- 1 To niesamowite znalezisko ma... 600 lat (15 opinii)
- 2 Tu nie spodziewasz się sztuki, a jednak! (9 opinii)
- 3 Jak zarobiłem 2 mln USD na giełdzie (69 opinii)
- 4 Słynny pisarz z Gdańska bohaterem muralu (27 opinii)
- 5 Przed nami święto poezji i literatury (30 opinii)
- 6 Prawdziwy hit na scenie Teatru Muzycznego (7 opinii)
Gdańska premiera "Zawiszy Czarnego" na podstawie dramatu Juliusza Słowackiego nie jest rekonstrukcją nieskończonego tekstu wieszcza. To wizja polskiego superbohatera. Efekt niestety nie jest zbyt udany.
Adam Orzechowski zdecydował się wyreżyserować spektakl w oparciu o zagadkowy, pełen nieścisłości i poprawek, nieukończony tekst Słowackiego. Orzechowski - pierwszy od przeszło trzydziestu lat inscenizator "Zawiszy" - stworzenie scenariusza powierzył dramaturgowi Jakubowi Roszkowskiemu. Powstało z tego bardzo współczesne przedstawienie, z wydźwiękiem tekstu Słowackiego mające niewiele wspólnego.
Kwestie różnych bohaterów dramatu Słowackiego włożono w usta piątki najważniejszych z nich - Zawiszy Czarnego, Laury, Gniewosza, Manduły i Głupca. Usunięty został wątek patriotyczny. Nie ma nawet śladu po mistycyzmie Słowackiego. W centrum wydarzeń umieszczono za to wątek miłosny między Zawiszą a Laurą.
Po wejściu na Czarną Salę intryguje scenografia Małgorzaty Gajewskiej. Przestrzeń z trzech stron zamykają ustawione w prostokąt dookoła sceny stoliki, za którymi zasiadają widzowie. Za ich plecami na ścianach oglądamy wizerunki nagich greckich herosów, "ubranych" w atrybuty wojenne z różnych epok - są nimi hełmy, czapki czy wojskowe rogatywki oraz różnego typu broń ręczna (od włóczni po karabin). Ten historyczny uniwersalizm zakłóca mur (stylizowany na Mur Berliński), zamykający scenę z czwartej strony. Ascetyczna na początku przestrzeń szybko zapełnia się rekwizytami i kolorowym konfetti, wystrzeliwanym przez bohaterów podczas "bitwy pod Grunwaldem". Bo gdański "Zawisza..." rozgrywa się na śmietniku (historii?).
Wspomnianą "bitwę" reżyser serwuje w niemiłosiernie kiczowatym, farsowym wydaniu. O działaniach aktorów przesądza zaś puszczany z offu głos Narratora (Cezary Rybiński), prowadzący bohaterów i widzów, jak dzieci, od sceny do sceny. Ożywienie wnosi nieformalna druga część spektaklu, zapoczątkowana upozowanym na montyphytonowski skeczem z wydobyciem Excalibura. Miecz (z muru) wyciąga ostatecznie grający gościnnie Robert Ninkiewicz, powołując w ten sposób swojego bohatera - Zawiszę. Po chwili kolejne postaci prezentują nam się na scenie, niczym na wybiegu podczas pokazu mody.
Aktorzy długie fragmenty grają szerokimi, przerysowanymi gestami, często zaczepiając widzów, skacząc po stolikach lub tańcząc na nich, a nawet rozdając prezenty. Słowacki Orzechowskiego jest popkulturowy, kiczowaty, przaśny, ale miejscami tylko zabawny. Z czasem głos z offu się wycisza, co od razu działa pozytywnie na jakość przedstawienia i poziom gry aktorów. I nie szkodzi nawet, że języka Słowackiego prawie nie słychać, poza może ciętymi dialogami Zawiszy Czarnego z Laurą. Spod przygniecionego blichtrem i tanim efekciarstwem tekstu wyłania się bardzo rzadko ostatnio obecny w Wybrzeżu teatr poważniejszy, rozmyślnie "brudny", niemal studencki, a przez to bardziej szczery. Niestety w kulminacyjnym momencie wraca głos Narratora, a puenta, utopiona w banale, dopełnia czary goryczy.
Zaskakuje rozmach inscenizacyjny niewielkiego przedstawienia. Niewiele tu zabawy słowem, jakąkolwiek ironię uśmierca ordynarnie dosłowny Narrator, mur dla odpowiedniego efektu runąć musi nie raz, a kilka razy, a całość potraktowana zostaje plakatowo. Problematyka spektaklu zostaje natomiast wyłożona wprost, bez wiary w inteligencję widza. Swoich ról bronią jednak aktorzy: Zawisza Ninkiewicza wypada najciekawiej, Laura Małgorzaty Oracz, kreowana jako jurna dziewka, dobrze mu partneruje, natomiast własną, odrębną od reszty energię ma Manduła Doroty Androsz. Interesująco brzmią zbiorowe songi w wykonaniu całego zespołu.
Spektaklowi brakuje jednak konsekwencji i całość rozpada się w mniej lub bardziej udane sekwencje, lepsze i gorsze pomysły inscenizatorskie. Znajdziemy tu odpryski innych spektakli Wybrzeża - "Blaszanego bębenka" (reż. A. Nalepa), "G®upy Laokoona" (reż. J., Tumidajski), "Tajemniczej Irmy Vep" (reż. A. Orzechowski), czy granego kilka lat temu "Tlenu" w realizacji Agnieszki Olsten. Szkoda, że reżyser miał ambicje w "Zawiszy..." pomieścić farsę, komedię romantyczną, z domieszkami tragedii, bo ten spektakl miałby większy potencjał w każdym z tych gatunków osobno. "Zawisza Czarny" Orzechowskiego pozostaje bardziej niekonsekwentny niż oryginalny "Zawisza Czarny" Słowackiego, z którym spektakl Wybrzeża nie ma zbyt wiele wspólnego.
- fot. Łukasz Unterschuetzl.unterschuetz@trojmiasto.pl
Miejsca
Spektakle
Opinie (10)
-
2010-02-14 00:02
Ponownie mur Berliński... zdaje się, że takowy według Pana recenzenta występował też w Zmierzchu Bogów... O ile w tym wypadku mamy chociaż "mur", to w Zmierzchu "dwie wielkie betonowe ściany" raczej odnoszą się do stalowni. Słabo trochę... jak na recenzję.
- 2 5
-
2010-02-14 11:05
(1)
Mawia się: jeżeli pan Orzechowski reżyseruje, to nie ma się czego spodziewać. Przykre.
- 7 1
-
2010-02-14 19:09
przykre bo prawdziwe
- 3 0
-
2010-02-14 11:19
Nie czytaj recenzji! (1)
Przedstawienie REWELACYJNE!!!!!!!!!!!
Aktorzy ŚWIETNI!!!!!!!!!!!!!!!
Zabawa przednia i niegłupia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Daje do myślenia.
GRATULACJE- 6 11
-
2010-02-14 14:50
"rewelacyjne"
Tak,tak "rewelacyjne"jak wszystkie w teatrze Wybrzeże za dyr O.Smutnej rzeczywistości nie zakrzyczysz wykrzyknikami.
- 5 2
-
2010-02-14 19:15
kiedy ten teatr bedzie mial normalnego dyrektora, ktory pozwala robic spektakle utalentowanym rezyserom (bo takowi pracowali w wybrzerzu nawet za tego dyrektora) dajac duzo radosci widzom, zamiast ciagle robic kolejne mierne spektakle. to co, ze jest nowa scena w wybrzezu, skoro spektakl slaby. poprosze jakosc, a nie ilosc.
- 6 2
-
2010-02-15 20:29
hmm
Trochę zbyt delikatnie recenzent potraktował to przedstawienie. Fakt, że spektakl ciąży w kierunku "brudnego teatru", ale to inscenizacyjna papka, taka magma bez większego celu. Gdyby nie kameralny wymiar spektaklu, wyszedłbym w trakcie...
Szkoda, bo aktorzy robili co mogli... ehh...- 7 2
-
2010-02-16 19:39
kicha
byłem, widziałem i się załamałem. S. Hebanowski w grobie się przewraca, żal.
- 7 2
-
2010-08-09 12:19
nic specjalnego
nic specjalnego, było kilka momentów zabawny, kilka niezrozumiałych, kilka nudnych... bez zachwytu
- 1 0
-
2011-01-21 20:10
20.01.2011
Nic mnie ciekawego nie spotkało tego dnia. Brava po spektaklu były ... głownie jednak płci żeńskiej rozruszanej widokiem gołych pośladków Zawiszy który ukazał je na ok. 10 min przed zakończeniem spektaklu. Do tego momentu wiało nudą, było nijako. Miło było popatrzeć na grę Doroty Androsz, ale nie gra ona głównej roli i tego spektaklu nie ciągnie. Zresztą nie takie jest jej zadanie stanowiące tło dla gry trzech pozostałych aktorów odgrywających główne role. Błędem chyba było moje nastawienie ... miało być ironicznie, czyli zabawnie. Scenografia nie zachwyca, ale na tak małej przestrzeni trudno o jakieś rewelacje.
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.