• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tomasz Hildebrandt: Mamy krótką pamięć, to przerażające

Łukasz Stafiej
9 stycznia 2018 (artykuł sprzed 6 lat) 
Tomasz Hildebrandt to związany z Trójmiastem pisarz. Jego najnowszą książką jest kryminał "Góry umarłych", którego akcja ma miejsce w Bieszczadach. Jest to pierwsza cześć zapowiadanej serii książek z policjantem Andrzejem Bondarem w roli głównej. Tomasz Hildebrandt to związany z Trójmiastem pisarz. Jego najnowszą książką jest kryminał "Góry umarłych", którego akcja ma miejsce w Bieszczadach. Jest to pierwsza cześć zapowiadanej serii książek z policjantem Andrzejem Bondarem w roli głównej.

- Problem lęku przed obcymi jest fundamentalny dla zrozumienia pogarszającej się sytuacji geopolitycznej. Cofamy się społecznie i kulturowo, zaraz znajdziemy się w latach 30., a wiemy, czym się to wtedy skończyło. Mamy krótką pamięć, to jest przerażające - mówi trójmiejski pisarz Tomasz Hildebrandt, który wydał właśnie powieść kryminalną "Góry umarłych" z akcją w Bieszczadach i wątkami z polsko-ukraińskiej historii.



"Góry umarłych" wydało wydawnictwo Akurat. "Góry umarłych" wydało wydawnictwo Akurat.
Łukasz Stafiej: W swojej najnowszej książce pt. "Góry umarłych", zamiast - jak większość lokalnych autorów i kryminałów - osadzać akcję w Trójmieście i okolicach, przenosisz się w Bieszczady. Jakie są powody tej literackiej migracji?

Tomasz Hildebrandt: Są dwa podstawowe powody. Po pierwsze, "Góry umarłych" osadzone zostały w kontekście stosunków polsko-ukraińskich, co w szczególności przedstawione zostało w wątku historycznym opisującym walki pomiędzy Armią Krajową a Ukraińską Armią Powstańczą po II wojnie światowej. Konflikt ten toczył się w Bieszczadach, więc nie mogłem umieścić akcji w innym miejscu. Po drugie, Bieszczady to najdzikszy obszar Polski, pełen wielkich pustych przestrzeni, zagubionych w lasach osad ludzkich, specyficznych mieszkańców, często odludków o nieokreślonej przeszłości. Idealna sceneria dla opowieści z dreszczykiem.

Pisząc o Bieszczadach, tworzysz obraz tego miejsca, który zupełnie nie przystaje do sposobu, w jaki zwykli je opiewać polscy twórcy - nie jest to kraina idylliczna, skłaniająca do kontaktu z nieskażoną cywilizacją przyrodą i metafizycznych rozmyślań, ale wręcz przeciwnie: mroczna, ponura, pełna tajemnic i wszelkiego rodzaju patologii, często porównywana przez ciebie do Mordoru. Skąd taka radykalna wizja Bieszczad?

Jest to wizja stworzona na potrzeby książki. "Góry umarłych" to przecież thriller, otoczenie odgrywa tam bardzo istotną rolę. Chciałem stworzyć krainę zła, swoiste Góry Mordoru, do których bohaterowie książki często porównują to miejsce. Nie ma więc mowy o jakiejkolwiek idylli czy sielance, w opisach dominują szarości, mrok, zgnilizna jesiennych liści i rzeki błota. W lasach straszą gołe kikuty drzew, a ziemia pełna jest szczątków ludzkich, również pomordowanych. Chciałem pokazać, co pozornie spokojne miejsca skrywać mogą pod swoim dobrotliwym obliczem, niewidocznym dla przeciętnego turysty. Dlatego odkopuję demony przeszłości - działalność UPA, akcję "Wisła" i pokazuję problemy współczesne - przemyt, aktywność grup przestępczych, szemrane układy biznesowe. A fakt, że Bieszczady są znakomitym wyborem potwierdza głośny ostatnio serial telewizyjny "Wataha".

Chciałem pokazać, co pozornie spokojne miejsca skrywać mogą pod swoim dobrotliwym obliczem, niewidocznym dla przeciętnego turysty. Dlatego odkopuję demony przeszłości - działalność UPA, akcję "Wisła" i pokazuję problemy współczesne - przemyt, aktywność grup przestępczych, szemrane układy biznesowe.

Przestrzeń i bohaterowie, jakich kreujesz w "Górach umarłych", mogą nasuwać skojarzenia z filmami typu "Dom zły". Zresztą w ostatnich latach trend przedstawiania polskiej wsi jako siedliska wszelkiego zła jest dość popularny. Polskie małe miasteczka i wsie to idealna inspiracja dla twórcy thrillerów?

Tak, takie skojarzenia są jak najbardziej uprawnione. Więcej, w tekście pojawiają się wprost porównania filmowe i literackie, które pełnią funkcję swoistych ilustracji do sytuacji opisów. I tak mamy "Dom zły", "Miasteczko Twin Peaks", "Bazę ludzi umarłych" i "Następny do raju", "Góry mają oczy", Mordor, Martwe Bagna i jeszcze inne, wszystkich w tej chwili nie pamiętam. Poza tym są jeszcze ilustracje muzyczne, np. utwory Nicka Cave'a, które często podkreślają atmosferę lub stanowią klucz interpretacyjny. A że polska prowincja jest inspiracją dla twórców thrillerów to chyba nic dziwnego. Przede wszystkim z powodu ograniczonego wyboru, akcja może rozgrywać się w albo w mieście, albo na wsi. Thriller jest specyficznym gatunkiem, który posila się złem, im jest go więcej, tym bardziej można poruszyć czytelnikiem, a o to przecież chodzi. Zgodzę się jednak, że umiejscowienie akcji powieści na prowincji stało się modne. Po prostu miasto się chyba trochę wyeksploatowało, no i nie bez znaczenia są też trendy w literaturze światowej, na przykład wśród twórców skandynawskich.

Ciekawy jest fakt, że - tak jak w swojej poprzedniej powieści "Dotyk" - znów opowiadasz o lęku przed obcymi. Tam "elementem zagrożenia" dla społeczeństwa byli muzułmanie, tutaj natomiast, w małej bieszczadzkiej wsi, wszyscy boją się Ukraińców, którzy mogą w każdej chwili wrócić i się zemścić. Temat ksenofobii jest dla ciebie szczególnie ważny?

Tak, może jestem monotematyczny w tym swoim uporze, żeby w kółko maglować podobne motywy, ale problem lęku przed obcymi czy esencjalizmu kulturowego jest moim zdaniem fundamentalny dla zrozumienia pogarszającej się sytuacji geopolitycznej. Stąd już mały krok do nacjonalizmu i tylko trochę większy do rasizmu czy nazizmu. No tak, znowu straszę tymi wszystkimi niewygodnymi, strasznymi "izmami", ale sam zapytałeś, trudno. Cofamy się społecznie i kulturowo, zaraz znajdziemy się w latach 30., a wiemy, czym się to wtedy skończyło. Mamy krótką pamięć, to jest przerażające.

Wróćmy jednak do książki. "Góry umarłych" pisałem w okresie zmian politycznych na Ukrainie, Majdanu i Donbasu, kiedy ostry język nacjonalistyczny, nie do przyjęcia w jakiejkolwiek liberalnej demokracji, stał się tam nie tylko językiem ulicy, ale i oficjalnej polityki. Reakcje naszego społeczeństwa były różne, od afirmacji i pomocy, po strach, bo przecież głównym bohaterem historycznym Ukraińców stał się Stepan Bandera. Stworzyłem więc na potrzeby książki paralelę między przeszłością a teraźniejszością, odgrzebywanie w świecie przedstawionym powieści demony budzą ten sam lęk co przedtem, zagrożenie ze wschodu znowu staje się wśród bohaterów realne.

Fabuła "Gór umarłych" rozpisana została na dwa poziomy czasowe: teraźniejszość i czas krótko po II wojnie światowej. Jak wpadłeś na ten historyczny wątek i czy zamierzasz w kolejnych powieściach eksploatować tematy związane z polską historią?

Pomysł na zastosowanie takiej klamry czasowej przyszedł mi do głowy właśnie poprzez śledzenie sytuacji na Ukrainie kilka lat temu. Tyle się o tym wtedy mówiło, że też postanowiłem wtrącić swoje trzy grosze. Poza tym uznałem ten pomysł na całkiem niezły, konflikt polsko-ukraiński z tamtego okresu jest tematem mało eksploatowanym, nie wszyscy nawet o nim słyszeli. No i bardzo kontrowersyjnym, zakończył się bowiem niesławną akcją "Wisła". Trzeba zaznaczyć, że wątek historyczny książki oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, w szczególnie finalna napaść sotni UPA na miejscowość Cisna. Co do drugiej części pytania, to w notatniku mam kilka konspektów powieści o tematyce związanej z historią Polski, a nawet wprost historycznych. Planuję na przykład napisanie serii kryminałów retro z akcją w Gdyni w czasie okupacji, nie mam jednak pojęcia, kiedy to nastąpi. Pewne natomiast jest to, że wątek historyczny zasugerowany został w trzeciej części "Gór" i będzie odnosił się do współpracy wojskowej w ramach Układu Warszawskiego.

W "Górach umarłych" na pewno znaleźć można cechy nordic noir. Już chociażby samo przemieszanie gatunków, jest i kryminał, i thriller psychologiczny, mocno nakreślone są kwestie społeczne i obyczajowe. To właśnie podoba mi się w twórczości autorów skandynawskich najbardziej, szeroki kontekst, który często nadają swoim opowieściom, dzięki czemu nie są to zwykłe czytadła kryminalne, ale powieści środka, których nie wstydzi się wziąć do ręki ambitny, wykształcony czytelnik.

Twój wydawca porównuje cię na okładce do jednego z najbardziej cenionych skandynawskich pisarzy, Jo Nesbo. Inspirowałeś się przy pisaniu "Gór umarłych" kryminałami ze Skandynawii czy to tylko zgrabny chwyt marketingowy?

Chwyt marketingowy również, ale nie tylko. W "Górach umarłych" na pewno znaleźć można cechy nordic noir. Już chociażby samo przemieszanie gatunków, jest i kryminał, i thriller psychologiczny, mocno nakreślone są kwestie społeczne i obyczajowe. To właśnie podoba mi się w twórczości autorów skandynawskich najbardziej, szeroki kontekst, który często nadają swoim opowieściom, dzięki czemu nie są to zwykłe czytadła kryminalne, ale powieści środka, których nie wstydzi się wziąć do ręki ambitny, wykształcony czytelnik. Zdradzę też pewien sekret, bo najwięcej inspiracji czerpię w tej chwili z produkcji telewizyjnych. Sztuka tworzenia seriali rozwinęła się tak bardzo, że prześcignęły one i filmy kinowe, i książki. Naprawdę, sporo rozwiązań fabularnych można podpatrzeć w telewizji.

Zakończenie książki nasuwa myśl, że zaplanowałeś już kolejną powieść osnutą wokół losów nadkomisarza Andrzeja Bondara. Kiedy możemy się jej spodziewać i gdzie tym razem wyślesz swojego bohatera?

Tak, będą kolejne książki o przygodach Andrzeja Bondara, na razie dwie, może więcej. Szczegółów fabuły nie mogę zdradzić, ale trochę powiem. W drugiej części przeniesiemy się w Bory Tucholskie. Intryga w dużej części oparta została w niej na prawdziwych wydarzeniach i postaci Skorpiona, seryjnego mordercy, który grasował na Pomorzu na przełomie lat 70. i 80. Z kolei akcja trzeciej części rozgrywa się w okolicach Węgorzewa na Mazurach. Nadkomisarz wplątany zostanie w relacje polsko-rosyjskie, głównie w rozgrywki służb wywiadowczych i działalność grup przestępczych. W obu tomach można spodziewać się wielu nowych bohaterów, skomplikowanych zagadek kryminalnych, mrocznych tajemnic i atmosfery grozy, a wszystko to przełamane sporą dawką poczucia humoru. Kontynuacja przygód Andrzeja Bondara ukaże się już na wiosnę.

Opinie (30) ponad 20 zablokowanych

  • Cofamy się w rozwoju promując takie hildebrandty

    • 12 7

  • Wstyd panie Hildebrandt

    Takie gnioty pisać i takie dziecinady w wywiadach...
    Ludzie nie dają sobą sterować, lewica właśnie zwija się w krajach EU - m. in. dzięki importowi ludzi z Afryki.
    Żyjemy w świecie ograniczonych zasobów, czego lewica nei rozumiała za Stalina co skończyło się wielkim głodem. Dziś importuje się muzułman chcących żyć na zasiłku. Muzułman popelniających gwałty i mordy na Europejkach, a Pan swoje.
    Afryce nie pomoże się przesiedlając ludność. Afryce pomóc można tylko zmianą mentalności oraz rozwojem tamtejszych gospodarek. Nie daje się ryb, tylko daje się wędkę.

    • 16 8

  • Brednie ubywatela PRL

    kolejne wypociny jakiegoś kodziarskiego POmiotu...

    • 2 5

  • Mrok i ponurość.

    Książkę trudno się czyta.Sami źli,głupi i ponurzy ludzie łącznie z policjantami.

    • 1 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Pierwszą premierą Teatru Muzycznego (z siedzibą w Gdańsku) był...

 

Najczęściej czytane