• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zniszczyć, spalić, zapomnieć - o spektaklu "Fahrenheit 451" Teatru Wybrzeże

Łukasz Rudziński
7 lutego 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
"Fahrenheit 451" Teatru Wybrzeże rozgrywa się w monstrualnej książce czy też na stronie powieści, która "ożywa" dzięki bohaterom spektaklu. "Fahrenheit 451" Teatru Wybrzeże rozgrywa się w monstrualnej książce czy też na stronie powieści, która "ożywa" dzięki bohaterom spektaklu.

Jeśli tak, jak realizatorzy "Fahrenheita 451", uzna się powieściowy oryginał Raya Bradbury'ego za punkt wyjścia do dowolnych wariacji na temat zawartych w niej idei, spektakl Teatru Wybrzeże niesie ze sobą ciekawe przesłanie. To wyraźny, choć przeestetyzowany i formalnie niezborny głos w sprawie intelektualnego uwstecznienia i biernego, stadnego podporządkowania władzy, idących w parze z kryzysem wartości i upadkiem kultury.



Spektakl "Fahrenheit 451" na pewno nie jest dla wszystkich. Choć tytuł w oczywisty sposób nawiązuje do powieści "451 stopni Fahrenheita" Raya Bradbury'ego, z powieści ocalały jedynie drobne fragmenty, wręcz ścinki tekstu. Niemniej, właśnie futurystyczna antyutopia Bradbury'ego sprzed niemal 65 lat stanowi fundament, czy też punkt wyjścia dla twórców gdańskiego przedstawienia. Zachowano głównych bohaterów powieści: strażaka Guya Montaga, jego żonę Lindę czy Klarysę - dziewczynę, pod wpływem której Montag zaczyna myśleć samodzielnie - oraz Kapitana, przełożonego Montaga. Także wizja strażaków będących strażnikami systemu, w którym wszelka niesubordynacja i odstępstwo od przyjętej normy jest surowo wzbronione, pozostała niezmieniona. Ich misja jest prosta - każdą książkę należy jak najszybciej spalić, oczywiście bez zaglądania do środka.

Co istotne, w warstwie ideowej spektakl Teatru Wybrzeże pozostaje wierny powieści Bradbury'ego. Jednak ingerencje dramaturgiczne Marcina Cecko w adaptowany tekst owocują stworzeniem całkowicie nowego dzieła, hybrydy treści zawartych w oryginale, połączonych z mniej lub bardziej odległymi skojarzeniami autora adaptacji, bełkotliwą, męczącą nowomową bohaterów i hasłami zaczerpniętymi z pracy copywritera. W efekcie powstał lingwistyczny rollercoaster, gdzie błyskotliwe skojarzenia toną w morzu otaczającej je tandety i waty słownej. Podobnie było choćby w nieudanej "Balladynie" Krzysztofa Garbaczewskiego z Teatru Polskiego w Poznaniu czy jeszcze gorszym "Lśnię" Tomasza Bazana z Teatru Nowego w Łodzi. Ze znacznie lepszym skutkiem udała się Marcinowi Cecko współpraca z Garbaczewskim przy szekspirowskiej "Burzy" z Teatru Polskiego we Wrocławiu, gdzie jednak tekst i tak należał do najsłabszych elementów przedstawienia.

Bardzo dobrze wypada Katarzyna Figura w roli Kobiety z siatkami pomarańczy i Delajli, wirtualnej przyjaciółki Lindy. Na pierwszym planie Klarysa w wykonaniu Katarzyny Z. Michalskiej. Bardzo dobrze wypada Katarzyna Figura w roli Kobiety z siatkami pomarańczy i Delajli, wirtualnej przyjaciółki Lindy. Na pierwszym planie Klarysa w wykonaniu Katarzyny Z. Michalskiej.
Reżyser gdańskiego "Fahrenheita" Marcin Liber warstwę językową uzupełnia szeregiem dodatkowych, często bardzo formalnych pomysłów. Jednym z najciekawszych z nich jest rozbicie postaci Guya Montaga na trzech aktorów, przez co staje się on synonimem narzędzia systemu, strażakiem-everymanem, a w końcu synonimem buntu wobec narzuconego odgórnie posłuszeństwa. Umożliwia to stworzenie trzech alternatywnych historii Montaga, z trzema różnymi zakończeniami. Niektóre z zabiegów formalnych wymierzone są wprost w komfort widza (m.in. niespodziewane uderzenia dźwięku, celowanie i strzelanie do widzów z pistoletów). Inne są kreatywnym popisem dużych możliwości tego reżysera (znanego trójmiejskiej widowni z udanych spektakli, zapraszanych w przeszłości m.in. na R@Port, jak "III Furie", "Utwór o Matce i Ojczyźnie" czy "Aleksandra. Rzecz o Piłsudskim").

Zadziwia choćby kapitalna scena przedawkowania pigułek na dobre samopoczucie - Linda przywdziewa strój wielkiego pluszowego misia i szczelnie opakowuje go w monstrualną plastikową torbę - wygląda to na dokładnie zaplanowaną próbę samobójczą, która, choć udana, z góry skazana jest na niepowodzenie, bo człowiek w świecie Cecki i Libera (oraz Bradbury'ego) nie jest panem ani swojego życia, ani śmierci.

Wszystko dzieje się w monstrualnej księdze czy też na stronie papierowej książki, która "ożywa" dzięki bohaterom spektaklu. W monumentalnej, bardzo efektownej scenografii Mirka Kaczmarka istotną rolę odgrywa motyw klatki - w niej znajduje się przez cały spektakl autor muzyki Filip Kaniecki alias MNSL, który stoi za konsoletą. Czasem towarzyszy mu Jakub Mróz w roli wokalisty. W niektórych scenach oprócz klatki z muzykiem pojawiają się tej samej wielkości klatki ze zarekwirowanymi książkami. Siłą rzeczy książki należą do głównych rekwizytów całego spektaklu. Kostiumy przygotowała Grupa Mixer.

Istotną rolę w spektaklu Marcina Libera odgrywa motyw klatki. W jednej z nich, przez niemal cały czas obecnej na scenie, znajduje się Filip Kaniecki grający muzykę na żywo (po lewej) oraz Jakub Mróz w roli Kaja-narratora i wokalisty. Istotną rolę w spektaklu Marcina Libera odgrywa motyw klatki. W jednej z nich, przez niemal cały czas obecnej na scenie, znajduje się Filip Kaniecki grający muzykę na żywo (po lewej) oraz Jakub Mróz w roli Kaja-narratora i wokalisty.
W tym szalonym, w przenośni i dosłownie, futurystycznym świecie dobrze odnajdują się aktorzy. Zaskakuje Jakub Mróz bardzo ciekawą kreacją androgynicznego Kaja/Narratora/Wokalisty. Udanie prezentuje się również Katarzyna Figura jako spiskująca po kryjomu Kobieta-matka, czytająca dziecku "zakazane wersety" ze "Zwrotnika raka" Henry'ego Millera, jednak jeszcze lepsza jest w roli Gwiazdy - Delajli, czyli wirtualnej przyjaciółki Lindy z programu poprawy samooceny i pobudzenia krytycznego myślenia. Z trójki Montagów najciekawszą postać tworzy konsekwentnie dociekający prawdy, cytujący wiersz Różewicza Michał Jaros, niewiele ustępuje mu Piotr Biedroń, do którego należy udany monolog pod koniec pierwszego aktu, zwieńczony kopią słynnego performansu Oscara Dawickiego "Wisielec". Jedynie Maciej Konopiński jest w tej roli schowany i mało przekonujący, choć akurat jego oblicze Montaga potraktowane zostało nieco po macoszemu, bo Montag Konopińskiego szybko znika ze sceny, by powrócić po niemal godzinnej przerwie.

Przekonujący jest apodyktyczny Kapitan Michała Kowalskiego, wykrzykujący przez szczekaczkę słowa z dyktatorskim zacięciem. Dobrze w roli Fabera, załamanego profesora literatury, prezentuje się Cezary Rybiński, bez zarzutu grają Katarzyna Z. Michalska jako Klarysa i wirtualna Izaura oraz Dorota Androsz w roli cierpiącej na rozszczepienie osobowości Lindy/Mildred, co jest pomysłem chybionym i niepotrzebnym, bo utrudniającym rozeznanie w i tak poszatkowanych losach bohaterów.

Spośród trzech wersji Guya Montaga najciekawszy jest bohater Michała Jarosa, dociekający prawdy o książkach u profesora Fabera. Spośród trzech wersji Guya Montaga najciekawszy jest bohater Michała Jarosa, dociekający prawdy o książkach u profesora Fabera.
Spektakl Teatru Wybrzeże ma trudną, atakującą widza z różnych stron, męczącą formę, za którą kryje się wartościowa i korespondująca z powieścią Bradbury'ego ideowo treść. Nie historia, prowadzona tutaj niekiedy w tonie absurdalnej groteski czy rubasznej komedii, a myśl przewodnia powoduje, że spektakl ten, pomimo nachalnej, momentami nieznośnej formy, staje się interesującym manifestem na rzecz bezlitośnie zubażanej kultury. Cały drugi akt potraktować można w kategoriach udanego scenicznego żartu, bo niespodziewanie trafiamy na zmagania alpinisty z górską skałą i do miasteczka namiotowego jakiejś górskiej osady buntowników, którzy nielegalnie głośno czytają książki. Te "narzędzia zbrodni" wraz z latarkami, niczym kaganki oświaty zaniosą widzom.

Motyw palenia książek jest symbolem niszczenia wartości takich jak samodzielność, wolność czy niezależność i upadku kultury w ogóle. Obecne w spektaklu nawiązania do nazizmu i komunizmu właściwie nie są potrzebne. Zaczerpnięta z książki Bradbury'ego antyutopijna wizja dyktatury likwidującej wszelkie przejawy niezależności i dążąca do sprawowania całkowitej kontroli nad mieszkańcami, pozostaje niepokojąco aktualna w dzisiejszych czasach. I na naszych oczach, w różnych miejscach na świecie, przestała już być fikcją.

Spektakl

6.4
41 ocen

Fahrenheit 451

spektakl dramatyczny

Miejsca

Spektakle

Opinie (44)

  • recenzja

    bylem dzisiaj na spektaklu i musze powiedziec ze wrazenia mam mieszane po pierwsze scenografia rewelacja gra aktorska rewelacja muzyka super reszta do bani momentami nudne i monotonne malo spojne czytalem ksiazke farenheit451 ogladalem film i nie widze tu odniesienia -moze jedynie tylko do motywu palenia ksiazek ,jako proby zunifikowania spoleczenstwa -jakiejs proby indoktrynacji w jakims chorym umysle zwiazanym z motywem klatki- uciemiezeniem narodu,ludzkiej wyobrazni i checi czytania,ponadto razila mnie forma wypowiadania slow -kurka -czy innych jakby to mialo podkreslic wyrazistosc sztuki -lecz jedynie w moich oczach ponizala wartosc tego co grane, zbyt duza doslownosc sceniczna w rekwizytach

    • 25 7

  • Fahrenheit 451

    Spektakl świetny ale nie dla każdego. Na widowni dużo młodych ludzi. Super muzyka Gra aktorów bez zarzutu. Polecam

    • 15 11

  • Głośno, wulgarnie, bez sensu. (2)

    Teatr Wybrzeże w pełnej krasie. Po pierwsze głośno i wrzaskliwie, w czym pomagają aktorom mikrofony przy ustach, dla głuchych dodatkowo porykiwania do megafonów. Po drugie krzykliwa i puszczana do granic możliwości głośno muzyka. Wulgaryzmy oczywiście niezbędne, bez tego aktor jest juz zupełnie bezbronny i bezradny. I oczywiście cycki, cycki muszą być. Spora część osób na widowni przerażona (starsi), reszta (młodsi) zastanawiająca się co to właściwie jest. A co do treści - jakiej treści ?

    • 41 22

    • Maniek

      Pomijam treść,grę aktorską,scenografię,ale ostatnio co sztuka to cycki,cycki i jeszcze raz cycki(ostatnio nawet Kolak pokazała w Wirginii...)

      • 16 5

    • BARDZO TRAFNE

      Chcialam napisac opinie, ale widze ktoś mnie BARDZO TRAFNIE wyprzedzil. Dokładnie tak odebralam przedstawienie.

      • 2 0

  • Nie do obrony.

    Spektakl nie do obrony co do treści i formy. Do przełknięcia jedynie jako manifestacja polityczna. Tylko dlaczego to wszystko takie nieudolne, wrzaskliwe, głośne i wulgarne?

    • 30 10

  • Ciężkie

    No cóż. Trochę logiki sennej, trochę nagości, trochę wulgarnie, trochę trudne. Obejrzałem, ale drugi raz nie poszedłbym.

    • 28 8

  • Ręce opadają. (1)

    Przedstawienie tragedia. Jedno spostrzeżenie - najgłośniej i najspazmatyczniej na widowni po niedzielnym przedstawieniu porykiwała z zachwytu aktorka Wybrzeża Pani Magdalena Boć, wprowadzając swoim zachowaniem w znaczną konfuzję znajdujące się wokół niej osoby.

    • 22 11

    • Po prostu cieszyła się że w nim nie gra.

      • 12 2

  • Fahrenheit 451

    Okropna sztuka, wrzaski, dwa samobójstwa, zabójstwo, jakiś horror!!! Strata czasu!!!

    • 7 13

  • Byłam dziś - super adaptacja , ale nie dla wszystkich, trzeba trochę wyjść poza film i lekturę . Wytrawne .

    • 14 8

  • Fahrenheit 451 opinia

    jeśli teatr jest świątynią sztuki to ja do niej spektaklu Fahrenheit 451 nie zaliczam , kulturalne DNO, szmira, wulgaryzmy, wrzaski aktorów, dziwię się , że aktorzy grają
    w takim przedstawieniu ja bym się wstydziła , po prostu żenada , szkoda czasu i pieniędzy dla mnie to porażka i hańba dla teatru

    • 13 14

  • meduza (4)

    Wbrew niepochlebnej recenzji i złym opiniom wybrałam się wczoraj na to przedstawienie. I dobrze zrobiłam.
    Spektakl zdecydowanie dla ludzi szukających w teatrze nie tylko rozrywki. Znakomity jako komentarz polityczny, bardzo ciekawy wizualnie, bardzo dobrze zagrany. Na koniec owacje na stojąco, zasłużone!
    Ale rzeczywiście, jak ktoś zatrzymał się w XIX wieku to spektakl mu się nie spodoba...

    • 17 13

    • (3)

      Jestem osobą, która nie szuka w teatrze taniej rozrywki, często bronię Teatru Wybrzeże, ale sztuka "Fahrenheit 451" zwyczajnie mnie zmęczyła.
      Nie chodzi już tylko o niewiele elementów wspólnych ze świetną książką. Spektakl mocno nierówny, zbyt głośny (uszy do dzisiaj mnie bolą, a siedzę z przodu zawsze), zbyt dużo wulgaryzmów, które wprawiają w pewnym momencie już w zażenowanie. Druga część po antrakcie to typowy przerost formy nad treścią, zupełnie zbędny "zapychacz czasu". Rozbieranie Katarzyny Michalskiej jak i "body" Doroty Androsz przemilczę, bo temat niepotrzebnej nagości w Wybrzeżu był poruszany wielokrotnie.
      Owszem jest druga płaszczyzna tej sztuki, sporo odniesień do obecnej sytuacji politycznej, ale czy one ratują? jedyne co ratuje to dobrze odebrane role Michała Jarosa i Katarzyny Figury, ale dla mnie to trochę za mało.

      • 4 3

      • (2)

        Przyznam, że nie czytałam książki, więc oceniam wyłącznie przedstawienie jako takie. I ono się broni samo w sobie, przesłanie jest jasne.
        Moim zdaniem mocny temat często wymaga mocnych środków przekazu, zatem dla mnie zarówno wulgaryzmy, jak i krzyki, głośna muzyka (a właśnie - zapomniałabym pochwalić muzyki i Jakuba Mroza - wokalisty!) były zdecydowanie uzasadnione. A co do dobrych ról to oprócz wymienionej Figury na pewno na uznanie zasługuje i Cezary Rybiński i Michał Kwiatkowski i Piotr Biedroń.
        Scena po przerwie nie była zapychaczem czasu, w mojej ocenie budziła nadzieję, że człowieka nie da się zakneblować, zastraszyć i odebrać mu zdolności myślenia.

        • 8 5

        • 100 % zgody

          • 4 1

        • Zgadzam się w pełnej rozciągłości co do mocnych środków przekazu, ale jeśli wulgaryzm zamiast być wykrzyknikiem jest również przecinkiem, podmiotem i orzeczeniem, to po trzecim słowie na k... zwyczajnie się wyłączasz.
          Dla mnie przykładem gdzie wulgaryzm ma właściwy przekaz i jest niczym pocisk jest choćby w "KTO SIĘ BOI VIRGINII WOOLF?"

          • 4 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Który z wybitnych zespołów i artystów nie wystąpił podczas Heineken Open'er Festival w 2011 roku?

 

Najczęściej czytane