- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (40 opinii)
- 2 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 3 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (16 opinii)
- 4 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 5 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
- 6 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (20 opinii)
"W orkiestrze jest jak w wojsku". Kim jest dyrygent?
21 października 2013 (artykuł sprzed 10 lat)
Koncert, podczas którego mamy okazję ocenić umiejętności dyrygenta, to tak naprawdę zwieńczenie jego pracy z orkiestrą. Prawdziwe oblicze, często odmienne od wyobrażeń słuchaczy, maestro pokazuje podczas prób.
Zajrzyj z nami do kanału orkiestrowego.
- Wydaje mi się, że w ciągu ostatnich dwudziestu lat wielu dyrygentów postawiło na współpracę, odchodząc tym samym od dyktatury. Taki model po prostu przestał być dla nich opłacalny, ponieważ znacznie wzmocniła się pozycja orkiestry - mówi Massimiliano Caldi, I dyrygent gościnny Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. - Ja sam zawsze zachęcam muzyków do kontaktu, zgłaszania uwag, dzielę się z nimi swoimi pomysłami, dużo dyskutujemy. Orkiestra jest żywą materią, dlatego narzucając rygor i nie licząc się z jej zdaniem, nie udałoby mi się stworzyć muzyki.
O tym, że orkiestrze nie warto się narażać, przekonało się w ostatnich latach wielu dyrygentów, również tych bardzo cenionych w środowisku muzycznym. Głośnym echem odbiły się zwolnienia np. Tadeusza Wojciechowskiego z Filharmonii Łódzkiej, Marcina Nałęcz-Niesiołowskiego z Opery i Filharmonii Podlaskiej i wreszcie Jose Marii Florencia z Opery Bałtyckiej. Główną przyczyną odwołania ich z pełnionej funkcji nie była niekompetencja, a właśnie konflikt z orkiestrą.
- Dziś muzycy orkiestrowi mają większą świadomość demokracji, więc nie boją się walczyć o swoje prawa, szczególnie w sytuacji, kiedy zachowanie dyrygenta zakrawa o mobbing - mówi gdańska skrzypaczka Katarzyna Januszajtis-Mielczarek. - Nie walczą jednak tak aktywnie, jak być może powinni, obawiając się o utratę posady. Jak doskonale wiadomo, nikt nie jest niezastąpiony.
Współpraca dyrygenta z muzykami orkiestrowymi oparta na równouprawnieniu wydaje się rozwiązaniem idealnym. Każdy przecież chciałby mieć szefa, który liczy się ze zdaniem pracowników. W pracy orkiestry pewien rygor jest jednak niezbędny, a zbyt swobodnie traktowana demokracja może wyrządzić więcej szkody niż pożytku.
- W orkiestrze jest jak w wojsku. Gdyby każdy wydawał rozkazy, nie doprowadziłoby to do niczego dobrego - Natalia Walewska, koncertmistrz Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. - Zdarzają się sytuacje, kiedy dyrygent musi być surowy, żeby zmusić orkiestrę do wytężonej pracy. Ja jednak podchodzę do tego z dużym dystansem i po prostu robię swoje, czyli gram najlepiej, jak potrafię.
Dyrygenci orkiestrowi nie mają łatwego zadania, ponieważ w bardzo krótkim czasie muszą sobie podporządkować i zmotywować do pracy co najmniej kilkadziesiąt osób. A jednak bez względu na to, czy podczas tej współpracy pełnią władzą absolutną, czy też stosują się do zasad demokracji, najważniejsze jest to, żeby byli po prostu dobrymi dyrygentami. A na to składa się nie tylko talent, ale również osobowość i kultura osobista.
Miejsca
Opinie (21) 2 zablokowane
-
2013-10-21 09:41
Florencio wróć !
Florencio wróć i przywróć dawny ład i porządek w operowej orkiestrze!
- 8 8
2
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.