Koncert "Cohen-Nohavica" to autorski projekt Mariana Opani, który postanowił w ten sposób uczcić półwiecze działalności artystycznej. Do współpracy zaprosił śpiewających aktorów, a kierownictwo muzyczne powierzył Januszowi Stokłosie, który podczas niedzielnego koncertu zasiadł również za fortepianem.
Już sam dobór repertuaru gwarantował frekwencyjny sukces - mimo dość wysokich cen biletów, sala koncertowa Filharmonii Bałtyckiej pękała w szwach. Atrakcyjna była również obsada, w której znaleźli się, oprócz Mariana Opani, m. in. Piotr Machalica, znany z serialu "Barwy szczęścia" Bartłomiej Nowosielski, czy tancerze biorący udział w programie "Taniec z gwiazdami" - Janja Lesar i Krzysztof Hulboj. Piosenki Cohena i Nohavicy zaśpiewali również przedstawiciele młodego pokolenia: Iwona Loranc, Monika Węgiel i Marcin Januszkiewicz.
Scena została wystylizowana na klimatyczną knajpkę - jej wystrój stanowiły okrągłe stoliki, a półmrok rozświetlały znajdujące się na nich lampy z abażurami. W rolę konferansjera wcielił się inicjator wydarzenia - Marian Opania. Do publiczności przemawiał półszeptem, aby nadać wystąpieniu aury tajemniczości. Co mówił? Tego niestety nie wiem, ponieważ głos artysty zagłuszał projektor, obok którego przyszło mi siedzieć. Z reakcji publiczności i rozmów w foyer udało mi się jednak wywnioskować, że Opania opowiadał anegdoty. Chyba zabawne, ponieważ publiczność niejednokrotnie zanosiła się śmiechem, a jego kolejne wystąpienia przerywała oklaskami.
Każdy z utworów Cohena i Nohavicy to nie tylko dzieło sztuki, ale i wielkie wyzwanie dla wykonawców - zarówno wokalne, jak i aktorskie. Podczas niedzielnego koncertu wysłuchaliśmy piosenek w bardzo dobrym tłumaczeniu, dlatego dodatkowo mieliśmy możliwość delektować się tymi wspaniałymi tekstami. A że wysłuchaliśmy ich w wykonaniu śpiewających aktorów, mieliśmy również okazję podziwiać ciekawe i udane interpretacje. Przynajmniej w zdecydowanej większości.
Koncert otworzyło "Hallelujah" Leonarda Cohena, zaśpiewane w duecie przez Monikę Węgiel i Marcina Januszkiewicza. Cóż to był za dysonans estetyczny! O ile wokalistka dysponowała wyśmienitymi warunkami wokalnymi i dobrą dykcją, jej sceniczny partner stanowił przeciwieństwo - śpiewał niechlujnie, jego interpretacja była zbyt butna i zmanierowana. Eksponował siebie, a nie utwór. Niestety, piosenki wykonywane przez niego były najsłabszym ogniwem koncertu.
Najjaśniej błyszczał natomiast Bartłomiej Nowosielski, fenomenalnie wykonując wesołe i rubaszne pieśni z repertuaru Nohavicy ("Kiedy mnie do wojska brali", "W małym domku za zadupiem" czy genialnie zaśpiewany, odegrany i zatańczony "Football").
Nie lada gratką były oczywiście interpretacje piosenek w wykonaniu Piotra Machalicy i Mariana Opani, którzy mają przecież kilkudziesięcioletni staż w śpiewaniu piosenek aktorskich. Koncert ubarwiły udane popisy wspomnianych wcześniej tancerzy. Publiczność była zachwycona i po zakończeniu koncertu natychmiast poderwała się z miejsc, nagradzając artystów owacją na stojąco. Na bis wysłuchaliśmy "Samuraja" Nohavicy (do śpiewania włączyła się publiczność) i powtórki "Hallelujah" Cohena.
Zachwyt publiczności mógł wydawać się uzasadniony: przez blisko dwie godziny słuchaliśmy przecież kultowych piosenek w wykonaniu znanych i zdolnych artystów. Konferansjer, jak mniemam, czarował słuchaczy zabawnymi anegdotami, więc niedzielne wyjście do filharmonii można było zaliczyć do bardzo udanych.
Fragment "Hallelujah" Leonarda Cohena w wykonaniu Moniki Węgiel i Marcina Januszkiewicza.
Mnie jednak ten koncert nie zachwycił. Przynajmniej nie tak, jak zachwycić mógłby. Rozumiem, że był to typowy objazdowy projekt nastawiony na zyski, a zainteresowanie koncertem było ogromne, ale czy naprawdę trzeba było dopychać dodatkowe krzesełka aż pod samą scenę? Tancerze potrzebowali przecież miejsca, a tak musieli się nieźle nagimnastykować, żeby podczas tańca nie wbić nóg w czoła osób siedzących w pierwszym rzędzie lub nie wpaść na solistów.
Czy przy takim obłożeniu i wysokich cenach biletów nie można było zorganizować muzyki na żywo, tylko trzeba było posiłkować się półplaybackiem? Przecież żeby odtworzyć to, co leciało w tle i do czego na fortepianie podgrywał Stokłosa, nie byłby potrzebny duży aparat wykonawczy, a więc i koszty nie byłyby wysokie. Przynajmniej w stosunku do spodziewanych zysków przy takim obłożeniu widowni. Przeszkadzały mi również słabe wizualizacje wyświetlane na znajdującym się nad sceną ekranie, które chwilami raziły kiczem, a ich zastosowanie było niejednokrotnie bezzasadne. Wielu z pewnością powie, że moje zarzuty w zasadzie nie mają wpływu na ostateczny kształt koncertu: muzyka, choć z playbacku, to jednak była, na wizualizacje można było nie patrzeć, a tancerze jakoś dali radę. Ale czy to wystarczy?
"Samuraj" Jaromira Nohavicy na bis, śpiewany razem z publicznością.
Pan Marian Opania dlaczego nie chciał zagrać profesora Lecha Kaczyńskiego?
5 lat
818
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2016-12-12 10:17
Koncert zatytułowany Cohen Nohavica
zagrano 2 utwory Cohena i 5 Nohavicy na 2,5 h występ.
Reszta to show pana Opani i żartów dziwnej treści
zwykłe naciąganie i żerowanie na zmarłym
:)
5 lat
157
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2016-12-12 10:24
gdybyś się trochę zainteresował, to byś wiedział, że spektakl ma już kilka lat, Cohen zmarł niecały miesiąc temu.
....
5 lat
63
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2016-12-12 10:27
i nagle postanawiają smarzyć ten kotlet jeszcze raz
przypadkiem po śmierci Cohena. Gdybyś kojarzył choć trochę
:)
5 lat
44
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2016-12-12 11:22
koncert?
Pytanie jak można to było tak zepsuć. Wielcy bardowie, pięknie utwory, nieźli wykonawcy i pan Opania, kiepski prymitywny w komentarzach i zapowiedziach, a jak już wystąpił to prezentował poziom nawalonego bolka występującego dla kolegów przy budce z piwem. Żenujące ! Jeszcze raz szkoda. Przekłady A. Andrusa czy M. Zębatego były kiepskie, więc sam wielki M. Opania musiał się podjąć nowych przekładow - szkoda. Taki spektakl autorski jak jego autor. No cóż chałtużyć każdy może, jeden lepiej drugi gorzej.
Tomasz
5 lat
97
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2016-12-12 11:34
Nie cierpię jak na barkach znanych robi sie swoje małe geszefty.
sokista
5 lat
113
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2016-12-12 11:43
chałturzyc
5 lat
60
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2016-12-12 12:50
Bo to nie zadne wyzwanie
5 lat
92
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2016-12-12 14:47
Swietny koncert
Świetny koncert, znakomici artyści, b.dobre aranżacje. I na koniec - długie owacje na na stojąco!
5 lat
106
Twoja opinia
Zmień treść
Zgłosiłeś tę opinię do moderacji -
2016-12-12 14:47
żenada
Kasa czasem przysłania wszystko. Szkoda filharmonii na takie występki.