• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport
Aktualnie brak w repertuarze trójmiejskich teatrów

Kronika zapowiedzianej śmierci (3 opinie)

kasy:
58 301-13-28
4.4
5 ocen
David Lindemann

KRONIKA ZAPOWIEDZIANEJ ŚMIERCI


wg powieści Gabriela Garcii Marqueza

Prapremiera światowa 10 lutego 2005 roku o godzinie 19.00 w Teatrze na Targu Węglowym !

Reżyseria Wojtek Klemm (PL)
Scenografia Uta Kala (D)
Dramaturgia Dorota Sajewska (PL) i David Lindemann (D)
Reżyseria światła Max Wikstrom (FIN)
Muzyka PINK FREUD - Wojciech Mazolweski, Tomasz Ziętek, Jakub Staruszkiewicz (PL)
Kierownik produkcji Joanna Brühl (PL)


Występują (PL): Tamara Arciuch-Szyc (Divina Flor), Małgorzata Brajner (Maria Cervantes), Marcin Czarnik (Santiago Nasar), Marta Anna Kalmus (Angela Vicario), Rafał Kronenberger (Christo Bedoya), Grzegorz Gzyl (Pedro Vicario), Ryszard Jasiński (Pablo Vicario), Alina Lipnicka (Victoria Guzman), Ryszard Ronczewski (Burmistrz), Cezary Rybiński (Bayardo San Roman)


Polacy są próżni i pyszałkowaci, gdy im szczęście sprzyja, a uniżeni w nieszczęściu. Dla zdobycia pieniędzy gotowi są do największych podłości. Polak zawsze i przede wszystkim chce pokazać się tym, czym nie jest.


JAK NAS WIDZĄ W EUROPIE?
CO SIĘ MÓWI O POLAKACH ZA GRANICĄ?
JAK POLACY POSTRZEGAJĄ SAMYCH SIEBIE I WŁASNĄ HISTORIĘ?

Ostro, bezkompromisowo, radykalnie o Polakach i polskości w najnowszym spektaklu Teatru Wybrzeże

polski reżyser - niemiecka scenografka
niemiecki dramatopisarz - polski dramaturg

a ponadto…

Gabriel Garcia Marquez, Bolesław Prus, Roman Giertych, Andrzej Lepper...

Starcie sprzecznych, radykalnych wizji Polski
Spór o miejsce Polaków we współczesnej Europie
Dramat polsko-niemiecko-żydowskiej historii
w
najnowszym spektaklu Teatru Wybrzeże

„Kronikę zapowiedzianej śmierci” Davida Lindemanna z rozmachem zrealizowali twórcy z Niemiec, Polski i Finlandii. Wyreżyserował Wojtek Klemm – artysta polskiego pochodzenia od 20 lat mieszkający i tworzący w Niemczech, związany bliską współpracą z Frankiem Castorfem, jednym z najwybitniejszych twórców europejskiego teatru


Światowa premiera 10 lutego 2005 roku!!!


[foto1]EUROPA O POLAKACH:

Polacy są próżni i pyszałkowaci, gdy im szczęście sprzyja, a uniżeni w nieszczęściu. Dla zdobycia pieniędzy gotowi są do największych podłości, ale po uzyskaniu pieniędzy wyrzucają je w błoto [Wiktor Hugo]

Zwykły Berlińczyk nawet na ulicy zachowuje się całkiem przyzwoicie. Chodzi szybko, w jego twarzy i całej postaci widać zajęcie jakimś interesem, lecz mimo to – nie pamiętam, ażeby mnie w Berlinie potrącano
A tymczasem w Warszawie - bardzo często. jeden zawadza o mnie, drugi podłazi pod rękę, trzeci wpada mi w objęcia... Warszawiacy nie tylko nie umieją jeździć, ale nawet chodzić!
W miastach europejskich każdy się trzyma albo prawego chodnika, albo prawej strony na chodniku, a wymija idącego przed nim – z lewej strony. Tymczasem Polacy chodzą zygzakiem i nierzadko można spotkać zabawną parę idących, którzy nagle zatrzymawszy się naprzeciw siebie, odtańcowują jakąś figurę z kontradansa.
Niemcy to kraj pracy, a nie zabawy. Wszystko mamy uporządkowane. Nie tylko miasta i ludzi, ale drzewa, trawniki. I nawet powietrze mamy uporządkowane!
[z kronik Bolesława Prusa]


POLACY O SOBIE:

Inni sprzedają cały kraj obcym siłom. Nie mówię – Boże broń – że sprzedają tylko Żydom. Także innym „obcym”. Ale ja nie! Bo ja jestem wierzącym katolikiem i mam inne misyjne posłannictwo. Zamiast Słowa Bożego głoszę słowo właściwej polityki. Tamci przychodzą po nasze kamienice, a wy po nasza ziemię. Ale wam nie dam. [Roman Giertych, Andrzej Lepper]

Nasz rząd jest marionetką Brukseli, tak jak kiedyś był marionetką Moskwy. A obaj wiemy, czym to się skończyło... W mojej wiosce do rodaków strzelać nikt nie będzie. Bóg jest z nami, a nie z wami! [Roman Giertych, Andrzej Lepper]

My jesteśmy ostatnim bastionem świata zachodniego na Wschodzie Europy. A naszej historii nie mamy powodu się wstydzić. My musimy mieć swoją godność. Ziemia naszym miejscem na świecie, ojcowizną, w której spoczywają krew i prochy naszych przodków. Będziemy bronić Polski przed zboczeńcami i innowiercami. Ta walka ma wymiar chrześcijański. [Roman Giertych, Andrzej Lepper]

Za jedną ich podłość oddaj dziesięć podłości. Za wywłaszczony folwark — niszcz, niszcz, niszcz, niszcz... koleje, składy, kamienice, okręty, mosty... Nie masz bagnetów i armat, weź nóż, dynamit, arszenik, wreszcie bakterie cholery i dżumy... A dopiero kiedy całe Niemcy krzykną z bólu, rząd ich zrozumie, że w dwudziestym wieku nawet słabszego nie wolno krzywdzić [Bolesław Prus, „Zemsta”]

Kobieta berlińska jest tęgą, niebieskooką blondynką. Nie zawsze ma ładną twarz, ale prawie zawsze ma ciało białe – jak śmietana. Jest ona obrazem zdrowia i pogodnego humoru, ale przede skłonności do tycia i rozwiązłości. Nie ma to jak typowa polska dziewica... [Bolesław Prus, „Zemsta”]

Naszym jest Berlin, nie tylko dlatego, że otaczają go osady o bardzo podejrzanych nazwiskach (Nowa Wes, Rudow, Buchow, Buckow, Drewitz), ale że on sam otrzymał nazwę od Bera Lina (Berek Lin z powodu, że handlował linami bądź łapanymi w rzece, bądź kręconymi z konopi), który w epoce gładzonego krzemienia był pachciarzem jednego z polskich szlachciców mających folwarki nad Szprewą (Szprewa czytaj: Sprawa, z powodu, że o rybołówstwo w niej toczyły się mnogie sprawy po sądach)
Po wtóre: naszym jest Bismarck, gdyż nazwisko to pochodzi albo od wyrazu: „pismak”, albo od zdania „bierz mak... Naszym wreszcie jest Moltke, którego odległy przodek nazywał się po prostu Molski, zanim go przefajnowano na Niemca.
[Bolesław Prus, „Zemsta”]


O spektaklu:

Zupełnie nie mam takich intencji – komentuje reżyser przedstawienia, Wojtek Klemm. – Mówiąc o Polakach i współczesnej Polsce, nie wychodzę z założenia, żeby komuś napluć w twarz. Owszem, temat ma potencjał bulwersujący, ale z drugiej strony to przecież Polska historyczna i dzisiejsza rzeczywistość jest bulwersująca.

W rzeczywistość tę wpisane są podskórne niechęci, napięcia i fascynacje i zaszłości historyczne między Polakami, Niemcami, Żydami. A także współczesne nacjonalizmy, które coraz silniej dochodzą do głosu, także na polskiej scenie politycznej.

- Z perspektywy Polaka, mieszkającego w Niemczech, przyglądam się polskiej polityce i widzę organizacje pokroju Giertychjugend. Ugrupowania, które niebezpiecznie wypaczają pojęcie patriotyzmu, wartości narodowych lub religijnych; które ukrywając się pod płaszczykiem wartości patriotycznych i chrześcijańskich, działają w stylu najgorszych bojówek faszystowskich z lat trzydziestych. W imię tych uzurpowanych wartości próbują zabierać innym prawo wypowiedzi, wysyłać mniejszości seksualne na leczenie albo cenzurować sztukę.


Trudno nie dostrzec tu analogii do mechanizmów raczkującego faszyzmu, kiedy zaczynano dzielić ludzi na lepszych i gorszych, organizować wystawy sztuki zdegenerowanej i sztuki słusznej. Przypomnijmy sobie lata 30 w Niemczech. Do czego to wówczas doprowadziło – wszyscy wiemy. W przedstawieniu cytuję niektórych polskich prawicowych polityków. Nie podaję jednak źródła cytatów. Dopiero bowiem, kiedy wyrwie się je z konkretnego kontekstu politycznego, widać całą grozę zawartą w ich przesłaniu.

„Kronika zapowiedzianej śmierci” Davida Lindemanna ukazuje społeczność pewnego miasteczka, która popełnia zbiorowy mord, żeby przypodobać się Niemcowi. Popełnia zbrodnię, ponieważ wmówiono jej, że to kwestia honoru. Honoru indywidualnego, honoru rodziny, honoru społeczności, a wreszcie - narodu.

Warto się zastanowić czy podobny mechanizm nie doprowadził do zbrodni w Jedwabnem, do wydarzeń kieleckich z ’47 i ’48 roku i wielu innych podobnych dramatów? Przypomnijmy sobie słowa Hanny Arendt o banalności zła. Tych zbrodni nie popełniali szaleńcy, ale tzw. zwykli ludzie.

Spektakl Wojtka Klemma nie jest jednak opowieścią o wydarzeniach w Jedwabnem lub jakimkolwiek konkretnym, historycznym zdarzeniu. Twórcy zamierzają przede wszystkim ukazać społeczność, która okrywa się winą. I która tę winę sobie uświadamia. W kontekście relacji polsko-niemieckich to temat szczególnie istotny. Bowiem obok wszystkich różnic i podziałów, Niemców i Polaków łączy jedno – „kwestia winy”. Różni zaś stosunek do pojęcia „winy”.

- Żaden młody Berlińczyk z mojej generacji nie powie już dziś „jestem dumny z tego, że jestem Niemcem”, bo ma świadomość historycznej winy swojego narodu i bierze za nią odpowiedzialność – dodaje Wojtek Klemm. - U Polaków – wychowanych na mitach i legendach narodowych - duma ze swojej polskości jest wciąż bardzo silna. Nasza skłonność do martyrologii każe nam myśleć o sobie jak o heroicznych ofiarach, nigdy zaś jak o katach – zupełnie jakby czarne karty w polskiej historii nie istniały. Wychowaliśmy się na bitwie pod Grunwaldem, na wojnach z Krzyżakami, na legendzie o Wandzie, co to nie chciała Niemca czy słowach Roty „nie rzucim ziemi skąd nasz ród”,

Kim w tej perspektywie jest np. polski chłop, straszony wykupem ziemi przez niemieckich osadników? Maniakalnym patriotą? Ksenofobem? A może po prostu ofiarą postromantycznego mitu oblężonej twierdzy? Tylko czy przypadkiem owa narodowa mitologia, narodowe przekonanie i niepodważalnej polskiej racji i wartości, nie stanowi blokady w dialogu Polski ze współczesną Europą...

Teatr Wybrzeże postanowił taki dialog podjąć. Zapraszając do współpracy twórców z Niemiec i Polski tworzymy spektakl, który jest wielogłosową wypowiedzią na temat wspólnej, polsko-niemiecko-żydowskiej historii i współczesności.




Wojtek Klemm – ur. w 1972 roku w Warszawie. Wyjechał do Niemiec w ’85 roku. Skończył studia reżyserskie w Akademii Ernst Bunsch w Berlinie. Po studiach pracował jako reżyser w Austrii i Niemczech (wystawiał m.in. teksty Taboriego i Friela). Od 2002 roku jest asystentem Franka Castorfa. „Kronika zapowiedzianej śmierci” to jego pierwsza realizacja w Polsce.

Przeczytaj także

Opinie (3)

  • Smutna historia (opinia sprzed 19 lat)

    Bohaterowie sztuki to ludzie bardzo prości. Tworzą wiejską społeczność skłonną do brutalnych, prostackich posunięć. Oni potrafią jedynie działać instynktownie i pod wpływem impulsów nie zawsze szlachetnych i do końca przemyślanych narobić wiele często nieodwracalnego zła. Dlatego dywagacje dotyczące ojczystego kraju, soczyście nakrapiane alkoholem, nie mogą niestety być przemyślane i wyważone. Odzywki i przyśpiewki dość jednoznacznie charakteryzują częstych bywalców suto zakrapianych hulanek i swawoli, a nie osoby mające zasadniczy wpływ na życie szerokiego ogółu ludzi. Dlatego zasadniczo żadna konkretna nauka społeczno-polityczna z tej sceny płynąć raczej nie powinna, gdyż spektakl - w doskonały zresztą sposób - pokazał tym razem w istocie ludzi ubogich, ograniczonych i biednych. Jedynie postacie kobiece wnoszą w ten spektakl troszkę pogody i słońca - znakomite role Marty Anny Kalmus i Tamary Arciuch-Szyc, lecz nie pozwala się im na wiele w kwestii rozpogodzenia atmosfery, ich wypowiedzi są szczątkowe, urwane i niedokończone. W tej sytuacji na scenie jest mniej poezji i dobra, a więcej brudu i pijaństwa - nie mówiąc już o parszywej, ohydnej zbrodni, dokonanej w myśl ludowego poczucia sprawiedliwości bez miłosierdzia i jakichkolwiek moralnych skrupułów, która wieńczy sceniczne dzieło, udane i interesujące, ale takie właśnie, a nie inne, niestety.

    • 0 0

  • Na początek konieczne wyjaśnienie (opinia sprzed 19 lat)

    W recenzji opublikowanej na stronie internetowej Teatru Wybrzeże (teatrwybrzeze.pl) zakradły się dosyć poważne nieścisłości interpretacyjne. Otóż Angela Vicario grana z dużym wdziękiem przez Martę Annę Kalmus wcale nie jest - jak napisano - kobietą lekkich obyczajów. Ona miała poślubić Bayardo San Romana, tego, który ma ojca w Niemczech, lecz niespodziewanie doszło do zdrady przedmałżeńskiej. Wspomniana Angela Vicario straciła cnotę jeszcze przed oczekiwanym ślubem. Winowajcą całego tego zajścia okazał się Santiago Nasar i dlatego został zasztyletowany w finale przedstawienia przez braci bliźniaków Pedro Vicario i Pablo Vicario.

    • 0 0

  • Dobry spektakl! (opinia sprzed 19 lat)

    A mnie ten spektakl poruszyl.Bylam na nim w piatek i zdawalo mi sie,ze nie tylko mnie.Ludzie po wyjsciu z sali dyskutowli,klocili sie i to chyba dobrze o nim swiadczy.Przyznam,ze do konca nie zrozumialam intencji autorow,ale jakos mnie to ponioslo.Glownie dzieki panom Czarnikowi,Gzylowi i Rybinskiemu - to na prawde swietni aktorzy.No i muzyka (choc troche jej malo) i scenografia tez powyzej przecietnej.Polecam,choc to nie zwykla rozrywka.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Pod patronatem

Nadchodzące premiery