• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

W blasku Hamleta. Za nami Festiwal Szekspirowski

Łukasz Rudziński
6 października 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 

Zobacz, jak wyglądał Teatr Szekspirowski podczas "Othello. The Remix".


Zakończony właśnie 18. Festiwal Szekspirowski miał program złożony z przedstawień ambitnych, często dość zaskakujących. Wyjątkowo dużą rolę odegrał "Hamlet", którego pokazano w konkursie głównym w czterech wersjach. Niestety, jedną z najważniejszych imprez teatralnych na Pomorzu oglądało wyjątkowo mało osób.



Spektakl "Diagnoza: Hamlet" hiszpańskiej Companyia Pelmànec to jedno z najciekawszych wydarzeń festiwalu m.in. dzięki bardzo dobrej animacji lalek przez Miquela Gallardo. Spektakl "Diagnoza: Hamlet" hiszpańskiej Companyia Pelmànec to jedno z najciekawszych wydarzeń festiwalu m.in. dzięki bardzo dobrej animacji lalek przez Miquela Gallardo.
Liryczny, pomysłowy, błyskotliwy, oparty na grze skojarzeń i wykorzystujący sceniczną umowność spektakl "Szekspir Laboratorium" Wielkiego Teatru Lalek z Sankt Petersburga okazał się jednym z najjaśniejszych punktów festiwalu. Liryczny, pomysłowy, błyskotliwy, oparty na grze skojarzeń i wykorzystujący sceniczną umowność spektakl "Szekspir Laboratorium" Wielkiego Teatru Lalek z Sankt Petersburga okazał się jednym z najjaśniejszych punktów festiwalu.
"Hamlet" niemieckiego Schauspielhaus Bochum to ostra, przenikliwa, ciekawa diagnoza szekspirowskich postaci, których kwestie Jan Klata częściowo pozamieniał, częściowo uzupełnił o fragmenty "Hamlet Maszyny" Heinera Müllera i "Tren Fortynbrasa" Zbigniewa Herberta. "Hamlet" niemieckiego Schauspielhaus Bochum to ostra, przenikliwa, ciekawa diagnoza szekspirowskich postaci, których kwestie Jan Klata częściowo pozamieniał, częściowo uzupełnił o fragmenty "Hamlet Maszyny" Heinera Müllera i "Tren Fortynbrasa" Zbigniewa Herberta.
"Poskromienie złośnicy" Teatru im. Żeromskiego w Kielcach - laureat Złotego Yoricka dla najlepszej inscenizacji szekspirowskiej sezonu, to największe rozczarowanie festiwalu. "Poskromienie złośnicy" Teatru im. Żeromskiego w Kielcach - laureat Złotego Yoricka dla najlepszej inscenizacji szekspirowskiej sezonu, to największe rozczarowanie festiwalu.
Amerykański "Othello. The Remix" w wersji rapowanej brzmi i wygląda dobrze, choć więcej w nim kabaretu i koncertu niż teatru. Amerykański "Othello. The Remix" w wersji rapowanej brzmi i wygląda dobrze, choć więcej w nim kabaretu i koncertu niż teatru.
Międzynarodowy Festiwal Szekspirowski wyjątkowo w tym roku zamiast w wakacje prezentowany był na przełomie września i października. Stało się tak, bo dopiero w połowie września oddano do użytku Gdański Teatr Szekspirowski. Teatr jako przestrzeń festiwalowa sprawdził się dobrze (bardzo dobra akustyka daje duże możliwości zarówno aktorom, jak i koncertującym muzykom. Słychać to było zwłaszcza podczas występów muzycznych: performance "to be authentic, or not to be" - premierowo pokazanego na festiwalu spektaklu-koncertu Olo WalickiegoAndrzeja Seweryna oraz "Shakespeare Sonnets And Songs" węgierskiej grupy W.H., czy rapowanego "Othello: The Remix" w wykonaniu Q Brothers i Chicago Shakespeare Theater.

Podczas inaugurującego festiwal bułgarskiego "Hamleta" otwarto dach teatru (otworzono go również po przedstawieniu "Othello: The Remix" i po "Hamlecie" w reż. Jana Klaty, choć tylko podczas bułgarskiej produkcji miało to uzasadnienie sceniczne).

Świetne wrażenie pozostawiły po sobie dwie mniejsze produkcje. Pierwszą z nich była "Diagnoza: Hamlet" hiszpańskiej Companyia Pelmànec w reż. Marii Castillo i wykonaniu lalkarza Miquela Gallardo. Jego bohater podaje się za psychiatrę pracującego z niejakim Maxem, chłopakiem, którym ubzdurał sobie, że jest Hamletem po tym, jak jego matka wyszła za brata jego ojca. Oczywiście okazuje się, że Maxem jest animujący lalki (również lalki dziewczyny Maxa-Hamleta, Ofelii, i swojej matki) psychiatra. To bardzo dobrze oświetlony, dobrze zagrany spektakl, ze świetną animacją lalek (Gallardo potrafi zbudować nastrój intymności nawet podczas scen pocałunków i kopulacji z lalkami).

Z kolei "Szekspir Laboratorium "Wielkiego Teatru Lalek z Sankt Petersburga to brawurowe, momentami błyskotliwe, czasem mało czytelne studium scen z twórczości Szekspira, głównie z "Hamleta", "Romeo i Julii" czy "Makbeta". Przedstawienie przygotowane przez Ruslana Kudashova i Yanę Tuminę to, jak nazwa spektaklu wskazuje, prawdziwe laboratorium, w którym artyści za pomocą skojarzeń, wyobraźni i niebanalnych pomysłów scenicznych powołują sceny Szekspirowskie, by zamknąć je w mini etiudach, porzucić i podjąć kolejny trop. Niezwykły jest pojedynek Capulettich i Montekich, który okazuje się walką szpilek na stole, pod którym aktorzy trzymają magnesy. Pięknie i poetycko wygląda śmierć Ofelii, "tonącej" w wiadrze wylanej na deski scenicznie wody. Prawdziwe show zapewnia też Roman Dadaev odgrywający w pojedynkę "Zabójstwo Gonzagi" z "Hamleta".

Rozczarowało jedno z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń festiwalu - "Jak wam się podoba" Teatru Narodowego w Budapeszcie, upozowane na momentami błyskotliwą, ale irytująco jednostajną i powtarzalną zabawę teatralną umownością. Ceniony europejski reżyser Silviu Purcărete Las Ardeński sprowadził do zmetaforyzowanej przestrzeni sceny, nawiązując do tradycji Szekspirowskiej i obsadzając w rolach żeńskich przede wszystkim mężczyzn przebranych za kobiety. Ten pomysł i idący za tym ładunek komizmu szybko przestaje bawić, podobnie jak inne dowcipne zabiegi inscenizacyjne, choćby wdzięczne "stado owieczek", w których role wcieliły się młode, atrakcyjne, ubrane w zwiewne halki dziewczęta pobrzękujące dzwoneczkami i śpiewające na głody "bee, bee, bee". Węgierski "Jak wam się podoba" okazał się więc dość płaską i niewyszukaną komedią, pełną zabawnych rozwiązań scenicznych, wyczerpujących się mniej więcej po godzinie.

W tej sytuacji największą uwagę przykuwały: "Hamlet" niemieckiego Schauspielhaus Bochum w reż. Jana Klaty i spektakl nagrodzony Złotym Yorickiem - "Poskromienie złośnicy" Teatru im. Stefa Żeromskiego w Kielcach w reż. Katarzyny Deszcz.

Pierwszy z nich otwiera jawne nawiązanie do pamiętnego "H." wystawionego przez Teatr Wybrzeże na terenie Stoczni Gdańskiej. Marcin Czarnik (tam Hamlet, tu duch ojca Księcia Danii i Fortynbras) wchodzi na scenę w stroju florecisty. Jan Klata historię Hamleta opowiada w swoim stylu, pełnym energii, dynamiki i przenikliwego, groteskowego dowcipu - nie ma trupy aktorskiej, bo Rosencrantz i Guildenstern w zupełności wystarczą Hamletowi do odegrania spektaklu przed królewską parą. Po prologu spektaklu Klaudiusz poucza pasierba (w oryginale monologiem Hamleta do aktorów) jak powinien wyglądać spektakl. Takich zapożyczeń Klata robi wiele, żonglując tekstem sztuki Szekspira, nie tracąc przy tym charakteru swoich bohaterów. "Pułapka na myszy" okazuje się obrzydliwym performance'm, w którym uczestnicy obrzucają się błotem i oblewają farbą do muzyki Jana Sebastiana Bacha. To rodzaj buntu i manifestacji Hamleta, uzyskującego spodziewany efekt - wyprowadza ojczyma z równowagi.

Jan Klata czyta relacje między Gertrudą a Klaudiuszem i jej otoczeniem dość nietypowo. Matka Hamleta to bezwzględna, pozbawiona uczuć hetera, wykorzystującą urodę i pozycję do własnych celów. Gdy Poloniusz widzi Hamleta leżącego na matce podczas rozmowy po "przedstawieniu", królowa poleca synowi go zabić. Oszalałej Ofelii Getruda w ogóle nie chce oglądać, jej losem przejmuje się za to Klaudiusz - wrażliwy na sztukę i los innych, zakochany w Gertrudzie esteta, a jednocześnie władczy samiec. Królowa zaś okazuje się tylko zimną i bezwzględną manipulantką. Spektakl Klaty jest ostry, momentami chropowaty i nieprzyjemny jak światła reflektorów wymierzone lustrzaną scenografię odbijającą światło w stronę publiczności. To jednak bardzo konkretna, najciekawsza interpretacja tekstu "Szekspira" na tegorocznym festiwalu.

Na drugim biegunie pozostaje "Poskromienie złośnicy" Teatru im. Żeromskiego w Kielcach. Decyzja, by tę banalną komedię nagrodzić Złotym Yorickiem jest fatalnym nieporozumieniem. Jedyny atut przedstawienia Katarzyny Deszcz to tekst sztuki Szekspira, któremu reżyserka pozwala wybrzmieć wraz z jego ciętymi dialogami i humorem (o ile aktorzy są słyszalni, bo kilkoro z nich podczas pokazów w Teatrze Wybrzeże miewało problemy artykulacyjne). Reżyserka łamiąc wszelkie reguły prawdopodobieństwa, prezentuje przemianę złośnicy Katarzyny w "Kicię Kasię" wprost, bez jakiegokolwiek wytłumaczenia, czy cienia zrozumienia dla motywacji bohaterki, która nagle pokornieje i pozwala się traktować jak wytresowany piesek aportujący na komendę. Właściwie w drugim akcie reżyserka "psuje" całe przedstawienie, które wygląda w tej części na pozbawione pomysłu na interpretację. Kwintesencją przemiany Kasi, konceptu reżyserki i zespołowo słabego lub przeciętnego aktorstwa jest finałowy przebój disco polo "Ona tańczy dla mnie". "Poskromienie złośnicy" okazało się największym rozczarowaniem imprezy.

Wyjątkowy późny termin festiwalu, jak i pełen imprez przedłużony start Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego z pewnością wpłynęły na frekwencję. Komplet widzów widziałem jedynie na pokazach spektakli "Szekspir Laboratorium" i "Poskromienie złośnicy". Podczas spektakli prezentowanych w drugich terminach wolnych było 30-50 proc. widowni (dotyczy to inauguracyjnego "Hamleta" Teatru Narodowego w Sofii, "Wszechświata Księcia H.", "Diagnozy: Hamlet", czy "Othello: The Remix"). Równie dużo miejsc wolnych pozostało na prezentowanym tylko raz "Jak wam się podoba". Taki stan rzeczy można przypisać niefortunnemu terminowi imprezy, bo festiwal zawsze przyciągał uwagę turystów, spędzających wakacje w Trójmieście i organizowany był w czasie, gdy nie ma żadnej festiwalowej konkurencji. Tegoroczna edycja odbywała się w tym samym terminie co ceniony w kraju Festiwal Prapremier w Bydgoszczy. Ponadto, cała kampania promocyjna skupiona była na otwarciu budynku teatru.

Wśród plusów warto odnotować obecność w głównym nurcie festiwalu "Snu nocy letniej" Bałtyckiego Teatru Tańca w choreografii Izadory Weiss. Trójmiejskie produkcje szekspirowskie powinny być prezentowane podczas festiwalu wzorem Boskiej Komedii w Krakowie czy Warszawskich Spotkań Teatralnych, gdzie promują sceny lokalne (na przyszłorocznej edycji wypada zaprosić "Otella", który w marcu będzie mieć premierę w Teatrze Miejskim i majową premierę Bałtyckiego Teatru Tańca - "Burzę" w choreografii Izadory Weiss). Festiwal powinien również wrócić do swojego pierwotnego, wakacyjnego terminu.

Miejsca

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie (35)

  • Dla koneserów: sekretne życie lalek; dla snobów: ciasne mury i ośle fotele (2)

    Akurat w pełni zgodny jestem z autorem artykułu, że najlepiej wypadły miniaturowe sztuki przywiezione z Hiszpanii i Rosji. To były rodzynki w tym festiwalowym cieście. Co ciekawe Diagnoza -Hamlet to przedstawienie jak by nie było lalkowe a uzyskane efekty artystyczne znakomite. Okazuje się, że lalkami czasem można wyrazić więcej i lepiej niż by to zrobili aktorzy a lalka to coś więcej niż aktor - to może być pewien artystyczny wyraz fragmentu rzeczywistości. W sekretnym życiu lalek więcej jest magii niż by się z pozoru wydawało. Przyjęty jakoby podział, że sztuki lalkowe nie są poważne, tylko dla dzieci, najwyraźniej nie ma sensu. Podobnie komiksy uchodzą, za "literaturę" dla dzieci jednak w krajach azjatyckich ta forma kultury popularnej funkcjonuje jako "pełnoprawna" forma rozrywki dla ludzi dorosłych. Zastanawiający jest ludzki zmysł potrzegania skoro właśnie poprzez zwykłe lalki, ich cechy podkreślające cechy płci czy wieku można tworzyć takie wyraziste i plastyczne obrazy. Całość bardzo ciekawie wpisuje się (a może też i odbija w sobie) estetykę życia codziennego.

    No i drugi z festiwalowych rodzynków - ten z petersburga - też niejako do lalkarstwa nawiązujący choć tu zasadniczo efekty uzyskano przerabiając laboratorium fizyki na artystyczne "laboratorium Szekspira". Może to nie przypadek, że taki wytwór kultury przybył z Rosji - wszak rosjanie, wbrew pozorom, zawsze posiadali mocny system kształcenia usposabiający do nauk ścisłych dzięki czemu byli zdolni konkurować z zachodnimi wyczynami anglosasów. No i ta nuta prostackich rozrywek ulicznych jaka w tym przedstawieniu była też mocno wyczuwalna - momentami popisy typowe bardziej dla cyrku niż teatru (np. głowa aktora na tależu a obok rzucane noże przez postać bez głowy) czy to nie echo tej (po)radzieckiej masy ludowej, kształtującego gusta ludzi o mało inteligenckim pokroju? Dużo fizyczności materii - wykorzystywanie różnicy ciężaru, ostrości przedmiotów, wody, wilgoci, gorąca, akustyki a przy tym sporo lekkiej poetyki, mozaika niczym w jakimś kolorowym kalejdoskopie ale największe zogniskowanie wcale nie na szekspirowskiej Anglii czy Rosji ale na Italii czyli krainie bliższej niektórym z dzieł Szekspira. Kilka zaskakujących pomysłów - na przykład scena z zazdrością gdzie obrazy kobiet smarowane są kredą na tablicach czy scena z włoskimi mężczynami, którzy na różnorodne sposoby traktują białe husteczki (a może raczej serwetki). Choć momentami trochę prymitywne (szczególnie dokładka po przerwie), trochę szkolne -ale i tak całość w wykonaniu zespołu stosunkowo młodych artystów pozostawiła bardzo dobre wrażenie.

    Po za rodzynkami oczywiście festiwalowe ciasto i tu niestety sporo zawodu. Nie rozumiem jak można pisać cokolwiek dobrego o spejktaklu w reżyserii Klaty. Ta retoryka w artykule wiele sugeruje jednak chyba nie tym widzom co spektakl widzieli. Przedstawienie, które kpi samo z siebie od początku do końca. Dramat wystawiany w klimacie prymitywnej farsy tyle, że jak na szkolnym przedstawieniu. Myśle, że dzieci ze szkoły podstawowej jakby dostały do domu zadanie inscenizacji sztuki Szekspira zrobiły by to pewnie lepiej a przynajmniej podobnie (gdyby tylko posiadały odpowiedni budżet). Nie wiem do kogo ma to przemawiać? Te upopienie dzieła? Odwołania do zespołu U2, dźwięki stadionowych piszczałek, różowe okulary, porozrzucane na podłodze książki itp, itd... Komu to ma się podobać? Czy to jest spektakl dla kiboli? Dla małych dzieci? Ofelia przytwierdzona czarną taśmą samoprzylepną do drążków gimnastycznych przez Hamleta - powiedzmy, że perwersyjne no ale w sumie ciekawe ujęcie ... no ale co dalej?. Co do ojca Hamleta to zdaje się wiedza autora artykułu o szermierce jest tak samo nędzna jak i o teatrze. Faktycznie nie był to strój florecisty. Jeśli już - to najbliższy był współczesnemu sportowemu strojowi szpadzisty - florecista czy szablista miałby ponadto kamizelkę. Ostatecznie nie wiadomo bo zamiast broni w ręku kij do golfa. No więc powiedzmy współczesny sobie, że szermierz to nosiel jakiegoś ducha szermierczej przeszłości, kij do golfa rozrywka popularna nie tylko wśród snobów i tych lepiej sytuowanych więc może jakieś związki z duchem księcia, ojca Hamleta tu można się doszukać tylko, że to pomieszanie kategorii i pomysłów totalne (podobnie jak i cały spektakl). Chciało by się powiedzieć może niektórym reżyserom: szanujcie swój czas a przede wszystkim tych ludzi, którzy do teatru przychodzą, bo jak ktoś tylko na coś takiego trafi to zniechęci się albo do teatru albo do Szekspira albo do festiwalu albo do wszystkiego naraz. Danke! Ich habe genug! Nie wiem dlaczego nikt nie ma odwagi pokazać czegoś dobrego w "starym", bardziej klasycznym wydaniu - na pewno jest spora grupa widzów, która właśnie czegoś takiego oczekuje, szczególnie na festiwalu Szekspirowi dedykowanym. Bez udziwniania, bez przekombinowania itd....

    Osobną sprawą jest sam budynek teatru. Oczekiwnia były ogromne, mocno zresztą pompowane już od dłuższego czasu. Obiekt miał się przyczynić do ożywienia nie tylko życia teatralnego ale i w ogóle kulturalnego w Gdańsku, podnieść prestiż miasta i stworzyć godne warunki realizacji przedsięwzięć teatralnych i uczestnictwa w nich. Teraz gdy gmach za blisko 100 milionów stanął, oddany do użytku z równie wymowną pompą okazało się, że nie spełnia on elementarnych wymogów komfortu. Próba połaczenia skansenu elżbietańskiego z nowoczesnym teatrem okazała się zaskakującą klapą. Scena choć bardzo nowoczesna to posiada liczne ograniczenia. Najgorzej jest z widownią. Najzabawniejsze jest to, że przez ileś tam lat budowy nikt nic nie zauważył dopiero jak widzowie zasiedli na widowni to się okazało, że może akustyka dobra ale nic nie widać a tyłek i kręgosłup boli od purytańskich (co by nie powiedzieć spartańskich) usadowień. Nie tylko niewygodnie na widowni bo i przy wyjściu na przerwę, na oddech, klimat klaustrofobiczny - brak większej otwartej przetrzeni, wszędzie labiryntowate przejścia, wszędzie ciasno, trudno na kogoś drugiego nie wpaść. Nikt też chyba dziś nie wie co dalej się w tym budynku będzie działo. Czy jakaś grupa artystyczna tam zarezyduje, czy to ma być sanktuarium używane tylko od święta albo raz w roku (na festiwal szekspirowski). Organizatorzy jakoś szybko przyjęli uwagi krytyczne do siebie, konstruktywnie zareagowanli ale rzeczy trwałych nie sposób zmienić (miejsca na balkonach miały być ponoć wyłączone z dystrybucji - to jednak niemożliwe przy większej liczbie widzów bo parter nie może pomieścić większej ilości osób). No i tak dalej...

    • 9 2

    • Czy dobrze zrozumiałam...?

      Hamlet zły, bo strój nie był strojem florecisty? :)
      Krytolu, wytłumaczenie, dlaczego akurat kij golfisty, znajduje się w wielu dostępnych recenzjach. Czyta się je łatwo, bo są zwięzłe. Polecam, warto je przejrzeć :)

      • 0 0

    • Krytolu, najwyraźniej potrzebujesz jakiejś trybuny recenzenckiej, skoro wypisujesz tak długie komentarze. Rozejrzyj się za opdowiednim miejscem. Lubię Twoje uwagi, bo jest w nich widoczna pasja teatromana. Tylko błagam - nie rób tylu elementarnych błędów ortograficznych, bo zęby z lekka bolą.

      • 1 5

  • miałkość teatru dzisiaj (1)

    no niestety nastały takie czasy, że aby przyciągnąć widza(?), na siłę "produkuje się" tanie emocje w postaci kontrowersji...
    Człowiek idzie nieświadomy, w dobrej wierze w teatr, a tu, BAM! i dostaje w twarz jakimś obrazoburczym czy to tekstem, czy niepotrzebną nagością, czy drwiną z polskości, wiary...
    Ja dziękuję za taki teatr. Wstaję i wychodzę. A następnym razem dokładnie wypytam znajomych, co i jak się odbywa na danym spektaklu i czy warte to moich stóp i pieniędzy...

    • 28 4

    • Człowiek idzie bardzo nieświadomy

      Sztuki w reżyserii J. Klaty mogą się podobać lub nie (mnie podobają się bardzo).
      Reżyser ten wystawia mniej więcej od 10 lat, w dość spójnym stylu.
      Jeśli ktoś od tego czasu nie zorientował się w tym stylu, pomimo że jest o nim dość głośno, to chyba jest tylko jego wina :)

      • 0 0

  • (1)

    Moze zrobic z tego muzeumm Szekspira. I niech ludzie zwiedzają. A latem wystawi się tam kilka nowoczesnych Hamletow.

    • 2 0

    • chyba

      ...chyba mauzoleum.

      • 0 0

  • Cieszcie się, że nie każą siedzieć na usypanych na kupę kamieniach albo nieheblowanych deskach. Przy takim podejściu zawsze można znaleźć historyczne umotywowanie. Bo tu nie widz, nie treść jest ważna tylko forma: otwierany dach, naturalny deszcz, śnieg albo grad, odgłosy miasta, mauzoleum połączone z mega zakładem pogrzebowym . Wszystko tu możemy zrobić a nawet od biedy zagrać jakąś sztukę. A mogliśmy wszystko przepić i nic byście nie mieli.

    • 0 0

  • Teatr z Bochum

    Hamlet w reżyserii Jana Klaty pewnie nie dla każdego co nie znaczy że interpretacja Szekspira współcześnie ma nie szokować . Uważam że przedstawienie świetnie wpisuje się w teraźniejszość zagrana znakomicie przez doskonały zespół teatru w swoim regionie znanego i choć Bochum to miasto robotnicze ma scenę nie prowincjonalną i to nie przypadek że nasz tak kontrowersyjne przyjmowany reżyser właśnie tam zdobył uznanie. Dla widzów niemiecko-języcznych nowoczesny język przekładu z wieloma dygresjami do polityki i elementami języka ulicy to była dodatkowa frajda i dopełniła zamierzenie reżysera aby klasykę podać w wersji dramatu uwspółcześnionego a nie zakurzonej ale świętej wersji którą można sobie obejrzeć na scenach teatrów konserwatywnych.
    Co do widoczności na balkonach to nic dodać nic ująć do wpisów powyżej.Po prostu katastrofa!!!

    • 1 1

  • Dach

    Dach zapewne będą zawsze otwierać, żeby ludzie nie zostawiali płaszczy w szatni
    :) : ) :)

    • 3 0

  • co do budynku teatru (4)

    na balkonach porażka totalna,
    jak siedzisz w pierwszym rzędzie to widzisz ohydne stalowe balustradki
    jak siedzisz w drugim rzędzie to już całkowicie nic nie widać
    poza tym siedzisz na dekach bez oparcie.
    kurde zrobili budynek do zwiedzania? czy co

    • 33 2

    • pielęgnujemy gdańską teatralną tradycję

      W Teatrze Wybrzeże też barierka na balkonie uniemożliwia oglądanie z pierwszych rzędów a z tylnych nic nie widać.
      Ale przynajmniej oparcia są i można się zdrzemnąć.

      • 2 0

    • zrobili budunek w nawiązaniu do realu teatralnego sprzed wieków (1)

      A wtedy nie było pluszowych foteli, żyrandoli, miękkich dywanów nie zapominając o klimatyzacji.

      • 5 1

      • az strach pomysleć co będzie jeśli ta tendencja się utrzyma...epoka kamienia łupanego tez zapewne wg niektorych była fascynująca...

        • 6 1

    • no własnie. to miala byc replika teatru elzbietanskiego ( z otwieranym dachem). a to ze jakies spektakle.... kto by sie drobiazgami przejmował..

      • 15 1

  • Hamlet rez. Jan Klata to brak szacunku dla widza (4)

    Byłem w piątek na spektaklu Hamlet w reż. Jana Klaty. Całkowity brak szacunku dla widza. Obsceniczne sceny, zniewaga godności ludzkiej jak i bezpośrednio narodu polskiego. Powinnni zakazać pokazywania tego spektaklu. Ze strony organizatora brak jakiejkolwiek informacji o scenach jakie są pokazywane na tym przedstawieniu. Zdecydowanie nie polecam !!!

    • 34 7

    • Nie byłem. W czym konkretnie przejawiała się zniewaga narodu? (1)

      • 4 1

      • no właśnie. Też bym chciała wiedzieć jakie to sceny tak zbulwersowały jakuba, prawdziwego Polaka patriotę jak się domyślam.

        • 0 1

    • dlatego ja bojkotuje klate i innym to tez radze

      wstyd dla limona ze go zaprosil

      • 8 0

    • a ja polecam

      Ja też widziałam i bardzo polecam... jedyne zastrzeżenie mam do wielkości napisów po polsku... miałam problem z czytaniem tekstu... no ale Hamleta przecież znam i baardzo mi się podobało!!!

      • 0 9

  • No i kto waszymi uwagami się przejmie
    budynek stoi - stoi
    kasa wydana - wydana
    sukces odtrąbiony - odtrąbiony
    balanga z darmowym żarłem i chlaniem była - była
    stołki kierownicze rozdane - rozdane
    a że oglądać się nie da no cóż jesteście malkontentami bo przecież coś się dzieje w tym gdańsku
    łaskawie nam wybudowali więc macie klaskać i tyle

    • 18 0

  • (1)

    Na p. J. Klatę poszłam, bo wiedziałam na co idę. Kto chociaż trochę interesuje się współczesnym teatrem, ten wiedział, czego po spektaklu i jego reżyserze można się spodziewać. Rzeczywiście nie wszystkie miejsca były wygodne do oglądania, jednak ludzi dużo nie było i można było zająć wygodniejsze. Drobne niedostatki wyrównał mi w sobotę p. Seweryn sztuką nowoczesną, acz bardzo dobrze zrobioną i przyjemną w odbiorze.

    • 4 3

    • Z wykręconą szyją, skręconym kręgosłupem i skisłym mózgiem...

      "ten wiedział, czego po spektaklu i jego reżyserze można się spodziewać" => teraz już przynajmniej wszyscy mają całkowitą jasność, że po tym reżyserze nie należy się niczego spodziewać; "ludzi dużo nie było i można było zająć wygodniejsze" => jasne na tych wygodniejszych po trzech godzinach ma się tylko odciski na tyłku a na tych "nieco" mniej wygodnych wychodzi się z teatru z wykręconą szyją i skręconym kręgosłupem.

      • 3 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile lat istniała Sopocka Scena Off de BICZ?

 

Najczęściej czytane