• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Smaki PRL-u w książce "Ślepa kuchnia" Moniki Milewskiej

Magdalena Raczek
21 lutego 2022 (artykuł sprzed 2 lat) 
Przyjęcia organizowane w domach, szczególnie te z kategorii "u cioci na imieninach", były stałym elementem krajobrazu tamtych czasów. Co stawiano wtedy na stołach? Dowiecie się z książki. Przyjęcia organizowane w domach, szczególnie te z kategorii "u cioci na imieninach", były stałym elementem krajobrazu tamtych czasów. Co stawiano wtedy na stołach? Dowiecie się z książki.

Guma balonowa Donald, domowy blok czekoladowy, schabowy w chrupiącej panierce, móżdżki, płucka i flaczki, nóżki w galarecie, jajka w majonezie, a także inne przysmaki. O smakach PRL-u, ulubionym napoju premiera Cyrankiewicza, sklepach "za żółtymi firankami" i o tym, co się serwowało i jadało na imprezach w socjalistycznych czasach rozmawiamy z Moniką Milewską - autorką książki "Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia w PRL", której premiera zaplanowana jest na 16 marca.



Recenzje książek z Trójmiasta



Magdalena Raczek: Zacznijmy od początku: pani książka nosi tytuł "Ślepa kuchnia". Czy odnosi się on do budownictwa PRL-u, kiedy kuchnie budowano bez okien, były ciasne i w zasadzie dziś nazwalibyśmy je raczej aneksami, choć często też pełniły wiele innych funkcji niż tylko te związane z gotowaniem i jedzeniem?

Monika Milewska: Wychodzę oczywiście od tego dosłownego znaczenia: ślepa albo ciemna kuchnia, charakterystyczna dla epoki gomułkowskiej małej stabilizacji była zmorą budownictwa socjalistycznego. Źle wentylowana i zaopatrzona w specjalne okienko podawcze przywodziła bardziej na myśl bar mleczny niż współczesny aneks kuchenny. To jednak tylko pierwsza warstwa znaczeniowa tytułu mojej książki. Ślepa kuchnia staje się w niej metaforą dogmatycznie zaślepionego systemu, w którym ideologia najczęściej brała górę nad racjonalnym zarządzaniem gospodarką, a władza miotała się na oślep, doprowadzając do kolejnych kryzysów żywnościowych.

Przeczytaj także: Jest pisane, będzie czytane. Plany trójmiejskich autorów na ten rok

"Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia w PRL" Monika Milewska "Ślepa kuchnia. Jedzenie i ideologia w PRL" Monika Milewska
Mówiła mi pani ostatnio, że książka ma uchwycić "smak tamtej epoki". Jak zatem smakował PRL?

Myślę, że dla każdego z czytelników pamiętających te czasy, PRL może mieć inny smak: pysznej gumy balonowej Donald, domowego bloku czekoladowego czy schabowego w chrupiącej panierce. Źródła pokazują jednak, że kuchnia tego okresu była dość monotonna, mało urozmaicona, a nawet mdła, jak serwowane wówczas w barach móżdżki i płucka. Wynikało to nie tylko z tzw. przejściowych braków na rynku, ale też z przyzwyczajeń żywieniowych i bardzo ograniczonej oferty dostępnych na rynku produktów. Nie tylko owoce były wówczas egzotyczne. Do "mało znanych ziół" zaliczano w latach 60. tymianek, bazylię, estragon, miętę, szałwię, czarnuszkę i rozmaryn. Nieobecne na rynku były też m.in. brokuły, oliwki i kapary. Z owoców morza można było napotkać w sklepach tylko niedoceniane kalmary i znienawidzonego kryla. Znajomość kuchni światowej musiała być też w społeczeństwie niewielka skoro Zbigniew Herbert w wydanym w 1962 roku "Barbarzyńcy w ogrodzie" tłumaczył swoim czytelnikom, co to jest pizza. Nieco urozmaicenia w domowych posiłkach przyniosła w latach 70. moda na kuchnię węgierską i bułgarską. Przywożona znad Balatonu papryka wyostrzyła trochę nasz smak.

Wszystko wtedy było polityką, nawet jedzenie. Pisze pani: "Władza chętnie mieszała w garnkach swoich obywateli", a Gomułka analizował, ile cukru jest w burakach - proszę nam o tym opowiedzieć.

Władza miała prawie pełną kontrolę nad tym, co trafiało na talerz przeciętnego Kowalskiego. Kontrolowała przecież produkcję, import i dystrybucję oraz ceny żywności. Propagowała też pewne wzorce kulinarne, "racjonalne" sposoby odżywiania, które często miały więcej wspólnego z aktualną sytuacją gospodarczą niż z naukową dietetyką. Władza lubiła także podkreślać swoje zasługi dla wzrostu dobrobytu oraz spożycia tych czy innych artykułów. Szczególnie niebezpieczną kwestią polityczną stało się w PRL-u mięso. Każda podwyżka jego cen wywoływała silny opór społeczny i prowadziła w konsekwencji do tzw. polskich miesięcy: Grudnia'70, radomskiego Czerwca'76, lubelskiego Lipca'80.

Przeczytaj także: Cukier na kartki. Mija kolejna rocznica reglamentacji

  • Zakupy w megasamie w latach 70.
  • Sklep spożywczy w latach 70.
  • Kolejki przed pawilonami handlowymi w 1981 roku.
  • Banany i cytrusy były towarami luksusowymi. Na zdjęciu Warszawska Spółdzielnia Spożywców "Społem".
  • Kolejki do sklepów były stałym elementem krajobrazu, a te za mięsem szczególnie.
  • Kolejka do lodów w Sopocie w 1977 r.
Nie tylko mięso, ale wiele innych produktów żywnościowych w PRL-u były czymś pożądanym, a niektóre wręcz luksusowym towarem. Co poza szynką, słodyczami, cytrusami, bananami i napojami w puszkach, które po wypiciu się zbierało i ustawiało jako ozdoby na półkach, można zaliczyć do strefy jedzeniowego luksusu?

To oczywiście zależy od epoki. W czasach stalinowskich luksusem mogła być nawet kanapka z kiełbasą, bo na co dzień przodownicy pracy jadali zamiast obiadu pajdę chleba posmarowaną marmoladą albo smalcem. Znalazłam w piśmie "Przyjaciółka" z 1950 roku artykuł, w którym piętnuje się dyrektora wrocławskiego oddziału "Caritas" za to, że zajadał czekoladę, kakao, mleko skondensowane, rodzynki, konserwy rybne i owoce suszone. Skuteczne epatowanie tak podstawowymi produktami spożywczymi możliwe było tylko w warunkach zupełnie ogołoconego rynku początków lat 50. W późniejszych czasach synonimem luksusu był na przykład tonik schweppes, ulubiony napój premiera Cyrankiewicza. Najważniejszym jednak symbolem komunistycznego luksusu był radziecki kawior, bo owoce morza, w tym ośmiorniczki, nie pojawiały się raczej na stołach ówczesnej władzy.

Takie towary dostępne były tylko dla nielicznych np. w sieci specjalnych sklepów, potocznie nazywanych "za żółtymi firankami". Co to było?

Funkcjonujące w czasach stalinowskich sklepy takie obsługiwały uprzywilejowanych przedstawicieli aparatu bezpieczeństwa, wyższych funkcjonariuszy partyjnych i państwowych. Deficytowe dobra rozmieszczone na ich półkach mogły wzbudzać w społeczeństwie niezdrowe emocje. Przed zazdrosnym wzrokiem zwykłych obywateli chroniły je więc żółte zasłony w oknach, którym punkty te zawdzięczały swoją nazwę: "sklepy za żółtymi firankami". Zlikwidowano je na fali październikowej odwilży, ale samo zjawisko uprzywilejowanych punktów sprzedaży nie zniknęło. Mundurowi zaopatrywali się w deficytowe towary w tzw. konsumach, a partyjni - w komitetach PZPR różnego szczebla.

Przeczytaj także: Życie z Peweksu, czyli o luksusie w PRL-u

  • Przyjęcie okolicznościowe zorganizowane przez Koło Gospodyń Wiejskich w 1978 roku.
  • Przyjęcie okolicznościowe zorganizowane przez Koło Gospodyń Wiejskich w 1978 roku.
  • Przyjęcie okolicznościowe zorganizowane przez Koło Gospodyń Wiejskich w 1978 roku.
A co się jadało podczas przyjęć? Mnie imprezy w stylu "u cioci na imieninach" kojarzą się z jajkami w majonezie, sałatką jarzynową, zimnymi nóżkami w galarecie, ogóreczkiem i śledzikiem, a do nich - zawsze czysta wódka "z kłoskiem" (żytnia). Dzieci piły oranżadę w butelkach lub woreczkach ze słomką, kompot, wodę sodową z syfonu z sokiem. Na stołach zawsze były też obecne domowe ciasta...

W ciasnych mieszkankach najlepszym rozwiązaniem miał być samoobsługowy zimny bufet usytuowany np. na biurku lub na wysuwanej z meblościanki półce. Królowały na nich słone paluszki, koreczki serowe i krakersy z wędlinami i piklami, ale nie przynosiły gospodarzom ujmy kromeczki bułki paryskiej z twarożkiem i odrobiną szczypiorku. Znalazłam też przepis na kanapeczki z "sardynkami" - w roli niezwykle luksusowych wówczas sardynek występowały parzone śledzie z puszki wymieszane z olejem. W stanie wojennym w "Kobiecie i Życiu" na karnawałowe przyjęcie polecano głównie dania jarskie: pieczarki w bułce, torcik naleśnikowy, groszek w miseczkach, koktajl mleczno-owocowy i pomidorowy. "Jedzenia nie powinno być zbyt dużo. Wszystko powinno być niezbyt drogie, niezbyt wyszukane. Wszystkiego ot tyle, by mieć dobry nastrój i ochotę do tańca". Muszę jednak przyznać, że znalazłam także przepis na kanapki z kawiorem - ćwierć kilo na jedną bułkę barową, ale na takie menu imprezowe stać było chyba tylko partyjne elity.

Czy jest coś z tamtej epoki, co można uznać za cenne i warte kontynuacji? Ludzie byli chyba bardziej zaradni, pomagali sobie nawzajem. Przyjęcia urządzano o wiele częściej niż teraz i każdy wiedział, czyje imieniny są świętowane. Czy nie brakuje nam tego?

Tak, ma pani rację, tej międzyludzkiej bliskości i zaradności na pewno żal. Z drugiej jednak strony powrót do peerelowskiej rzeczywistości mógłby być dla nas trudny. Czytam czasami moim studentom wycinek z gazety z 1981 roku opisujący procedury zdobywania przez rodziców uprawnień do nabycia mleka w proszku dla ich nowonarodzonego dziecka. Brzmi to jak zasady skomplikowanej gry terenowej, a studenci gubią się zwykle w jej zasadach już po kilku zdaniach...

Opinie (330) ponad 10 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • (7)

    To były mimo biedy piękne czasy...polecam też film party przy świecach)Teraz niby wszystko jest ale klmatu tych spotkań nie ma...każdy zajęty swoim życiem i grzebaniem pół dnia w smartfonie.Raz w roku wysłanie do 100 pseudo znajomych zbiorczych życzeń...po kilku latach już kontaktu brak.

    • 84 19

    • No biedny jesteś. (2)

      • 8 27

      • mial jednak wiecej do powiedzenia, niz ty

        dlatego podejrzewam, ze dotknal jakiego bolacego punktu i to nie swojego

        • 21 3

      • Ttt

        Raczej Ty

        • 1 6

    • (2)

      Czasy nie były piękne. To nie jest tęsknota za PRL tylko za młodością. Mózg nam robi takie sztuczki. Wszyscy tak mamy ;)

      • 18 2

      • Czasy były spokojniejsze

        • 1 0

      • Tez tak mysle. Dla mnie piekne czasy to byly lata 90te kiedy wchodzilem w doroslosc. Nie mialem zadnych problemow ze zdrowiem, kasa, mieszkaniem czy chorymi dziecmi, a ogromne bezrobocie i postepujaca bieda to nie byly moje problemy tylko rodzicow.

        • 0 0

    • piękne to były czasy. spotkania przy śledziku i wódce

      ach janusz, kiedyś to były czasy, wracajcie czasowie

      • 1 0

  • (13)

    Nie zapomnę kotletów smażonych prze, babcię w panierce z mąki i jajka oczywiście ze zdobycznego schabu "spod lady"

    • 55 3

    • (6)

      Z mąki?
      Raczej z bułki tartej.

      • 1 11

      • (4)

        Tak, w mące. To jest tzw po parysku.

        • 21 0

        • Ok. (2)

          Teraz sobie przypomniałem że była i taka wersja.

          • 7 0

          • była i taka i taka, mało tego jest wersja że się obie te rzeczy naraz robi (1)

            czyli najpierw panierka z mąki potem znowu do jajka i panierka z bułki tartej

            • 1 0

            • Tak robi do dziś moja Mama 70+

              A po usmażeniu schabowych jeszcze je poddusza w rondelku na maśle z odrobiną wody. Smakują cudownie.

              • 1 1

        • Zgadza się. Chodzi o Paryż w woj. kujawsko-pomorskim.

          • 1 1

      • 1 maka, 2 jajko roztrzepane z mlekiem, 3 bułka tarta; I na patelnię!

        • 8 1

    • (4)

      A ja cienkich parówek kupowanych "na metry". Ależ smakowało i pachniała..

      • 13 0

      • (2)

        Parowki zaiste byly wysmienite, tylko ze trzeba je bylo zdobyc. W moim wypadku wygladalo to tak, ze matka budzila mnie i brata o swicie. Szlismy pieszo jakies 30 min przez nasze miasteczko na PKP. Pozniej jechalismy godzine w okropnym scisku do Poznania bo tam latwiej bylo cos upolowac. W Poznaniu matka mnie wstawiala w jedna kolejke, brata w druga i biegala miedzy nami ktory jest blizej lady. Ta kolejka to nie bylo takie sobie stanie, tylko walka z napierajacym tlumem kilkuset ludzi jak juz sie kolejka ruszyla. Bardzo sie balem, ze mnie zadepcza. Jak juz sie udalo cos kupic, bo nie zawsze sie udawalo, to pozostawaly jeszcze 2godz podrozy z powrotem w takich samych dziadowskich warunkach i juz mozna bylo zjesc kilka parowek i czekac miesiac na kolejne, bo chyba byly na kartki. Te czasy byly totalnie do dooopy. Niczego z nich dobrze nie wspominam.

        • 16 1

        • Zgadzam się z Tobą w 100%!

          • 7 1

        • Pamiętam jak w kolejce do delikatesow Adamskiego stałam z mamą kilka godzin za pomaranczami. Ścisk był taki ze lezalam na plecach kobiety przed nami. W końcu jeszcze dostałam opr że mam stać o własnych siłach a nie leżeć na niej.

          • 1 0

      • człowieku, a wiesz jaka pyszna była coca cola wna początku lat 90? nie to co teraz

        jak człowiek kupił sobie raz na jakiś czas taką kolkę, to celebrował. dzisiejsza coca cola nie umywa się do tego smaku

        to byłem ja, "boomer kiedys to było"

        • 2 0

    • spod lady? moj dziadek był w KW, nie musielismy stac w kolejkach, czy zebrac od ekspedientki

      • 0 3

  • to

    brednie

    • 5 58

  • I historia zatoczyła koło. (16)

    Aneks kuchenny w wielu mieszkaniach to norma i dobre jedzenie na które będzie stać coraz mniej ludzi. Wrócimy do sałatki warzywnej i jaj w majonezie i to od święta.

    • 96 13

    • (1)

      I tak jest w coraz większej ilości rodzin, kiedyś było smaczniej i Rodzina spotykała się przy potrawach tańszych ale zdrowszych, bez chemii.

      • 29 4

      • się spotykała

        to najważniejsze.

        • 4 0

    • (11)

      aneks kuchenny przy salonie to co innego niz ciemna klitka 2 metrowa gdzie baba smierdzace nery gotowala

      • 6 36

      • Tak sobie to tłumacz. (5)

        Nie ma to jak smród smażeniny wkradający się z "aneksu" w każdy kąt "salonu", te usmażone firany/żaluzje/rolety, obicia mebli, wykładziny i dywany. Chyba tylko palaczowi to nie przeszkadza.

        • 38 6

        • Aaa

          A teraz gdy salon jest z aneksem kuchennym to nie śmierdzi żarciem?Teraz młodzi nie gotują tylko zamawiają śmierdzące jedzenie gotowe,które czuć w całej klatce.

          • 27 3

        • (1)

          Ano niestety- sama mam salon z aneksem i nie smażę mielonych, ani ryb, bo potem śmierdzi przez tydzień..

          • 6 4

          • Świeża ryba podczas smażenia nigdy nie śmierdzi, ludzie co Wy kupujecie ???

            Kupcie porządny pochłaniacz i zacznijcie dbać o jakość produktów. Przecież jeśli ryba śmierdzi podczas smażenia, tak samo śmierdzi całe mieszkanie, nawet gdy jest odrębna kuchnia.

            • 4 0

        • i tak i nie bo kiedyś mało kto miał pochłaniacz

          a teraz w aneksie bez pochłaniacza zapachów w okapie ani rusz

          • 1 0

        • Nic nie jest osmażone bo gotujemy na prądzie , nie na gazie

          Poza tym ryba smażona nie śmierdzi jeśli jest świeża- radzę się przekonać, w sobotę kupić od rybaka i smażyć- zero czuć. A sąsiedzi mają odrębne kuchnie i na całej klatce schodowej czuć co jedzą.

          • 1 0

      • Lepiej w serialu z TVN wygląda.

        • 11 0

      • Niestety ale w zdecydowanej większości ten aneks nie różni się od tej klity. (2)

        Często wcisinięty nawet w kąt oddalony od okna. Masakra kupić takie mieszkanie w 21 wieku.

        • 28 3

        • masakra to nie potrafić tak smażyć, by nie waliło spalenizną

          to ma być usmażone, a nie spalone na oleju

          • 5 15

        • I tak oto historia zatacza koło

          Eurokołchoz każe nam odejść od mięsa, a białko, którym moglibyśmy się żywić widzi w wysuszonych i zmielonych robakach. To dużo gorsza perspektywa, aniżeli powrót do PRL-u

          • 12 10

      • "aneks kuchenny przy salonie"

        to tylko semantyka...
        Zmiana słów na bardziej "nobilitujące".

        Bo czym innym jest "aneks" 20m2 przy "salonie" 40m2, niż w "mieszkaniu", którego powierzchnia całkowita nie przekracza powierzchni salonu... Choć dla mnie i tak nie do przyjęcia jest otwarta przestrzeń jadalni z kuchnią.
        To jest stosowane, gdy przygotowanie posiłku jest wyjątkiem (czasem świętem i atrakcją) a nie rutyną. Jednak nasze "żywienie zbiorowe" nie osiągnęło odpowiedniego poziomu jakość/cena, aby stało się konkurencją czy nawet alternatywą.

        • 7 1

    • (1)

      Sałatka jarzynowa oraz jajka na twardo z majonezem są nadal elementem świątecznych potraw w wielu rodzinach. Kwestia tradycji i przyzwyczajeń. I nie ma w tym nic złego.

      • 24 0

      • to jeszcze co innego tu mowa o przyjęciach u cioci a nie świątecznym stole u rodziny

        • 0 1

  • Ślepe kuchnie, wizytówką PRL-lu ? (9)

    W 90% w" produkcji" nadal, z tą różnicą, że wtedy to było osobne pomieszczenie, a dziś tzw.aneks kuchenny, to ściana w pokoju dziennym

    • 97 4

    • Dziś ślepy naród wspierający PRL 2.0 (6)

      • 16 14

      • (5)

        masz na myśli wspieranie PO?

        • 12 9

        • Nie wiedziałem komunisto że to oni od 7 lat

          Tobie młodość przypominają.
          Za to jarozbaw i kartel żoliborski już tak

          • 7 5

        • Wspieranie towarzysza Piotrowicza. (1)

          • 5 3

          • Julkę trybunalską, damę pawłowicz

            Towarzyszki w PZPR

            • 6 1

        • wspieranie pis (1)

          • 1 2

          • Pis?

            PZPR w porownaniu do PIS .Za pzpr jeszcze resztki wychowania byly a teraz... czesto i kultury brak?a na czolkach powinni miec nasi politycy pisowsko powcy napisane miec KASA ....

            • 1 0

    • Tzw. aneksy kuchenne to największa żenada współczesnego budownictwa mieszkaniowego w Polsce.

      Nadają się co najwyżej do zaparzenia herbaty albo zrobienia kanapek.

      • 43 5

    • Developerzy

      Wielka jest moc kasy i patodeveloperki.Niedlugo czesc ludzi bedzie bardzo ostroznie wydawac pieniazki i szukac starych przepisow...

      • 1 1

  • Opinia wyróżniona

    Czasy były we wspomnieniach piękne, bo byliśmy młodzi. (6)

    I tyle.

    A wystarczy sobie przypomnieć ile godzin dziennie traciło się w kolejkach, by ta piękność zbladła. :)

    Ze smaków lat 70-tych przypomniałbym sobie chętnie baton krymski. I ciekawie też byłoby porównać np. ówczesną czekoladę "22 lipca, dawniej E. Wedel" z obecną wersją. Bo mam wrażenie że w dzisiejszych jest trzy razy więcej cukru.

    • 67 9

    • Jeszcze dwie ciekawostki z bloku 10 pięter z czasów Gierka, choć nie do końca spożywcze.

      Ślepa kuchnia w M-3, czyli mieszkaniu dwupokojowym, miała też normalne okno, z tym że wstawione w ścianę między kuchnią a pokojem tzw. stołowym. :D

      W M-4, czyli mieszkaniu 3-pokojowym, kuchnie miały normalne okna, na zewnątrz.



      Zaś winda w takim bloku nie dość że zatrzymywała się na... półpiętrach... to jedynie na co drugim. :D choć drzwi były na każdym półpiętrze, guziczki w windzie też były wszystkie, z tym że działał co drugi.

      Taka socjalistyczna oszczędność. :D

      I tak czy owak np. wózek trzeba było po schodach nosić co najmniej przez pół piętra.



      Bloki stoją do dziś, z tym że w latach 90-tych po remoncie uruchomiono wszystkie drzwi i teraz windy stają na każdym półpiętrze. Ale wózek dalej trzeba nosić na półpiętro.

      • 2 2

    • Baton krymski!

      Tęsknię bardzo. Ech...

      • 20 1

    • (2)

      A dziś w korkach i w pracy, bilans na zero, albo nawet ujemny- w kolejce jednak nie stałeś codziennie.

      • 2 5

      • W korkach nie stoję zbyt wiele, może kwadrans dziennie.

        A w kolejkach stało się często i po parę razy dziennie, zależy co akurat "rzucili" w okolicy.
        Nie mówiąc już o długim staniu, po parę dni, za meblami czy agd.

        • 8 1

      • PRL skonczyl sie jak mialem 15 lat a mimo to zdarzylem sie wystac w kolejkach. Czasem takich, ze balem sie, ze mnie tlum stratuje. Te kolejki to nie bylo kulturalne stanie w kilkunastoosobowej kolejce jak teraz na stacji benzynowej czy w supermarkecie. To byly tlumy setek ludzi. Przypuszczam, ze moja matka stala w takich co dzien. To byl jej zawod. Jej i wielu jej podobnych kobiet. Ojciec przynosil wyplate ale zeby cos kupic to trzeba to bylo jeszcze upolowac i wystac w kolejkach. Stanie w korku to jak niedzielna wycieczka w porownaniu z kolejkami z PRLu.

        • 8 1

    • Ja dobrze pamietam tylko schylkowy PRL lat 80tych ale to mi wystarczylo zeby zapamietac braki wszystkiego. Do zerowki chodzilem w za duzych butach bo takie udalo sie kupic i to chyba jeszcze na kartki. Kolejki po kawe, cukier, mieso, owoce, rowery, sprzet agd. Zanieczyszczone rzeki i jeziora. Tlok w komunikacji. I przede wszystkim powszechne w kazdej warstwie spolecznej pijanstwo, szczegolnie wsrod mezczyzn. Pijani kierowcy, lekarze, wujkowie, ojcowie. Pijanstwo nie bylo wtedy domena dolow spolecznych czy mlodziezy dopiero co spuszczonej z lancucha. Okropne czasy. Jesli chodzi o banany, ktore widzialem tu na jednym zdjeciu to podobno raz je za PRLu jadlem ale ja tego nie pamietam - musialem byc bardzo maly.

      • 6 1

  • (15)

    Nigdzie nie ma zdjęć dawnych lokali gastronomicznych z Gdańska /Trójmiasta. Nawet u kosycarzy. Nie wiem czemu. Ubecja je prowadziła czy tajni współpracownicy czy o co chodzi. Nikt mi nie powie, że ludzie by sobie nie przypomnieli chętnie dawnych miejsc.

    • 52 5

    • Dzięki chęci przypomnienia rządzi syn TW balbina, przywraca dawne struktury (6)

      A TK obsadzony działaczami PZPR.

      To i restauracje mogły zostać, być pokazane

      • 11 15

      • (3)

        Nie porównuj.

        • 10 4

        • Ludzie tęsknią za PRL, młode lata. (2)

          Stąd te 30+ % poparcia dla PZPRPiS

          • 7 13

          • (1)

            Jeszcze zatęsknią mocniej gdy za dwadzieścia lat nadal będą spłacać kredyty mimo, że zdrowie już nie te, do pracy przyjęto młodszych a opłaty za energię, gaz, śmieci zeżrą pół pensji. Przypomną sobie groszowe czynsze za mieszkanie, opłaty jedynie za zużyty prąd bez żadnych abonamentów,stałych itp , brak opłat za wywóz śmieci !!! , lekarstwa za grosze albo całkiem bezpłatne i wejście do lekarza- specjalisty w tym samym dniu tylko z numerkiem. A przede wszystkim to że wszędzie od Chin do USA Polska miała przyjaciół a ich przywódcy gościli u nas co chwila. Nikt nie straszył nas od rana - już idą, już napadają!

            • 11 2

            • Ty chyba nie pamiętasz zimnej wojny.

              I wielu innych rzeczy.

              • 3 3

      • To ilu jest tych działaczy PZPR w TK? Nazwiska - jak to mawia Leszek Balcerowicz (też działacz PZPR).

        • 10 2

      • Kłamiesz z ta balbina. W TVNienawisc dawno juz by powstal na ten temat film. Pisz fakty.

        • 7 4

    • (2)

      Słabo szukasz - zdjęć takich nie ma dużo, ale są. U Kosycarza też. A czemu nie ma wielu takich zdjęć? Zapominasz chyba o tym, że przede wszystkim ktoś wtedy musiał wziąć do takiego lokalu aparat fotograficzny, do tego z raczej lampą błyskową. To nie czasy smartfonów, gdy ludzie robią zdjęcia wszystkiego wokół siebie.

      • 14 4

      • (1)

        Nie chodzi o zdjęcia z wnętrz koniecznie. Ja z dzieciństwa pamiętam Podkowę w Przejazdowie. W Sobieszewie była restauracja bliżej Swibna. Wiele innych miejsc również. Lodziarni, punktów fast foodowych...

        • 10 1

        • Podkowa w przejazdowej zacne miejsce takie bardziej luksusowe

          • 4 0

    • w albumach fot. Kosycarz jest takich zdjęć pełno (2)

      • 5 3

      • (1)

        Pełno? No nie sądzę a mam prawie wszystkie albumy.

        • 5 0

        • Pełno to może przesada - ale zdjęcia są.

          • 3 0

    • jak nie ma jak pełno jest tego

      • 0 1

    • Zdjecia

      Ano znikaja te stare zdjecia.Jak ktos juz zrobi wystawe to na kilka dni i zadnej reklamy

      • 1 0

  • "Wtedy" wystany kawak miesa dal sie upiec, dzisiaj sie nie da. Robi sie maz z nedzna resztka ochlapa. (2)

    • 63 4

    • jak dziś wystoisz kolejce w biedronce kawałek mięsa z promki, oczywiscie z kartą biedronki, inaczej płacisz

      2 złote więcej. następnie wszystko robisz na patelniach po super pokazach z występami gwiazd, to nic dziwnego, że takie dziadostwo wychodzi

      • 1 0

    • Zależy kto piecze. Moja mama i wtedy i dziś potrafi upiec pyszne mięsko.

      • 3 0

  • Opinia wyróżniona

    chleb z cukrem i chleb ze smalcem (16)

    W latach 80 tych chodzilam do podstawowki i pamietam chleb z cukrem i woda jak chcialam coś słodkiego a jak chciałam mięso to robiłam sobie chleb ze smalcem i musztardą.

    • 122 21

    • W domu się nie przelweało. (7)

      Ale takich wynalazków nie jadłem.

      • 13 28

      • (6)

        U mnie się też nie przelewało, ale jadłem wszystkie te przysmaki. Mamie czasami udawało się kupić keczup w słoiczku z Kotlina (chyba) i wtedy to były pyszne kanapeczki z samym keczupem, czasami jeszcze kładło się na to cebulkę. Pychota!
        No i oranżada w proszku, którą sypało się na rękę, trochę śliny i musujące coś do buzi.
        Boże Narodzenie do tej pory kojarzy mi się z zapachem pomarańczy i mandarynek, które tylko wtedy można było kupić, po odstaniu swego w gigantycznej kolejce.

        • 50 0

        • Nigdy nie staliśmy w kolejkach po cytrusy . (2)

          Ojciec pracował w porcie przy przeładunku . Można powiedzieć że byliśmy tymi owocami razem z bratem przejedzeni.

          • 8 18

          • Może i przejedzeni, ale tylko dwa razy do roku. (1)

            Przed świętami. Bo tylko wtedy PRL importowal cytrusy.

            No chyba że jedliscie cytryny.

            • 28 0

            • Za Gierka częściej przypływały.

              Dużo było statków z USA z dobrem wszelakim . Coś tam zawsze spadło z haka :)

              • 11 5

        • Ketchup był słoiczkach z Włocławka (1)

          • 34 1

          • i jest

            do dzisiaj.
            ;)

            • 17 2

        • wtedy chyba nie było Kotlina ale Włocławek jak najbardziej

          • 5 0

    • (5)

      Takie domy były ale u rodziców którym nie chciało się pracować, albo w rodzinach tzw rozbitych , pijących.

      • 10 41

      • autopsja?

        • 19 4

      • (3)

        Pieprzysz glupoty jak twierdzisz ze tak nie było. Komunizm i socjalizm Hitlera to najgorsze co przytrafiło się Polsce

        • 19 13

        • (1)

          Chyba najlepsze w całej historii.

          • 4 18

          • najlepsze to będzie jak zamkniesz jadaczkę

            • 2 0

        • Komunizm prawdziwy był w Polsce kilka lat

          Imieniny, urodziny każdego domownika były okraszone jedzeniem na bogato, teraz jem mniej mięsa niż wtedy przysługiwało na kartki na osobę. Chleb był przedni, bez chemii jak dzisiaj- mama trzymała w lnianej ścierce i nawet po tygodniu - tylko podsychał, ale nie pleśniał. warzywa i jabłka, mieliśmy z działki- robiliśmy dużo weków a zimę. Skąd dzisiaj alergie - z chemii w żywności, w wodzie, wszystko jest skażone.

          • 5 1

    • lepsza była bułka z margaryną i cukrem.

      • 2 3

    • Dziwnem, bylko dużo sklepików ze słodyczami od Aldiego - tanimi, bo nas było stać, choć u nas bogato nie było.

      Były cukiernie, budki z goframi- akurat do słodyczy był dostęp. Poza tym można było robić sobie kogel- mogel bez obawy, ze się zatrujemy starymi jajkami. I piekliśmy z mamą cista- tanio i domowo.

      • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak nazywa się Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych?

 

Najczęściej czytane