- 1 Na tę imprezę niektórzy czekają cały rok (21 opinii)
- 2 Szukają małego aktora do kultowej roli (11 opinii)
- 3 Dobra robota! Młodzi aktorzy błysnęli (14 opinii)
- 4 Rozdano ważne nagrody w Gdańsku (13 opinii)
- 5 Co czytać w wolnej chwili? (20 opinii)
- 6 Ogromne zainteresowanie wernisażem (15 opinii)
Wojciech Mann opowiadał o swojej książce w Sopotece
W sobotę, w samo południe, w Sopotece odbyło się kolejne spotkanie z cyklu Biesiad Literackich, z powodzeniem organizowanych od lat przez Agencję Artystyczną R&K Nehrebeccy. Tym razem zaproszonym gościem był człowiek, którego przedstawiać chyba nikomu nie trzeba - Wojciech Mann: dziennikarz muzyczny, satyryk, aktor, lektor, pedagog, tłumacz, a także autor piosenek i książek.
Spotkania literackie w Trójmieście
To właśnie wokół jednej z książek, napisanych przez zaproszonego gościa, toczyło się spotkanie, a mianowicie wokół publikacji pt. "Artysta. Opowieść o moim ojcu", wydanej przez oficynę Znak. Książka ta, będąca jednocześnie wspomnieniem ojca Wojciecha - Kazimierza Manna, oraz swego rodzaju albumem prac tego niedocenianego za życia artysty-plastyka, stała się punktem wyjścia do rozmowy na różne tematy. Tradycyjnie prowadzący spotkanie - Krystian Nehrebecki - często odwoływał się do zawartych w niej informacji oraz cytował co ciekawsze fragmenty, choć przyznać trzeba, że cała książka warta jest przytoczenia.
- Nie oceniałem jego obrazków, były taką samą częścią mojej codzienności jak meble w mieszkaniu, firanki w oknach czy kolor ścian. Jednak słuchając mimochodem tego, co ojciec mówił o różnych wydarzeniach czy faktach artystycznych, zacząłem orientować się, jak ważne jest rozróżnianie tego, co brzydkie, a co ładne. Nie potrafię powiedzieć, czy wieloletnie obcowanie ze sztuką, którą tworzył, ukształtowało mój gust, ale z całą pewnością pozwoliło mi docenić to, co robił. Jakby na przekór oficjalnie dominującej szarzyźnie i braku fantazji tamtych lat jego obrazy uderzały feerią kolorów i śmiałością ich zestawiania - pisze w książce o ojcu Wojciech Mann.
Nietrudno było się domyślić, że spotkanie z tym charyzmatycznym dziennikarzem, nietuzinkową osobowością, a także wyjątkowym człowiekiem, cechującym się niezwykłą erudycją i specyficznym poczuciu humoru, przyciągnie tłumy jego wielbicieli. Tak też się stało - miejsca siedzące w Sopotece wypełniły się co do ostatniego krzesełka, a wielu co bardziej zaradnych przybyłych organizowało sobie na własną rękę "dostawki". Pozostali gromadnie tłoczyli się w dalszej części sali, skąd przysłuchiwali się rozmowie na stojąco. Wśród przybyłych nie brakowało ani młodszych, ani starszych - jak się okazuje Wojciech Mann ma fanów chyba w każdym wieku.
Myślę, że każdy, kto postanowił to piękne, słoneczne sobotnie wczesne popołudnie spędzić w sopockiej mediatece (nawet na stojąco) nie żałuje podjętej decyzji. Dyskusja bowiem nie tylko obfitowała w ciekawe anegdotki z życia Wojciecha Manna (zwłaszcza jego dzieciństwa), lecz również dała możliwość przeniesienia się w czasie i przestrzeni do Warszawy lat powojennych, gdzie żyli i mieszkali państwo Mannowie i gdzie tworzył bohater książki - Kazimierz Mann. Poza spodziewanym dowcipem, którym gość okraszał co jakiś czas swoją opowieść, nie brakowało w rozmowie wątków osobistych, nawiązań do czasów PRL-u czy prób scharakteryzowania twórczości plastycznej Manna seniora.
Mogliśmy się zatem dowiedzieć o lwowskich korzeniach rodziny Mannów, o stryjach Wojciecha: Romanie (słynnym scenografie filmowym, tworzącym scenografie do obrazów, tj. m.in. "Do widzenia, do jutra", "Krzyżacy", "Matka Joanna od Aniołów" i wielu innych) oraz Tadeuszu (polskim biochemiku studiującym w Cambridge, autorze ponad 250 prac naukowych i książek), o tym, że ojciec dziennikarza przebywał w więzieniu, o ich sublokatorskim mieszkaniu na warszawskim Powiślu, gdzie dzielili łazienkę, toaletę i kuchnię z dwiema innymi rodzinami a sami zajmowali jeden pokój, o wystawnych kolacjach w słynnych stołecznych restauracjach po wypłacie taty, o tym, jakim Kazimierz był kierowcą i przede wszystkim, jakim był ojcem. To tylko niektóre z przytaczanych z książki i rozwijanych przez gościa opowieści.
- Ja nie wiem, jak oni się dogadywali - mówił o swoich rodzicach Mann. - Mama była raczej taką osobą przewidującą, zawsze potrafiła znaleźć schowany gdzieś w bieliźniarce zaskórnik, jakąś rezerwę, a ojciec kompletnie na to nie patrzył. To, co miał w portfelu, to było po to, żeby z tego skorzystać.
Wiele z tych historii miało akcent nie tylko humorystyczny, ale też nostalgiczny i wzruszający. Po tonie i postawie autora książki, a także po słowach z jej Wstępu i Posłowia można wywnioskować, że publikacja ta stała się dla Wojciecha Manna swoistym "poszukiwaniem" ojca, próbą zrozumienia go, a także - co zaznaczył na początku - chęcią przywrócenia jego twórczości potomnym, "zwrócenia uwagi na pracę i osiągnięcia ludzi, których dostatecznie nie doceniono ani za życia, ani po śmierci". A za takiego człowieka właśnie uznał autor swojego ojca.
Oczywiście przez pryzmat historii o ojcu poznajemy samego Wojciecha Manna, którego - jak przewrotnie powiedział na początku prowadzący spotkanie Krystian Nehrebecki - wydaje nam się, że wszyscy znamy, a tak naprawdę niewiele o nim wiemy. On sam stwierdził, że nie bardzo jako dziecko rozumiał twórczość ojca - "dla mnie obraz to był Matejko". Tymczasem Kazimierz nie miał sztalug, nie malował na płótnach ani też nie podejmował takiej tematyki jak Matejko. Jednak jak autor książki sam przyznał - z czasem zrozumiał, że poza dzieciństwem i młodością wśród artystycznych dokonań rodzica otrzymał od niego znacznie więcej.
- W związku z tym, że ojciec nie miał stałej pracy, nigdy w życiu nie było sytuacji, że on musi na którąś godzinę zdążyć, podpisać listę - coś takiego, co było normalnym trybem życia wszystkich dookoła, to ja tak przesiąkłem wiarą, że można tak żyć, że zrobiłem to samo. Nigdy nie miałem biurka i normowanych godzin pracy.
Usłyszeliśmy również całe mnóstwo innych ciekawych opowiastek, m.in. o "magicznym zielonym oku" pierwszego radia, z jakim Mann miał do czynienia, a które należało do ojca, o tym, jak rozkręcił radioodbiornik, by zobaczyć "maleńkie miasto" ukryte za jego pokrywą, jak tata czytał mu bajki, tłumacząc je bezpośrednio z niemieckiego, jak dwukrotnie wyrzucano go ze studiów (handel zagraniczny, na który namówiła go mama) i tym samym "przedłużał sobie młodość", po czym studiował filologię angielską na UW (opowiedział też śmieszną anegdotę z egzaminu wstępnego), bo "chciał wiedzieć, o czym oni śpiewają".
W takiej lekkiej i nieco nostalgicznej, choć wesołej atmosferze przebiegło to spotkanie, które minęło bardzo szybko. Na koniec jeszcze chętnie padały pytania od widzów, m.in. o współpracę z Krzysztofem Materną czy o początki kariery radiowej. Gość z dużą swobodą i zabawnie odpowiadał na nie wszystkie.
Organizatorzy ponadto zadbali o odpowiednią promocję książki - na początku spotkania wyświetlono prezentację wideo na temat tego wydawnictwa wraz z fragmentami tekstu, zdjęciami i reprodukcjami pochodzącymi z książki. Na koniec zaś można było "Artystę" zakupić i jak przystało na dobrym spotkaniu literackim - zdobyć autograf jego autora. Chętnych, by to uczynić, nie brakowało.
Wydarzenia
Miejsca
Wydarzenia
Opinie (90) 5 zablokowanych
-
2019-04-07 23:37
Opinia wyróżniona
Dla koneserów
Popularyzator dobrej muzyki, człowiek z inteligentnym poczuciem humoru. Za szarej komuny tacy ludzie rozświetlali nam życie. Opowiadali, że gdzieś tam, wyszła dobra płyta. Uczyli gustu do dobrej muzyki.
- 20 4
Wszystkie opinie
-
2019-04-11 11:12
Komuna w czystej postaci, i na widowni, na scenie. (1)
Towarzystwo wzajemnej bolszewickiej adoracji
- 2 3
-
2019-04-14 15:58
Dobrze wykarmione, by nie rzec zapasione egzemplarze.
- 1 0
-
2019-04-08 15:03
Spotkanie (1)
Dlaczego o takich imprezach dowiadujemy się, że się odbyły?
- 9 2
-
2019-04-10 09:42
Bo nie śledzisz kalendarza imprez :)
- 0 0
-
2019-04-07 13:21
Panie Wojtku, (10)
miły z Pana gość, ale powiedzmy sobie szczerze, że piątkowe poranne "Zapraszamy do Trójki " prowadzone przez Pana nie da się słuchać. Nudne, monotonne, bawi się głównie Pan, a muzycznie tragedia. Tydzień temu, kiedy prowadziła Anna Gacek, to było jak łyk ożywczego powietrza. Może zamiast tego, jakaś audycja po godz.22?
- 24 56
-
2019-04-09 16:13
Przełączam się w piątki wyjątkowo na RMF.
- 1 1
-
2019-04-07 18:12
(2)
Nie zgadzam się z Tobą.
- 3 0
-
2019-04-07 18:35
Z kim?? (1)
- 0 0
-
2019-04-08 06:39
zdobom!!!!!!
- 0 0
-
2019-04-07 15:54
Poranki z Mannem (1)
Zdarzało mi się skręcać do pracy o jedno skrzyżowanie dalej, żeby słuchać dłużej tej muzyki :-)
Ani Gacek specjalnie nie lubię.- 15 2
-
2019-04-07 17:33
Ja miałem mniej szczęścia, bo raz przysnąłem
za kierownicą.
- 6 5
-
2019-04-07 13:51
(1)
Zapraszamy do Trójki włączam tylko w piątkowe ranki. Manniaka po ciemku też słucham i Tobie polecam
- 13 4
-
2019-04-07 14:43
Mam dokładnie tak samo. Trójki słucham dla Manna i Niedźwieckiego.
- 13 1
-
2019-04-07 14:29
Anna
dla mnie jest nieszkodliwa , wolę audycję Pana Wojtka , brakuje mi rozmów z dr. Kruszewiczem, po za tym w 3-ce słucham "piosenki bez granic", publicystyka zeszła w 3-ce poniżej mułu, oraz audycja WC żenada . Mam nadzieję że program trzeci niebawem wróci do normalności.
- 20 2
-
2019-04-07 13:57
Dawno przestałam go słuchać...
- 9 10
-
2019-04-09 14:58
Nauczyciele, wstydźcie się!!!
- 1 0
-
2019-04-07 12:07
kto to wogóle jest? taki dawny odpowiednik Kuby Wojewódzkiego? (7)
- 20 119
-
2019-04-07 14:03
Kubusiowi - bez urazy - brakuje zbyt wiele do Manna, żeby snuć tego typu porównania. (3)
Mann to legenda, niemal biały kruk w zestawieniu z dzisiejszymi tzw. dziennikarzami. Polecam.
- 44 2
-
2019-04-08 06:37
jednak to nie to (2)
co Pani pełne zawadiackiego pazura komentrze na trojmiescie, Pani Redaktor.
- 0 3
-
2019-04-08 07:59
- Dobry sarkazm nigdy nie jest zły - podsumowała wiewiórka wznosząc znacząco pazurek. (1)
Nie, nie środkowy ;) Miłego.
- 5 2
-
2019-04-08 20:29
Sarkazm jest lepszy jak orgazm...Woody Allen ;)
- 1 0
-
2019-04-07 16:35
Odpowiednik Kuby Wojewódzkiego? Nie, Mann nigdy nie był pozerem.
- 22 1
-
2019-04-07 12:39
Mylisz się dogłębnie. (1)
100 Wojewódzkich, jeden na drugim nie dałoby mu rady. Inna liga.
- 41 3
-
2019-04-07 14:51
ale Wojewódzki + Ibisz już by dali radę
- 3 23
-
2019-04-08 20:27
Opowieści z deszczykiem..Baronowa von Szlochen.. Żelazny karzeł Wasyl...
a deszcz padał i padał- 5 0
-
2019-04-08 17:13
Wszystko spoko (1)
Tylko czemu popiera PiS?...
- 0 6
-
2019-04-08 17:20
Co ty bredzisz?
- 4 0
-
2019-04-07 12:08
Skąd ten jad u ludzi? (2)
Koszmar jaka dzisiaj jest nienawiść do drugiego człowieka,niektórych komentarze są tragiczne wręcz
- 81 13
-
2019-04-08 14:36
Też się zastanawiam nad tym
Ciągłe ataki na kościół, rodzinę itp.
- 1 3
-
2019-04-08 07:42
To pislamiści.
Normalni tak nie piszą!
- 6 1
-
2019-04-07 11:12
Geniusz humoru (10)
Szczegolnie w serii "za chwile dalszy ciag programu".
- 93 11
-
2019-04-07 11:28
Za chwile dalszy ciąg programu to kultowa produkcja.... (3)
Ale jak widzisz dzieciaki nie znają, więc nie lubią :)
- 34 2
-
2019-04-07 22:40
Podobnie jak komiczne odcinki cykliczne :) (1)
Tez humor najwyzszych lotow.
- 10 1
-
2019-04-08 14:33
Tak!
Zapomnialem o KOC-u!
- 2 0
-
2019-04-07 17:46
Tak, widze,
ale to byla rozrywka dla ludzi inteligentnych - tu jest najwiekszy problem.
- 17 2
-
2019-04-07 11:22
(2)
I złośliwości,lubi kpić z innych
A jego występ na festiwalu w Sopocie w duecie z Materną to porażka
Ośmieszanie kogoś to wychodzi p.Maternie najlepiej- 11 29
-
2019-04-08 08:46
Panie Wojciechu
Pan mnie nauczył słuchać dobrej muzyki , dziękuję
- 8 3
-
2019-04-08 01:20
inteligentna zlosliwosc, bez obrazania. mistrz
- 12 1
-
2019-04-08 07:13
a także seria audycji radiowych Nie Tylko Dla Orłów (choć to była praca wspólna)
- 4 0
-
2019-04-07 13:38
Nie da się tego już dziś oglądać. (1)
- 7 21
-
2019-04-08 01:21
nie da, bo w zamian dobra zmiana puszcza wam w tv festiwale disco polo wy ofiary nowego systemu
- 9 2
-
2019-04-08 10:53
The Mann
To jest po prostu gość i tyle.
Można go lubić lub nie, ale szanować trzeba.- 17 2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.