- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (39 opinii)
- 2 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 3 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
Sen czy jawa, czyli o życiu w potrzasku - recenzja "Życie jest snem" Teatru Wybrzeże
Niezwykle efektowną, rozbuchaną inscenizacyjnie, bardzo mocno zmodyfikowaną w stosunku do oryginalnego tekstu Pedro Calderóna de la Barki premierę przygotowano w Teatrze Wybrzeże. Wyśmienita gra aktorów nie przysłania jednak braków spektaklu "Życie jest snem", który właściwie składa się z szeregu mini spektakli. Barokowy tekst służy za kontekst.
Fabuła się nie zmienia. Rosaura i Clarin trafiają w góry, gdzie znajdują wieżę, w której więziony jest Segismundo. To następca Basilia, króla Polski, trzymany w wieży w obawie przed wypełnieniem okrutnej przepowiedni ojcobójstwa i pogrążenia kraju w chaosie. Król po latach decyduje się jednak dokonać eksperymentu i, podobnie jak w późniejszym "Ubu Królu" Alfreda Jarry'ego, chce uczynić na pewien czas z więźnia prawdziwego władcę, a w wypadku gdyby Segismundo okazał się niebezpiecznym tyranem, wmówić mu, że to był tylko sen. Sytuacja jednak szybko wymyka się spod kontroli. Wieść o księciu prowadzi do buntu i budzi chęć do rewolucyjnej zmiany dotychczasowego porządku.
Wszystko rozgrywa się w umownej, przestrzennej, niemal kubistycznej scenografii Katarzyny Stochalskiej, składającej się z pudełkowych segmentów, wykorzystywanych jako pałac Basilia i wieża-więzienie Segismunda oraz bardzo efektownych wizualizacji Michała Jankowskiego. W pierwszej scenie obserwujemy programowanie, czy wręcz tresurę Segismunda, który w ciekawej pantomimie (bardzo dobrze ułożony ruch sceniczny przez Katarzynę Chmielewską) odtwarza m.in. gesty charakterystyczne dla największych religii świata, a część wypowiadanych przez niego słów (oryginalny, choć skrócony monolog Segismunda z tekstu Calderóna) uzyskuje naukowy komentarz i encyklopedyczne wyjaśnienie nieustannie analizującego i skanującego go komputera.
Kuba Kowalski świetnie pracuje z aktorami Wybrzeża. Już w "Zwodnicy" było to widoczne, podobnie było w "Evie Peron" i zwłaszcza w "Ciałach obcych", realizowanych w Teatrze Wybrzeże wcześniej. Tym razem aktorzy grają koncertowo, choć spektakl składa się z szeregu często wyśmienitych epizodów-popisów aktorskich, które momentami dominują nad całością przedstawienia. Po mistrzowsku wręcz swoją rolę transseksualnego, zmanierowanego Clarina prowadzi Piotr Biedroń (to zdecydowanie najlepsza rola tego aktora w Wybrzeżu). W groteskowej, farsowej roli kompletnego odmieńca w stosunku do pozostałych postaci, świetnie tonuje emocje, jest wyrazisty, często "skrada" sceny pozostałym aktorom.
Nie sposób nie docenić ogromnie zaangażowanej, odważnej i wielowymiarowej roli Rosaury w wykonaniu Justyny Bartoszewicz, sięgającej chyba po cały wachlarz swoich aktorskich umiejętności, nieoczekiwanie prowadzącej też wątek swojej postaci w stronę średniowiecznego romansu. Z bardzo trudnej (także fizycznie) roli Segismunda bezbłędnie wywiązuje się Michał Jaros. Jedne z najlepszych scen całego spektaklu należą do Estrelli (Anna Kociarz) oraz Astolfo (Marek Tynda) - świetnie zgranego duetu z pogranicza świata wielkiej finansjery i porachunków mafijnych (brawurowa scena ubierania się na scenie). Doskonałym pomysłem jest wprowadzenie grających na żywo podczas spektaklu, skrzypaczki Julii Ziętek oraz wiolonczelistki Edyty Czerniewicz.
A jednak spektakl rozczarowuje. Dlaczego? Bo budując odważną, ciekawą inscenizację, twórcy bardzo płytko prezentują główną myśl spektaklu. Choć tekst polukrowano naprawdę dobrą grą aktorską, w moim odczuciu jego potencjał nie został wykorzystany. Poza garścią komunałów w stylu "jesteśmy uwikłani w szereg medialnych zależności", "jesteśmy manipulowani na każdym kroku" i "chętnie płacimy za iluzję, czyli silne, ale bezpieczne, bo nierzeczywiste wrażenia", nowa premiera Teatru Wybrzeże niewiele mówi nam o dzisiejszym świecie, a z tego opisanego przez Calderóna zachowuje jedynie nić fabularną. Szkoda, bo od tak dobrze przygotowanego przedstawienia oczekuję czegoś więcej niż prościutkiej diagnozy i szeregu efektownych scen.
Spektakl
Życie jest snem
Miejsca
Spektakle
Opinie (18) 2 zablokowane
-
2013-04-04 22:07
Całkiem niezła sztuka !
najlepiej pójść i samemu się przekonać - nie jest wcale taka trudna.
Nam się bardzo podobała.- 2 0
-
2013-04-06 10:13
Pozostało.
Ruch sceniczny wraz ze scenografią bardziej przemawiały niż tekst i to powód aby przedstawienie utkwiło na długo.
Sceny układały się ciekawie tak, że tylko kadrować i dać na płótno lub papier.
Aktorzy świetni.
Warto zobaczyć.- 0 0
-
2013-05-29 22:35
.
mało treści, więcej efektów specjalnych. może i to utkwi w pamięci, ale wolałabym przypominać sobie błyskotliwe i treściwe dialogi z mądrą pointą a nie kolorowy show na scenie.
- 0 0
-
2016-12-15 09:41
kijowe
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.