• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Seksualne dylematy Iwaszkiewicza. O "Życiu intymnym Jarosława"

Łukasz Rudziński
25 lipca 2020 (artykuł sprzed 3 lat) 
W "Życiu intymnym Jarosława" ton serio pojawia się przede wszystkim w pierwszej (na zdjęciu) i ostatniej scenie spektaklu. Większość z pozostałych scen zamknięto w estetyce kampu, kiczu i grotesce. W "Życiu intymnym Jarosława" ton serio pojawia się przede wszystkim w pierwszej (na zdjęciu) i ostatniej scenie spektaklu. Większość z pozostałych scen zamknięto w estetyce kampu, kiczu i grotesce.

Po pięciu miesiącach od poprzedniej premiery i trzy miesiące później niż pierwotnie planowano, Teatr Wybrzeże wystawił nowy spektakl - "Życie intymne Jarosława" w reżyserii Kuby Kowalskiego. Zaproponowana estetyka kampu naznaczonego niedoskonałością i niedopracowaniem, z dużym ładunkiem ironii i kiczu, nie do końca się sprawdza na scenie, na którą za często wkrada się chaos.



Na co iść do teatru w najbliższym czasie


Spektakl zainaugurował działalność sceny Malarnia po remoncie. Daje ona obecnie twórcom i realizatorom podobne możliwości jak Scena Kameralna w Sopocie. Jednak wielkiego otwarcia nowej sceny nie było. Obyło się bez przemówień czy przecinania wstęg. Malarnia jest mocno zintegrowana ze Starą Apteką - wejście do budynku dla obu scen pozostaje to samo. Podobnie jak wcześniej, do Malarni wchodzimy z poziomu I piętra, zaś do Starej Apteki z poziomu ulicy.

Skromny, pozbawiony patosu jest również spektakl, który zainaugurował działalność Malarni po remoncie. "Życie intymne Jarosława" poświęcone jest kilkuletniemu wycinkowi bogatej biografii Jarosława Iwaszkiewicza w drugiej połowie lat 50. XX wieku, gdy około 60-letni Iwaszkiewicz był już nie tylko cenionym poetą i posłem na sejm Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, ale też człowiekiem z ugruntowaną pozycją w środowisku i pokaźnym majątkiem. Dzięki listom opublikowanym przez Annę Król w tomie "Wszystko co chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego" znamy jego bardzo intymne zapiski do kochanka Jerzego, z którym Iwaszkiewicz wspólnie z małżonką Anną stworzył trójkąt miłosny.

Postać kochanka Jarosława Iwaszkiewicza (w tej roli Krzysztof Matuszewski, u góry) rozpisano na trzech aktorów, od lewej: Marcina Miodka, Jana Napieralskiego i Piotra Biedronia. Postać kochanka Jarosława Iwaszkiewicza (w tej roli Krzysztof Matuszewski, u góry) rozpisano na trzech aktorów, od lewej: Marcina Miodka, Jana Napieralskiego i Piotra Biedronia.
Iwaszkiewicz - najbardziej konserwatywny ze Skamandrytów, człowiek niemal pruderyjny, nie krył swoich skłonności homoseksualnych przy milczącym przyzwoleniu żony Anny, pochodzącej z jednego z najzamożniejszych rodów Warszawy, Lilpopów. Pikanterii tej relacji dodaje fakt, że Anna opieką i troską otaczała zarówno o męża, jak i jego kochanka Jerzego. Próba nakreślenia obrazu Iwaszkiewicza w spektaklu Wybrzeża jest z założenia afabularna.

To w zamyśle reżysera Kuby Kowalskiego i dwójki dramaturgów spektaklu - Magdy KurpryjanowiczMichała Kurkowskiego - zbiór cytowanych we fragmentach listów i zapisków z "Dzienników" Iwaszkiewicza oraz jego opowiadania "Kochankowie z Werony" na podstawie "Romea i Julii" Szekspira, rozbudowane o dywagacje na temat seksualności i kategorii "normalności" zapożyczonych z zachowanego fragmentu powieści "Efebos" Karola Szymanowskiego (wybitnego kompozytora i zadeklarowanego homoseksualisty).

Na scenie umieszczonej w surowej przestrzeni remontu obserwujemy próbę wiwisekcji postaw i motywacji tytułowego bohatera. W oczy od pierwszych chwil rzuca się monumentalne rusztowanie i zamykająca scenę folia malarska - ta zaskakująca scenografia Kornelii Dzikowskiej okazuje się bardzo funkcjonalna i jest dobrze ograna przez aktorów. W metaforycznym ujęciu odbrązowiona postać Iwaszkiewicza budowana jest przy pomocy aktorów wraz z czasem trwania spektaklu, w którym nad fabułą i faktami z życia poety dominują krótkie migawki z jego przeszłości. Wszystko komplikuje fakt, że czas akcji spektaklu płynie wstecz - w pierwszej scenie Iwaszkiewicz żegna zmarłego kochanka, potem obserwujemy sceny z ich udziałem i z Anną, z coraz wcześniejszych stadiów znajomości poety z Jerzym.

Trójkąt miłosny między Iwaszkiewiczem, Jurkiem, a żoną poety Anną podszyty jest poczuciem niespełnienia każdego z bohaterów. Trójkąt miłosny między Iwaszkiewiczem, Jurkiem, a żoną poety Anną podszyty jest poczuciem niespełnienia każdego z bohaterów.
"Życie intymne Jarosława" to obraz człowieka nieszczęśliwego, który rozumie swoją rolę w życiu kochanka, docenia poświęcenie żony i świadomie funkcjonuje w miłosnym trójkącie, nie chcąc rezygnować z obu tych relacji. By wzmocnić przekaz, postać Jerzego Błeszyńskiego rozpisano na trzech aktorów.

Chociaż we wcześniejszych spektaklach Kuby Kowalskiego w Teatrze Wybrzeże pełno było świetnych kreacji, tym razem trudno wskazać aktora, który stworzyłby wyjątkową rolę. Nieco zagubiony, pozbawiony mocy jest nawet Krzysztof Matuszewski, którego Iwaszkiewicz spętany jest przesadną uczuciowością, połączoną z perspektywą obserwatora zdarzeń, podejrzanie bliską roli Iwana Iljicza, którą Matuszewski przygotował w kilka miesięcy temu. Z trójki Jurków zdecydowanie najlepiej wypada Marcin Miodek, na swój sposób czarujący, bezczelny i impertynencki, do tego bardzo dobrze odnajdujący się w estetyce kampu. Takiej wyrazistości brakuje Jurkom Piotra BiedroniaJana Napieralskiego.

Dużo ciekawszą postacią jest zgorzkniała, stonowana Anna w wykonaniu Anny Kociarz. Żona Iwaszkiewicza jest pasywna, wycofana i pogodzona z losem, ale ze świadomością, że to ona stanowi główny fundament świata Iwaszkiewicza. Usiłuje rywalizować z kochankiem męża, jednak wydaje się, że raczej po to, by zamanifestować swoje rozczarowanie rolą piastunki i życiowego stabilizatora poety niż faktycznie walczyć z jego skłonnością do mężczyzn, na którą w gruncie rzeczy przyzwala. Wartościowym dopełnieniem jest postać Dziada szpitalnego, Lekarza i Karola w wykonaniu Roberta Ciszewskiego, obok Miodka i Kociarz najciekawszego aktorsko w całym spektaklu.

Ciekawym kontrapunktem dla pozostałych bohaterów spektaklu są bohaterowie grani przez Roberta Ciszewskiego (po lewej). Ciekawym kontrapunktem dla pozostałych bohaterów spektaklu są bohaterowie grani przez Roberta Ciszewskiego (po lewej).
Jednak przedstawieniu Kuby Kowalskiego brakuje dramaturgii. Wybrane sceny - zwłaszcza momenty dysput o seksualności i tym, co jest normalne - bardzo dobrze funkcjonują dzięki patetycznej grotesce, stanowczo nadużywanej w innych scenach. Paradoksalnie właśnie w tych, zapożyczonych od Karola Szymanowskiego momentach, bohaterowie nabierają największej wyrazistości. Wtedy też najmocniej wybrzmiewa dowcip muzyczny (jak przeróbka "Y.M.C.A" Village People w wykonaniu przebranego w damskie ciuchy grającego "na żywo" autora muzyki spektaklu - Rafała Ryterskiego). Znaczącą, dobrze poprowadzoną sceną jest również sam początek spektaklu. W innych momentach brakuje napięcia między Iwaszkiewiczem a Jurkiem, którego rozbicie na trójkę aktorów wydaje się momentami nieuzasadnione.

Scena Malarnia wraca po remoncie



Panujący w spektaklu kicz, groteska i wszechobecna tu estetyka kampu (kojarzonego ze społecznością LGBT) mogą być jednak bronią obosieczną. Ledwie naszkicowane, niedookreślone sytuacje sceniczne uniemożliwiają aktorom rozwinięcie skrzydeł. Czasem faktycznie dodają scenom dowcipu i lekkości, czasem potęgują chaos, z którego trudno wyłowić sens. Na szczęście przejmujący finałowy monolog Krzysztofa Matuszewskiego pozwala dojrzeć w Iwaszkiewiczu rozdarcie człowieka świadomego swojej sytuacji i położenia. Obraz ten jest niespójny, chropowaty i nieoczywisty, podobnie jak spektakl Teatru Wybrzeże.

Spektakl

8.5
15 ocen

Życie intymne Jarosława

spektakl dramatyczny

Miejsca

Opinie (41) ponad 20 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • nie polecam nikomu (1)

    komu w glowie spektakle jak kazdy walczy o byt
    jeszcze wydawanie kasy na kolejne nieudane propozycje teatralne

    • 1 11

    • Głosowało się na PiS

      To się walczy o byt

      • 0 0

  • Yntelygencja

    Kpi z najwybitniejszego polityka ostatnich czasów.
    W kamasze!

    • 0 4

  • kase trzymaj w portfelu

    jesli do teatru to tylko muzycznego , reszta nie warta zadnej abolutnie kasy

    • 1 4

  • Kultura dla dużego kalibru

    Aż się prosi zacytować niemieckiego narodowosocjalistycznego dramaturga Hannsa Johsta: "gdy słyszę słowo kultura, odbezpieczam rewolwer"

    • 1 3

  • nie rozumiem

    Pan Jarek nie był nigdy żonaty, o czym wy rozmawiacie ma kota fuj

    • 3 5

  • Świetny spektakl, jeden z lepszych z obecnego repertuaru Wybrzeża.

    • 4 6

  • TEATR

    wydane pieniedze , jak na kazdy spektakl
    nasze trojmiejskie teatry nie maja zadnej fajnej oferty

    • 1 9

  • Dokładnie takiej recenzji się spodziewałem, bo reżyser nie uczy się na własnych błędach. (3)

    Te same zarzuty co do jego spektakli pojawiają się od lat. Powtarzający to zarówno profesjonalni krytycy, jak i widzowie. Szkoda mi tylko aktorów, którzy szczególnie ciężko pracują nad próbą uratowania kolejnej sztuki.

    • 36 6

    • (2)

      Nie do końca masz rację. Kowalski dostaje też bardzo pozytywne recenzje.

      • 6 8

      • Wymień jego jedną udaną sztukę, to przyznam się do błędu. (1)

        • 0 2

        • "Hedda Gabler", "Ciała obce"...

          • 3 2

  • Opinia wyróżniona

    Ważny spektakl (5)

    Dobrze, że zrealizowano tę sztukę - przede wszystkim aby pokazać jak ludzie są cudownie różnorodni i jak różnie plotą się losy ludzkie (polecam Państwa uwadze postać byłej zakonnicy dominikanki Jeanine Deckers, która wyśpiewała kiedyś przebój - piosenkę "Dominique" o św. Dominiku Guzmanie, remake w wersji disco w 1982 r., życie Pani Deckers daje do myślenia...). To co dobre dla jednych, nie musi być dobre dla innych, bo ludzie się różnią temperamentem (w tym seksualnym), ambicjami, pasją życia, energią i siłami witalnymi, nie mówiąc już o zdrowiu czy predyspozycjach intelektualnych). To co mnie uderza w postaci Pana Iwaszkiewicza, to jego apetyt na przeżycia, intensywna osobowość, tak jakby nie chciał przepuścić żadnego doświadczenia w tym miłosnego, tak jakby chciał wycisnąć z życia ile się da. Ja jestem krańcowo inny, więc mnie to fascynuje. Ja jestem flakiem, unikam komplikacji życiowych jeżeli tylko mogą, unikam romansów nie tylko z własną płcią ale w ogóle jakichkolwiek i jest mi z tym dobrze. Mam małą energię życiowo i... ok. Jeden jest taki a drugi taki, ani lepszy ani gorszy, po prostu inny. Niech każdy żyje tak jak chce byleby nie krzywdził innych. Być może z tej pasji życia Pana Iwaszkiewicza wynikało też to, że założył rodzinę (dwie córki + adopcja "sieroty wojennej"), tyle napisał ile napisał (wielki dorobek i to jaki, Tetmajer - którego darzę wielkim sentymentem - też mnóstwo napisał a przetrwały do dzisiejszego dnia: kilkanaście wierszy i na siłę "Na skalnym Podhalu", którego i tak od lat się nie wznawia, bo nikt poza góralami z domów kultury na Podhalu i tak już nie chce tego czytać i ok, najwidoczniej tak musi być, ale tym bardziej zasługuje na uznanie dorobek Pana Iwaszkiewicza - być może obok Sienkiewicza i Prusa najwybitniejszego prozaika - mam problemy z Reymontem, bo tak na prawdę tylko "Chłopi", ew. "Ziemia obiecana", no ale ok obok Reymonta również, nie znam się - nie jestem literaturoznawcą. A jeszcze działał w podziemiu i ile funkcji pełnił!

    • 27 26

    • Bardzo mądra i pełna prawd opinia.
      Ps. W Miłości Ignacego Karpowicza, jedna cześć powieści dotyczy Iwaszkiewicza.

      • 2 0

    • Ciekawe (1)

      Ciekawe te twoje przemyślenia,polecam też wywiad z prawnuczkä Iwaszkiewicza -Ludwikä Włodek,rzuca ciekawe w miarē obiektywne światło na pradziadka.Röżnorodność jest wspaniała,czēsto o tym zapominamy.Sam Iwaszkiewicz bardzo fascynujäca postać,wyciskał życie jak cytrynē aż dziw,że żaden film biograficzny nie powstał o nim.

      • 2 0

      • Przeczytałem książkę Pani Ludwiki o rodzinie "Pra". Bardzo ciekawa. Podziwiam ją, bo na pewno nie było jej łatwo pisać o pewnych rzeczach, ale w imię prawdy niczego nie zatajała. Dzięki temu jej książka jest autentyczna i ma siłę oddziaływania. Ludzie są różni, losy ludzkie różnie się plotą. Samo życie. Słodko - gorzkie. Trochę śmiechu, trochę łez, ale życie to cudowny dar a świat jest piękny w swej różnorodności. Ja wiem, że niektórzy doświadczają prawdziwych tragedii, dramatów, ale jak oglądam program Anny Dymnej "Spotkajmy się" czy kiedyś "Ludzie na walizkach" Szymona Hołowni, to widzę jak wielka jest wola życia, mimo wszystko. Afirmacja życia w całym jego bogactwie.

        • 3 0

    • "Dominique" to był w latach '60 XX wieku wielki przebój ogólnoświatowy. Ja bardzo lubię czeską wersję - na YouTube: Edita Štaubertová - Dominiku (Hitparáda 60. léta 20)

      • 3 0

    • Kontynuacja

      Iwaszkiewicz był człowiekiem czynu, dla którego ani twórczość, ani losy innych (ryzykując życiem swoim i rodziny pomagał Żydom podczas II wojny światowej, pomagał podziemiu m.in. znał K.K. Baczyńskiego) nie były obojętne. Nie była mu również obojętna rzeczywistość powojenna (był wielowieloletnim posłem na Sejm i pełnił wiele znaczących funkcji, ok być może jego działalność była kontrowersyjna, ale zależało mu, coś robił, działał, starał się - wtedy nie było innej Polski a ktoś musiał wziąć odpowiedzialność i działać w związkach literackich, wydawnictwach). Tymczasem bardzo wiele, za dużo ocenia się przez jego życie seksualne (a nigdy niczego nie ukrywał przed żoną, nie okłamywał jej i przeżyli razem kilkadziesiąt lat w prawdzie). Rolą sztuki (w tym teatru) jest pokazywać życie w różnych jego przejawach, w całej różnorodności i bogactwie i w ten sposób poszerzać empatię wśród widzów i zwiększać wiedzę o naturze ludzkiej czyli nas samych i innych ludzi. Świat jest piękny w swojej różnorodności. Aktorzy byli wspaniali, adaptacja tak wielu różnych źródeł literackich i przekucie tego w spektakl, zbudowanie i realizacja gmachu jakim jest spektakl - moim zdaniem udane, owszem inscenizacja, adaptacja gęsta i co poniektórych może momentami nużyć, ale trzeba mieć ambicje i sięgać w sztuce wyżej. Dla mnie ciekawa i potrzebna inscenizacja. Takie też bywa życie a przed życiem nie ma ucieczki, trzeba wziąć je na klatę a nie udawać, że czegoś nie ma bo burzy moje widzenie świata i innych bo wcześniej czy później brat, siostra, kuzyn, kuzynka, syn, córka, wnuk, wnuczka, dziecko przyjaciół... losy różnie się plotą, bo takie jest życie, po prostu...

      • 14 3

  • Kto wie, co to była za piosenka, która śpiewali Jurkowie?

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Pobożni i cnotliwi. Dawni gdańszczanie w zwierciadle sztuki (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spotkanie, wystawa, warsztaty

Kultura ludowa Pomorza Gdańskiego

wystawa

Wystawa "Kajko, Kokosz i inni"

wystawa

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki nietypowy jubileusz obchodził w październiku 2010 roku maestro José Maria Florencio?

 

Najczęściej czytane