• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wieczór straconych szans. Recenzja "Prawdziwej historii śmiechu"

Łukasz Rudziński
21 grudnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Tomasz Więcek (po prawej) w "Prawdziwej historii śmiechu" robi, co może - czaruje publiczność, śpiewa, tańczy, zagaduje, ale bez spektakularnych rezultatów. Tomasz Więcek (po prawej) w "Prawdziwej historii śmiechu" robi, co może - czaruje publiczność, śpiewa, tańczy, zagaduje, ale bez spektakularnych rezultatów.

Zapowiadano wieczór pełen śmiechu. Jednak "Prawdziwa historia śmiechu" okazała się chaotyczną próbą pożenienia stand-upu z piosenką aktorską i pseudowykładem poświęconym zjawisku śmiechu, filmowi, rozrywce czy musicalowi. Naprawdę zabawnych, udanych scen w spektaklu Fundacji Pomysłodalnia, którego premiera odbyła się 20 grudnia w Scenie Kameralnej Teatru Muzycznego, jest, niestety, jak na lekarstwo.



Nim artyści pojawią się na scenie, słyszymy patetyczny fragment poematu symfonicznego Richarda Straussa "Also sprach Zarathustra", świetnie kojarzonego jako intro z filmu "2001: Odyseja kosmiczna" Stanleya Kubricka. Kompozycja Straussa stanowi tło dla głosu z offu, streszczającego nam stworzenie świata według Księgi Rodzaju. Dowiemy się też, że siódmego dnia Bóg stworzył... śmiech. Zaraz potem na scenę wchodzi zanoszący się upiornym, sztucznym śmiechem Jokera z "Batmana" Tomasz Więcek, solista Teatru Muzycznego.

Wkrótce do Więcka dołącza Przemysław Pawłowski - aktor, a w "Prawdziwej historii śmiechu" przede wszystkim asystent i akompaniator Tomasza Więcka (warstwa brzmieniowa i muzyka Pawłowskiego w spektaklu należą do najlepszych jego elementów). Więcek proponuje publiczności wspólną rozgrzewkę z klaskaniem na "raz" i "dwa" oraz uśmiechanie się do sąsiadów z rzędu, gorąco zapewniając, że śmiech to zdrowie, więc warto śmiać się jak najwięcej. I pewnie widzowie chętnie podążyliby za tą sugestią, gdyby... mieli z czego się śmiać.

Pomimo dobrego kontaktu z widzami aktorowi nie udaje się porwać publiczności. Na zdjęciu podczas utworu "Mammy" z filmu "Śpiewak jazzbandu". Pomimo dobrego kontaktu z widzami aktorowi nie udaje się porwać publiczności. Na zdjęciu podczas utworu "Mammy" z filmu "Śpiewak jazzbandu".
Nie jest nam jednak do śmiechu, gdy Więcek nakłada perukę i śpiewa po polsku przejmujący, smutny song Jackiego Rabinowitza "Mammy" z filmu Alana Croslanda "Śpiewak jazzbandu" (1927 rok), uważany za pierwszy film dźwiękowy (w praktyce był to film częściowo udźwiękowiony). Nie rozbawi też "zakazana piosenka" z czasu II wojny światowej - parodiująca Hitlera "Wąsik, ach ten wąsik", która wykonującemu ją w tamtych czasach Ludwikowi Sempolińskiemu przysporzyła wiele kłopotów (musiał ukrywać się przed hitlerowcami).

Kolejne numery muzyczne przeplatane są mniej lub bardziej udanymi dywagacjami Więcka na temat śmiechu. Przytoczone są m.in. dane z Wikipedii na temat zbiorowej histerii znanej jako Tanganicka epidemia śmiechu z 1962 roku czy fragment wywiadu z Marcello Mastroiannim z telewizji Planete, poświęcony doli artysty musicalowego, niedocenianego przez środowisko artystyczne i publiczność. Słowa Mastroinniego brzmią niemal jak manifest, niemniej - podobnie jak większość pozostałych skojarzeń autora scenariusza i reżysera tego spektaklu Piotra Wyszomirskiego - niewiele mają wspólnego z tytułem przedstawienia, które dryfuje w coraz to nowe muzycznie, filmowo i teatralnie rejony.

Dzielnie partneruje mu świetnie grający na akordeonie autor muzyki Przemysław Pawłowski (po lewej). Na zdjęciu podczas "Always Look on the Bright Side of Life" z "Żywotu Briana" Monty Pythona i "Spamalota". Dzielnie partneruje mu świetnie grający na akordeonie autor muzyki Przemysław Pawłowski (po lewej). Na zdjęciu podczas "Always Look on the Bright Side of Life" z "Żywotu Briana" Monty Pythona i "Spamalota".
Po drodze zdarzają się momenty ciekawe - m.in. piosenka zatańczona z osobami z publiczności, utwory naprawdę udane i zabawne (z najlepszym "Sherry Baby" Frankiego Valli i The Four Seasons, zaśpiewanym przez Więcka z Pawłowskim w duecie albo brawurowe "I'm Too Sexy" w solowym popisie Więcka) czy dobrze wyreżyserowane (w tej kategorii umieścić można słynną "Deszczową piosenkę" z filmu o tym tytule i powstałego później musicalu.

Z kolei najsłynniejszy z hitów "Żywotu Briana" grupy Monty Pythona, który gdyńska publiczność doskonale zna z musicalu "Spamalot" - "Always Look on the Bright Side of Life", wykonano (po polsku) w duchu filmowego pierwowzoru - aktorzy szukają dobrego sposobu na samobójstwo. Zarówno "Deszczowa piosenka", jak i "Always Look on the Bright Side of Life" to utwory doskonale Tomaszowi Więckowi znane, bo wykonywane przez niego od lat na deskach, odpowiednio, Teatru Muzycznego Roma w Warszawie i Teatru Muzycznego w Gdyni.

Najzabawniejszym utworem spektaklu jest "Sherry Baby" Frankiego Valli i The Four Seasons, w którym obaj aktorzy są swobodni i naturalni, co od razu przekłada się na odbiór piosenki. Najzabawniejszym utworem spektaklu jest "Sherry Baby" Frankiego Valli i The Four Seasons, w którym obaj aktorzy są swobodni i naturalni, co od razu przekłada się na odbiór piosenki.
W "Prawdziwej historii śmiechu" dużo więcej jest jednak rozczarowań. Największe z nich to pomysł, by Tomasz Więcek śpiewał "na luzie", jakby od niechcenia, trochę w formie żartu. W przypadku spektaklu długimi fragmentami właściwie pozbawionego reżyserii oznacza to tyle, że większość utworów wybrzmi zaskakująco bezbarwnie. Pomimo klasy aktora, który robi, co może (na przykład tańcząc a' la Fred Astaire) nie mają one mocy. Inna rzecz, że część z nich, jak wykonana po polsku "Bella" z musicalu "Piękna i Bestia", jest po prostu źle zaśpiewana. Po za tym tytułowa historia śmiechu gdzieś się ulatnia i z formy stand-upu spektakl ewoluuje w program piosenki aktorskiej. Nie ma uzasadnienia (poza absurdalną "boską interwencją", zapożyczoną ze "Spamalota") dla wykonania "Hallelujah" Leonarda Cohena.

Nie wystarczą ambicje, których autorowi scenariusza i reżyserowi "Prawdziwej historii śmiechu" - Piotrowi Wyszomirskiemu - odmówić nie sposób. Również talenty zaproszonych do produkcji artystów Teatru Muzycznego nie wystarczą, by unieść tak trudne i nie najlepiej przygotowane przedsięwzięcie. Oprócz ramowo i niekonsekwentnie nakreślonej historii śmiechu, obserwujemy dużo ciekawszą, choć równie niekonsekwentną próbę opowiedzenia historii kina i rozrywki w ogóle. Gdzieś w to wszystko włączono również musical i dodano garść spostrzeżeń na temat tego niezwykłego przecież gatunku teatru.

Często zapraszana przez aktorów do interakcji publiczność chętnie współpracuje. Potencjał więc w tym spektaklu jest. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że chaos i przypadek, które towarzyszą artystom w tak błyskawicznym sprincie przez epoki, gatunki i skojarzenia, przytłaczają wszystko pozostałe. Dobre chęci to za mało.

Spektakl

3.6
11 ocen

Prawdziwa historia śmiechu

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (20)

  • To ambitny reprertuar. (1)

    • 5 17

    • "re.." co???

      • 8 1

  • po prostu publika nie ta (3)

    ... niewykształcona ... ignorancka ... zrozumienie wymaga wiedzy

    • 3 8

    • a tworzenie spektakli wymaga umiejętności, warsztatu i... (2)

      ... czucia

      • 7 2

      • Dokładnie !

        Wystawianie takiego aktora w taki repertuar to grzech !

        • 3 2

      • tworzenie

        Pisanie recenzji również.

        • 1 1

  • zawsze warto (2)

    Zawsze warto, być przekupnym zawodowcem,/zawsze warto, pisać to co byle kto chce,/zawsze warto, z tym byle kim liczyć zyski,/patrzeć skąd wiatr wieje i zwać się Rudziński.

    • 1 7

    • Do kofty

      Ten nieudany, grafomański wierszyk, sklecony na kolanie przez ..... obraża Jonasza Koftę, zatem w jego imieniu pozwalam sobie skierować ten inny grafomański wierszyk do autora podpisującego się kofta.

      Zawsze warto zamiast mienić się artystą
      Wiedzieć co krytycy o tym myślą

      Zawsze warto spytać siebie, czy się umie?
      Niż się pchać na scenę bezrozumnie

      Zawsze warto, gdy już było się krytykiem
      Nim pozostać niż scenicznym histerykiem

      Zawsze warto, nim napisze się głupoty,
      Coś przeczytać lub dokarmić psy i koty

      Zawsze warto miast się mienić reżyserem
      spytać czy się nie jest hochsztaplerem

      • 3 2

    • To płaskie i żenujące panie kofta

      Ten paszkwil wyszedł spod wiadomego pióra. Jest to niestety szczyt chamstwa i atak sfrustrowanego, niedocenionego być może reżysero-recenzenta.
      Jakieś sugestie, że pan Rudziński pisze na zamówienie, że pisze koniunkturalnie.
      To żenada. Ale skoro już kofta używa takiego stylu, chcę przytoczyć relację z pewnej imprezy, którą relacjonował reżyser recenzowanej tu sztuki
      Przytoczę tu krótki fragment tekstu:
      "Patos chwili zrozumiały, a intro charakteryzujące personę je wygłaszającą. Niewielu dyrektorów w takiej chwili postąpiłoby podobnie. Większość nakarmiłaby w pierwszej kolejności swoją pychę, potem może zespół. Nie znam drugiego dyrektora, który byłby tak skromnym i wytrzymałym, a co jeszcze rzadsze - niemściwym człowiekiem. Przez lata ściągał na siebie odium decyzji z roku 2006 i wielokrotnie dokuczliwą krytykę za własne produkcje. Jedna z lokalnych gazet, roszcząca sobie prawo do monopolu na prawdę, przez lata programowo krytykowała wszystko, co wyszło spod ręki Orzechowskiego. Sam także kilka razy napisałem bardzo ostre słowa po spektaklach dyrektora i w sumie nic. Żadnej zemsty. Owszem, nie rzucał mi się na szyję po tekstach, ale nie mścił, jak to jest w zwyczaju w tym środowisku, skorodowanym transakcyjnością, by nie używać bardziej dosadnych słów, bo nie wypada przy takiej okazji jak Jubileusz.

      Orzechowski wraz ze swoim przyjacielem Cezarym Niedziółką, erudytą kulturalnym, stworzył, w obiektywnie bardzo trudnych warunkach, najlepszą firmę kulturalną w regionie. Także dzięki temu, że wielokrotnie poświęcał prywatną sławę i pychę na rzecz budowy Zespołu."

      Zainteresowanych (chociaż wątpię by było ich wielu, bo kto w zasadzie tu zagląda) odsyłam do źródła czyli portalu reżysero-recenzenta.

      Już z wyżej wymienionego fragmentu widać, komu podlizuje się PW. Czyżby kolejnym jego celem było zaistnienie na scenie TW?

      Żenujące jest zwłaszcza to, że pan PW pisze jakby o czymś co jest tylko w pewnej części prawdą. Nie napisał(bo by mu to zepsuło wazeliniarski tekst), że pomimo podeszłego wieku seniorzy aktorzy stali na scenie, że nikt nie zatroszczył się o ich wygodę, że dostaliśmy jakieś grafiki i jakieś ochłapy.

      Pan PW już nie hołubi Teatru Miniatura (bo już szopki tam nie zrobił), już nie przypochlebia się teatrowi szekspirowskiemu, a do miejskiego zwyczajnie nie zostaje zapraszany. A swoją drogą dlaczego krytyk ma być zapraszany. Jak się interesuje i jest to jego praca, to niech kupi sobie bilet.

      PW na facebooku wyskakuje jako ten walczący o oblicze teatru, robi wokół siebie szum, to się próbuje uplasować w alternatywie, to w teatrze instytucjonalnym.

      I na koniec. Jak już wspomniałem wiele osób tego nie przeczyta, ponieważ "Prawdziwa historia śmiechu" - to raczej historia już skończona i może przez przypadek, ktoś tu zajrzy, ale zajrzy tu z pewnością osoba zainteresowana. I jak zwykle w imieniu kogoś czyli swoim wyrazi swoją opinię. Zapewne w stylu bardzo wyszukanym.

      Kurtyna

      • 0 1

  • do dwóch zer żerujących na Kofcie

    Zera się nie wybiera,/samo się za człowiekiem toczy./Choć wartości różne przybiera,/w przybytku dwóch zer skończy.

    • 0 2

  • Do Jonasza (6)

    Rzeczywiście nie jest to kolano zadekretowane przez centralę wiadomego organu, który częściej niż kolana inne członki ciała każe recenzentom opiewać. Nie jest to więc kolano miejscowego wieszcza Stefanemanna. Grafomania pisana na kolanie tym różni się od tej wycyzelowanej,że jest bliższa życiu. Ta Twoja, Jonaszu, wpada w zbyteczny hermetyzm i parnasizm, a przecież miejscowy Parnas, to co najwyżej wzgórze "Pachołek".
    "Prawdziwa cnota krytyka się nie boi, lecz na wszelki wypadek gorzałą go poi",- gdy więc czytam Twoje entuzjastyczne recenzje z wydarzeń w tym artystycznym grajdołku , zastanawiam się, czy bywasz trzeźwy.

    • 0 1

    • do dokarmiającego psy i koty (5)

      Weź pan sobie dodaj rym do "Prawda w oczy kole, zadufany .............

      • 1 1

      • Antkowi, recenzentowi na głodzie (4)

        Mógłbym Panu zaproponować dodanie sobie rymu do biskupa,ale nie chcę schodzić do poziomu recenzenta na głodzie, wiec zamilczę.

        • 0 1

        • Trzymam za słowo (3)

          Z tym milczeniem

          • 0 1

          • Pssst!! Już milczę. (2)

            Ale tylko w tej sprawie. Gdy jednak pojawi się gdzieś wazelina Budynia, będę się jej dokładnie przyglądał.

            • 0 1

            • Do zbis (1)

              Mianowicie o co chodzi z tą wazeliną bo ja nie tutejszy jestem

              • 0 1

              • do Antek

                Ale wnioskuję po niewyszukanym słownictwie, żeś poeta i masz wyobraźnię, więc się domyślisz. Ja temat wyczerpałem. Sam mnie zresztą o to prosiłeś, chcąc zapewne niczym portal http://www.wazelinabudynia.pl a może w jego imieniu, tłumić wolne słowo.

                • 0 1

  • Frustracje przy podniesionej kurtynie? (1)

    Proszę bardzo, czemu nie, chociaż obiecałem panu(pani) Antkowi milczeć. Kiedy jednak różni frustraci próbują mnie wciągnąć w środowiskowe spory muszę zabrać głos. Wyjaśniam więc, jako obywatel zrujnowany przez 25 lat rządów Republiki Kolesi, których korzenie znajdują się w Gdańsku, że w życiu kulturalnym Trójmiasta nie uczestniczę. Nie znaczy to,że nie czytam recenzji, omówień, sprawozdań, czy nawet zwykłych plotek, czując od mniej więcej roku, iż jutrzenka wolności zbliża się i być może znajdzie się niedługo program, "500 plus" dla emerytów, pozwalając mi zweryfikować to o czym czytałem.
    Od roku zaglądam więc do http://www.trojmiasto.pl ,i niestety zaczynam podejrzewać,że jestem manipulowany. Niedawno ponad 2 godz. pokonywałem autobusem miejskim odległość z centrum Gdyni na Oksywie(10.km). Portal owszem, o zakorkowanym mieście poinformował, jednak bez dociekliwości w dochodzeniu do wiedzy dlaczego żaden z ...(tu proszę wpisać epitet którego użyłem) urzędników odpowiedzialnych za logistyczne przygotowanie remontu Estakady nie poniósł konsekwencji. Czy trzeba czekać aż obywatele sami wywiozą nieudacznika prezydenta na taczkach?A gdzie odważne artykuły o korupcji w UM. Gdańska przy przydziale lokali mieszkalnych?
    Ta powierzchowność pracy dziennikarskiej, każe mi podejrzewać,że portal jest tubą propagandową Metropolii. Dlatego nazwałem go, panie Antek, "wazelina Budynia"(bez żadnych podtekstów związanych z pana osobą).
    Co zaś tyczy się pana Rudzińskiego to zauważyłem,że recenzent z niemal euforycznym zachwytem chwali wszystko, co trójmiejska kultura przynosi. Oczywiście wolno mu, może jest rzeczywiście tak dobrze, wbrew malkontentom, ale zauważyłem też, że bardzo wybiórczo i jednostronnie zdarza się recenzentowi niektóre z wydarzeń kulturalnych i ich twórcę postponować. Mam więc prawo podejrzewać recenzenta o stronniczość i pisanie recenzji na zamówienie pewnego kręgu osób, twórców i ludzi odpowiedzialnych za kulturę. Czyli tak jak i portal: "Wazelina Budynia".
    Dziękuję za obszerny fragment recenzji pana PW, przytoczony w komentarzu. Dobre, dobrze napisane recenzje zawsze chętnie się czyta. Nie jestem "reżysero-recenzentem", a jeśli sfrustrowanym, to wyłącznie poziomem dzisiejszego dziennikarstwa, zaś po przeczytaniu pana komentarza, także poziomem szeroko rozumianego środowiska artystycznego.

    • 0 2

    • do zbis

      Panie zbis, mam wrażenie, że próbuje Pan się ukryć w skórze emeryta, człowieka, który niby nie jest związany ze środowiskiem artystycznym, niby Pan nie uczestnicy, a jednak Pan jest i tu tam. Twierdzi Pan, że red. Rudziński pisze coś na zamówienie, dla kręgu jakiejś grupy osób. Sorry, ale jakąś paranoją pan się otacza. Gdybym miał iść tropem Pańskiego rozumowania, to nasuwa mi się pytanie na czyje zamówienie napisał taki wazeliniarski pean redaktor PW, wychwalając pod niebiosa dyrektora TW?
      Kończę z Panem rozmowę, bo zaczyna mnie ona zwyczajnie nudzić. Czy panu się wydaje,że jest Pan kimś ważnym, że próbuje się Pana wciągnąć w środowiskowe spory? No cóż chyba ma pan bardzo duże Ego.

      A skoro ten portal jest dla Pana tubą propagandową jakiejś tajemnej grupy, to może niech Pan tu nie zagląda, nie denerwuje się, Niech pan założy swój alternatywny portal. Będzie zdrowiej.

      • 1 1

  • do Antek

    Po raz kolejny próbuje mnie Pan uciszyć. Żyjąc od 25 lat w państwie totalitarnym, kierowanym przez malwersantów spod znaku: "Bierzta co chceta", zdążyłem już się do tego przyzwyczaić. Do portalu bliskiemu Pana sercu zaglądam nie dla przyjemności, ale by z tej magmy zmanipulowanych wiadomości odcedzić jakąś część faktów. Trojmiasto.pl jest podobnie jak Wirtualna Polska przykładem, jakich sobie medialnych, dyspozycyjnych funkcjonariuszy tzw.III RP wyhodowała . Nawet gdybym był w jakiś sposób związany ze środowiskiem artystycznym, to i tak się do tego nie przyznam, bo to teraz, gdy nasze polskie i gdańsko gdyńskie elity na oczach całego narodu kompromitują się, jest po prostu wstydem.. Z załączonego przez Pana fragmentu tekstu pióra PW,wynika,że bywał on wobec dyrektora Orzechowskiego często bardzo krytyczny, więc nie widzę powodu, by podejrzewać go (PW), o wazeliniarstwo. A epitet "wazelina Budynia" wobec portalu Trojmiasto.pl podtrzymuję. Jeśli Panu taplanie się w Budyniu odpowiada, niech Pan się tapla dalej. Nie uważam się za nikogo ważnego, to Pan próbuje mnie do jakiegoś uważającego się za ważne środowiska dopasować. Nasza polemika coraz bardziej przypomina walc trumienny, obaj mylimy kroki i brak naszym argumentom należnej dynamiki, więc chyba czas skończyć przynudzać i zająć się sprawami naprawdę dla Trójmiasta ważnymi..

    • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Protestanckie przekazy ikonograficzne które można zobaczyć w Dworze Artusa w Gdańsku to...?

 

Najczęściej czytane