• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wiedeński sukces Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot

Ewa Palińska
8 października 2021 (artykuł sprzed 2 lat) 
  • Występ w Großer Musikvereinssaal to największe marzenie wielu artystów. Orkiestra Polskiej Filharmonii Sopot zagrała tam już po raz czwarty (drugi z Alexandrem Krichelem) i ponownie skradła serca wiedeńskiej publiczności.
  • Orkiestra Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot podczas próby w Großer Musikvereinssaal. Z uwagi na rygorystyczne prawa autorskie nie możemy publikować zdjęć z koncertu.
  • Orkiestra Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot podczas próby w Großer Musikvereinssaal. Z uwagi na rygorystyczne prawa autorskie nie możemy publikować zdjęć z koncertu.
  • Orkiestra Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot podczas próby w Großer Musikvereinssaal. Z uwagi na rygorystyczne prawa autorskie nie możemy publikować zdjęć z koncertu.
  • Orkiestra Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot podczas próby w Großer Musikvereinssaal. Z uwagi na rygorystyczne prawa autorskie nie możemy publikować zdjęć z koncertu.
  • Orkiestra Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot podczas próby w Großer Musikvereinssaal. Z uwagi na rygorystyczne prawa autorskie nie możemy publikować zdjęć z koncertu.
  • Występ w Großer Musikvereinssaal to największe marzenie wielu artystów. Orkiestra Polskiej Filharmonii Sopot zagrała tam już po raz drugi i ponownie skradła serca wiedeńskiej publiczności.

Wystąpili na jednej z najbardziej prestiżowych scen świata i odnieśli sukces! W czwartek, 7 października, Orkiestra Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot zagrała w Złotej Sali Wiener Musikverein (siedzibie Filharmoników Wiedeńskich), od pierwszej chwili kradnąc serca bardzo wymagającej publiczności. Gromkimi owacjami i okrzykami zachwytu został też nagrodzony niemiecki pianista Alexander Krichel, za odważną i emocjonalną interpretację II Koncertu fortepianowego f-moll op. 21 Fryderyka Chopina.



Muzyka poważna w Trójmieście



Czy oglądałe(a)ś kiedyś Koncert Noworoczny Filharmoników Wiedeńskich w telewizji?

Występ w Großer Musikvereinssaal, zwanej też Goldener Saal (Złota Sala), to marzenie wielu artystów. Głównie dlatego, że jest ona uznawana za jedną z najlepszych oraz najbardziej prestiżowych sal koncertowych świata. W dodatku niebezpodstawnie. Jednym z jej największych atutów jest fenomenalna akustyka. Pewien edukator, prowadzący zajęcia dla młodzieży, tłumaczył kiedyś, że grana tam muzyka brzmi tak, jakbyśmy za pomocą korektora dźwięku, jaki mamy do dyspozycji np. na portalach streamingowych, wyciszyli wszystko to, co ją psuje, i podnieśli to, co jest wartościowe i dodaje głębi. Porównanie może nieco przekoloryzowane, ale pomaga zrozumieć fenomen tej sali osobom, które być może w filharmonii nigdy nie były, dlatego pozwalam sobie je tutaj przytoczyć.

Występ w Wiener Musikverein (Wiedeńskie Towarzystwo Muzyczne, choć w Polsce mamy w zwyczaju nazywać ten budynek po prostu Filharmonią Wiedeńską) to również sprawa prestiżowa. Artyści występują bowiem w miejscu, które jest siedzibą najlepszej orkiestry Austrii (Wiener Philharmoniker), a ta z reguły zaprasza do współpracy największe gwiazdy światowego formatu. Tam też odbywają się transmitowane na cały świat koncerty noworoczne, na które zdobycie biletu graniczy z cudem.

Zainteresowanie koncertem było ogromne - Großer Musikvereinssaal była wypełniona niemal do ostatniego miejsca. Zainteresowanie koncertem było ogromne - Großer Musikvereinssaal była wypełniona niemal do ostatniego miejsca.

Ta publiczność nie toleruje złych wykonań



Jest jednak pewien haczyk - w miejscu, gdzie na co dzień grywa się muzykę na najwyższym poziomie, gdzie regularnie i z ogromną częstotliwością występują największe gwiazdy, wzrastają też wymagania słuchaczy. Publiczność jest wyrobiona, osłuchana, ma wiele punktów odniesienia, więc poprzeczkę stawia artystom bardzo wysoko. Polska Filharmonia Kameralna Sopot pod dyr. Wojciecha Rajskiego swoim czwartkowym występem pokazała jednak, że nie za wysoko dla niej.

Pierwsi słuchacze zaczęli się schodzić już ok. 40 minut przed rozpoczęciem koncertu.

- Tu nigdy nie chodzi wyłącznie o muzykę - tłumaczył z uśmiechem Klaus, którego zagadałam przed budynkiem Wiener Musikverein. - Wyjście na taki koncert to dla nas wydarzenie towarzyskie. Przychodzimy nie tylko posłuchać muzyki, ale też o niej podyskutować - to w przerwie. Przed rozpoczęciem trzeba natomiast zrobić rekonesans - sprawdzić, kto przyszedł, z kim chcemy się przywitać, z kim spotkać po koncercie. A tak już zupełnie na poważnie, to od kiedy przy wejściu sprawdza się certyfikaty covidowe, wszystko trwa znacznie dłużej. Dlatego przychodzimy wcześniej, żeby koncert mógł się zacząć punktualnie.

Październik melomana - Sopot w Wiedniu, gwiazda opery i festiwale



Podczas przerwy słuchacze wymieniali się wrażeniami. A było o czym dyskutować, bo Chopin w interpretacji Alexandra Krichela wywarł na publiczności ogromne wrażenie. Podczas przerwy słuchacze wymieniali się wrażeniami. A było o czym dyskutować, bo Chopin w interpretacji Alexandra Krichela wywarł na publiczności ogromne wrażenie.

Chopin był jazzmanem



Orkiestra Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot przywitała się z wiedeńską publicznością Symfonią klasyczną D-dur op. 25 Sergiusza Prokofiewa. Brzmienie było niesamowite! Dzięki walorom akustycznym sali muzyka nabrała głębi i soczystości. Artyści byli skupieni i precyzyjni, ale ich ekscytacja przenikała do muzyki i publiczność to czuła. Było w tym sporo zabawy, radości, ale też rywalizacji, bo przecież każdy chciał swoją solówką przebić poprzednika. Wojciech Rajski pilnował jednak, żeby ta zabawa nie wymknęła się spod kontroli i żeby pastisz nie przerodził się w parodię. To był bardzo mocny i optymistyczny początek, którym orkiestra momentalnie wkradła się w łaski publiczności.

Po Prokofiewie przyszedł czas na Chopina, a konkretnie II Koncert fortepianowy f-moll op. 21, z niemieckim pianistą Alexandrem Krichelem za klawiaturą. Jego interpretację mogę skomentować krótko - dobrze, że są artyści, którzy mają odwagę grać Chopina dokładnie tak, jak go czują i jak nie gra go nikt inny. Zaczął wprawdzie dość mechanicznie, jednak już chwilę później wykonywana przez niego muzyka ściskała słuchaczy za serca i nie puściła aż do ostatniej nuty. W tej interpretacji nie było podziału na to, czym wzruszyć i na to, czym zrobić wrażenie. Nawet przepełnione wirtuozerią fragmenty grał z taką finezją i wdziękiem, że brzmiały jak jazzowe solówki. Kiedy opowiedziałam o swoich przemyśleniach jednemu ze słuchaczy, odpowiedział, że on tam żadnego jazzu nie słyszał. Że było to wykonanie wybitne, a przy tym bardzo stylowe. Jak widać, dobra muzyka zawsze chwyta za serca, tylko czasem przemawia do nas w różny sposób.

  • Ten sam program, który wysłuchaliśmy w Wiedniu, Polska Filharmonia Kameralna Sopot wykonała dwa dni wcześniej, w swojej sali koncertowej przy Operze Leśnej. Tu również publiczność nie kryła zachwytu.
  • Ten sam program, który wysłuchaliśmy w Wiedniu, Polska Filharmonia Kameralna Sopot wykonała dwa dni wcześniej, w swojej sali koncertowej przy Operze Leśnej. Tu również publiczność nie kryła zachwytu.
  • Ten sam program, który wysłuchaliśmy w Wiedniu, Polska Filharmonia Kameralna Sopot wykonała dwa dni wcześniej, w swojej sali koncertowej przy Operze Leśnej. Tu również publiczność nie kryła zachwytu.
  • Ten sam program, który wysłuchaliśmy w Wiedniu, Polska Filharmonia Kameralna Sopot wykonała dwa dni wcześniej, w swojej sali koncertowej przy Operze Leśnej. Tu również publiczność nie kryła zachwytu.
  • Ten sam program, który wysłuchaliśmy w Wiedniu, Polska Filharmonia Kameralna Sopot wykonała dwa dni wcześniej, w swojej sali koncertowej przy Operze Leśnej. Tu również publiczność nie kryła zachwytu.
  • Ten sam program, który wysłuchaliśmy w Wiedniu, Polska Filharmonia Kameralna Sopot wykonała dwa dni wcześniej, w swojej sali koncertowej przy Operze Leśnej. Tu również publiczność nie kryła zachwytu.
  • Ten sam program, który wysłuchaliśmy w Wiedniu, Polska Filharmonia Kameralna Sopot wykonała dwa dni wcześniej, w swojej sali koncertowej przy Operze Leśnej. Tu również publiczność nie kryła zachwytu.

Egzamin zdany na piątkę z plusem



Publiczność wystawiła artyście najwyższe noty, nagradzając go tak gromkimi brawami, że kilkakrotnie wracał zza kulis, żeby ponownie się ukłonić. Po trzecim wywołaniu, w ramach podziękowania za tak entuzjastyczne przyjęcie, wykonał Nokturn cis-moll nr 20 op. posth Fryderyka Chopina. I to dopiero był jazz! Tradycjonalistów ten brak stylowości musiał zaboleć, ale mnie urzekł. Trzeba mieć odwagę, żeby tak grać Chopina. W dodatku w Großer Musikvereinssaal.

Po przerwie, którą wiedeńska publiczność spędziła tradycyjnie na kuluarowych rozmowach, nierzadko przy lampce wina, Orkiestra PFK Sopot wykonała II Symfonię D-dur op. 36 Ludwiga van Beethovena. Tym razem już bez jazzu i bez denerwowania tradycjonalistów - od pierwszej do ostatniej nuty stylowo i precyzyjnie. Na piątkę.

Owacjom nie było końca, co - w odróżnieniu od Trójmiasta - w Wiedniu nie bywa nadużywane i jest formą najwyższego uznania. Na bis zabrzmiał fragment Symfonii klasycznej, zagrany jeszcze radośniej niż w części pierwszej i na zdecydowanie większym luzie (na szczęście Wojciech Rajski trzymał muzyków w ryzach, bo roznosiły ich emocje). Ten luz był zrozumiały - Orkiestra Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot grała ze świadomością, że zdobyła serce wiedeńskiej publiczności. A to jeszcze większy powód do dumy niż występ na jednej z najbardziej prestiżowych scen świata.

Miejsca

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (17)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się tradycyjna kaszubska zupa wigilijna z suszonymi owocami?

 

Najczęściej czytane