, że jedna z osób siedzących za mną stwierdziła "zobaczcie, jak on to lekko gra. To nie musi być trudne".
Nie jestem w stanie ocenić, jak solista współbrzmiał z orkiestrą, ponieważ siedząc w bezpośrednim sąsiedztwie waltorni miałam zaburzony balans. Miałam za to możliwość przysłuchiwania się partiom poszczególnych grup instrumentów, szczególnie dętych drewnianych, które podczas całego koncertu spisywały się znakomicie - wielkie brawa dla flecistki za perfekcyjne solówki!
Publiczność nagrodziła wykonawców zasłużonymi, gromkimi brawami i owacją na stojąco, a artyści, w dowód wdzięczności za ciepłe przyjęcie, wykonali fragment II części Koncertu d- moll.
Tegoroczną edycję Gdańskiego Festiwalu Muzycznego bez cienia wątpliwości można zaliczyć do udanych. Program, z uwagi na sylwetkę artysty rezydenta, Maxima Vengerova, zdominowały instrumenty smyczkowe. Postawiono również wyraźny akcent na prezentację muzyki polskiej, w tym gdańskiej oraz udostępniono festiwalową scenę młodym wirtuozom. Organizatorzy najwyraźniej trafili w upodobania trójmiejskich melomanów, ponieważ koncerty cieszyły się ogromnym zainteresowaniem, a większość z nich kończyły gromkie brawa i owacje na stojąco.
Szczególnie udany okazał się koncert Cappelli Gedanensis, która pod dyrekcją Paula Esswooda zaprezentowała twórczość kompozytorów gdańskich. Wielkim echem odbił się również recital enfant terrible minionej edycji Międzynarodowego Konkursu Chopinowskiego, Georgijsa Osokinsa. Artysta spełnił oczekiwania, jakie pokładała w nim publiczność, a przynajmniej jej większość - nic nie zabrzmiało tak, jakbyśmy się tego spodziewali. Łotewski pianista i showman za nic ma sobie stylowość, utarte schematy i jakiekolwiek reguły, a tekst nutowy traktuje jedynie jako punkt wyjścia dla szaleństw po klawiaturze. Jeśli ktoś spodziewał się atrakcji - wyszedł usatysfakcjonowany. Jeśli chciał usłyszeć poprawnie zagranego i tradycyjnie zinterpretowanego Chopina, Skriabina czy Beethovena, musiał obejść się smakiem.
Czarną owcą Gdańskiego Festiwalu Muzycznego pozostaje koncert "Nowe Brzmienie Gdańskie". Ja dałam mu ostatnią szansę w ubiegłym roku i się zawiodłam. Tym razem nie poszłam na niego świadomie, ale z relacji garstki osób, które się odważyły wiem, że był to dla nich czas stracony. Szkoda, ponieważ idea jest znakomita, a gdańscy kompozytorzy takiej promocji potrzebują. Powinni jednak zatroszczyć się bardziej o zaspokojenie potrzeb słuchaczy. W przeciwnym razie przyjdzie im wykonywać swoje utwory dla pustej widowni.
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (20)
-
2016-04-18 16:48
Wydarzenie!!!
Wspaniałe przeżycia i wielka uczta duchowa na koncercie finałowym!!!
Wieniawski w tak świetnym wykonaniu wzruszający. Grupa instrumentów dętych wspięła się na wyżyny talentów - oby tak było zawsze.- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.