• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Sopot do liftingu. Nie chcemy chały

Małgorzata Kaliszewska
6 sierpnia 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 

Świat sztuki już dawno stał się biznesem. Artyści nie chcą dziś kojarzyć się z chałą, chcą tworzyć w miejscach, które mają renomę. Publiczność domaga się "igrzysk". Gdzieś pośrodku tego są ludzie, którzy muszą znaleźć pomysły, jak to pogodzić. Kopiować od innych sprawdzone rozwiązania czy szukać własnej formuły? Z nową wiceprezydent Sopotu, Joanną Cichocką-Gulą, o pomysłach na nowy kulturalny Sopot rozmawiała Małgorzata Kaliszewska.



MK: Sopot czeka rewolucja w kulturze?

JCG: Zmiany w Sopocie to wymóg czasów, świat sztuki i kultury poszedł do przodu. Robienie wydarzenia kulturalnego dzisiaj, to robienie dobrego interesu. Myśląc o kulturze w Sopocie, widzę to, co dzieje się we Wrocławiu i Krakowie. Nie ma wątpliwości, że oni odnoszą sukcesy na tym polu. Tajemnica tkwi w profesjonalizmie. W Sopocie mamy dobrą bazę, chęci i siły, brakuje nam na razie świadomości, że, aby coś dobrze wypromować, by przedsięwzięcie stało się ponadlokalne, trzeba po pierwsze włożyć w to pieniądze, po drugie znaleźć do tego odpowiednich ludzi. I oni nie zawsze muszą być stąd.

Czyli otwieracie się na ludzi z zewnątrz i chcecie mieć w Sopocie "kolejny Opener"?

Chciałabym, byśmy posiłkowali się konkursami zarówno na organizatorów, jak i na pomysły wydarzeń kulturalnych. Już myślimy o polskiej prezydencji w UE w 2011 roku. Spośród wszystkich miast w Polsce wybrano cztery duże miasta i Sopot! Czyli gdzieś tam jesteśmy wysoko uplasowani i teraz tylko trzeba to wykorzystać. Powinniśmy ściągnąć ludzi zewsząd, by zbudowali nam duże przedsięwzięcia, przynieśli świeże pomysły. Są tacy ludzie i o nich będę zabiegała. Już się do nas zgłaszają. Rynek organizatorów imprez jest już zbudowany i stabilny. Dobrym przykładem jest Mikołaj Ziółkowski, który organizuje dwa duże festiwale w Gdyni i Krakowie. Podobnie jest z tymi, którzy organizują duże imprezy teatralne i filmowe. Potrafią to robić.

Zapominając o tym, że Sopot leży między Gdynią i Gdańskiem, które mają swoje duże wydarzenia kulturalne, jaki typ imprez przeszczepiłaby pani w Sopocie?

Ważne są silne filary, na których buduje się wizerunek miasta. Kraków ma "6 zmysłów", czyli koncepcję oparcia sezonu artystycznego na sześciu dużych festiwalach. Nie liczę tu Festiwalu Filmów Dokumentalnych czy Festiwalu Kultury Żydowskiej, które są osobnymi bytami. Czyli kilka dużych wydarzeń, znanych w całej Europie. Do tego, mówiąc językiem filmowym, w trzecim planie codzienne życie kulturalne i atmosfera sprzyjająca temu. Artyści wiedzą, że warto im być kreatywnymi. Tak się dzieje nie dlatego, że miasto daje pieniądze klubom, ale dlatego, że artyści sami oddolnie czują potrzebę, by działać. Artyści nie chcą być identyfikowani z kiczem i chałą, ale z miastem elitarnym i działaniami oraz miejscami, które mają renomę. To ludzie robią jakość. W Krakowie jest m.in. Bartosz Szydłowski, który jest dyrektorem Teatru Łaźnia Nowa w Nowej Hucie i który za pieniądze miasta robi wydarzenia, jakich nie mają inni. We Wrocławiu jest Roman Gutek i Era Nowe Horyzonty, który ma niezwykłe kontakty, ogromne doświadczenie i który robi imprezy, jakie zawsze odnoszą sukces. Takich ludzi szukamy.

Oni mają kreatywną siłę, a co ma Sopot, na czym da się budować wizję miasta?

Mamy obiekty kulturalne, bazę socjalną i hotelową i na to nie można narzekać. To jest na poziomie europejskim. Mamy też nową scenę Teatru Wybrzeże, bardzo nowoczesną. Zdradzę, że trwają rozmowy o tym, by Sopot zaangażował się finansowo w jego działalność i prowadził teatr razem z samorządem województwa pomorskiego. Ta scena jest bardzo dobrze pomyślanym wnętrzem do wielu przedsięwzięć i aż szkoda, by tego nie wykorzystać. Z kolei Państwowa Galeria Sztuki przedstawiała nam program wystaw, który bardzo nas zaskoczył. Będzie ciekawie, będzie wielu kuratorów zewnętrznych, którzy przyniosą nową jakość. Przyjadą i ci, którzy robią wystawy w duchu klasycznym, jak i uczestnicy najbardziej awangardowych przedsięwzięć, m.in. Bożena Czubak (Zachęta, biennale sztuki w Wenecji). Sam pomysł ściągania tu siły kreatywnej z całej Polski jest fantastyczny. A jeżeli doliczymy do tego trzypoziomową galerię, z wszelkimi nowinkami technicznymi, dającymi możliwość prezentacji najbardziej odjechanych projektów, to mamy wizję obcowania z europejska sztuką. Mamy też nową halę, którą za chwilę uruchomimy.

To rzeczywiście wyzwanie finansowe. Tylko czy na koncercie Lady Gagi i JM Jarre'a nie skończy się aby?

Na całym świecie jest tak, że takie miejsca są wynajmowane. My nie musimy tam kreować wydarzeń na okrągło. Żaden budżet tego by nie wytrzymał. Ta hala przede wszystkim powinna zarabiać. Agencje koncertowe i nie tylko będą mogły ją wynajmować. Oczywiście co jakiś czas będziemy tam organizowali wydarzenia dla mieszkańców (np. na wrzesień planujemy otwarcie hali, duży koncert symfoniczny).

Skoro jesteśmy przy rentowności instytucji, to jaka przyszłość czeka Sfinks i Teatr Atelier?

Sfinks był miejscem kultowym, był elementem Sopotu, który próbował kontestować tradycje i przyzwyczajenia PRL. Teraz najważniejsze jest to, jak animatorzy Sfinksa wyobrażają sobie przyszłość tego miejsca. Po drugie potrzebna jest dyskusja o tym miejscu, po trzecie przyjrzenie się zwyczajnie jego sytuacji finansowej. Dla mnie nadrzędną sprawą są zadania. I właśnie w łączeniu zadań różnych miejsc i instytucji ludzie ze Sfinksa mogą odegrać ważną rolę, bo to zwyczajnie potrafią robić. Mają olbrzymią moc kreatywną i skupiają bardzo twórcze środowisko.

Z Teatrem Atelier też będziecie rozmawiali?

To, co robi Andre Ochodlo, wymaga mocnego liftingu. Każda idea po jakimś czasie się zużywa. Nie twierdzę, że ich pomysł jest zły, ale może należałoby spojrzeć z zewnątrz na to, co tam się dzieje i pomyśleć o tym, co można zmodyfikować. Andre ma silną osobowość, wyraźny profil tego, co robi. Nie chcę cenzurować tego, ale może dyskusja nie zaszkodzi. Tam, gdzie kończą się rozmowy o sztuce, kończą się fajne zdarzenia. Artyści sami to rozumieją.

Boję się zapytać o "sopockie festiwale". Z jednej strony mają swoich zwolenników i są pewną marką Sopotu, a z drugiej są obciachowe i nie różnią się od siebie kompletnie niczym. Kasujecie czy zostawiacie je w tym planie na przeformatowanie wizerunku miasta?

Rozumiem, że festiwal piosenki w Sopocie to część legendy tego miasta. Ale to bez dwóch zdań alga PRL-owska, której nie znoszę. Każdy czas ma swój festiwal. Dziś jest czas Opener'a, a za kilka lat pewnie i ta impreza będzie musiała zmienić swój format. Pomysł na festiwale telewizyjne, bo o tym rozmawiamy, jest już zużyty. To bardzo delikatny temat, musimy nad nim pomyśleć. W nowym Sopocie chodzi o zbudowanie swego rodzaju mozaiki. To miasto wymaga elastyczności, by zaspokoić potrzeby i mieszkańców, i tych, którzy tu przybywają w sezonie. Uważam, że Sopot wymaga wyjścia artystów w przestrzeń publiczną. To nasz priorytet. I potrzebne nam są dwa filary - dwie duże imprezy, z którymi będzie się kojarzył. I my je znajdziemy.

Opinie (23) 4 zablokowane

  • jest słabo i bedzie znacznie słabiej

    Sopot nie ma pomysłu i chce robić wszystko - wielki sport, wielką event, SZtukę przez S ... to nie tak i nie w 37tyś wiosce.

    • 4 0

  • Mi brakuje muzyki ludowej, i dawnej ale to chyba marzenie scietej glowy, kiedys raz chyba odbyl sie jakis mini festiwalik zwiazany z muzyka dawna ale wole kase wydac na porzadny festiwal w Krakowie czy we Wroclawiu. Sfinks i Atelier jest nudne zwlaszcza ze promuje sie tam modne popy i hity lacznie ze sposobem na zycie. Najlepszy festiwal kultury zydowskiej to Krakow i Warszawa, niestety. No a wyglad, przepraszam ale stanowisko panstwowe wymaga niestety tego aby zadbac o siebie, nie wiem co to za oburzanie sie. Jak komus nie lezy dbanie o swoj wizerunek to po co zajmowac stanowiska gdzie sie reprezentuje dana instytucje a tym bardziej swoje Miasto. To brak szacunku i podstawowego savoir - vivr'u

    • 0 2

  • Sopot, to... Sopot

    Urzędnicy swoje, a ludzie spragnieni kultury w dobrym wydaniu i tak kojarzą Sopot z Teatrem Atelier. Z Magdą Umer, Andrzejem Poniedzielskim, Hanną Banaszak, Januszem Radkiem, Mirosławem Czyżykiewiczem, Piotrem Machalicą. doskonałymi muzykami z Austrii, Czech, Węgier, Polski, piosenkami Agnieszki Osieckiej, spektaklami teatralnymi Andre Ochodlo, gościnnymi występami teatrów z innych miast. I właśnie takimi projektami może się wyróżniać życie kulturalne Sopotu. Po co powielać mass-kulturę lub na siłę udawać Kraków, Wrocław czy Gdynię. Smutna ta rozbieżność wizji...

    • 1 1

  • (1)

    Proszę sobie porównać repertuar Atelier z ostatnich dziesięciu lat i zauważyć smutną zbieżność prezentowanych wydarzeń. To miejsce- piwnica. Byle do emerytury- myślą sobie chyba właściciele, nieudolnie nazywając inaczej te same programy.
    A dla młodych, którzy nie mogą się pochwalić, że jadła i piła u nich poetka- pieniędzy brak.

    • 0 1

    • Mam Pan/Pani oczywiście prawo do takiej oceny. Nie wiem tylko dla jakich "młodych", którzy nie mieli kontaktu z poetką pieniędzy brak. Pewnie nie ma Pan/Pani na myśli tych wszystkich utalentowanych młodziaków, którzy występują w Atelier. Ale rozumiem, że repertuar może się komuś nie podobać. Chociaż - piwnica? Hm. Same dobre, krakowskie skojarzenia...

      • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Najdłużej panującym dyrektorem teatru instytucjonalnego w Trójmieście jest...

 

Najczęściej czytane