• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

The "New" Branford Marsalis Quartet na Ołowiance

Przemysław Rydzewski
23 listopada 2009 (artykuł sprzed 14 lat) 
Branford Marsalis  zabrał wszystkich słuchaczy do swojego rodzinnego Nowego Orleanu i zaprezentował jak w jego rodzinnych stronach gra się jazz. Branford Marsalis  zabrał wszystkich słuchaczy do swojego rodzinnego Nowego Orleanu i zaprezentował jak w jego rodzinnych stronach gra się jazz.

To było prawdziwe święto jazzu z udziałem jednego z największych współczesnych saksofonistów. Jednak w niedzielny wieczór to nie Branford Marsalis był najważniejszy, a jego niesamowity zespół. To oni wprost brylowali od pierwszego do ostatniego taktu.



Na zawsze zapamiętam widok siedzącego z boku sceny Branforda Marsalisa. Ubrany w krwisto-czerwony krawat przytakiwał z uśmiechem swoim scenicznym towarzyszom. Tak dawno temu musiał robić Louis "Satchmo" Armstrong, potem Charlie "Bird" Parker i John "Dizzy" Gillespie, a następnie Miles Davis i John "Trane" Coltrane, a teraz, w niedzielny wieczór na Ołowiance, robił tak Branford Marsalis. Tym samym odnoszę wrażenie, że nie on był tam najważniejszy, że podobnie jak zebrana bardzo licznie publiczność, najlepiej bawił się słuchając swojego zespołu.

Umiejętności sekcji rytmicznej przekroczyły moje najśmielsze oczekiwania. Na perkusji zagrał zaledwie osiemnastoletni Justin Faulkner. Jego niezwykle gęsta, a przy tym precyzyjna gra, podczas której wprost "wypluwał" fontanny genialnych rytmicznych rozwiązań, dosłownie oszałamiała. Doskonale kontrastował z nim kontrabasista Eric Revis, który grał bardzo "ciężko", wręcz "dosadnie". Akcentował pojedyncze uderzenia w struny w sposób przypominający grę rockowych wirtuozów, jak chociażby Les Claypool, że nie wspomnę o tym, jak "okrutnie" traktował instrument podczas sola. Zarówno Faulkner jak i Revis to odkrycia Marsalisa lub jego równie muzykalnej rodziny.

Na pianinie zagrał Joey Calderazzo, który w zespole Marsalisa zastąpił słynnego Kenny'ego Kirklanda. On z kolei zabrał słuchaczy w rejony z pogranicza jazzu i muzyki klasycznej. Doskonale wpasował się w spokojne utwory grane na saksofonie sopranowym, a także idealnie punktował akordami szalone popisy scenicznych kolegów.

Sam Branford Marsalis, rzecz jasna, zabrał wszystkich słuchaczy do swojego rodzinnego Nowego Orleanu i zaprezentował jak w jego rodzinnych stronach gra się jazz. "Nowy Quartet" to najwyraźniej jego chęć powrotu do klasycznego nurtu, manifest szacunku dla tradycji,którą jednak z radością powala reformować scenicznym towarzyszom.

Na bis The "NEW" Branford Marsalis Quartet wykonali jakże znany i lubiany standard "Summertime" George Gershwina. Niestety, nawet gdy gra sam Branford Marsalis publiczność musi zagłuszyć go pseudorytmicznym, bo do rytmu mu daleko, klaskaniem. Półtorej godziny, czy tyle czasu nie jesteśmy w stanie przetrwać bez manifestowania naszych biesiadnych korzeni?

Najstarszy z braci Marsalis to artysta wszechstronny, a zarazem kontrowersyjny. Często zaskakiwał słuchaczy czy to kolejnym nowatorskim albumem czy też kontrowersyjną, w kręgach zapaleńców jazzowych, współpracą. Warto też wspomnieć, że jako jeden z pierwszych, odszedł od typowej dla jazzmanów dbałości o ubiór na rzecz bardziej swobodnego sportowego stroju, by teraz znów przywdziać piękny garnitur. Marsalis może bowiem wszystko.

Wydarzenia

Festiwal Jazz Jantar 2009: The 'NEW' Branford Marsalis Quartet (5 opinii)

(5 opinii)
jazz, muzyka alternatywna

Miejsca

Zobacz także

Opinie (13)

  • summertime

    właśnie to czy to nie było As times go by?

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

W jaki sposób zginął Zbyszek Cybulski?

 

Najczęściej czytane