- 1 Pogadaj o książkach... przy piwie (50 opinii)
- 2 Spektakle z Trójmiasta w Teatrze Telewizji (10 opinii)
- 3 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (67 opinii)
- 4 (Przed)wyborcza gorączka w Pipidówce (18 opinii)
- 5 Prawdziwy hit na scenie Teatru Muzycznego (10 opinii)
- 6 To niesamowite znalezisko ma... 600 lat (17 opinii)
"Stworzenie świata" na koniec sezonu w filharmonii
1 czerwca 2009 (artykuł sprzed 14 lat)
W 200. rocznicę śmierci Józefa Haydna Filharmonia Bałtycka zakończyła sezon artystyczny wykonaniem jego "Stworzenia świata".
Oratoria Haendla, które Haydn miał okazję poznać podczas swych podróży do Anglii w pierwszej połowie lat 90. XVIII wieku, wywarły na wiedeńskim kompozytorze wstrząsające wrażenie - zainspirowany, postanowił sam napisać dzieło dorównujące im rozmachem i potęgą brzmienia.
Wpadło mu w dodatku w ręce libretto stworzone dla Haendla właśnie, lecz nigdy przez niego niezrealizowanie - skompilowane z fragmentów Księgi Rodzaju, "Raju utraconego" Johna Miltona oraz psalmów. Praca nad nowym oratorium pochłonęła Haydna całkowicie, jak sam wspominał, nigdy jeszcze nie pisał z takim poświęceniem.
Ukończenie partytury zajęło mu przeszło półtora roku (1796-98), który to wysiłek ciężko później odchorował. Dzieło okazało się jednak wielkim sukcesem - za życia kompozytora prezentowane było ponad 80 razy (sic!) w całej Europie, wszędzie święcąc triumfy.
Z entuzjastyczną reakcją publiczności spotkało się również niedzielne wykonanie "Stworzenia świata" na Ołowiance. Orkiestrę Polskiej Filharmonii Bałtyckiej i Akademicki Chór Uniwersytetu Gdańskiego (przygotowany przez Marcina Tomczaka i Michała Kozorysa) poprowadził Kai Bumann, akompaniujący także na klawesynie w recytatywach.
Obydwa zespoły zabrzmiały przyzwoicie, chwilami bardzo dobrze, trudno jednak mówić o rewelacji. Bardzo zróżnicowany był poziom solistów, rozczarowała przede wszystkim kiepska forma Anny Karasińskiej (sopran) - śpiewaczka z trudem intonowała wysokie dźwięki i miała duże problemy z szybkimi przebiegami. Słuchało się tego z dużym dyskomfortem.
Nie zawiódł pod tym względem tenor Jerzy Knetig, śpiewając pewnie, mocnym dźwiękiem, choć chwilami brakowało mu jednak pomysłu na interpretację. Najlepsze wrażenie zrobił Jarosław Bręk - jego głęboki, wyrazisty bas i duża wrażliwość muzyczna to atuty przyszłej gwiazdy. "Przyszłej", bo wydaje się, że głos ten nie osiągnął jeszcze swojej pełni, co jednak będzie, gdy za kilka lat dojrzeje i nabierze mocy? Na pewno warto uzbroić się w cierpliwość.
Tuż przed rozpoczęciem koncertu miała miejsce krótka, ale wzruszająca uroczystość - kwiatami pożegnał Kai Bumann skrzypaczkę Annę Wolińską.
- Anna Pęcherzewska-Hadrycha.pecherzewska-hadrych@trojmiasto.pl
Miejsca
Spektakle
Wydarzenia
Zobacz także
29 maja 2009
(22 opinie)
Opinie (43) 2 zablokowane
-
2009-06-03 11:00
słonie wam uszy zadeptały.
w końcu są ludzie, którzy zachwycają się disco polo, prawda? krytyka ich ulubieńców zapewne doprowadzi motłoch do wściekłości.
- 1 0
-
2009-06-03 11:32
"kwiatami pożegnał Kai Bumann skrzypaczkę Annę Wolińską."
ale co, zmarła?
- 5 0
-
2009-06-04 16:00
A ja akurat zgadzam się w 100 % z autorką recenzji. Z jednym wyjątkiem. Pan Bręk od dawna
jest, a nie dopiero będzie gwiazdą.
- 1 0
-
2009-06-04 17:54
Zgadzam się z przedmówcą, szkoda że nie był wcześniej zapraszany do
- 1 0
-
2009-06-04 17:55
Gdańska, ale z drugiej strony dobrze że
panu Bumannowi wreszcie udało się go ściągnąc. Wszystko wyjaśnia strona artysty www.jaroslawbrek.poznan.pl
- 2 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.