- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 2 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 3 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 4 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
- 5 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (19 opinii)
- 6 Spektakle z Trójmiasta w Teatrze Telewizji (10 opinii)
Dzięki teatrowi mamy przyjaciół w całej Europie - Teatr Feta ma 10 lat
Zaczęli działać kilkanaście lat temu, a od 10 lat mają swoją nazwę. Do dziś pracują wtedy, kiedy są potrzebni. O Fecie - Teatrze na Specjalne Okoliczności rozmawiamy z jego szefową, Elwirą Twardowską. Najbliższa okazja by ich zobaczyć będzie w czwartek 9 maja, o godz. 21 w parku przy klubie Plama GAK, gdzie odbędzie się otwarta próba przygotowywanego właśnie przez Teatr Feta i Teatr Poza Tym spektaklu - "Te białe kwiaty".
Elwira Twardowska: To było inaczej. Zanim nazwaliśmy się jako teatr, robiliśmy różne akcje teatralne czy parateatralne, ale nie mieliśmy potrzeby nazwania siebie. Inni zaczynają działalność od nazwy. Mi wystarczyło, że coś robimy. Gdy w 2003 roku pojawiła się propozycja by wystąpić na 300-lecie Sankt Petersburga, wymyśliłam "Goldwassera", którego przygotowaliśmy specjalnie na tę okazję. Mieliśmy być częścią polskiego wkładu w te obchody. I nagle padło pytanie, jak się nazywa nasz teatr. Jechaliśmy robić fetę dla Sankt Petersburga, a ponieważ działaliśmy też przy innych akcjach (m.in. Święto Miasta Gdańsk, otwarcie Jarmarku Dominikańskiego) to ustaliliśmy, że nazywamy się Feta - Teatr Na Specjalne Okoliczności.
Ma Pani monopol na reżyserię w Teatrze FETA?
Nie zależy mi na tym. Oprócz mnie, zrobił z naszym teatrem przedstawienie Przemek Grządziela z Teatru Pinezka, Sławek Kochańczyk, a wciąż obecne w naszym repertuarze "Garkotłuki" stworzył Piotr Chlipalski. Mamy zgrany zespół, który sporo potrafi - to już zaprawiona w bojach ekipa. To ważne, bo w teatrze ulicznym wszystko od początku do końca robi się własnymi siłami - rozkłada się scenografię, dba o kostiumy, przygotowuje role. Tak się składa całość - od drobiazgów często wszystko zależy.
Na Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA przygotowujecie spektakl oparty na baśniach romantycznych.
Powodem zrobienia spektaklu "Te białe kwiaty" był pomysł na to, jak on ma wyglądać. Kanwą spektaklu są "Lilie" Adama Mickiewicza, ale podstawową inspiracją była inna jego ballada - "To lubię". Tam straszy, są stare cmentarze, gdzieś toczy się jakaś głowa. Spektakl przygotowywany jest specjalnie do przestrzeni parkowej. Początkowo miałam reżyserować go sama, ale bardzo chciał do nas dołączyć Jarosław Rebeliński z Teatrem Poza Tym. Chcemy tę "niesłychaną zbrodnię", że "pani zabiła pana" potraktować nieco z przymrużeniem oka. Bo co to za zbrodnia niesłychana, skoro wciąż jesteśmy przytłaczani informacjami o kolejnych morderstwach? Prawie nie używamy tekstu. Zapalimy za to mnóstwo świateł. Podczas premiery na Reducie Wilk będzie 200 lampionów na dole i kilkadziesiąt u góry oraz małe lampki solarne. Chcemy zbudować klimat zapomnianego cmentarza. Chciałabym zachować rytm "Ballad i romansów" Mickiewicza w tym spektaklu. Czy to się uda? Nie wiem.
Pracuje Pani ciągle z tymi samymi ludźmi?
Nawet gdybym tak chciała, to po prostu niemożliwe. Nasi aktorzy podejmują pracę, wyjeżdżają za granice czy... rodzą dzieci. Oczywiście pozostajemy w dobrych relacjach. Przez lata wychowaliśmy na przykład mnóstwo szczudlarzy - większość z tych, którzy umieją machać flagami przeszło przez ten teatr. Było w Fecie - Teatrze na Specjalne okoliczności wiele osób dziś rozpoznawalnych, jak Barbara Piórkowska, Anna Urbańczyk. Jest nas więc w sumie całe stado, myślę, że koło setki.
Jesteście teatrem amatorskim, ale jeździcie po kraju i Europie kilkanaście razy w roku. Jak to możliwe?
Przy każdej produkcji i wyjazdach trzeba wziąć pod uwagę zastępstwa. Ktoś ma obronę dyplomu, ktoś inny egzamin. Moi aktorzy robią teatr z pasji, ale poza tym uczą się i pracują. Niektórzy, jeżdżący z nami w różne zakątki Europy, praktycznie nie mają wolnego poza wyjazdami z Fetą. Nauczyłam się tolerancji. Nie mogę mieć w tej sytuacji pretensji do nieobecności na próbach. Oczywiście jak ktoś imprezuje w tym czasie w jakimś klubie to jest inna sytuacja, ale moi aktorzy nie robią takich rzeczy. Przecież nikomu nie zależy na tym, aby źle wypaść. I jakoś sobie radzimy. Dla nich i dla mnie jest to wielka przygoda. Objechaliśmy już całą Europę z tymi spektaklami. W naszych wyjazdach nie chodzi o kasę, bo "wynagrodzenie" jest symboliczne, a o frajdę robienia czegoś nowego.
Ma Pani jakieś plany na teatr w nieco dalszej perspektywie?
W tym sezonie mamy w repertuarze trzy spektakle - "Nić Ariadny", "Garkotłuki" i "Te białe kwiaty", które zamierzamy pokazywać. Będzie też trochę "specjalnych okoliczności" - Święto Miasta Gdańsk, 140 lat gdańskich tramwajów, otwarcie i zakończenie Jarmarku Dominikańskiego. Chcę też w końcu zrobić małą formę. Taką, która zmieści się do busa. Bo przede wszystkim chcemy się bawić teatrem. To zawsze wielka przygoda i szkoda, by nasze plany były ograniczone przez koszty transportu.
Wydarzenia
Wywiady
Wydarzenia
Zobacz także
Opinie (12)
-
2013-05-11 11:58
Tak feta zrobila sie kiczowata jak i kultura w tym miescie, za 10 lat to miasto bedzie dechami zabite bo pomimo wiezowcow i bankow, nikt nie bedzie chcial tu mieszkac no chyba ze wielbiciele slawanego biskupa.
- 3 6
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.