• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tragiczny rajd po Monciaku oczami poszkodowanego

Łukasz Rudziński
7 kwietnia 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Prokuratura skarży zwolnienie kierowcy z Monciaka

W sobotni wieczór 19 lipca Michał L. z Redy w czerwonej Hondzie Civic wjechał na ul. Bohaterów Monte Cassino i sopockie molo, raniąc przy tym 22 osoby. Najciężej ranny z poszkodowanych, Adam Ubertowski, jest pisarzem, który postanowił rozliczyć się z wydarzeniami tego feralnego dnia. Właśnie ukazała się książka "Sopocki rajd", opisująca zdarzenie z perspektywy jego ofiar.



Psycholog i pisarz Adam Ubertowski, najciężej poszkodowany w wyniku szaleńczego rajdu Michała L. z Redy po ul. Bohaterów Monte Cassino, napisał książkę "Sopocki rajd", która jest próbą ukazania dramatu z perspektywy ofiar i sprawcy zdarzenia. Psycholog i pisarz Adam Ubertowski, najciężej poszkodowany w wyniku szaleńczego rajdu Michała L. z Redy po ul. Bohaterów Monte Cassino, napisał książkę "Sopocki rajd", która jest próbą ukazania dramatu z perspektywy ofiar i sprawcy zdarzenia.
Łukasz Rudziński: W którym momencie zdecydował pan, że napisze książkę opisującą rajd Michała L. z Redy po Trójmieście i jego tragiczne skutki?

Adam Ubertowski: Decyzja zapadła, gdy jeszcze byłem w szpitalu. Nie chciałem o tym pisać, ale kolega lekarz przekonał mnie, że warto. Pierwsza wersja była o połowę krótsza. Musiałem tę swoją impresję rozbudować. Ponieważ po tym zdarzeniu spędziłem prawie trzy miesiące w szpitalu, miałem wiele czasu na pisanie. Właściwie już we wrześniu książka była gotowa.

Opisuje pan dokładnie losy kilku bohaterów: Tadka i jego kompanów, którzy do Sopotu przyjeżdżają ze Śląska, Natalii i Dominiki, wybierających się z koleżankami na wieczór panieński tej pierwszej, Darka, czyli gościa Wiktora z południa Polski czy Ani, świętującej otrzymanie pracy w dobrze prosperującej firmie... Poznajemy ich przed, towarzyszymy im w trakcie rajdu po ul. Bohaterów Monte Cassino i dowiadujemy się, co się zdarzyło po nim. Kontaktował się pan w tym celu z ofiarami?

Nie musiałem. W książce zawarłem losy swoje i swoich znajomych. Tak się złożyło, że w ósemkę zamówiliśmy stolik w ogródku jednej z sopockich restauracji. Dwóch naszych kolegów poszło po zapiekanki, a jak wrócili, leżeliśmy już na Monciaku. Właściwie w komplecie należeliśmy do najciężej rannych w tym zdarzeniu. Historie, które opisałem w książce, inspirowane są naszymi doświadczeniami i przeżyciami. Oczywiście nie opisałem ich w stosunku jeden do jednego. Sam swoje przeżycia rozpisałem na kilku bohaterów, podobnie jest w przypadku moich towarzyszy.

Jak dziś odbiera pan te wydarzenia?

Nie mam traumy, nie boję się wyjść na ulicę czy spacerować po sopockim deptaku. Niedawno pokazywałem znajomym miejsce, gdzie siedziałem i opisywałem im to zdarzenie. Nie mam z tym problemu. Jednak nie każdy poszkodowany tak reaguje. Jeden z moich znajomych do dziś ma problem z wejściem na Monciak.

Pan jest najbardziej poszkodowany w tym zajściu. Jeden z bohaterów "Sopockiego rajdu", Wiktor, po wypadku nie ma 15 cm piszczeli. Drobiazgowo opisuje pan jego walkę o nieamputowanie nogi. Jakie są rokowania i szanse na pana powrót do pełnej sprawności?

Przeszedłem osiem operacji, czekają mnie kolejne dwie. Mój przypadek rozpatrywać można w kategoriach cudu, ponieważ lewa noga była niemal kompletnie zmiażdżona, kości piszczelowej nie było i, pomimo zagrożenia życia, udało się ją uratować. Rokowania są dobre. Obecnie poruszam się o kulach, co - podobnie jak jazda na wózku inwalidzkim - kompletnie zmienia perspektywę. Przykładowo: jak jest ślisko, to zostaję w domu i nie wyjdę na ulicę, bo ewentualny upadek może przekreślić trud wielomiesięcznej rehabilitacji.

"Sopocki rajd" Adama Ubertowskiego. Wydawnictwo Oficynka, Gdańsk 2015. Cena 16,5 - 25 zł. "Sopocki rajd" Adama Ubertowskiego. Wydawnictwo Oficynka, Gdańsk 2015. Cena 16,5 - 25 zł.
Michałowi L. z Redy, sprawcy wypadku, nadał pan imię Karol. W książce poświęca pan mu wiele miejsca, opisując możliwy scenariusz i motywację jego postępowania. Jaki jest pana stosunek do tego zdarzenia?

W momencie, kiedy pisałem, nie było jeszcze do końca wiadomo, czy był pod wpływem narkotyków, czy był niepoczytalny. Ja od razu założyłem, że jest chory psychicznie. Jestem psychologiem, taki scenariusz wydał mi się najbardziej prawdopodobny i literacko najbardziej mi odpowiadał. W ten sposób ta postać mogła być do pewnego stopnia zabawna, choć też budząca przerażenie jako osoba niekontaktująca z rzeczywistością. W szpitalu miałem dużo czasu, by poszperać w Internecie i sprawdzić, co o nim piszą. Z tego utkałem postać Karola. Nie chciałem go oskarżać. Dla mnie to człowiek po prostu chory. Traktuję go, nie obrażając nikogo, jak sopel lodu, który może nam spaść na głowę czy cegłówka - jako losowy element naszego życia. Nie roztrząsam tego zdarzenia w kategorii zła. Gdyby był pod wpływem narkotyków, to bezwzględnie odbiór zdarzenia byłby inny, bo byłaby w tym jakaś jego wina. Jednak człowiek chory jest po prostu człowiekiem chorym. Jeśli ktoś ma grypę, to nie dziwi, że ma gorączkę. Tak to też chciałem przedstawić w książce i mam nadzieję, że się udało.

Rozbudował pan też wątek rozmowy Karola z drugim głosem.

Tak to prawdopodobnie wygląda - człowiek w tym stanie może słyszeć głosy albo ma wrażenie, że gra w filmie. Zdrowej osobie trudno sobie wyobrazić, jak funkcjonuje taki człowiek. To jest tragedia. Często rozmawiam o nim ze znajomymi i coraz bardziej mu współczuję. Bo nawet jeśli go wypuszczą ze szpitala psychiatrycznego, to kto go przygarnie, kto mu da pracę? Myślę, że on kompletnie złamał sobie życie - każdy powie: przykro mi, współczuję panu, ale u mnie pan pracy nie dostanie. Nie wiem, jak po czymś takim ma dalej żyć - zmiana nazwiska, wyjazd do Australii? My, mam na myśli poszkodowanych, jakoś się wykaraskamy i wrócimy do formy, a on nie.

Jeden z ostatnich rozdziałów ukazuje medialny szum, który się po tym zajściu wytworzył. Plotki i obiegowe opinie, coraz bardziej oderwane od rzeczywistości, brzmią dość karykaturalnie.

Żyjemy w czasach totalnie celebryckiego szaleństwa. Jakiś lekko otyły pan, który szukał żony w programie o rolnikach, dzięki temu zaproszony jest do innego programu rozrywkowego, który w nazwie ma "celebrity", czyli jest już traktowany jak celebryta. Zyskał sławę, bo filmowano go przez kilka dni w różnych sytuacjach. Ze mną stało się trochę podobnie. Mam jakieś życiowe osiągnięcia, prowadzę własną firmę, napisałem kilka książek, ale to wszystko, co zrobiłem do tej pory i pewnie też co zrobię w życiu, to niewiele w porównaniu z tym, że samochód mnie potrącił na Monciaku. Z tego powodu ja też robię za celebrytę. Uwielbiam moment, gdy ktoś mnie pyta - co się panu stało? Gdy mówię, że na Monciaku potrącił mnie samochód, rozmówcy nieruchomieją, taksówkarze potrafią przyhamować auto i mówią z przejęciem - "to pan?!". To naprawdę absurdalne, bo traktowany jestem wtedy jak ktoś sławny, a zostałem po prostu potrącony przez samochód. To wystarczy, by wzbudzić wielkie zainteresowanie mediów i stać się gwiazdą. Pod szpitalem stały dwie ekipy telewizyjne, które koniecznie chciały mnie sfilmować. Odczuwanie tego na własnej skórze jest dziwne.

Wydarzenia

Adam Ubertowski - spotkanie

spotkanie

Opinie (160) ponad 10 zablokowanych

  • Patrząc na zdjęcie kto się w tym sopo bawi dochodzę do wniosku, ze tam męża nie znajdę.

    • 3 4

  • chyba ma coś nie tak z głową

    wjeżdza na jakiś celebrytów, a sam chce sie rozsławić poprzez tamte wydarzenia. do tefałenu jeszcze napisz i może wystąpisz w telewizji śniadaniowej.

    • 4 11

  • Czyli dobry sposob jak zarobic srogie pieniadze na wlasnej tragedii.

    • 3 8

  • Xxx

    Powinni zmienic prawo

    • 0 0

  • Carmageddon w polskim wydaniu

    • 1 0

  • Brawo Adam (1)

    Zamiast zemsty z kodeksu Hamurabiego prawdziwie chrzescijanskie wybaczenie i chec przekucia tej tragedi w cos konstruktywnego - ksiazka! Moze dzieki niej uda sie zrozumiec jak to jest, ze w piatek idzie sie do pracy w korpo a w sobote pisze bzdury na necie aby potem gnac przez 3miasto i rozjezdzac ludzi na Monte!

    • 8 2

    • pawka?

      czy to ten Pawka? ten legendarny?

      • 2 0

  • Polskie piekiełko

    Gratuluje p.Adamie. Takie podejście w dzisiejszych czasach to rzadkość. P.....rzeni hejterzy najlepiej by rozpalili stosy, ale wydaje mi się, że oprócz tego szaleńca chętnie umieścili by tam Pana, no bo jak Pan może... wybijać się intelektualnie ponad to dno mułu, którego jak widać tutaj nie brakuje. A już zbijanie kokosów na książce w ich mniemaniu jest absurdalne, zwłaszcza w czasach tak powszechnego czytania książek. Śmiech na sali. Proszę przyjąć życzenia szybkiego powrotu do zdrowia

    • 11 1

  • a temu gnojkowi włos z zakutego łba nie spadł

    ciekawe jak teraz wygląda to jeko rzekome 'leczenie'. może sie którys z redaktorów zainteresuje i zweryfikuje sprawę? Bo założe sie że gość musi tylko się stawiać na jakiejs wizycie kontrolnej raz na miesiąc a tak to se na luzie hasa swoją czerwoną hondą w najlepsze po 3miejskich drogach.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Rzeźba z brązu na sopockim deptaku z parasolem upamiętnia barwną postać związaną z Sopotem. Jest to?

 

Najczęściej czytane