- 1 Co robić w długi weekend w mieście? (39 opinii)
- 2 Maj miesiącem festiwali (7 opinii)
- 3 Orzechowski: Szukam dziur w rzeczywistości (15 opinii)
- 4 Tysiące osób odwiedziło Twierdzę Wisłoujście (70 opinii)
- 5 Komiksy, polityka i SF. Lektury na wiosnę (19 opinii)
- 6 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
Trudny los artysty w pracach Julity Wójcik
W warszawskiej Zachęcie obierała ziemniaki, w Rzymie myła Fiata 126p, w parku na Oruni wypasała kozy. Jej prace często inspirowane są pozornie banalnymi, prostymi czynnościami, bo jak mówi: "sztuka nie jest sferą odgrodzoną od codzienności muzealnymi murami". Przegląd twórczości Julity Wójcik można do 7 lipca oglądać w Gdańskiej Galerii Miejskiej 2.
Na brak zainteresowania ze strony mediów Julita Wójcik nie mogła w ostatnim czasie narzekać. A to za sprawą jej instalacji "Tęcza" na Placu Zbawiciela w Warszawie - stworzonego ze sztucznych kwiatów obiektu, spalonego przez narodowców podczas Marszu Niepodległości w 2013 roku. To najsłynniejsze chyba dzieło Wójcik, uważane przez jednych za pracę wybitną i niemalże kultową, przez innych za przykład kiczu w sztuce i symbol współczesnego "lewactwa", dziś już nie istnieje, a o "sprawie Tęczy" przestało się mówić i pisać. I być może jest to dobry moment, by na spokojnie przyjrzeć się innym, nie mniej interesującym pracom tej gdańskiej artystki.
W Gdańskiej Galerii Miejskiej 2 możemy ich zobaczyć kilkanaście. Są to głównie prace wideo, dokumentujące jej akcje performatywne z lat 2003-2016. Sam tytuł wystawy "Bez widoków" artystka potraktowała dosłownie, zamalowując podczas wernisażu białą farbą okna galerii przy ul. Powroźniczej . To ciekawy zabieg, dzięki któremu widz, zamknięty w czysto białej przestrzeni galeryjnej, może w pełniejszy sposób skupić się na prezentowanych wewnątrz pracach.
A te układają się w narrację o losach wszystkich tych, którzy zostali zepchnięci do szarej strefy, pozbawieni możliwości stabilnego zatrudnienia i godnych zarobków. Wójcik koncentruje się głównie na sytuacji artystów w Polsce, chcąc przypomnieć o tym, że większość z nich nie może korzystać z podstawowych świadczeń emerytalno-zdrowotnych. W tym celu prezentuje swoje podania o pracę wysyłane do wszystkich ważniejszych instytucji związanych ze sztuką, m.in. Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, Galerii Arsenał w Białymstoku czy Muzeum Sztuki w Łodzi. Dokumenty te, wyeksponowane w dużej gablocie za szkłem, są jak muzealny obiekt, relikt z innej epoki, który prowokuje do zadania pytania: czy już niedługo umowa o pracę ze wszystkimi świadczeniami będzie tylko pięknym wspomnieniem z przeszłości?
Również "Freelancerka" nawiązuje do niewesołych realiów życia artystów - prekariuszy, zmuszonych do podejmowania współpracy z rozmaitymi instytucjami na zasadzie freelance'u. Artystka, z wyhaftowanymi na chorągwi postulatami, walczy z podmuchami wiatru, wiedząc, że w przeciwieństwie do pracowników zatrudnionych na etatach, musi ten protest zorganizować sama, bez wsparcia związków zawodowych. Jej główne hasła: honoraria, ubezpieczenia, emerytura, pozostają bez odzewu ze strony władzy. Ale Wójcik doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że nie tylko artystom w Polsce żyje się kiepsko. W pracy "Pozamiatać po włókniarkach" artystka zwraca uwagę na los łódzkich włókniarek pozbawionych pracy, zaś "Transatlantyk" to artystyczny komentarz do sytuacji emigrantów.
W ramach gdańskiej wystawy zobaczymy także prace, w których Wójcik snuje rozważania na temat roli artysty we współczesnym świecie i bada relacje między sztuką a rzeczywistością. Tak jest choćby w "Dyscyplinie abstrakcyjnej" czy "Wyścigu na 3600 ms2" - w tej ostatniej pracy artystka podczas uroczystego otwarcia Muzeum Sztuki w Łodzi biegnie slalomem między gośćmi wernisażu, wymijając poszczególne eksponaty tworzące wystawę.
Twórczość Julity Wójcik, dziś już należąca do kanonu rodzimej sztuki krytycznej, jest jednym z najciekawszych przykładów artystycznego zaangażowania w dyskurs o ważnych i aktualnych kwestiach społeczno-politycznych. Jej akcje performatywne, przeprowadzane w zaskakujących miejscach, zwykle z udziałem przypadkowych przechodniów, są najlepszym dowodem na to, że codzienne, pozornie banalne czynności mogą stać się inspiracją do tworzenia sztuki opowiadającej o sprawach najważniejszych.
Wydarzenia
Miejsca
Opinie (55) 3 zablokowane
-
2016-05-23 20:57
Kiedyś była taka czechosłowacka bajka Sąsiedzi (1)
i w jednym z odcinków robili remont i jednego z nich. Tak zaciekle tapetowali ze nakleili ją na drzwi i okno. Bardzo to było zabawne. Natomiast to co robi ta pani z oknami jest żenujące, nieśmieszne, nieciekawe i prostackie. Na pewno nie jest to sztuka. Zacznijmy ludziska w końcu nazywać rzeczy po imieniu. Ten zylc z malowaniem szyb może zaciekawić jedynie zblazowanego hipstera.
- 12 2
-
2016-05-26 18:12
Pat & Mat - Tapety
Pat & Mat - Tapety. To ta bajka: https://www.youtube.com/watch?v=sebkjBe-Hu4
- 0 0
-
2016-05-23 23:19
Niechaj nasr. przede zacnym urzędem który zezwala na takową "sztukę"
Mam nadzieję że okna już przywrócone do stanu poprzedniego...?- 5 0
-
2016-05-24 09:44
Wernisaz,lampka szampana,towarzystwo......
W sumie nic. Tylko wiara bo nadzieja zakryla oczy.
- 3 0
-
2016-05-24 23:53
jestem artysta z 20 letnim stazem przy sztaludze
uwazam ze sztuka jest niedofianansowana i powinna byc dotowana. ja akurat maluje dosc szybko, wiec moglaby byc doplata do kazdego malowidla, nawet glupie 20-30zl to czasami byc albo nie byc. ale jak ktos maluje duzy format, jak wlasnie szyby to proponuje od metra kwadratowego, bo traktowanie takiej pracy jako 1 sztuki byloby niesprawiddliwe, a dofinansowanie nawet nie wysyarczyloby na pędzle i farby
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.