• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

W potrzasku. O spektaklu "Pan Schuster kupuje ulicę"

Łukasz Rudziński
20 lipca 2019 (artykuł sprzed 4 lat) 
W spektaklu "Pan Schuster kupuje ulicę" nikt na nikogo nie patrzy, ale każde słowo jest rejestrowane i odbierane jak potencjalny atak. Pozornie zwyczajne spotkanie rodzinne staje się koszmarem i seansem wzajemnych pretensji. W spektaklu "Pan Schuster kupuje ulicę" nikt na nikogo nie patrzy, ale każde słowo jest rejestrowane i odbierane jak potencjalny atak. Pozornie zwyczajne spotkanie rodzinne staje się koszmarem i seansem wzajemnych pretensji.

Zwykłe spotkanie na tarasie posiadłości pana Schustera niemal od razu zamienia się w rodzinne piekło, w którym do głosu dochodzą dawne i obecne pretensje, niechęci, frustracje utopione w marazmie i rezygnacji. Trudna do zniesienia, senna atmosfera spektaklu "Pan Schuster kupuje ulicę" Teatru Wybrzeże przenosi się na widownię. Niestety, losy szamoczących się w sadzawce jak ryby wyrzucone na brzeg bohaterów szybko przestają nas obchodzić.



Sztuka Ulrike Syhy portretuje rodzinę w rozkładzie. Nie znajdziemy tu cienia bliskości, czułości czy serdeczności. Wręcz przeciwnie - podczas rodzinnego spotkania królują kąśliwe uwagi, uszczypliwe dygresje i egocentryzm, który sprawia, że nikt nikogo nie słucha. Bohaterowie sprawiają wrażenie wynudzonych i nieobecnych - chyba, że poruszony zostanie jakiś drażliwy temat. Wtedy reakcja bywa natychmiastowa. Dzięki temu z pozoru neutralna sytuacja towarzyska, w której gospodarz proponuje wspólną grę w Monopoly, zamienia się w męczarnię wspólnego spotkania i oczekiwania na ojca żony pana Schustera. Jego obecność w połączeniu z przybyłą do Schusterów teściową (matką gospodyni) ma najprawdopodobniej umożliwić ich pojednanie po latach.

Repertuar Teatru Wybrzeże na lato


Szybko okazuje się, że faktycznie są rzeczy, które należałoby sobie wybaczyć. I nie dotyczy to tylko nestorów rodu. Jednak zaproponowane przez Teściową ćwiczenia otwartej, rodzinnej komunikacji okazują się dużo trudniejsza niż rozpoczęcie gry w Monopoly, towarzyszącej nam do końca spektaklu.

Jedną z najlepszych scen, gdzie dowcip i groteska tworzą zgrany duet, jest wspólny posiłek sałatką z alg. Jedną z najlepszych scen, gdzie dowcip i groteska tworzą zgrany duet, jest wspólny posiłek sałatką z alg.
Na scenie obserwujemy prawdziwy konglomerat neurotycznych, przewrażliwionych na własnym punkcie postaci. Pan Schuster stara się trzymać konwenansów towarzyskich, ale w praktyce pochłonięty jest własnymi sprawami i problemami, w które pomimo krzyku do słuchawki telefonu nikogo nie wtajemnicza. Żona pana Schustera zdaje się być posągiem bez mimiki, ożywionym eksponatem w ogrodzie Schusterów. Jej siostra, czyli Szwagierka, to jedna wielka chodząca rana z przeszłości, a zarazem defensywna, nieszczęśliwa dziewczyna, która aktywuje się tylko, gdy poczuje się urażona i sprowokowana.

Na nerwach obu córek z dużą wprawą gra Teściowa pana Schustera - w praktyce każde jej słowo odebrane jest jak atak, każda cierpka uwaga przypomina obelgę lub zarzut pod adresem jednej lub drugiej córki i działa na nie jak płachta na byka.

W odmiennym od pozostałych porządku funkcjonuje Luiza, czyli Opiekunka dla dzieci, dziwnym trafem cały czas towarzysząca Schusterom w ich rodzinnym piekiełku. Reżyser spektaklu Tomasz Cymerman w usta Opiekunki wkłada didaskalia (często wyświetlane również nad sceną). Jej zachowanie i działania przypominają performans, który towarzyszy pozostałym, kontrastując z ich manierami i ogładą towarzyską.

Na scenie Starej Apteki postawiono potężny radioteleskop, zaś posadzkę zalano wodą pod sadzawkę państwa Schusterów. Na scenie Starej Apteki postawiono potężny radioteleskop, zaś posadzkę zalano wodą pod sadzawkę państwa Schusterów.
Szereg niedomówień sztuki Syhy przedstawiono za pomocą łopatologicznej symboliki. Byśmy nie mieli wątpliwości, że bohaterowie siebie nie słuchają, rozstawiono ich niczym pionki na szachownicy, daleko od siebie w różnych punktach sceny. Wszyscy Schusterowie niemal na siebie nie patrzą, ale szybko reagują na domniemaną próbę ataku. Przebywanie we wspólnym towarzystwie nikomu zdaje się nie sprawiać przyjemności (widać to w choćby w jednej z najlepszych scen - podawania sałatki z alg). Żeby podkreślić egocentryzm bohaterów, reżyser nakłonił aktorów do wypowiadania jednocześnie niektórych swoich kwestii. Taki zabieg szybko staje się nieznośną manierą, nie ułatwiając widzom rozeznania z sytuacji na scenie i nadwyrężając ich percepcję.

Dyskomfort sytuacji wzmocniono scenografią Michała Krochowca. Wszyscy brodzą w sadzawce państwa Schusterów "wylanej" po całej scenie. W sadzawce umieszczono meble codziennego użytku, a obok niej dominujący nad sceną potężny radioteleskop - prawdopodobnie pamiątkę po ojcu naukowcu, na którego wszyscy czekamy. Dzięki wodzie ciała aktorów są mokre, a ich kostiumy (przygotowane przez Karolinę Mazur) lepkie także w czysto fizycznym wymiarze. Woda umożliwi też uruchomienie skojarzeń z rybą wyrzuconą na brzeg, podczas jednego z wybuchów Szwagierki.

Aktorzy sprawiają w tych warunkach wrażenie zagubionych i nieco zdezorientowanych. Wnikliwy, pesymistyczny w wydźwięku, krytyczny wobec gospodarki neoliberalnej tekst w ich wykonaniu jest mało istotną bełkotliwą pogawędką. Obecne w tekście gorzkie nawiązania do sytuacji gospodarczej czy politycznej reżyser wraz z dramaturgiem Michałem Kurkowskim sprowadzili do zagadywania ciszy przez najsilniejszą psychicznie bohaterkę spektaklu - Teściową. Grająca ją Joanna Kreft-Baka skupia się raczej na mowie ciała i relacjach z rodziną niż tym, co wypowiada.

Najciekawszą rolę buduje Justyna Bartoszewicz jako Opiekunka. Na drugim biegunie znalazł się nieoczekiwanie tytułowy Pan Schuster w wykonaniu Roberta Ninkiewicza (oboje na zdjęciu). Najciekawszą rolę buduje Justyna Bartoszewicz jako Opiekunka. Na drugim biegunie znalazł się nieoczekiwanie tytułowy Pan Schuster w wykonaniu Roberta Ninkiewicza (oboje na zdjęciu).
Magdalena Boć w roli Szwagierki ma krótkie momenty, w których interesująco manifestuje bunt wobec rodzinnego piekiełka (najciekawiej wypadają jej nieme, podszyte grubą groteską fizyczne próby wyrwania się z tej matni i jej monolog o cielesności). Posągowa Żona w wykonaniu Katarzyny Kaźmierczak zdaje się być pozbawiona emocji, mimiki i nerwów - ta poza intryguje, choć Kaźmierczak przez blisko dwie godziny spektaklu nie oferuje niczego ponadto.

Nieoczekiwanie najbardziej przezroczysty jest Pan Schuster, na którego Robert Ninkiewicz wyraźnie nie ma pomysłu. Aktor nie czuje się pewnie na mokrej posadzce, a krótkie, szarpane kwestie bohatera nie ułatwiają budowy roli. W tej sytuacji najlepiej prezentuje się Justyna Bartoszewicz jako Opiekunka. Aktorka gra często w kontrze do pozostałych, mając przy tym energię i swobodę, których innym brakuje. To jedyna kreatywna rola, niestety ograniczana tautologicznym, zupełnie niepotrzebnym powtarzaniem didaskaliów.

Recenzja spektaklu "Niezwyciężony"


Zajadły i gorzki tekst Ulrike Syhy na scenie Starej Apteki niemal całkowicie traci siłę rażenia. Aktorzy swoje kwestie wypowiadają bez większego przekonania, pomysły reżyserskie nie pozwalają im odpowiednio wybrzmieć, a senne tempo spektaklu utrudnia odbiór. W efekcie obecnie w sztuce poczucie zagrożenia gdzieś całkowicie wyparowuje, ustępując miejsca nudzie. Na nieznośnym, niechcianym spotkaniu znaleźli się więc, niestety, nie tylko bohaterowie spektaklu "Pan Schuster kupuje ulicę".

Spektakl

6.2
12 ocen

Pan Schuster kupuje ulicę

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (27) 2 zablokowane

  • Momenty były? (3)

    Bo recenzja nie zachęca do obejrzenia, może więc jakieś to i owo chociaż można ujrzeć :P

    • 9 21

    • (1)

      niestety nie ma, przez chwilę wydaje się, że Magdalena Boć się zdecyduje, ale jednak nie

      • 7 5

      • Szkoda

        • 5 5

    • a po co ci momenty?

      • 2 2

  • Czy w Wybrzezu przyjdą czasy na inne przedstawienia (1)

    niz te udające ambitniejsze niż są w rzeczywistości? Panie Orzechowski, może już czas na emeryturę, bo Wybrzeże to już od dawna (poza nielicznymi wyjątkami, które dla Pana są pewnie wpadkami) teatr dla geriatrii.

    • 38 20

    • Teatr dla geriatrii?
      Niekoniecznie. Należe do pokolenia 30+ ( wiec nie koniecznie do grupy geriatrycznej) i nie uważam oferty repertuarowej Teatru Wybrzeże za skierowaną głownie do osób starszych.
      Chodzę regularnie na spektakle. Jedne podobają mi sie bardziej, inne mniej, ale uważam, ze średnia wypada na prawdę dobrze.
      Najnowższa produkcja wybrzeża nalezy do tych, które spodobały mi sie bardziej.

      • 3 0

  • A według mnie Robert Ninkiewicz jest bardzo wyrazisty w tym spektaklu! (5)

    I ma się niepewnie czuć w wodzie, o czym świadczą jego początkowe słowa zdradzające, że to żona chciała mieć sadzawkę, więc proszę, mamy sadzawkę. Widać i słychać jego zmienne emocje, zakłamanie, hipokryzję, wbicie się w ciasny, niedopasowany garnitur konwenansów.
    Joanna Kreft-Baka nieznośnie miażdżąca próby komunikacji rodzinnej i mistrzowsko, niby mimochodem, rozdrapywała kolejne rany. Według mnie to dwie najlepiej rozegrane postaci.

    • 29 5

    • To spektakl o braku komunikacji w rodzinie i w społeczeństwie. (3)

      O zatraceniu umiejętności prawdziwej, szczerej, konstruktywnej rozmowy, a nawet zwykłych pogaduszek. Tu wszystko jest zarzewiem konfliktu, wszystko źle się kojarzy, przypomina dawne, nieprzepracowane traumy i wzajemne ciosy,w każdej szafie jest trup. Paralelą sytuacji rodzinnej jest obraz Europy targanej wieloma problemami, zarażanej populizmem, neofaszyzmem, neokolonializmem, i sztucznie podgrzewanymi, często nieuzasadnionymi lękami. Gdzie wielu uważa się za lepszych, a papierosy( czy kebab) i tak kupi u Turka.

      • 21 6

      • Gdzie Pani widzi neokolonializm w Europie? neofaszyzm i populizm to pewnie na łamach GW? (1)

        • 6 7

        • Pani do dzieci, pani do sprzątania, pani do mycia okien, do wyprowadzania psa...

          Najlepiej ze Wschodu, bo taniej... Brzmi znajomo?

          • 9 3

      • Kolejja pseudoliberałka Lilka

        I jej bełkotliwa pisanina. Neofaszyzm? Chyba naoglądałaś się TVN24. Dla odprężenia radzę zrobić parę przysiadów i podskoków ku czci "demokracji".

        • 1 5

    • Jak można pisać, że ten spektakl jest nieudany?

      Trudny, może dla niektórych momentami pogmatwany, być może nierówny, zmuszający do przemyśleń, ale nie nieudany!

      • 35 18

  • (2)

    Panie Łukaszu,
    Pan chyba nie zrozumiał spektaklu. Może był dla Pana za trudny.
    Proponuję wybrać się raz jeszcze i uważnie oglądać.

    • 48 22

    • Pan za to, już wszystko zrozumiał za wszystkich

      • 6 13

    • Mocno mieszane uczucia

      Panie Krzysztofie ten spektakl niestety jest baaaardzo średni, po prostu słabo zagrany. Czyżby któryś z aktorów zagrał wyjątkowo dobrze, wręcz porywająco, wg. mnie nie i szczerze mówiąc w Teatrze Wybrzeże od lat brakuje aktorów wybitnych, właśnie porywających publiczność. Nie wiem, może reżyseria, może scenariusze, a może właśnie brak wybitnych aktorów powoduje, że Wybrzeże jest po prostu średnich lotów teatrem. Za to uwaga o za trudnym teatrze jest niestosowna i niezbyt inteligentna, proponuję nie obrażać innych widzów, każdy może wyrazić swoją opinie swobodnie przecież, czy już jednak nie?

      • 2 7

  • spektakl jest beznadziejny i niestety taki jest fakt, idziemy po rozrywkę , pan Orzechowski zdecydowanie to nie mój gust , jest gruboskórny,

    • 18 23

  • powiem wam, co nie gra w polskim wykonie

    brak autentycznosci. Polacy bardzo czesto biora sie za materiał, ktorego tak naprawde nie rozumieją. w naszym kraju nie ma tak naprawdę duzych grup o wyrazistych pogladach gospodarczych lub spolecznych, tak naprawdę wiekszosc Polakow nie bardzo sie w tych sprawach orienruje. nie mamy obycia w swiecie. dlatego prawie wszystkie polskie interpretacje nowych tematow z zagranicy są słabe i "grane" na jedno kopyto.

    a teraz popatrzcie jak doskonale nasi aktorzy graja w tematch typu "ranczo" :) no bo czują to! kazdy Polak doskonale umie zobrazowac scene pod wiejskim sklepem, mamy to - mozna powiedziec - w krwi.

    ale Polski aktor grajacy bogatego, samotnego biznesmena ktorego zona uparla sie na sadzawkę przy willi... coz. to jest po prostu udawane i sztuczne.

    • 14 5

  • Gdyby sztukę reżyserowała janda to byłby pełen sukces .

    • 5 22

  • Takie sztuki gra się jesienią a nie słonecznym latem. (2)

    Powinny być jak powiew ciepłego , nadmorskiego wietrzyku a nie ciężkie i zimnie jak krople jesiennego deszczu.

    • 7 8

    • W rytmie disco?

      • 0 1

    • idz na kabareton

      • 2 0

  • Ciekawy spektakl

    Nie każdemu musi się spodobać, ale wg mnie to na prawdę niezły spektakl.
    Nie jest to lekkie wakacyjne przedstawienie, ale wymagające uwagi i refleksji.
    To czy sie spodoba zalezy od tego czego widz oczekuje i z jakim nastawieniem idzie.

    • 10 0

  • recenzja

    A mnie właśnie recenzja zachęciła aby sie wybrać na spektakl.
    Recenzje na trójmieście często są słabe, ale mam takie doświadczenie, ze im gorsza recenzja tym ciekawszy spektakl.
    Poza tym obsada aktorska na prawdę dobra. Robert Ninkiewicz to wspaniały aktor - chętnie zobaczę jego kolejne wcielenie. Pozostałe Panie to równiez cenione i doświadczone aktorki teatralne.

    • 9 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Kiedy powstało Akwarium Gdyńskie?

 

Najczęściej czytane