• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Umieranie z pogodą ducha. O "Małym Księciu. Końcówce" Teatru Muzycznego

Łukasz Rudziński
10 maja 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
"Mały Książę. Końcówka" jest ambitną i ciekawą próbą uchwycenia życia mężczyzny z perspektywy czterech okresów życia - dzieciństwa, młodości, dojrzałości i starości. Głównym bohaterem jest będący u kresu życia Stary (Aleksander Skowroński, w środku). "Mały Książę. Końcówka" jest ambitną i ciekawą próbą uchwycenia życia mężczyzny z perspektywy czterech okresów życia - dzieciństwa, młodości, dojrzałości i starości. Głównym bohaterem jest będący u kresu życia Stary (Aleksander Skowroński, w środku).

Pomysł, by wydobyć z "Małego Księcia" wątek umierania i uczynić z książki Antoine'a de Saint-Exupéry'ego formę rozliczenia z przeszłością, pełną wspomnień, dawnych pasji czy namiętności, jest trafiony w dziesiątkę. Jednak wymowę "Małego Księcia. Końcówki" Teatru Muzycznego w Gdyni osłabia zarówno reżyseria, jak i liczne ingerencje w tekst "Małego Księcia".



Nareszcie ktoś zabrał się za jedną z najpiękniejszych lektur wieku szkolnego na poważnie. Bo przecież "Mały Książę" to nie tylko ckliwa, ubrana we wspaniały język, opowieść dla dzieci o małym chłopcu, który poznaje świat. To również, a może przede wszystkim (bo tak właśnie postrzegał ją autor), zmetaforyzowana uniwersalna opowieść dla dorosłych o ciekawości świata, jego dobrych i złych stronach - planetach, na które każdy z nas wcześniej czy później trafi. Od nas samych zależy w jakiej roli - mieszkańca lub przybysza, który obejrzy ją i zdecyduje, że chce na niej zostać lub wyruszy w dalszą podróż. To przecież opowieść o poszukiwania swojego miejsca na świecie, sensu życia, o miłości, nawiązywaniu przyjaźni, przemijaniu, a także o śmierci - która nie została zamknięta w banał, tylko potraktowana jako kolejny etap podróży. Ten ostatni motyw zainspirował reżysera Adama Nalepę i dramaturga Jakuba Roszkowskiego do stworzenia spektaklu w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

Niespodziewanie najlepszym aktorem "Małego Księcia. Końcówki" jest Artur Blanik, kilkulatek, który od pewnego czasu robi furorę na trójmiejskich scenach. Tym razem imponuje świetnym opanowaniem bardzo trudnej roli i obszernego tekstu. Niespodziewanie najlepszym aktorem "Małego Księcia. Końcówki" jest Artur Blanik, kilkulatek, który od pewnego czasu robi furorę na trójmiejskich scenach. Tym razem imponuje świetnym opanowaniem bardzo trudnej roli i obszernego tekstu.
Na Scenie Kameralnej Teatru Muzycznego widzimy łóżko szpitalne, na którym leży stary człowiek. W drzemce przeszkadza mu mały chłopiec, który kręci się wokół niego, nie daje zbyć byle czym i nalega, by narysował mu baranka. Dwóch pozostałych aktorów - jeden w średnim wieku, drugi młody - obserwuje tę scenę, czasem dodając krótki komentarz. Minie długa chwila nim pojawi się kobieta, obiekt westchnień, fascynacji, namiętności, wspomnienie ciepła, miłości oraz cierni, o które można się skaleczyć. Salonowe meble - sofa, szafa - wraz z fortepianem, łóżkiem czy wózkiem inwalidzkim znajdują się na piasku, którym wyłożona jest podłoga sceny. W ten sposób w prosty, niezwykle sugestywny sposób scenograf Maciej Chojnacki nawiązuje zarówno do pustyni, na której rozgrywa się ziemski etap "Małego Księcia", jak i do samotności oraz opuszczenia głównego bohatera spektaklu w obliczu śmierci. Nie ma wątpliwości, że to nie Mały Książę, a schorowany, opuszczony człowiek u kresu życia, spędzający ostatnie swoje chwile w szpitalnym lub hospicyjnym odosobnieniu, jest głównym bohaterem spektaklu.

Dlatego przejmująca w swojej prostocie jest scena, gdy Dziecko (Artur Blanik) zaczepia Starego (Aleksander Skowroński) i pyta go ("co to jest?") o różne elementy jego codziennej pielęgnacji - pieluchomajtki, materac przeciwodleżynowy, szpitalną kaczkę. Stary odgania go od siebie jak natrętną muchę. Często zamiast niego odpowiadają chłopcu pozostali, przyglądający się tej scenie aktorzy. Szybko okazuje się, że czwórka męskich bohaterów: Dziecko, Młody (Wojciech Daniel), Dojrzały (Marek Richter) oraz Stary, to uchwycony w czterech stadiach obraz życia mężczyzny - od wieku dziecięcego, po wiek starczy. Żaden z nich nie ma na stałe przypisanej roli - każdy mówi słowami pilota, Małego Księcia, mieszkańców kolejnych planet. Najwięcej kwestii Małego Księcia i Lisa ma do wypowiedzenia Artur Blanik, kilkuletni syn Leszka Blanika, najbardziej zapracowany i zdecydowanie najlepszy aktor przedstawienia.

Co zrozumiałe, zuniwersalizowana dzięki kwestiom Róży postać Kobiety (Renia Gosławska) najbardziej przyciąga uwagę Młodego (Wojciech Daniel) i nim jest najbardziej zainteresowana... Co zrozumiałe, zuniwersalizowana dzięki kwestiom Róży postać Kobiety (Renia Gosławska) najbardziej przyciąga uwagę Młodego (Wojciech Daniel) i nim jest najbardziej zainteresowana...
Pomysł, by zuniwersalizować opowieść o Małym Księciu przez rozpisanie tekstu na czwórkę aktorów (i aktorkę wypowiadającą kwestie Róży), bez żadnych wyraźnych rozgraniczeń, niesie za sobą spore trudności dla widzów, którzy nie znają biegle tekstu "Małego Księcia". Twórcy najwidoczniej założyli, że wszyscy "Małego Księcia" doskonale znają (albo że ta znajomość nie jest do niczego potrzebna, co redukuje sensy "Małego Księcia" tylko do zuniwersalizowanego przekazu i stanowi pretekst, by opowiedzieć o ostatnich chwilach przed śmiercią i chaotycznie przywoływanych wspomnieniach).

Niefortunnym i z góry przegranym rozwiązaniem było dopisywanie do tekstu Exupéry'ego niektórych kwestii (adaptacja Jakuba Roszkowskiego i Adama Nalepy), co pozwoliło w dość dowolny sposób traktować fabułę książki, powracać do niektórych fragmentów, powtarzać je niczym refren lub wydobywać dodatkowe a niekiedy zupełnie niepotrzebne znaczenia (np. odrzucenie dziecka przez ojca i matkę) i ułożyć scenariusz spektaklu wedle koncepcji twórców. Jednak fragmenty te boleśnie odstają poziomem od tekstu oryginalnego. Szwankuje też dramaturgia spektaklu, momentami zawieszonego w Beckettowskim bezczasie, momentami (zupełnie niepotrzebnie) prowadzonego w kierunku grubymi nićmi szytej groteski.

Największym zaskoczeniem jest jednak wyjątkowo przeciętna, jak na możliwości tego reżysera, praca Adama Nalepy z aktorami, który długimi momentami nie mają pomysłu na siebie, zwłaszcza, gdy nie uczestniczą bezpośrednio w akcji spektaklu a pozostają na scenie. Dotyczy to bezbarwnych Marka Richtera i Wojciecha Daniela oraz Reni Gosławskiej, sprawiającej wrażenie pozostawionej przez reżysera samej sobie, bazującej na warsztacie, bezradnej szczególnie w momencie odrzucenia syna. Gosławska jest taka sama jak w kilku wcześniejszych spektaklach, gra w tym stuprocentowo dramatycznym spektaklu z musicalową manierą, ciekawi tylko wtedy, gdy mówi lub śpiewa. Zdaje się, że cała uwaga Nalepy skierowana została na dwójkę szczególnych aktorów - kilkuletniego Blanika i 80-letniego Skowrońskiego. Obaj są w tym przedstawieniu mocno skontrastowani - jeden najczęściej mówi głosem Małego Księcia (a potem Lisa), drugi pilota. Obaj budzą uwagę, ciekawią i nawet jeśli Skowroński ma nieco płaczliwy, przesadnie dramatyczny głos, w naturalny sposób wpisuje się to w rolę człowieka żegnającego się ze światem.

Jednak nie zapomina też o Dojrzałym (Marek Richter). Jednak nie zapomina też o Dojrzałym (Marek Richter).
Wszyscy pozostają jednak w cieniu Artura Blanika, który nieoczekiwanie jest zdecydowanie najlepszym aktorem spektaklu. Do ciekawości Małego Księcia i szczerości Lisa, dokłada swobodę, przebojowość i lekkość, jakich brakuje pozostałym aktorom. Obok Aleksandra Skowrońskiego to na niego patrzy się z przyjemnością, także wtedy, gdy nie uczestniczy bezpośrednio w akcji. Imponuje też opanowany bezbłędnie bardzo długi tekst i gra aktorska kilkulatka. Szkoda, że czasem Blanik współuczestniczy też w chybionych pomysłach reżysera. Na szczęście w przypadku najbardziej żenującej sceny spektaklu - pocierania przez Wojciecha Daniela stopą o krocze Reni Gosławskiej podczas zapalania i gaszenia latarni na planecie Latarnika - Nalepa chowa go za sofą, karząc jednak krzyknąć dziecku "dziwka" pod adresem Kobiety-Róży.

Spektakl ocala wytłumione, taktowne, wzruszające zakończenie oraz zgrabny pomysł, by każdy z aktorów zaśpiewał Staremu w prezencie piosenkę. Każda z nich, m.in. "Satisfaction" z repertuaru Rolling Stones w bardzo dobrym wykonaniu Reni Gosławskiej, "It's a Man's World" Jamesa Browna śpiewana przez Marka Richtera czy ujmujące "Dream a Little Dream of Me", zaśpiewane przez Artura Blanika, są znaczącym komentarzem do wydarzeń scenicznych i postaci, które je wykonują.

"Mały Książę. Końcówka" to wartościowy spektakl, bardzo mądrze wymyślony (w jego strukturze można odnaleźć przywołaną w tytule "Końcówkę" Samuela Becketta), niestety gorzej zrealizowany. Jednak nie umniejsza to jego zalet, które - tak jak brawurową grę Artura Blanika - warto poznać i zobaczyć na Scenie Kameralnej Muzycznego.

Spektakl

8.3
30 ocen

Mały Książę. Końcówka

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (26) 3 zablokowane

  • Bolesna porażka.

    No niestety - w kilku sprawach zgadzam się z panem Łukaszem - byłam, widziałam, cierpiałam. Szkoda, że recenzent nie podjął wątku LGBT, jednego z kluczowych. Pan Igor Michalski powinien porozmawiać z aktorami przed pozwoleniem im na śpiewanie po angielsku - wszystkie piosenki były bardzo źle zaśpiewane i nieciekawie zaaranżowane. Za dużo małego Artura - za dużo tekstu dla takiego, wspaniałego skądinąd malucha.

    • 16 14

  • Recenzja Tragedia! (1)

    Recenzja napisana na poziomie rozprawki szkolnej w drugiej klasie gimnazjum! Przypomina raczej streszczenie spektaklu niż odniesienie i fachowa ocenę pracy. Brakuje mi streszczenia dialogów i opisu kostiumów... No trudno..

    • 26 10

    • zgadzam się...i szkoda, że nie wymieniono w tekście ile medali zdobył Leszek Blanik...

      • 8 9

  • Niestety porażka (2)

    Bardzo mi się podobał pomysł i bardzo kibicowałam temu spektaklowi, ale okazuje się, że Nalepa to reżyser Teatru Wybrzeże, a jeśli realizuje coś poza nim to jest przeciętnie lub słabo. Fatalnie prezentują się aktorzy Muzycznego, chaos, chaos i jeszcze raz chaos na scenie i przerzucanie się kwestiami z "Małego Księcia", co jest bardzo męczące dla kogoś, kto szuka w literaturze sensu a nie pretekstu do mówienia o czymkolwiek.

    Brawa dla młodego Blanika i dla autora scenografii. I oczywiście za sam pomysł na zrobienie takiego spektaklu dla jego twórców i realizatorów. Szkoda, że tylko za to.

    • 16 4

    • porażka ? (1)

      ... chyba widza, który nie czytał książki , niewiele rozumie.
      Avengers w kinach leciał, było się wybrać.
      Marek R. rzeczywiście nie błysnął, Artur Blanik i Pan Alerksander świetni.
      Pomysł b. dobry
      Dziękuję Wszystkim

      • 11 2

      • Głupi widzu

        W Avengers są przynajmniej jakieś emocje. A tu... szkoda gadać

        • 0 4

  • Brawo Artur!!!

    • 38 2

  • Brawo!

    Spektakl bardzo wzruszający, traktujący o tym, co ważne i nieodwracalne. Aktorzy stanęli na wysokości zadania. Bardzo udany wieczór. A mały Artur genialny :-) Gratulacje dla reżysera i całej ekipy!

    • 21 2

  • Mały książę (2)

    Mały książę w Teatrze Muzycznym w Gdyni kolegom aktorom.
    "Recenzent" - Ten pan udowadnia po raz kolejny, że nie lubi teatru i artystów... Ma swoje "oryginalne" zdanie, które ma się zawsze nijak do opinii widowni, miłośników teatru i znawców sztuki teatralnej. Zapraszam na spektakl wszystkich, którzy cenią sobie dobrą sztukę dramatyczną, głęboką dramaturgię filozoficzno-poetycką, opartą o powieść "Małego księcia" w interpretacji jago twórców.
    Opinia tego pana recenzenta, to tylko jeden z głosów z widowni, którą trzeba szanować i której spektakl nie musi się podobać, bo nie każdy z widzów musi się zachwycić, zrozumieć subtelny przekaz teatralny, myśl reżysera, autora i aktora. Najważniejsze, że spektakl działa na emocje widza i dotyka jego wrażliwości... Recenzja teatralna jest wyłącznie subiektywnym spojrzeniem jego autora. Opinii znajdziesz wiele, zobaczysz też recenzję od tych, którzy nigdy nie obejrzeli danego spektaklu. Żałuję, że ludzie, autorytety teatralne na wybrzeżu nie piszą już recenzji i nie prowadzą jak dawniej swego rodzaju dyskursu z widzem teatralnym ! Szkoda Na szczęście pomimo tak zwanych recenzentów, mamy komplety widzów w Teatrze Muzycznym, mamy wspaniałą widownię kochającą teatr, widza, który docenia naszą pracę, nie interesując się opinią recenzentów teatralnych w Trójmieście.
    "Recenzent" - Łukasz Rudziński l.rudzinski@trojmiasto.pl

    • 13 7

    • super

      marcoR masz w 100% racje to co miałem napisać ty to uczyniłeś pan Rudziński jest jak młode wino

      • 3 5

    • Nie się z czego cieszyć

      Panie MarcorzeR,
      Na szczęście dla tej sztuki nie ma już autorytetów teatralnych na wybrzeżu, które piszą o teatrze. Ma pan rację nie każdy musi "się zachwycić, zrozumieć subtelny przekaz teatralny, myśl reżysera, autora i aktora. Najważniejsze, że spektakl działa na emocje widza i dotyka jego wrażliwości"
      Zwłaszcza gdy ten przekaz jest niejasnym nadęty i nijaki.
      Może się Pan gniewać. nie zgadzać się moją opinią. A mnie się nie podobało, ale będę znajomych namawiał niech idą. Z z gustami się nie dyskutuje

      • 1 0

  • Do redakcji

    Warto teraz podejść na ul. Armii Krajowej w Gdyni i zobaczyć kolejkę na ponad 500 osób!
    W taki sposób upokorzono i pohańbiono setki Polaków, którzy stoją jak w PRL, w kolejce po promocyjne bilety na sztukę w teatrze.
    "Odchamienie" przyniosło odwrotny skutek: obywatele dokonali samoupokorzenia...

    • 9 4

  • Bardzo wzruszający spektakl.

    A mi się bardzo podobało, dzieci zawsze są słodkie w spektaklach a staruszkowie wzruszający. Brawo Marek Richter i Renia.

    • 15 0

  • Wzruszenia

    Spektakl piękny, głęboki i poruszający, świetni aktorzy. Dziękuję.

    • 8 1

  • Ja polecam każdemu dorosłemu! (1)

    Moim zdaniem to wspaniała opowieść o życiu, inspirowana Małym Księciem.
    Byłam zaskoczona, ale bardzo pozytywnie.
    Małym Arturem Blanikiem jestem zachwycona!
    Jedynym mankamentem dla mnie był moment palenia papierosa przez Pana Richtera. Było to zupełnie niepotrzebne, dodatkowo na tej małej kameralnej sali były 3 ciężarne (w tym ja).

    • 11 3

    • Byłam ,siedziałam w pierwszym rzędzie ,"zapach "palonego papierosa do

      mnie nawet nie doleciał ,więc bez przesady.

      • 2 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Nad głowami spacerujących sopockim deptakiem, na terenie kościoła Św. Jerzego, zlokalizowano pomnik poświęcony jednemu z popularnych polskich „misiów”. To:

 

Najczęściej czytane