• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tablet zamiast nut. Relacja z Ladies' Jazz Festival

Borys Kossakowski
22 lipca 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Występ Gabin wywołał największe poruszenie na widowni - nogi rwały się do tańca. Występ Gabin wywołał największe poruszenie na widowni - nogi rwały się do tańca.

Mimo skromniejszego budżetu Ladies' Jazz Festival rozbudował program do czterech dni koncertowych i pięciu koncertów. Organizatorzy mają dobrą rękę do artystów, bo sale koncertowe były wypełnione niemal po brzegi. Muzyka prezentowana na festiwalu była niezwykle różnorodna: od nu-jazzowych hitów Gabin, po dźwiękowe zabawy z klasyką i jazzem Leny Ledoff.



Impreza rozpoczęła się w czwartek mocnym uderzeniem, czyli koncertem włoskiego duetu Gabin, którego głównym celem jest bawić. Zespół wystąpił w towarzystwie amerykańskiej wokalistki Mii Cooper, a cel został zrealizowany. Aby to lepiej zobrazować przytoczę słowa koleżanki: "Żeby wyciągnąć męża na ten koncert, nakłamałam mu, że na scenie będzie tłum półnagich dziewcząt. Nie muszę dodawać, że jazz to zdecydowanie nie jego muzyka. I mimo, że na scenie była tylko jedna kobieta, do tego całkiem ubrana, bawił się znakomicie."

Panowie z Gabin zabawiali publiczność nie tylko muzyką, ale i dowcipami na temat włoskiego temperamentu. Dobry humor nie opuszczał ich nawet podczas drobnej awarii komputera. "Musicie chwilę poczekać, kolega musi coś sprawdzić na facebooku" - komentowali perypetie ze sprzętem jednego z muzyków.

A propos komputerów - ciekawie wyglądał koncert Patricii Barber, która na fortepianie zamiast nut położyła... tablet. Na ekranie miała wyświetlone partytury i teksty piosenek. Czy tak będą wyglądać koncerty przyszłości? Zamiast papieru, na pulpitach tablety? Z pewnością ekranik komputerowy nie dodaje występowi romantyzmu, ale kopiowanie plików komputerowych jest o niebo prostsze i mniej czasochłonne, niż kserowanie kartek papieru (zwłaszcza w przypadku orkiestr).

Patricia Barber miała być moim numerem jeden na tym festiwalu. Liczyłem na jej mocny, niski głos i fantastyczną energię, z jaką uderza w klawisze fortepianu. Stało się zupełnie inaczej. Barber zaprezentowała niezwykle spokojny, intymny repertuar, w którym nie zabrakło miejsca na jej pianistyczną wirtuozerię. Ballady śpiewała cicho, bez forsowania głosu, jakby oszczędzała go z powodu przeziębienia. Być może tak było, artystka występowała w szaliku (ale i na boso). Patricia czuła się na scenie, jak u siebie w domu, do tego stopnia, że potrafiła przerwać grę na fortepianie, by napić się kawy. Z jednej strony to miłe, z drugiej jednak wydawało się, że gra dla siebie, a nie dla publiczności, która bądź co bądź musiała wysupłać ponad sto złotych na bilet. Choć muzyka mnie nie zachwyciła, to z pewnością ciekawie było obcować z barwną i nietuzinkową osobowością Barber.

Zupełnie odmienną postawę zaprezentowała mieszkająca w Warszawie Rosjanka Lena Ledoff. Każdy swój utwór zapowiadała i komentowała, opowiadając o swoich fascynacjach, zabawach i skojarzeniach muzycznych, tłumacząc mniej obytym muzycznie gościom "co piszczy w trawie" jej utworów. A piszczało bardzo dużo, bowiem Ledoff grała tzw. medleye, czyli mieszanki różnych kompozycji połączonych w jeden numer. A potrafiła namieszać niebywale. Dość powiedzieć, że w jednym kawałku potrafiła zmieścić fragmenty kompozycji Schumanna, Chopina, Komedy i... Abby. Sięgała też po Gerschwina, Debusy'ego czy Jobima (autora przeboju "Girl from Ipanema").

Ledoff, jak sama żartowała, zagrała jak radio RMF Classic - żadnych utworów w całości. Tylko "the best of". To doskonała propozycja na niezobowiązujące muzykowanie w lipcową noc. Ledoff zagrała zdecydowanie najtrudniejszy w odbiorze materiał i pewnie dlatego postanowiono umieścić jej koncert w mniejszej sali Klubu Ucho (wcześniej planowano zorganizować go w jeszcze mniejszym Bohemian Cafe, ale najwyraźniej zainteresowanie przerosło oczekiwania organizatorów). Autorskich miksów Ledoff słuchało się przyjemnie, choć momentami połączenia wydawały się zbyt odległe (np. gdy zagrała obok siebie "Summertime" i kołysankę z "Rosemary's Baby").

Festiwal zakończył się w niedzielę występem Argentynki Gabrieli Anders, która rozpoczęła od delikatnych ballad. Wokalistka okazała się też całkiem sprawną (w końcu klasycznie wykształconą) gitarzystką. Chwyciła publiczność za serce już od pierwszego dźwięku. Widownia nagradzała jej piosenki gorącymi oklaskami. Anders w swoich zabawach głosem momentami przypominała Urszulę Dudziak, co ciekawe, przypomina ją nieco także wyglądem. Po spokojnym wstępie Anders zaprosiła na scenę resztę zespołu i wykonała bardziej dynamiczne utwory.

Program festiwalu uzupełnił występ "królowej" Hanny Banaszak. Z towarzyszeniem skromnego trzyosobowego zespołu zagrała to, za co ją kochają tysiące Polaków: piosenki z tekstami Przybory, Młynarskiego, Gałczyńskiego - cóż więcej trzeba dodawać?

Wszyscy artyści (prócz Ledoff) zagrali na Nowej Scenie Teatru Muzycznego, która świetnie się sprawdziła w roli gospodarza koncertów (choć siedzenia ustawione są tam bardzo gęsto i brakuje nieco miejsca na nogi, a opuszczenie koncertu przed czasem wiąże się z koniecznością deptania po stopach sąsiadów). Ladies' Jazz Festival zasługuje jednak na małą reprymendę. W programie imprezy nie ma ani słowa o tym, z jakimi muzykami i z jakim repertuarem wystąpią solistki. Nigdy nie wiadomo, czy będzie to solo, trio, kwartet czy big band oraz co będzie grane. To lekceważenie zarówno muzyków towarzyszących artystkom, a także publiczności, która często chciałaby wiedzieć, za co płaci.

Miejsca

Wydarzenia

Zobacz także

Opinie (19)

  • whaaaat? (1)

    "Z pewnością ekranik komputerowy nie dodaje występowi romantyzmu"

    Ale za to poza nutami pozwala artyście samemu kontrolować miks idący na odsłuchy, komunikować się z Front Of House, sterować efektami stojącymi w racku gdzieś dalej, a nawet wyzwalać zdarzenia (kontrola świateł, pirotechniki, czegokolwiek) w odpowiednim dla siebie momencie.

    Romantyzmu. Ekhm... Romantyzm to odebrały komórki zamiast zapalniczek, a nie technika sceniczna.

    Pani Anders klasaaaaa... ;-)

    • 19 2

    • ale z tym romantyzmem to bym mu oddał nieco.

      myślę, że adekwatną analogią byłby parapet-rompler zamiast fortepianu, ledy zamiast świeczek itp. Co do komórek zamiast zapalniczek - tak jest bezpieczniej :)

      • 2 3

  • Panie Kossakowski

    Proszę kupić sobie tablet, a nie robić smuty że ktoś ma a Pan nie. Wielka afera, ktoś skorzystał z tabletu na scenie! A co jeśli miał tam teksty piosenek w chmurze? Drżę na samą myśl

    • 6 6

  • Na kupno biletu?

    Przecież na pewno redaktor miał akredytację za darmo...

    • 15 0

  • "zamiast nut położyła... tablet"

    "Na ekranie miała wyświetlone partytury i teksty piosenek"

    no to k.. jak w końcu? miała tablet zamiast nut czy nie??

    • 8 1

  • szkoda... (6)

    ..że nikt nie napisze o muzyce tylko sie trzepiecie nad tym tabletem, tak widocznie artystce było wygodniej, tak się przyzwyczaiła, whatever...
    jak dla mnie muzycznie akurat Pani Barber jako jedyna w 100% spełniała hasło festiwalu była i lejdi i dżez (nie latino, nu czy pop lub romanse z klasyką)

    • 3 1

    • (1)

      Zgadzam się z poprzednikiem . Pani Barber - jazzmanka z krwi i kości, bardzo twórcza postać w jazzowym światku. Autor tekstu ocenia koncerty poprzez swoje mało wyrobione gusta i okrojoną wiedzę muzyczną.

      • 4 0

      • hm.. no to teraz wiemy, że a) hasło festiwalu pasowało do jej muzyki oraz b) że jest twórczą postacią.

        no no... Asy normalnie..

        • 3 0

    • To zapewne dlatego, że nikt z nas (trzepiących nad tabletem) nie był na koncercie. (3)

      Ty natomiast byłeś, jeśli Ci wierzyć, ale i tak na temat muzyki niczego od Ciebie nie można się dowiedzieć, poza tym, że hasło festiwalu było - wg Ciebie - dobrze dobrane do jej muzyki. Ale co to za informacja? Kategorii tabletowej...

      • 2 0

      • Planetko

        • 2 1

      • @Panie Planeto (1)

        jak nie trudno się domyśleć mi najbardziej podobała się właśnie Pani Barber, dlatego właśnie o niej wspomniałem w poprzedniej wypowiedzi. Muzycznie nie będę się wypowiadał bo nie czuje się na siłach by napisać coś merytorycznie mądrego. Chciałem tylko zwrócić uwagę na to ze autor artykułu za mało miejsca poświęcił na opisanie tego MUZYCZNEGO wydarzenia a skupił się na dość mało - jak dla mnie - znaczących szczegółach. Być może też nie był merytorycznie przygotowany by napisać coś mądrego i napisał cokolwiek byle by powstał tekst do zdjęć

        • 2 1

        • już dobrze, dobrze..

          pozdr

          • 1 1

  • słabo (2)

    Wiemy też, że Gabriela Anders przypominała wyglądem Urszule Dudziak. :)

    • 6 0

    • to trzeba miec juz skrzywione spojrzenie

      mam pierwsze plyty G.A. jeszcze z poczatku wieku i nie podzielam opinii

      • 2 1

    • chyba dlatego ze uzyla tej samej farby do wlosow ;P

      • 3 0

  • Rozumiem, że według Pana Kossakowskiego występ Barber był nieudany, bo śpiewała dynamicznie, a on woli dynamiczne piosenki. Co to za kryterium oceny artysty?

    • 5 0

  • mam wrazenie ze te recenzje z koncertow celowo sa sprowadzane do poziomu glupka

    bo to niemozliwe zeby ktos piszac relacje z koncertu jazzowego dawał tytul o tablecie a w tresci koncentrowal sie na tym ze jedna kobieta jest podobna do drugiej. No sorry kobiety juz taka mają ;) Jedna ma nogi i druga ma nogi. To znaczy ze podobnie. Jedna ma usta .. o kurka i druga tez ma usta ;) Od relacji ze strony muzycznej oczekuje sie jednak zwracania uwagi na inne aspekty imprezy.

    Kto kaze pisac takie recenzje?

    • 9 2

  • Patricia Barber

    Koncert absolutnie do wygwizdania! Nuda, a muzycy sprawiali wrażenie, jakby spotkali się w przeddzień i nie do końca ustalili, co maja grać. W porównaniu do koncertu z 2006 roku, to była katastrofa. Bardzo często słucham Patricii z CD, lubię jej muzykę, ale na koncercie byłem ostatni raz...Zmarnowany wieczór.

    • 2 3

  • prze-pieknaGabriela Anders!!!!!!!!

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Relikty Zamku Krzyżackiego w Gdańsku można oglądać w...?

 

Najczęściej czytane