• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Widowisko skazane na sukces. O "Notre Dame de Paris"

Łukasz Rudziński
10 września 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 

Zobacz fragmenty premierowego spektaklu "Notre Dame de Paris" w Teatrze Muzycznym.


"Notre Dame de Paris" już od pierwszych dźwięków pierwszej z piosenek tej pop-opery przekonuje, że mamy do czynienia z dziełem doskonałym, perfekcyjnie zaprogramowanym na sukces, gdzie każdy ton, gest czy ruch jest starannie zaplanowany i obliczony na określony efekt. Udaje się to dzięki talentom solistów oraz doskonale przygotowanym tancerzom i akrobatom. W Muzycznym powstał kolejny hit, który z pewnością podbije serca widzów.



Opowieść o miłości i grzechu, o pożądaniu i niespełnieniu, z cyganką w centrum intrygi doskonale znamy choćby z "Carmen" - jednego z największych dzieł operowych. Francuscy twórcy "Notre Dame de Paris", tworząc spektakl na podstawie prozy Wiktora Hugo o losie kolejnej słynnej cygańskiej bohaterki - Esmeraldy, korzystali z najlepszych musicalowych wzorców. Dlatego też libretto Luca Plamondona w telegraficznym, ale bardzo sugestywnym skrócie przeprowadza nas przez powieść Hugo. Na potrzeby gdyńskiej produkcji polskie teksty piosenek przygotował Zbigniew Książek.

"Notre Dame de Paris" jest popisem Artura Guzy, doskonałego w roli archidiakona Frollo (po prawej), targanego grzeszną namiętnością do Esmeraldy (Maja Gadzińska). "Notre Dame de Paris" jest popisem Artura Guzy, doskonałego w roli archidiakona Frollo (po prawej), targanego grzeszną namiętnością do Esmeraldy (Maja Gadzińska).
Oprócz bardzo precyzyjnie skonstruowanego pierwszego planu - siedmiu ról i wyraźnie nakreślonych bohaterów, wielką uwagę poświęcono wszelkim detalom drugiego planu, a przede wszystkim rozwiązaniom scenograficznym, choreografii tancerzy i imponującym popisom akrobatów oraz partiom chóru, śpiewanym na żywo spoza sceny. Dzięki temu niezwykle prosty w konstrukcji spektakl, składający się przede wszystkim ze statycznych solowych występów lub duetów, zyskał wielobarwne, bardzo efektowne tło, niekiedy bardziej absorbujące widzów niż soliści, mający do zaśpiewania doskonały materiał muzyczny i szereg praktycznie gotowych przebojów.

Gdyńska produkcja jest wierną kopią legendarnej już prapremierowej wersji "Notre Dame de Paris", która swoją premierę miała w 1998 roku w Paryżu z udziałem słynnego kanadyjskiego piosenkarza Garou w roli garbatego Quasimodo, śmiertelnie zakochanego w Esmeraldzie. Premierę w Gdyni przygotował ten sam zestaw twórców - z autorem muzyki Riccardo Cocciante i reżyserem Gillesem Maheu na czele. Dlatego też w spektaklu Teatru Muzycznego odnajdziemy identyczne kostiumy (przygotowane przez projektantkę mody Fred Sathal) i wiernie wzorowaną na tamtym spektaklu scenografię (Christian Rätz), zaś każdy gest odpowiada temu, co robili na scenie francuscy artyści.

Quasimodo (Michał Grobelny) szaleje za piękną Esmeraldą, marząc o chwili, gdy ona zechce zamienić z nim chociaż słowo. Cyganka przyciąga jednak również uwagę dużo wyżej postawionych, a przez to bardziej niebezpiecznych mężczyzn. Quasimodo (Michał Grobelny) szaleje za piękną Esmeraldą, marząc o chwili, gdy ona zechce zamienić z nim chociaż słowo. Cyganka przyciąga jednak również uwagę dużo wyżej postawionych, a przez to bardziej niebezpiecznych mężczyzn.
Jednak spektakl francuski pomyślany był jako doskonały marketingowy produkt z przeznaczeniem do gry nie tylko w salach teatralnych, ale też wielkich halach widowiskowo-sportowych, dlatego spektakl długimi momentami zyskuje niemal ascetyczny, koncertowy wymiar dzięki "udekorowaniu" przepiękną reżyserią świateł (Alain Lortie). W Gdyni postawiono na maksymalną teatralizację, widoczną m.in. w scenografii, która w detalach przerosła oryginał. To samo tyczy się też doskonałych układów tanecznych i akrobatycznych (autorstwa Martino Müllera). Bardzo dobrze wypadają debiutujące w zespole tanecznym Muzycznego Wiola FiukNatalia Madejczyk oraz właściwie wszyscy tancerze, mający do wykonania bardziej wymagające choreografie niż panie.

Wysiłek całego zespołu poszedłby jednak na marne, gdyby zawiedli odtwórcy głównych ról. Ci podołać musieli podanej "sauté" opowieści o cygance, dla której głowę stracili odrażający dzwonnik Quasimodo, piękny kapitan Phoebus i mroczny archidiakon Frollo. Reprezentanci trzech różnych światów równie bezradni wobec pięknej dziewczyny i miłości, przez każdego pojmowanej inaczej. Dodać do tego trzeba młodziutką, ale już bezwzględnie mściwą Fleur, rywalkę Esmeraldy do serca Phoebusa, opiekuna Esmeraldy w cygańskiej wspólnocie - Clopina oraz Gringoire'a, poetę-narratora opowieści, otwierającego spektakl wspaniałym utworem "Czas katedr". Tu jednak nie ma zaskoczenia - zdecydowana większość bohaterów gdyńskiego "Notre Dame..." to partie popisowe.

Na uwagę zasługuje 18-letnia Weronika Walenciak, która bez wykształcenia aktorskiego radzi sobie z rolą Fleur, rywalki Esmeraldy do serca Phoebusa (Przemysław Zubowicz). Na uwagę zasługuje 18-letnia Weronika Walenciak, która bez wykształcenia aktorskiego radzi sobie z rolą Fleur, rywalki Esmeraldy do serca Phoebusa (Przemysław Zubowicz).
Bardzo dojrzałą, a przy tym na swój sposób zawadiacką rolę Gringoire'a kreuje Maciej Podgórzak, pogodny, ciepły, wręcz delikatny jako uliczny poeta, a przy tym doskonały wokalnie praktycznie w każdym utworze. Jednak to Frollo w wykonaniu Artura Guzy jest rolą wybitną, należącą do kreacji mistrzowskich, znacznie wyrastającą poza francuski pierwowzór. Guza jednym surowym gestem potrafi skraść całą uwagę widzów tylko dla siebie. Jego kompletny w każdym calu, targany grzesznymi pragnieniami, archidiakon jest zdecydowanie najciekawszym bohaterem spektaklu, a jego zmaganie z pokusą, walka wewnętrzna i wreszcie wyznanie miłosne podczas wizyty u uwięzionej Esmeraldy ("Jestem księdzem i kocham cię") należą do najlepszych momentów spektaklu. Podgórzak i Guza okazali się zdecydowanie najlepszymi aktorami premierowego wieczoru.

Najtrudniejsze zadanie czekało jednak Michała Grobelnego, grającego pociesznego Quasimodo, którego każdy utożsamia z kreacją Garou. Grobelny starał się interpretować tę postać nieco inaczej, prezentując dzwonnika w roli bohatera pokroju Shreka. Gdyby ten utalentowany wokalista miał większy warsztat aktorski, można by mówić o pełnym zwycięstwie. Warto zwrócić uwagę na młodziutką 18-letnią licealistkę jednej z gdyńskich szkół średnich - Weronikę Walenciak w roli Fleur, której w stosunku do starszych kolegów i koleżanek brakuje przede wszystkim doświadczenia, bo na pewno nie talentu, który ujawnia choćby przy bardzo dobrym wokalnie i aktorsko "Pokocham, jeśli przyrzekniesz", gdy Fleur wystawia ukochanemu Phoebusowi rachunek za jego niewierność. Bardzo dobry wokalnie jest także Łukasz Zagrobelny w roli Clopina.

Francuscy realizatorzy zadbali o najdrobniejsze detale, dzięki czemu bardzo pomysłowa scenografia i efektowne kostiumy wiernie odwzorowują oryginał z 1998 roku. Francuscy realizatorzy zadbali o najdrobniejsze detale, dzięki czemu bardzo pomysłowa scenografia i efektowne kostiumy wiernie odwzorowują oryginał z 1998 roku.
Spory niedosyt pozostawia Esmeralda w wykonaniu Mai Gadzińskiej. Aktorka ta ma jeden z najlepszych wokali w zespole Teatru Muzycznego, ale rolę cygańskiej piękności kreśli irytująco powierzchownie, za pomocą paru uśmiechów, wystudiowanych póz i powłóczystych spojrzeń. Brakuje jej lekkości, świeżości i dziewczęcości Esmeraldy, choć praktycznie każdy z songów cyganki brzmi w jej wykonaniu świetnie. Jedyną pomyłką w pierwszej obsadzie "Notre Dame de Paris" jest Przemysław Zubowicz, płaski i niestety nieciekawy w roli Phoebusa, któremu niekiedy pomagają doskonałe zabiegi inscenizacyjne (gra świateł i bardzo efektowne migawki taneczne w tle podczas moralnych dylematów jego bohatera w utworze "Rozdarty").

To wszystko składa się jednak na bardzo dobre widowisko, słusznie uznawane przez jego twórców za pop-operę a nie za musical, bo formie spektaklu i treści libretta odnajdziemy szereg charakterystycznych dla opery rozwiązań. Francuzi, realizując według własnego przepisu "Notre Dame de Paris" na całym świecie, potrafią przygotować niezwykle spektakularny show, łączący talenty wykonawców z doskonale skomponowaną i precyzyjnie zaplanowaną strukturą przedstawienia. W Gdyni trafili na równorzędnych partnerów, dzięki czemu powstał spektakl kompletny, kto wie, czy nie lepszy niż francuski oryginał. Gdynia ma więc swój megahit na miarę "Mamma Mia!" warszawskiego Teatru Muzycznego Roma, choć w moim odczuciu dużo ciekawiej zaprezentowany niż warszawska superprodukcja.

Artyści o przygotowaniach do "Notre Dame de Paris" Teatru Muzycznego w Gdyni.

Spektakl

6.6
357 ocen

Notre Dame de Paris

musical

Miejsca

Opinie (161) 2 zablokowane

  • obejrzalem zwiastuny i ogolnie klapa (1)

    szkoda mi pieniedzy na to komercyjne G.

    • 8 25

    • najłatwiej krytykować, trudniej samemu coś mądrego pokazać

      • 3 3

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Notre Dame de Paris - fragmenty spektaklu

    no coż kazdy wybiera co lubi (1)

    mysle ze jest to spektakl przeznaczony dla widowni, która równiez pojawia sie na róznych koncertach organizowanych w duzych halach, takich jak ergo arena. Ja nie ide

    • 3 15

    • Opinia do filmu

      Zobacz film Notre Dame de Paris - fragmenty spektaklu

      Ja wybieram się. Natomiast nie chadzam na koncertyw duzych halach. I co?

      • 2 0

  • Teksty zepsuły całość (2)

    Postać Frollo wybija się na tle pozostałych. Irytuje smarkaty Gringoire, choć wokalnie radzi sobie dobrze. Quasimodo - płaski. Teksty wydają się być przypadkowo skleconą kupą słów, byle do jakiegokolwiek rymu, często są to rymy niedokładne lub ich po prostu nie ma. Poziom tekstów jest żenująco niski i zupełnie nie oddają przesłania zawartego w orginałach. Uderzyła mnie ich prostackość, a nawet wulgarność. Użyte zostały formy staropolskie (tyś, czemuś), które z dziwną konstrukcją zdań stają się trudne do wyśpiewania z poprawną dykcją. Tym większe brawa dla śpiewających, bo czynili to dobrze. "Le Temps de Cathedrales" zostało zepsute. Kiedyś śpiewał je w innym tłumaczeniu Robert Janowski. To było PRAWDZIWE tłumaczenie. Zachwycają wyczyny tancerzy-akrobatów, zwłaszcza na dzwonach. Ogromnie chciałam zobaczyć to widowisko na żywo. Jest wspaniałe. Byłoby prześwietne, gdyby nie żenujące teksty. Nawet nie można ich nazwać "tłumaczeniem".

    • 24 5

    • teksty - zgadzam się (1)

      "Noc trwa, a sama ja" - szczyt romantyzmu w tekstach skojarzył mi się z "nocka mija, a ja niczyja"...
      Ale dzwony, równy taniec na linach na ścianie... - wizualnie klasa.

      • 6 0

      • ano własnie...

        "Cygankę tą, dziewuchę złą..." Po pierwsze nie "tą", tylko "tę", po drugie dziewucha to jest stworzenie dorodne, rumiane, przaśne i wiejskie, niekoniecznie niewinne, wcale nie subtelne, jak Esmeralda. A Esmeralda była niewinna, kochała Febusa pierwszą, dziewiczą, niewinną miłością. Febus po prostu chciał ją, wulgarnie mówiąc, "przelecieć".
        Może tłumacz (pożal się Boże - tłumacz), nie dość, że nie oglądał pierwowzoru, to nawet nie przeczytał powieści Hugo? Za trudne było? Nie do pojęcia?!

        • 6 1

  • Piękny spektakl, piękna scena z dzwonami

    • 19 3

  • Warto, ale..

    Przedstawienie to śpiewający aktorzy, śpiewający tancerze i genialny jeden bombowy klecha jako profesjonalny wokalista który aktorsko także bardzo dobrze sobie radzi( Piotr P). Choćby dla niego polecam.

    • 13 2

  • spektakl

    Byłam wczoraj,cudowne widowisko.Brakuje słów,to trzeba samemu przeżyć .Dziękuję.

    • 20 9

  • (1)

    Ile trwa spektakl?

    • 0 1

    • 2 godziny...

      i jeszcze 40 minut. Już z przerwą;-) bez oklasków, oczywiście.

      • 0 1

  • Sobota 10/09/19godz SUKCES wykonawców -klapa tłumaczenie ! (1)

    Widowisko wspaniałe i obsada (ten zestaw lepszy od piątkowej premiery !!! ? Scenografia -szarość błękit i czerń Co za szara epoka ! . Brak różnorodności w kostiumach w zależności od scen -choćby wybór króla czy inne sceny ! Wszystko zlewa się w palecie i klimacie kiru . Ruch sceniczny dynamiczny i nowoczesny z elementami baletu i współczesnego hip -hop-pa i akrobacji !
    Wykonawcy -głos i gra na scenie wspaniałe ! Ewa kłosowicz ;Piotr Płuska i Janusz Kruciński -brawo za takie głosy i partie wokalne oraz grę aktorską !
    Całkowita klapa to tekst -kto tak tłumaczy i niech posłucha pierwotnych tłumaczeń ! Google zrobią to lepiej !!!Gdzie pełna liryzmu -Belle .Mamy taki piękny język polski . Katastrofa że taki tekst zatwierdzono i ciężka praca obsady ,aby takie gnioty zaśpiewać !No i ...niestety -w rankingu sceny gdyńskiej to nie jest ten najlepszy spektakl jaki oglądałem . Daleko do Gruzy i jego Les Misérables - Nędzników !

    • 7 8

    • też byłam

      Belle zaśpiewana niestety fatalnie, dechire niestety też .Mam mieszane uczucia.

      • 3 2

  • dla mnie średni

    byłam w niedzielę. niestety mimo chęci nie udało mi się zatopić w tą historię.wokaliści nie bardzo wczuwali się w role i piosenki wychodziły nijakie.

    • 9 12

  • to nie jest historia Disneya

    Widzialam ze do teatru na ten spektakl przychodza rodzice z dziecmi. Drodzy rodzice to nie jest spektakl dla 4,5letnich dzieci...uslyszalam na przerwie jak dziecko pyta taty kiedy beda te kolorowe postacie z bajki... ludzie to nie jest bajka! Tragedia, jak mozna przyjsc z dzieckiem powiedziec mu ze to bajka, a tu takie rozczarowanie bo Esmeralda zostaje powieszona....

    • 25 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Lwy z herbu znajdującego się nad wejściem do Ratusza Głównego W Gdańsku patrzą w jednym kierunku, zamiast na siebie ponieważ:

 

Najczęściej czytane