• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

"Madama Butterfly" w wersji semi-stage na deskach Opery Bałtyckiej

Łukasz Rudziński
21 stycznia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
"Madama Butterfly" w Operze Bałtyckiej powstała w wersji pół-scenicznej, choć w praktyce jest skromnym inscenizacyjnie spektaklem. O niepełnej wersji przypomina m.im. brak kostiumów Chóru Opery Bałtyckiej. "Madama Butterfly" w Operze Bałtyckiej powstała w wersji pół-scenicznej, choć w praktyce jest skromnym inscenizacyjnie spektaklem. O niepełnej wersji przypomina m.im. brak kostiumów Chóru Opery Bałtyckiej.

"Madama Butterfly" wróciła do Opery Bałtyckiej po kilkuletniej nieobecności. Wystawiona jako "semi-stage" opera Giacomo Pucciniego okazała się pełnowymiarowym, choć skromnym spektaklem operowym, z bardzo dobrą kreacją tytułowej bohaterki w wykonaniu Elizy Kruszczyńskiej.



Jedna z najpiękniejszych operowych opowieści i miłości, wierności i oddaniu biednej Cio-cio-san od lat święci triumfy na scenach operowych całego świata. Nie inaczej było w Gdańsku, gdzie "Madama Butterfly" Giacomo Pucciniego w reżyserii Marka Weissa z 2000 roku utrzymała się w repertuarze Opery Bałtyckiej przez dekadę. Trochę nieoczekiwanie i bez długotrwałych przygotowań po ten tytuł sięgnięto ponownie 20 stycznia w interpretacji Tomasza Podsiadłego, dla którego (nie licząc grudniowej gali "Viva Baritone", poświęconej Florianowi Skulskiemu) był to debiut operowy.

Widzowie, wypełniający w komplecie widownię Opery Bałtyckiej, pierwotnie podziwiać mieli "Madamę Butterfly" w wersji koncertowej. Jednak dzieło to, dzięki dopracowanej wizualnie oprawie scenograficznej Joanny Maciejewskiejchoreografii Wojciecha Warszawskiego oraz Izabeli Sokołowskiej-Boulton (efektowna gra cieni, z wykorzystaniem tancerzy Baletu OB), w połączeniu z pracą inscenizacyjną Podsiadłego, momentami daleko wykraczającą poza ramy operowego koncertu, zyskało status semi-stage.

O powodzeniu przedsięwzięcia decydują w dużej mierze soliści - przejmująca jako Butterfly Eliza Kruszczyńska i w świetnie dysponowany Paweł Skałuba w roli Pinkertona. O powodzeniu przedsięwzięcia decydują w dużej mierze soliści - przejmująca jako Butterfly Eliza Kruszczyńska i w świetnie dysponowany Paweł Skałuba w roli Pinkertona.
Pół-sceniczna "Madama Butterfly" przygotowywana była znacznie krócej niż pełnoprawne produkcje operowe. Kostiumów nie ma bardzo dobrze dysponowany Chór Opery Bałtyckiej, który pod kierunkiem Anny Michalak staje się czołowym zespołem artystycznym Opery. Również reżyseria postaci jest zredukowana, a soliści większość swoich kwestii śpiewają zwróceni do widzów. Nie ujmuje to jednak wartości spektaklu, który choć skromny, jest w inscenizacji Tomasza Podsiadłego kompletnym przedstawieniem operowym.

Oczywiście kluczowy dla powodzenia przedsięwzięcia jest wybór solistów, szczególnie sopranistki i tenora do ról gejszy Cio-cio-san (zwanej Butterfly) i oficera marynarki wojennej USA Pinkertona. Duet Eliza KruszczyńskaPaweł Skałuba staje na wysokości zadania. Kruszczyńska czystym, mocnym sopranem precyzyjnie buduje dramaturgię swojej bohaterki, by zachwycać w drugim akcie, choćby przejmującą arią "Un bel di vedremo". Do Skałuby z kolei należy cały pierwszy akt. Śpiewak swoim jasnym, dźwięcznym, delikatnym głosem świetnie wypada m.in. podczas arii "Dovunque al mondo" czy duetu Pinkertona z Butterfly "Bimba dagli occhi", podczas którego Skałuba brzmi nawet lepiej od Kruszczyńskiej.

Udanie, choć nie tak efektownie, partneruje im Bartłomiej Misiuda jako Sharpless, amerykański konsul w Nagasaki. Ciekawsza teatralnie niż muzycznie jest służąca Butterfly - Suzuki w wykonaniu Elwiry Janasik.

Plan główny wydarzeń skontrowany został teatrem cieni, odgrywanym przez tancerzy Opery Bałtyckiej, znajdującymi się za ruchomymi, dzięki sztankietom, elementami dekoracji, nawiązującymi do charakterystycznej, tradycyjnej japońskiej chaty. Przeważnie tancerze (Beata Giza, Filip MichalakMarianna Młynarska wraz z grającą dziecko Amelią Kapturską) swoimi pozami lub działaniami ilustrują sytuację bohaterów, czasem ich postaci uzupełniają sylwetki śpiewających bohaterów o emocje czy reakcje, stanowiąc niemy komentarz do sytuacji na scenie.

Ciekawym uzupełnieniem wydarzeń na scenie jest teatr cieni w choreografii Wojciecha Warszawskiego i Izabeli Sokołowskiej-Boulton, z udziałem tancerzy Baletu Opery Bałtyckiej. Ciekawym uzupełnieniem wydarzeń na scenie jest teatr cieni w choreografii Wojciecha Warszawskiego i Izabeli Sokołowskiej-Boulton, z udziałem tancerzy Baletu Opery Bałtyckiej.
Tomasz Podsiadły wyraźnie akcentuje swoją obecność w dwóch momentach. Oczekiwanie na powrót Pinkertona staje się bardzo dosłowne, gdy śledzimy przez dobre kilkanaście minut wschód słońca do wtóru pozbawionej śpiewu (nie licząc kilkuminutowej efektownej wokalizy chóru) muzyki Pucciniego, która w "Madamie Butterfly" jest przecież bardzo malownicza, ilustracyjna, niemal filmowa. Jednak scena ta jest zdecydowanie za długa. Drugim takim momentem jest bardzo zgrabnie wyreżyserowany, pełen dramaturgii finał spektaklu.

Tym, co w "Madamie Butterfly" szwankuje najbardziej, jest zbyt wolne tempo i dramaturgia całego przedstawienia, budowana niemal tylko przez wystąpienia solistów i Chóru. Między bohaterami (poza bardzo udaną sceną wręczania Butterfly listu od męża przez Sharplessa) nie ma większych napięć. W tak statycznej operze, jaką z natury rzeczy jest "Madama Butterfly", rozgrywająca się w i przed domem oczekującej na męża tytułowej bohaterki, bardzo wolne tempo i braki dramaturgiczne przy oszczędnej reżyserii mocno osłabiają wymowę opery. Dobrze, choć zaskakująco wolno, gra również prowadzona przez Piotra Deptucha Orkiestra Opery Bałtyckiej.

Jednak pół-sceniczna "Madama Butterfly", pomimo tych mankamentów, jest przedsięwzięciem udanym. Gdańska inscenizacja opowieści o zakochanej bez pamięci i porzuconej kochance przekonuje, że warto było podjąć ryzyko takiej realizacji. A spektakl powinien gościć w repertuarze Opery Bałtyckiej dłużej niż tylko podczas styczniowych pokazów.

Spektakl

6.0
1 ocena

Madama Butterfly

opera / operetka

Miejsca

Spektakle

Wydarzenia

Opinie (39) 2 zablokowane

  • Masakra - spektakl wyglądał jakby wystawiali go w operze w Korei Płn. (1)

    Takiej biedy na scenie to dawno nie widziałem. Może tak miało to wyglądać ? Scenografii po prostu nie było. Wyglądało to troche jakby występowali u Kim Dzon Una. Sądzę ze nawet przedszkolaki byłyby w stanie cos więcej przygotować na zajęciach niż organizatorzy. Czyżby aż tak mało środków było przeznaczone na ten cel ? A może gaże wysokie ? Hmm troche to wszystko dziwne.

    • 19 7

    • jak na wersję semi-stage było meeeega bogato

      trzeba było obejrzeć "Fidelia" w Filharmoni Bydgoskiej - tam była bieda

      • 1 1

  • słabo...

    Zrobić z tak pięknej opery Pucciniego coś tak nudnego, powolnego do granic wytrzymałości percepcji to naprawdę sztuka. Dlaczego nikt z realizatorów nie zwrocił uwagi na próbach, że jest za wolno. Ze nie ma nerwu, że akcja stoi. Zero dramatyzmu, wyrazistości w momentach, które wymagają szybszego tempa i podkreślenia. Gdzie był pan dyrektor Kunc? Szkoda tylko gdańskich melomanów. Katować ich tak źle wykonanym dziełem! Słyszalem różne produkcje ?Butterfly", ale czegoś takiego nigdy!
    Wokalnie najlepszy pan Skałuba. Niedouczony Sharpless, niebrzmiąca Suzuki, reszta panów tez niesłyszalna. Słabo....

    • 15 4

  • zgadzam się!

    Zgadzam się z poprzednim wpisem w zupelnośći. Nuda i tyle. Podobał mi się Pinkerton, ale pani Butterfly nie pasowała ani do niego, ani do tej produkcji. Wykonanie trąciło myszką, jedynie momenty byly ładne. Generalnie nie.

    • 8 4

  • Wolno czy szybko

    jest to sprawa indywidualnej interpretacji artysty, inaczej każde wykonanie można zdyskwalifikować .
    Najgorzej jak się nie ma do czego przyczepić, to wyszukuje się
    argumenty które stanowią tylko gust konkretnego odbiorcy i nie zawierają
    obiektywizmu.
    Najlepszym przykładem, jest negatywna ocena niemal całej obsady,
    co już trąci śmiesznością.

    • 3 3

  • Ktoś

    tez napisał, że orkiestra przyspieszała, to już zupełnie się gubię
    było za wolno czy za szybko?

    • 3 1

  • Fajne przedstawienie (1)

    Nie zgadzam się z opinią młodego recenzenta. Taka recenzja przystoi grze komputerowej, serialowi TV, nie operze. Fajerwerki były w Bohemie, dla Madama Butterfly nie przychodzi się po szybką akcję. Przedstawienie bardzo dobre, szczegolnie kreacje Cio-Cio San i Pinkertona. Panie recenzencie, jak Pan zrecenzuje dramaturgię budowaną głosami śpiewaków, o to m. in. chyba chodzi w operze? Krytyczna uwaga tylko wobec przekładu libretto. Ja bym wolał jakiś bardziej literacki przekład.

    • 2 1

    • Bo to jest

      opera i trzeba wiedzieć że przychodzi się do niej posłuchać popisów wokalnych,wszystko inne jest sprawą drugoplanową.
      Niezrozumienie tego, doprowadziło tę sztukę do kryzysu.
      Czas wreszcie przypomnieć, że w operze pierwszego planu
      nie stanowią reżyserzy ,dyrygenci, dyrektorzy gwiazdorzy tylko piękne głosy.
      Jeśli będziemy przestrzegali tej zasady, to sztuka operowa znowu będzie
      święciła triumfy za za dawnych lat ,a jak nie to się zmarginalizuje i ostatecznie
      zaniknie.
      To ostatnie zdanie, zostawiam pod rozwagę, wszystkim którym sztuka operowa
      nie jest obojętna.

      • 4 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Pierwszą siedzibą Teatru Muzycznego był...?

 

Najczęściej czytane